third strike
: pn wrz 01, 2025 11:11 pm
Ta sprawa była równie trudna i równie skomplikowana, jak ta, nad którą pracowały wcześniej. W Nowym Początku omal nie zginęły, a teraz wcale nie było bezpieczniej, choć Zaylee nie czuła zagrożenia. A może powinna? Może jej nazwisko widniało na liście seryjnego, a ten tylko czekał na odpowiedni moment, żeby ją dopaść? Tylko myśląc w tych kategoriach, obie popadłyby w skrajną paranoję. Musiały skupić się na robocie. Morderca nie przyjdzie do nich z rękami podniesionymi wysoko w geście poddania i nie skapituluje. Prawdopodobieństwo, że którymś momencie podwinie mu się noga, przez co popełni błąd, było znikome. Do tej pory nie zostawiał żadnych śladów, dlatego im szybciej znajdą na niego cokolwiek, tym mniej koronerów straci życie.
Dlatego Miller działała. W pełni skupiona na rozczłonkowanych zwłokach Daphne Voss. Przynajmniej do momentu tego cholernego telefonu od wychowawczyni domu dziecka. To ją rozstroiło. Jednym uchem słuchała narzeczonej i jej teorii o wczesnym etapie buntu, jednocześnie mechanicznie wykonują standardowe czynności przy sekcji, jakie wykonywała codziennie praktycznie na pamięć. Jednak kiedy w protokole podpisała śledzionę jako trzustkę, na czym złapała się dopiero po chwili, uświadomiła sobie, że myślami była gdzie indziej.
— Szukali w Rouge? — zainteresowała się, bo park nardowy był jednym z miejsc, w którym Sam miał swoją kryjówkę. To tam podczas wycieczki odkrył z kolegami wielkie drzewo z otworem, pozwalającym na wejście do środka. I to tam był świadkiem, jak ktoś zawieszał ciało Beckera na drzewie. Kątem oka widziała, jak Evina kiwa głową. — Przeklęty dzieciak — prychnęła pod nosem, dalej bez przekonania, że zachowanie chłopca wynikało z przekornego wieku. Miał dopiero dziewięć lat i jej zdaniem było na to zbyt wcześnie.
Fuknęła jeszcze raz pod nosem, bo faktycznie foch na ciągłe przekładanie obiecanej drugiej części maratonu filmowego brzmiał bardziej wiarygodne. I Samuel miał prawo się złościć. Nie pojmował do końca, że dorośli mają inne obowiązki niż oglądanie latających po ekranie szturmowców w myśliwcach. Na jego miejscu też byłaby zła, ale teraz była głównie na niego, bo przecież podczas ich wizyty w Wierzbowym Zakątku zarzekał się, że więcej nie ucieknie. Nie dotrzymał słowa. Tak, jak one, kiedy po raz kolejny przekładały wspólny seans.
— A co, jeśli to przez nas? — zapytała cicho, ale nawet nie spojrzała na Swanson. Zamiast tego wlepiła wzrok w papierowy arkusz, udając, że czyta następne punkty, choć tak naprawdę nie musiała tego robić, bo znała je wszystkie na pamięć. — I co, jeżeli grozi mu niebezpieczeństwo? — w jej głowie pojawiały się najciemniejsze scenariusze, w których Samowi działa się krzywda. Łącznie z takim, gdzie seryjny morderca przypomniał sobie o nim, namierzył go i próbował uciszyć.
Evina J. Swanson
Dlatego Miller działała. W pełni skupiona na rozczłonkowanych zwłokach Daphne Voss. Przynajmniej do momentu tego cholernego telefonu od wychowawczyni domu dziecka. To ją rozstroiło. Jednym uchem słuchała narzeczonej i jej teorii o wczesnym etapie buntu, jednocześnie mechanicznie wykonują standardowe czynności przy sekcji, jakie wykonywała codziennie praktycznie na pamięć. Jednak kiedy w protokole podpisała śledzionę jako trzustkę, na czym złapała się dopiero po chwili, uświadomiła sobie, że myślami była gdzie indziej.
— Szukali w Rouge? — zainteresowała się, bo park nardowy był jednym z miejsc, w którym Sam miał swoją kryjówkę. To tam podczas wycieczki odkrył z kolegami wielkie drzewo z otworem, pozwalającym na wejście do środka. I to tam był świadkiem, jak ktoś zawieszał ciało Beckera na drzewie. Kątem oka widziała, jak Evina kiwa głową. — Przeklęty dzieciak — prychnęła pod nosem, dalej bez przekonania, że zachowanie chłopca wynikało z przekornego wieku. Miał dopiero dziewięć lat i jej zdaniem było na to zbyt wcześnie.
Fuknęła jeszcze raz pod nosem, bo faktycznie foch na ciągłe przekładanie obiecanej drugiej części maratonu filmowego brzmiał bardziej wiarygodne. I Samuel miał prawo się złościć. Nie pojmował do końca, że dorośli mają inne obowiązki niż oglądanie latających po ekranie szturmowców w myśliwcach. Na jego miejscu też byłaby zła, ale teraz była głównie na niego, bo przecież podczas ich wizyty w Wierzbowym Zakątku zarzekał się, że więcej nie ucieknie. Nie dotrzymał słowa. Tak, jak one, kiedy po raz kolejny przekładały wspólny seans.
— A co, jeśli to przez nas? — zapytała cicho, ale nawet nie spojrzała na Swanson. Zamiast tego wlepiła wzrok w papierowy arkusz, udając, że czyta następne punkty, choć tak naprawdę nie musiała tego robić, bo znała je wszystkie na pamięć. — I co, jeżeli grozi mu niebezpieczeństwo? — w jej głowie pojawiały się najciemniejsze scenariusze, w których Samowi działa się krzywda. Łącznie z takim, gdzie seryjny morderca przypomniał sobie o nim, namierzył go i próbował uciszyć.
Evina J. Swanson