Sam, po opuszczeniu pojazdu, udał się na spotkanie z osobą, z którą umówił się na miejscu, aby omówić wstępne detale transakcji. Miejsce, w którym w ogóle się znalazł był większy, pusty lokal, jeszcze w stanie developerskim, w jednym z dystryktów Toronto.
To było to miejsce – to, które chciał podarować Navi, a wobec którego nie dostał jeszcze jasnej i jednoznacznej decyzji. Nie naciskał na nią, chociaż należało ją podjąć. Miejsce, które w jego ocenie wydawało się być idealne pod taką inwestycję, nie będzie trzymane dla niego wiecznie, nawet jeśli zapłacił za zarezerwowanie go na pewien czas. Ale nie zamierzał robić tego wiecznie. A dzisiejsza data wydawała się być dobra do podjęcia decyzji.
Pozwalał, aby Navi w tym czasie rozgrywała to jak chciała. Być może sporządzając samodzielnie biznesplan, być może analizowała za i przeciw. Nie zamierzał na nią wpływać, ale chciał jej w końcu pokazać, o czym była mowa. Bo czym innym były zdjęcia, a czym innym możliwość obejrzenia miejsca na własne oczy.
To z pewnością pobudzało wyobraźnię.
I miał przeczucie, że u niej będzie to wystarczające, aby podjęła decyzję. Albo tak, albo nie. Konkret. Nie chodziło o formę wywierania wpływu, nie przy tej okazji. Ale o to, aby mogła rozwinąć swój potencjał i wszystko sobie spiąć we własnej wyobraźni.
Resztę formalności pozostawiając po prostu jemu. Chociaż nie – formalności wciąż leżałyby po jej stronie. Gdyby się zdecydowała, to ona musiałaby podpisać umowę i działać już dalej w urzędach, zakładając działalność. On był tylko od puszczania przelewów. A w zasadzie – od zadzwonienia i polecenia Sylvie, aby taki przelew zrobiła.
Nie operował swoimi finansami aż tak, ze zwykłej oszczędności czasu i pewnego zaufania. Bardzo, bardzo ograniczonego.
W trakcie oczekiwania na partnerkę, bo tak określił Navi w rozmowie z obecnym właścicielem i zarządcą miejsca – nie powiedział jednak czy to była partnerka romantyczna czy biznesowa, to zostawił jego ocenie, a wyniku się raczej spodziewał – pozwolił mężczyźnie, aby co nieco opowiedział mu o lokalu. Nic, czego Renoir by już nie wiedział, ale to był teraz inny rodzaj rozmowy. Inaczej rozmawiało się przez telefon, kiedy mógł analizować jedynie tembr jego głosu, a inaczej w cztery oczy, kiedy analizie poddawał już w zasadzie wszystko. Całą postawę gospodarza, jego brzmienie, mimikę twarzy, to gdzie patrzył. Wszystko to, co było mu potrzebne, aby ocenić intencje i ewentualne ryzyko kłamstwa.
Wyniósł z tego wszystkiego tylko jedno wrażenie – zawyżał cenę i był w tym nowy, więc dla niego – dość prosty do rozegrania. Widział pewien niepokój w jego oczach i to, jak uciekał spojrzeniem, ilekroć Renoir zagadywał znów o ostateczną cenę i dopytywał, czy to są właśnie ceny rynkowe. Wiedział, że nie były. Bo przygotował się i robił rekonesans.
Był biznesmenem, w dodatku bardzo czujnym, więc nie mógł dawać się robić jak małe dziecko. I nie mógł przychodzić na takie spotkania będąc kompletnie nieprzygotowanym.
Kiedy zauważył za ogromnym, witrynowym oknem znany mu pojazd, zagadnął mężczyznę, że oto przyjechała kobieta interesu. Bo już wcześniej zaznaczał, że to właśnie ona będzie tu osobą decyzyjną. I nawet nie sugerował, że za spust od przelewu pociągnie on.
Facecik wrzucił na swoją twarz najbardziej czarujący uśmiech i wyszedł przed lokal, by podać rękę Navi, przedstawiając się, ledwie wysiadła z pojazdu. Zaprosił ją entuzjastycznie do środka, jeszcze dając chwilę, by obejrzała lokal z zewnątrz. To jak prezentować się miał na pierwszy rzut oka. Włącznie z elewacją, układem okien i drzwi. Wszystko dało się oczywiście modyfikować, o ile dostało się pozwolenie od miasta na ingerencje w samą elewację.
A potem zabrał ich na wycieczkę po lokalu. Opowiadał co gdzie się znajduje, co ma jaki metraż i co on by proponował gdzie dać. Gdzie dać kuchnię, gdzie łazienki, cały czas zaznaczając, że to tylko jego skromna propozycja.
Gdzieś pod koniec zadzwonił jego telefon, przeprosił ich, tłumacząc że to żona i musi odebrać, a potem oddalił się na zewnątrz.
— I jak odczucia? — spytał, przenosząc spojrzenie z gołej, gipsowej ściany na swoją towarzyszkę. — No i co mówi intuicja?
Navi Yun