A place with your name on it
: ndz sie 24, 2025 9:40 pm
Przyjął jej prośbę, niemo się zgadzając z jej argumentacją. Była to niewielka rzecz, która jemu nie robiła wielkiej różnicy, więc mógł zmienić własną, heh, strategię. W końcu od dostosowywania odpowiedniej był. Taki zawód.
Ale też komunikowanie potrzeb było ważne, a skoro to zrobiła, nawet po jego wcześniejszym nawiązaniu do tego, to zamierzał się dostosować. Kto jak nie magister psychologii?
Temat jej restauracji też taktycznie zostawił w tle, nie chcąc jej robić mętliku w głowie, nie chcąc jej naciskać. Po prostu. To też była jakiś sposób manipulacji. Jeszcze mniej wyczuwalny niż te bezpośrednie naciski. Nawet jeśli przemycane w bardzo subtelny sposób.
— Ja bym nie miał? — zażartował sucho. Nawet jakby nie miał, to zaraz by ściągnął. Może nie na teraz, może nie natychmiast, ale w przeciągu doby, maksymalnie dwóch. I to nie dlatego, że jakoś by mu uwłaczał fakt, że go nie miał. Bardziej przez to, że to było coś, czego ona chciała. I może można by było pomyśleć, że ustawiła go odpowiednio, a może to faktycznie było coś, o czym jej opowiadał chwilę temu. O tym, że mężczyzna swojej kobiecie chciał nieba przychylić i wszystko dla niej zrobić. A o tym, że była jego to już dawno było wiadomo. Chociaż – może tylko ona o tym nie wiedziała. I może wcale nie miała wiedzieć.
Chociaż w trakcie seksu przecież mówił jej to wprost, ale – jak wiadomo – tam czasami zakładało się zupełnie inną osobowość. I co było w sypialni, metaforycznej sypialni, to zostawało właśnie tam.
Przeszedł na dół i znalazł wskazane wina, aby wrócić i domknąć rytuał, finalnie kończyć z lampką jednego z nich w dłoni, zaraz po tym, jak zapełnił tę jej.
Gdy się odezwała i zadała pytanie, a raczej sugestię co do tego, co miałby, a raczej: mógłby jej opowiedzieć, przez chwilę milczał. Zastanawiał się, jak wiele mógł i jak wiele chciał jej powiedzieć. Jak wiele prawdziwych odpowiedzi, a jak wiele dymu na wodzie.
— Moja historia nie jest raczej porywająca. Urodziłem się w sercu Kalabrii, w Lamezia Terme, ale to pewnie wiesz, chociażby z moich dokumentów. — Bo nie miał fałszywej tożsamości. A może miał, a teraz podawał jej pasującą do tego historię. Prawdą było jednak to pierwsze. Co wiedział jedynie on, ale z drugiej strony – przecież nie miała podstaw, aby podejrzewać go o fałszywą tożsamość, bo i skąd? — Mój ojciec był biznesmenem, matka pielęgniarką. — Na chwilę zatrzymał się, zastanawiając nad dalszymi słowami. — Zostali zamordowani przez nieznanych sprawców, kiedy miałem dwanaście lat. Dowiedziałem się o tym, gdy ze szkoły odebrała mnie ciotka, którą widziałem może dwa razy w życiu. Ciotka była żoną wuja, brata ojca. Przyjęli mnie do swojego domu, co równało się przeprowadzce do Mediolanu. W domu wychowywałem się z młodszym o rok kuzynem, Ernestem. To właściciel i szef kuchni Archeo, tej włoskiej restauracji z której zamawiasz mi czasem lunch. — Ale nigdy jej tam nie zabrał. Bo na dobrą sprawę, to było jedno z miejsc do interesów, a poza tym – nie chciał jej aż tak wplątywać w rodzinne koligacje. Nie to, że się jej wstydził, bo przecież oficjalnie zabierał ją w wiele miejsc przy swoim boku, ale to była nieco inna kwestia.
