It didn’t sound like a cry for help. But maybe he still heard it.
: czw sie 07, 2025 10:13 am
Wszystko naprawdę wydawało się być jak dawniej. No może poza tą różnicą stanikową i faktem, że Hunter leżał obok w samych gaciach – a ona starała się nie umrzeć ze stresu. Chociaż to, że ona próbowała nie umrzeć ze stresu przez jego bezpośrednią obecność to było jednak też coś stałego w tej relacji. Najwyraźniej planowała zostać wieczną dziewicą.
Nie planowała, bo sama nakładała na siebie presję – jak w tym nieszczęsnym motelu, ale co innego snuć plany w głowie, a co innego faktycznie zamieniać je w praktyczne ruchy. Zwłaszcza, że ona żadnych ruchów nie podejmowała, a jedynie była obok.
I już umierała.
No dramat z nią, ale se wybrał. Już łatwiej by mu chyba było zakonnicę do łóżka zaciągnąć i to nie tylko na wspólne leżenie.
— Niczego nie potrzebuję — odpowiedziała łagodnie. Bo nie chciała niczego konkretnego – wszystko, czego mogłaby faktycznie potrzebować: włącznie z poczuciem bezpieczeństwa, spokojem i jego osobą, już miała. Niby nienazwane, a jednak tak podobne do tego, co było kiedyś, co miało nazwę.
Nie pytała jednak czym byli, bo miała wrażenie, że się wygłupi. Bo przecież było to oczywiste. Skoro robili to, co kiedyś – leżeli razem, przytulali się, całowali – to przecież znaczyło, że byli tym, czym byli kiedyś. Poza tym dla niej wydawało się być to jasne, no bo jednak pewna forma bliskości mówiła sama przez siebie i wydawała się być zarezerwowana tylko dla osób, które były razem. No ale byli tacy, co nieco inaczej na to patrzyli.
Jakieś situationshipy albo klubowe, przelotne znajomości. Wyglądały nawet podobnie.
— Po prostu — pociągnęła dalej (czyli jednak nie: niczego) — chciałam ci podziękować. — Znowu, Soojin? Weź mu daj spokój. Zmień płytę. Zadziękujesz go na śmierć. A on pewnie ma już dość. — Za to, że tu przyjechałeś. Nie tutaj konkretnie, chociaż za to też — ale za to już mu dziękowała — Tylko do Toronto. Nie wiedząc w zasadzie jak to się skończy. — Skończyło się raczej dobrze, a w zasadzie bardzo dobrze.
Ale mogła mu pozazdrościć odwagi i determinacji. Ona tego nie miała. Ona jedynie wgapiała się w stary telefon, powstrzymując się przed włączeniem go, by napisać do Huntera. Co prawda stary telefon nie był jej do tego potrzebny, bo jego numer miała w pamięci (nie to co niektórzy tutaj!!!), ale ten stary telefon niósł też nostalgię. W postaci starych zdjęć, starych wiadomości, starych nagrań. Czyli w zasadzie – niósł całą ich przeszłość.
A ona ją od siebie odsuwała.
Było jednak coś, co nie dawało jej spokoju.Oho.
Coś, o co nie chciała pytać, bo wiedziała, że nie powinna, ale z drugiej strony – chciała wiedzieć. To coś wpisywało się na listę debilnych pytań, których nie powinno się zadawać swojemu partnerowi. Nie pytało się o zeszłe partnerki, ile ich było, ile było podbojów, bo to zwyczajnie siadało na psychę. Soojin nawet nie musiała pytać, żeby wiedzieć, że Hunter to był taki… podbojowy. I nie chodziło o to, że domyślała się – bo przecież ona zawsze go we własnych myślach wybielała i to z absolutnie wszystkiego. Hunter po prostu miał w Seulu koleżankę, która była na tyle uprzejma, aby nękać Soojin tymi czy innymi informacjami.
Ta sama, która nazywała ją młodszą siostrzyczką Huntera. I jak to wsiadło jej na psychikę to siedziało do dzisiaj – nawet jeśli miała rozmowę z chłopakiem na ten temat i nawet jeśli pewne rzeczy jej przekładał.
Tylko, że to było właśnie to – straumatyzować kogoś było stosunkowo prosto. Wyjść z tej traumy to był już mozolny proces.
— Mogę cię o coś spytać? — zapytała z pewnym zawahaniem. On to chyba nawet nie przeczuwał o co chciała pytać, bo raczej nic tego nie zapowiadała, a na pewno nie chwila i okoliczności w których byli. Ale to była właśnie domena takich świerzbiących tematów – nie odpuszczały, nawet gdy moment mówił aby odpuścić, bo to nie ma znaczenia.
Jak już się zgodził, aby pytała, to wzięła głębszy oddech, jeszcze przez chwilę się wahając. Bo wiedziała, że nie powinna, ale to tak bardzo nie dawało jej spokoju. Zwłaszcza, że jej wspaniała mama też walnęła tekstem z serii: powiedziała, co wiedziała.
— Czy — zawahała się, czując jak rośnie jej paskudna gula w gardle. — Czy spotykałeś się z kimś po naszym rozstaniu? — Czuła jak jej oddech stał się ciężki. A płuca zamieniły w beton, ledwie zrzuciła z siebie to pytanie. Może dlatego, że spodziewała się odpowiedzi. Może dlatego, że miała nadzieję coś usłyszeć. A może dlatego, że dotarło do niej, że nie powinna o to pytać. Bo to ona go zostawiła.
