Mom’s away, the place is ours
: pt paź 10, 2025 11:27 pm
				
				— Moja bohaterka — powiedział, teatralnie wzdychając i łapiąc się przy tym za serce. Taki był zachwycony tym, że w razie ewentualnego strachu miał kogoś, kto go obroni przed duchami oraz innymi demonami. Taki był męski, że musiał mieć swojego własnego ochroniarza o wzroście metr sześćdziesiąt i wadze jakichś czterdziestu kilogramów. No ale jakaś tam magia miłości na pewno działała i odstraszała wszystkie złe moce. Tak mówili w bajkach. Jakieś tam na pewno znał i kiedyś oglądał, zanim zaczął sam o siebie dbać i uciekać z sierocińca, aby siedzieć na mieście całe noce. Swego czasu wieczory spędzał przecież w sali wspólnej z innymi dzieciakami i opiekunkami, a tam leciały różne rzeczy, w tym właśnie bajki i jakieś tam filmy familijne. 
Super mieli familię. Familia porzuconych i niechcianych przez nikogo.
Miło więc było nagle mieć kogoś, kto cię chciał i wybierał.
I chronił przed wszelkimi stworami, których nie było widać, a które mogły go w każdej chwili nawiedzić. Musiał się więc mocno przytulać, aby przypadkiem nie dać się porwać jakiejś zjawie. A też przytulanie się budowało jego pewność siebie i coś tam, coś tam. Ważne było, że musiał się przytulać i mieć ją po prostu blisko siebie.
— Bardzo, już sam wstęp mnie okropnie przeraża — powiedział, przyciągając ją mocniej do siebie. Wystarczyło przecież, aby usłyszał te charakterystyczne dźwięki, które brzmiały jak z horroru oraz zobaczył pierwszą scenerię. To już wystarczyło, aby się wystraszył i musiał odreagować swój strach na niej! Miało to sens, naprawdę. I tak się bał przez cały czas, że nie mógł się od niej oderwać nawet na moment, bo jakby to zrobił, to umarłby na zawał.
Tak było, nie kłamał.
Dlatego też, jak film się zaczął, to ją objął i co jakiś czas smyrał po ramieniu, skupiając się jako tako na filmie oraz fabule. Nie spodziewał się, że film go przerazi, bo od dłuższego czasu raczej nic go nie straszyło, ale może chociaż historia będzie dość ciekawa. W międzyczasie oczywiście komentował poszczególne momenty, dzieląc się własnymi przemyśleniami z dziewczyną, której nie wypuszczał z rąk. I popijał podawane mu shoty, czasami stukając się z nią szkłem, nawet jeśli nie piła w jego tempie, ale tego też od niej nie oczekiwał.
Niemniej czuł jak go brało i jakoś tak wszystko zaczynało być… no takie, po alkoholu.
Skupiał się na filmie, co jakiś czas wciąż ją smyrając, kiedy usłyszał charakterystyczny dla niego zwrot, który zwrócił jego uwagę.
— Hmm? — mruknął, przerzucając na nią spojrzenie, bo spodziewał się jakiegoś pytania lub chociaż poruszenia tematu. Tylko nie bardzo wiedział w którą stronę powinien był myśleć. Bo przecież nagle się podniosła, a skoro się odsunęła, to coś poważniejszego było na rzeczy.
Bądź ze mną szczery, dobrze?
Oho, czyli faktycznie miało to być coś poważnego.
— Uhmm… okay? — mruknął, samemu podnosząc się na łokciach do częściowo siedzącej pozycji. I nawet zaczął się zamartwiać bo temat miał się zacząć tak… z dupy, ale chyba było to coś, co ją męczyło, skoro postanowiła go poruszyć.
Po chwili jednak już wiedział co to było.