Było to trochę skomplikowane.
Sądząc po tym, jak płynnie przeszedł dalej w historii, zaraz po części, w której przyznał, że jego rodzice zostali zamordowani – specjalnie taki dobór słów, bo odkąd dorósł i zaczął obracać się w półświatku, to nie wierzył w tę oficjalną wersję, jaką przedstawiono, nie wierzył w wypadek – to raczej nie zamierzał się za bardzo rozwodzić. Nie zostawił też w ciągu zdań miejsca na przykro mi czy jakikolwiek wyraz kondolencji, bo tego po prostu nie chciał.
— Wuj wciągnął mnie w interesy. — Dosłownie, ale chyba nie te oficjalne. Chociaż – w te też. — A że osiem lat temu atakowali rynek kanadyjski, a ja wydawałem się być kimś zaufanym, to oddelegowano mnie do interesów tutaj. — Cała historia brzmiała raczej niespecjalnie porywająco. No, minus ten aspekt, w którym wspominał, że jego rodzina została zamordowana, ale nie rozwinął tego wątku, zostawiając to chyba do obróbki jej ciekawości. Prawdopodobnie, jeśli wpadnie na pomysł wyszukania po nazwisku i po roku, a także kraju czy regionie, to natrafi na wpisy archiwalne, które prawiły o wypadku.
Ale to też było prosto wyjaśnić.
— Wydaje mi się, że zanim cię poznałem i wiele lat wcześniej, byłem tym samym człowiekiem. Nie uważam, żebym zmienił się zbytnio. To też raczej, z psychologicznego punktu widzenia, niemożliwe. Skoro nie odczuwam emocji głęboko, nic nie jest w stanie aż tak pchnąć mnie do zmiany. O tym, jakie studia skończyłem raczej też wiesz z moich papierów. — Dwa kierunki na prestiżowym w Italii uniwersytecie. Jeden związany z ekonomią, drugi z psychologią. — Więc zakładam, że to wszystko, mimo że obszerne nie zaspokaja twojej ciekawości. — Upił nieco wina. — Musiałabyś zadawać bardziej precyzyjne pytania.
Navi Yun
Ale też komunikowanie potrzeb było ważne, a skoro to zrobiła, nawet po jego wcześniejszym nawiązaniu do tego, to zamierzał się dostosować. Kto jak nie magister psychologii?
Temat jej restauracji też taktycznie zostawił w tle, nie chcąc jej robić mętliku w głowie, nie chcąc jej naciskać. Po prostu. To też była jakiś sposób manipulacji. Jeszcze mniej wyczuwalny niż te bezpośrednie naciski. Nawet jeśli przemycane w bardzo subtelny sposób.
— Ja bym nie miał? — zażartował sucho. Nawet jakby nie miał, to zaraz by ściągnął. Może nie na teraz, może nie natychmiast, ale w przeciągu doby, maksymalnie dwóch. I to nie dlatego, że jakoś by mu uwłaczał fakt, że go nie miał. Bardziej przez to, że to było coś, czego ona chciała. I może można by było pomyśleć, że ustawiła go odpowiednio, a może to faktycznie było coś, o czym jej opowiadał chwilę temu. O tym, że mężczyzna swojej kobiecie chciał nieba przychylić i wszystko dla niej zrobić. A o tym, że była jego to już dawno było wiadomo. Chociaż – może tylko ona o tym nie wiedziała. I może wcale nie miała wiedzieć.
Chociaż w trakcie seksu przecież mówił jej to wprost, ale – jak wiadomo – tam czasami zakładało się zupełnie inną osobowość. I co było w sypialni, metaforycznej sypialni, to zostawało właśnie tam.
Przeszedł na dół i znalazł wskazane wina, aby wrócić i domknąć rytuał, finalnie kończyć z lampką jednego z nich w dłoni, zaraz po tym, jak zapełnił tę jej.
