p o k u s a
: śr wrz 03, 2025 4:33 pm
Uniósł jedną brew na jej słowa, ale w zasadzie to miała rację, chociaż mieszkał z nią, to nie mógł się tam odnaleźć, dla niego to wszystko było zbyt skomplikowane. Zastawa na zwykły dzień, zastawa na uroczystości, kieliszek do wina, kieliszek do wody... Chociaż na kieliszkach to się akurat znał, ale właściwie nauczył się tego tylko dlatego, żeby jej zaimponować. Wiedział w jakich lokalach pokazuje się Ivenne, więc musiał po prostu odrobinę się dostosować, dopasować do tej pięknej damulki, którą była.
- Jak Ty zawsze pakujesz te obiady, w te pojemniki, zamiast zostawić w garnku. Normalne kobiety zostawiają obiady w garnku Ivy - pokręcił głową, tylko, że skąd niby Wade miał wiedzieć, co robią normalne kobiety, jak jego relacje z przedstawicielkami płci przeciwnej, opierały się albo na szybkich numerkach w motelach, albo na dziwnych zażyłościach z koleżankami z "pracy", które mogły się skończyć tym, że chciały go zabić, albo coś w tym stylu. Ivenna była pierwszą kobietą, z którą wszedł w jakiś normalny związek, nie prawdziwy, bo udawany przecież, ale na swój sposób zwyczajny.
Może dlatego nie umiał jej zabić, bo była jakąś taką kotwicą, która trzymała go przy normalności? Pierwiastkiem dzięki któremu mógł poczuć, chociażby przez chwilę, że może i on zasługuje na coś innego? Że może gdyby ukrył się gdzieś odpowiednio daleko, może mógłby się odciąć i żyć inaczej?
Tylko czy potrafił?
Chatka była niewielka, stara, poryta grubą warstwą kurzu i pajęczynami, ale miała w sobie coś nostalgicznego. U Wade'a przywoływała wiele wspomnień, tych gorszych i tych lepszych. Tu kiedyś wylądował z raną postrzałową i myślał, że już z tego nie wyjdzie. Ale tu też grał w pokera ze swoim jedynym przyjacielem. To było tuż przed jego śmiercią, więc w zasadzie... to też było bolesne wspomnienie.
Przekraczając próg zdjął z sufitu jakieś pajęczyny, może nawet kilka pająków rozbiegło się po pomieszczeniu, szukając schronienia między deskami w podłodze. Wade'a jednak wcale to nie ruszyło. Kiedy wszedł do salonu od razu podciągnął sobie drewniany stolik do kanapy, rzucił na niego torbę i zaczął czegoś szukać po szafkach. W ogóle nie przejmował się Ivy. Zerknął tylko na nią katem oka, gdy przeszła przez salon w tej koszulce i szortach, które jej kupił na stacji benzynowej. Wyglądała według niego dziwnie, wolał ją w tych wyszukanych, kobiecych kreacjach, chociaż...
Na jej widok na moment się uśmiechnął, jakoś tak ciepło. Może w innej rzeczywistości właśnie tak by się nosiła, byliby normalnymi ludźmi, a on na przykład kierowcą ciężarówki, a nie gościem, który działa na zlecenie mafii.
Westchnął ciężko rozkładając na stoliku jakieś papiery. Wydruki opatrzone czyimiś zdjęciami, dużo informacji, a na przodzie zdjęcie jej ojca z jakimś facetem.
Kiedy weszła do salonu z tymi kubkami z herbatą to chciał jej coś powiedzieć, otworzył usta, żeby powiedzieć jej, że chce jej coś pokazać, ale wtedy ona usiadła mu na kolanach, a po plecach Wade'a przeszedł dreszcz. Nie mógł jeszcze do końca sprecyzować czy jest przyjemny, ale na pewno nie był to dreszcz obrzydzenia. Z jego płuc wyrwało się westchnienie, kiedy jej usta dotknęły jego policzka. Nawet nie wiedział, kiedy wstrzymał powietrze. Oparł rękę na jej krągłym udzie. Chciał jej powiedzieć, że ma coś ważnego, że nie ma na to czasu, że to nie jest odpowiednia pora, a najlepiej, żeby po prostu zostawiła go w spokoju. Zamiast tego zerknął na zegarek na swoim nadgarstku. Nadgarstku, który wciąż był oparty na jej nodze. Dochodziła druga. Chyba jemu też się należało trochę odpoczynku. Zwłaszcza, że czuł, że w tym miejscu mogą sobie na niego pozwolić.
- Może masz rację, przyda się reset... - stwierdził, a jego dłoń jakoś tak odruchowo przesunęła się po jej udzie ciut wyżej. Wiedział, że nie powinien tego robić, a jednak wtulił twarz w jej włosy, które jeszcze pachniały tą tanią farbą.
- Dziwnie tak wyglądasz... - mruknął, ale jakoś tak spokojniej, jakoś tak bardziej jak jej mąż, który czasem po prostu lubił się z nią droczyć, bo przecież... rzekomo ją kochał. Teraz sam nie wiedział jak jest naprawdę, co w ogóle w tej chwili jest prawdą. Czy jeszcze jakakolwiek istnieje?
Ona zawsze działała na niego uspokajająco, nawet jeśli to wszystko, to była tylko gra. Ale jej dotyk był jak lekarstwo, jak coś, co sprawi, że nawet on może wreszcie spać spokojnie.
- Ale tylko dzisiaj, bo jutro musimy coś z tym zrobić - powiedział ciszej, a jego ciepły oddech omiótł jej kark, przysunął się jeszcze bliżej i musnął wargami jej szyję.