Idealne pytanie na wspólne leżenie.
Hunter Jang
Nie planowała, bo sama nakładała na siebie presję – jak w tym nieszczęsnym motelu, ale co innego snuć plany w głowie, a co innego faktycznie zamieniać je w praktyczne ruchy. Zwłaszcza, że ona żadnych ruchów nie podejmowała, a jedynie była obok.
I już umierała.
No dramat z nią, ale se wybrał. Już łatwiej by mu chyba było zakonnicę do łóżka zaciągnąć i to nie tylko na wspólne leżenie.
— Niczego nie potrzebuję — odpowiedziała łagodnie. Bo nie chciała niczego konkretnego – wszystko, czego mogłaby faktycznie potrzebować: włącznie z poczuciem bezpieczeństwa, spokojem i jego osobą, już miała. Niby nienazwane, a jednak tak podobne do tego, co było kiedyś, co miało nazwę.
Nie pytała jednak czym byli, bo miała wrażenie, że się wygłupi. Bo przecież było to oczywiste. Skoro robili to, co kiedyś – leżeli razem, przytulali się, całowali – to przecież znaczyło, że byli tym, czym byli kiedyś. Poza tym dla niej wydawało się być to jasne, no bo jednak pewna forma bliskości mówiła sama przez siebie i wydawała się być zarezerwowana tylko dla osób, które były razem. No ale byli tacy, co nieco inaczej na to patrzyli.
Jakieś situationshipy albo klubowe, przelotne znajomości. Wyglądały nawet podobnie.
— Po prostu — pociągnęła dalej (czyli jednak nie: niczego) — chciałam ci podziękować. — Znowu, Soojin? Weź mu daj spokój. Zmień płytę. Zadziękujesz go na śmierć. A on pewnie ma już dość. — Za to, że tu przyjechałeś. Nie tutaj konkretnie, chociaż za to też — ale za to już mu dziękowała — Tylko do Toronto. Nie wiedząc w zasadzie jak to się skończy. — Skończyło się raczej dobrze, a w zasadzie bardzo dobrze.
Ale mogła mu pozazdrościć odwagi i determinacji. Ona tego nie miała. Ona jedynie wgapiała się w stary telefon, powstrzymując się przed włączeniem go, by napisać do Huntera. Co prawda stary telefon nie był jej do tego potrzebny, bo jego numer miała w pamięci (nie to co niektórzy tutaj!!!), ale ten stary telefon niósł też nostalgię. W postaci starych zdjęć, starych wiadomości, starych nagrań. Czyli w zasadzie – niósł całą ich przeszłość.
A ona ją od siebie odsuwała.
Było jednak coś, co nie dawało jej spokoju.
Coś, o co nie chciała pytać, bo wiedziała, że nie powinna, ale z drugiej strony – chciała wiedzieć. To coś wpisywało się na listę debilnych pytań, których nie powinno się zadawać swojemu partnerowi. Nie pytało się o zeszłe partnerki, ile ich było, ile było podbojów, bo to zwyczajnie siadało na psychę. Soojin nawet nie musiała pytać, żeby wiedzieć, że Hunter to był taki… podbojowy. I nie chodziło o to, że domyślała się – bo przecież ona zawsze go we własnych myślach wybielała i to z absolutnie wszystkiego. Hunter po prostu miał w Seulu koleżankę, która była na tyle uprzejma, aby nękać Soojin tymi czy innymi informacjami.
Ta sama, która nazywała ją młodszą siostrzyczką Huntera. I jak to wsiadło jej na psychikę to siedziało do dzisiaj – nawet jeśli miała rozmowę z chłopakiem na ten temat i nawet jeśli pewne rzeczy jej przekładał.
Tylko, że to było właśnie to – straumatyzować kogoś było stosunkowo prosto. Wyjść z tej traumy to był już mozolny proces.
— Mogę cię o coś spytać? — zapytała z pewnym zawahaniem. On to chyba nawet nie przeczuwał o co chciała pytać, bo raczej nic tego nie zapowiadała, a na pewno nie chwila i okoliczności w których byli. Ale to była właśnie domena takich świerzbiących tematów – nie odpuszczały, nawet gdy moment mówił aby odpuścić, bo to nie ma znaczenia.
Jak już się zgodził, aby pytała, to wzięła głębszy oddech, jeszcze przez chwilę się wahając. Bo wiedziała, że nie powinna, ale to tak bardzo nie dawało jej spokoju. Zwłaszcza, że jej wspaniała mama też walnęła tekstem z serii: powiedziała, co wiedziała.
— Czy — zawahała się, czując jak rośnie jej paskudna gula w gardle. — Czy spotykałeś się z kimś po naszym rozstaniu? — Czuła jak jej oddech stał się ciężki. A płuca zamieniły w beton, ledwie zrzuciła z siebie to pytanie. Może dlatego, że spodziewała się odpowiedzi. Może dlatego, że miała nadzieję coś usłyszeć. A może dlatego, że dotarło do niej, że nie powinna o to pytać. Bo to ona go zostawiła.
Idealne pytanie na wspólne leżenie.
Hunter Jang