Gdy się odezwała i zadała pytanie, a raczej sugestię co do tego, co miałby, a raczej: mógłby jej opowiedzieć, przez chwilę milczał. Zastanawiał się, jak wiele mógł i jak wiele chciał jej powiedzieć. Jak wiele prawdziwych odpowiedzi, a jak wiele dymu na wodzie.
— Moja historia nie jest raczej porywająca. Urodziłem się w sercu Kalabrii, w Lamezia Terme, ale to pewnie wiesz, chociażby z moich dokumentów. — Bo nie miał fałszywej tożsamości. A może miał, a teraz podawał jej pasującą do tego historię. Prawdą było jednak to pierwsze. Co wiedział jedynie on, ale z drugiej strony – przecież nie miała podstaw, aby podejrzewać go o fałszywą tożsamość, bo i skąd? — Mój ojciec był biznesmenem, matka pielęgniarką. — Na chwilę zatrzymał się, zastanawiając nad dalszymi słowami. — Zostali zamordowani przez nieznanych sprawców, kiedy miałem dwanaście lat. Dowiedziałem się o tym, gdy ze szkoły odebrała mnie ciotka, którą widziałem może dwa razy w życiu. Ciotka była żoną wuja, brata ojca. Przyjęli mnie do swojego domu, co równało się przeprowadzce do Mediolanu. W domu wychowywałem się z młodszym o rok kuzynem, Ernestem. To właściciel i szef kuchni Archeo, tej włoskiej restauracji z której zamawiasz mi czasem lunch. — Ale nigdy jej tam nie zabrał. Bo na dobrą sprawę, to było jedno z miejsc do interesów, a poza tym – nie chciał jej aż tak wplątywać w rodzinne koligacje. Nie to, że się jej wstydził, bo przecież oficjalnie zabierał ją w wiele miejsc przy swoim boku, ale to była nieco inna kwestia.
Było to trochę skomplikowane.
Sądząc po tym, jak płynnie przeszedł dalej w historii, zaraz po części, w której przyznał, że jego rodzice zostali zamordowani – specjalnie taki dobór słów, bo odkąd dorósł i zaczął obracać się w półświatku, to nie wierzył w tę oficjalną wersję, jaką przedstawiono, nie wierzył w wypadek – to raczej nie zamierzał się za bardzo rozwodzić. Nie zostawił też w ciągu zdań miejsca na przykro mi czy jakikolwiek wyraz kondolencji, bo tego po prostu nie chciał.
— Wuj wciągnął mnie w interesy. — Dosłownie, ale chyba nie te oficjalne. Chociaż – w te też. — A że osiem lat temu atakowali rynek kanadyjski, a ja wydawałem się być kimś zaufanym, to oddelegowano mnie do interesów tutaj. — Cała historia brzmiała raczej niespecjalnie porywająco. No, minus ten aspekt, w którym wspominał, że jego rodzina została zamordowana, ale nie rozwinął tego wątku, zostawiając to chyba do obróbki jej ciekawości. Prawdopodobnie, jeśli wpadnie na pomysł wyszukania po nazwisku i po roku, a także kraju czy regionie, to natrafi na wpisy archiwalne, które prawiły o wypadku.
Ale to też było prosto wyjaśnić.
— Wydaje mi się, że zanim cię poznałem i wiele lat wcześniej, byłem tym samym człowiekiem. Nie uważam, żebym zmienił się zbytnio. To też raczej, z psychologicznego punktu widzenia, niemożliwe. Skoro nie odczuwam emocji głęboko, nic nie jest w stanie aż tak pchnąć mnie do zmiany. O tym, jakie studia skończyłem raczej też wiesz z moich papierów. — Dwa kierunki na prestiżowym w Italii uniwersytecie. Jeden związany z ekonomią, drugi z psychologią. — Więc zakładam, że to wszystko, mimo że obszerne nie zaspokaja twojej ciekawości. — Upił nieco wina. — Musiałabyś zadawać bardziej precyzyjne pytania.
Navi Yun