To było dziwne nie czuć jej mocnych zmysłowych perfum, tylko jakiś tani motelowy żel pod prysznic. Wszystko tu było dziwne, brak jej blond loków, to dziwne ubranie, i tylko jej spojrzenie było mu znajome, spojrzenie i jej dotyk.
ivenna hawke
- Jak Ty zawsze pakujesz te obiady, w te pojemniki, zamiast zostawić w garnku. Normalne kobiety zostawiają obiady w garnku Ivy - pokręcił głową, tylko, że skąd niby Wade miał wiedzieć, co robią normalne kobiety, jak jego relacje z przedstawicielkami płci przeciwnej, opierały się albo na szybkich numerkach w motelach, albo na dziwnych zażyłościach z koleżankami z "pracy", które mogły się skończyć tym, że chciały go zabić, albo coś w tym stylu. Ivenna była pierwszą kobietą, z którą wszedł w jakiś normalny związek, nie prawdziwy, bo udawany przecież, ale na swój sposób zwyczajny.
Może dlatego nie umiał jej zabić, bo była jakąś taką kotwicą, która trzymała go przy normalności? Pierwiastkiem dzięki któremu mógł poczuć, chociażby przez chwilę, że może i on zasługuje na coś innego? Że może gdyby ukrył się gdzieś odpowiednio daleko, może mógłby się odciąć i żyć inaczej?
Tylko czy potrafił?
Chatka była niewielka, stara, poryta grubą warstwą kurzu i pajęczynami, ale miała w sobie coś nostalgicznego. U Wade'a przywoływała wiele wspomnień, tych gorszych i tych lepszych. Tu kiedyś wylądował z raną postrzałową i myślał, że już z tego nie wyjdzie. Ale tu też grał w pokera ze swoim jedynym przyjacielem. To było tuż przed jego śmiercią, więc w zasadzie... to też było bolesne wspomnienie.
Przekraczając próg zdjął z sufitu jakieś pajęczyny, może nawet kilka pająków rozbiegło się po pomieszczeniu, szukając schronienia między deskami w podłodze. Wade'a jednak wcale to nie ruszyło. Kiedy wszedł do salonu od razu podciągnął sobie drewniany stolik do kanapy, rzucił na niego torbę i zaczął czegoś szukać po szafkach. W ogóle nie przejmował się Ivy. Zerknął tylko na nią katem oka, gdy przeszła przez salon w tej koszulce i szortach, które jej kupił na stacji benzynowej. Wyglądała według niego dziwnie, wolał ją w tych wyszukanych, kobiecych kreacjach, chociaż...
Na jej widok na moment się uśmiechnął, jakoś tak ciepło. Może w innej rzeczywistości właśnie tak by się nosiła, byliby normalnymi ludźmi, a on na przykład kierowcą ciężarówki, a nie gościem, który działa na zlecenie mafii.
Westchnął ciężko rozkładając na stoliku jakieś papiery. Wydruki opatrzone czyimiś zdjęciami, dużo informacji, a na przodzie zdjęcie jej ojca z jakimś facetem.
Kiedy weszła do salonu z tymi kubkami z herbatą to chciał jej coś powiedzieć, otworzył usta, żeby powiedzieć jej, że chce jej coś pokazać, ale wtedy ona usiadła mu na kolanach, a po plecach Wade'a przeszedł dreszcz. Nie mógł jeszcze do końca sprecyzować czy jest przyjemny, ale na pewno nie był to dreszcz obrzydzenia. Z jego płuc wyrwało się westchnienie, kiedy jej usta dotknęły jego policzka. Nawet nie wiedział, kiedy wstrzymał powietrze. Oparł rękę na jej krągłym udzie. Chciał jej powiedzieć, że ma coś ważnego, że nie ma na to czasu, że to nie jest odpowiednia pora, a najlepiej, żeby po prostu zostawiła go w spokoju. Zamiast tego zerknął na zegarek na swoim nadgarstku. Nadgarstku, który wciąż był oparty na jej nodze. Dochodziła druga. Chyba jemu też się należało trochę odpoczynku. Zwłaszcza, że czuł, że w tym miejscu mogą sobie na niego pozwolić.
- Może masz rację, przyda się reset... - stwierdził, a jego dłoń jakoś tak odruchowo przesunęła się po jej udzie ciut wyżej. Wiedział, że nie powinien tego robić, a jednak wtulił twarz w jej włosy, które jeszcze pachniały tą tanią farbą.
- Dziwnie tak wyglądasz... - mruknął, ale jakoś tak spokojniej, jakoś tak bardziej jak jej mąż, który czasem po prostu lubił się z nią droczyć, bo przecież... rzekomo ją kochał. Teraz sam nie wiedział jak jest naprawdę, co w ogóle w tej chwili jest prawdą. Czy jeszcze jakakolwiek istnieje?
Ona zawsze działała na niego uspokajająco, nawet jeśli to wszystko, to była tylko gra. Ale jej dotyk był jak lekarstwo, jak coś, co sprawi, że nawet on może wreszcie spać spokojnie.
- Ale tylko dzisiaj, bo jutro musimy coś z tym zrobić - powiedział ciszej, a jego ciepły oddech omiótł jej kark, przysunął się jeszcze bliżej i musnął wargami jej szyję.
To było dziwne nie czuć jej mocnych zmysłowych perfum, tylko jakiś tani motelowy żel pod prysznic. Wszystko tu było dziwne, brak jej blond loków, to dziwne ubranie, i tylko jej spojrzenie było mu znajome, spojrzenie i jej dotyk.
ivenna hawke