— Nie — odpowiedział bez wahania. — Znaczy, aby nie było, strasznie mnie kręcisz. Jesteś śliczna, idealna dla mnie pod każdym względem, ale nie jestem takim chujem, aby na ciebie naciskać, kiedy sama nie jesteś gotowa — powiedział, wzruszając ramionami. Może i w Korei miał reputację jaką miał, ale gdy chodziło o dziewczynę na której naprawdę mu zależało, dla której przebył taki kawał drogi i dla której najwyraźniej zamierzał się zmienić, to… no miał zupełnie inne podejście. Ale to już chyba udowadniał wiele razy. — Ja tu jestem, aby być dla ciebie, a nie żeby cię cisnąć, bo to ma być przyjemne doświadczenie, a nie jakiś przymus po którym będziesz czuć wyrzuty sumienia. Czułbym się jak śmieć. — Jakby dostał to co chciał, a ona potem czułaby się brudna, obolała i jeszcze żałowała, to… no, to byłoby najgorsze. I nawet jeśli odczuwał do niej ogromny pociąg, to nie był takim gnojkiem, aby oczekiwać od niej „dowodów miłości”. — Wolę, aby to było coś pozytywnego, niż aby było coś wbrew tobie — dodał, przekrzywiając głowę lekko w bok. — Więc nie, Księżniczko — zaczął, sięgając dłonią do jej policzka, co by kciukiem przejechać po jej delikatnej skórze — nie przeszkadza mi to — dodał, uśmiechając się w ten swój charakterystyczny, łobuzerski sposób pod nosem. Nie chciał, aby czuła na sobie presję, więc zamierzał jej to przekazać w odpowiedni sposób, a język się rozplątywał bardziej po kieliszkach soju. I mówił ładniej.
Raina Bouchard
			Super mieli familię. Familia porzuconych i niechcianych przez nikogo.
Miło więc było nagle mieć kogoś, kto cię chciał i wybierał.
I chronił przed wszelkimi stworami, których nie było widać, a które mogły go w każdej chwili nawiedzić. Musiał się więc mocno przytulać, aby przypadkiem nie dać się porwać jakiejś zjawie. A też przytulanie się budowało jego pewność siebie i coś tam, coś tam. Ważne było, że musiał się przytulać i mieć ją po prostu blisko siebie.
— Bardzo, już sam wstęp mnie okropnie przeraża — powiedział, przyciągając ją mocniej do siebie. Wystarczyło przecież, aby usłyszał te charakterystyczne dźwięki, które brzmiały jak z horroru oraz zobaczył pierwszą scenerię. To już wystarczyło, aby się wystraszył i musiał odreagować swój strach na niej! Miało to sens, naprawdę. I tak się bał przez cały czas, że nie mógł się od niej oderwać nawet na moment, bo jakby to zrobił, to umarłby na zawał.
Tak było, nie kłamał.
Dlatego też, jak film się zaczął, to ją objął i co jakiś czas smyrał po ramieniu, skupiając się jako tako na filmie oraz fabule. Nie spodziewał się, że film go przerazi, bo od dłuższego czasu raczej nic go nie straszyło, ale może chociaż historia będzie dość ciekawa. W międzyczasie oczywiście komentował poszczególne momenty, dzieląc się własnymi przemyśleniami z dziewczyną, której nie wypuszczał z rąk. I popijał podawane mu shoty, czasami stukając się z nią szkłem, nawet jeśli nie piła w jego tempie, ale tego też od niej nie oczekiwał.
Niemniej czuł jak go brało i jakoś tak wszystko zaczynało być… no takie, po alkoholu.
Skupiał się na filmie, co jakiś czas wciąż ją smyrając, kiedy usłyszał charakterystyczny dla niego zwrot, który zwrócił jego uwagę.
— Hmm? — mruknął, przerzucając na nią spojrzenie, bo spodziewał się jakiegoś pytania lub chociaż poruszenia tematu. Tylko nie bardzo wiedział w którą stronę powinien był myśleć. Bo przecież nagle się podniosła, a skoro się odsunęła, to coś poważniejszego było na rzeczy.
Bądź ze mną szczery, dobrze?
Oho, czyli faktycznie miało to być coś poważnego.
— Uhmm… okay? — mruknął, samemu podnosząc się na łokciach do częściowo siedzącej pozycji. I nawet zaczął się zamartwiać bo temat miał się zacząć tak… z dupy, ale chyba było to coś, co ją męczyło, skoro postanowiła go poruszyć.
Po chwili jednak już wiedział co to było.
— Nie — odpowiedział bez wahania. — Znaczy, aby nie było, strasznie mnie kręcisz. Jesteś śliczna, idealna dla mnie pod każdym względem, ale nie jestem takim chujem, aby na ciebie naciskać, kiedy sama nie jesteś gotowa — powiedział, wzruszając ramionami. Może i w Korei miał reputację jaką miał, ale gdy chodziło o dziewczynę na której naprawdę mu zależało, dla której przebył taki kawał drogi i dla której najwyraźniej zamierzał się zmienić, to… no miał zupełnie inne podejście. Ale to już chyba udowadniał wiele razy. — Ja tu jestem, aby być dla ciebie, a nie żeby cię cisnąć, bo to ma być przyjemne doświadczenie, a nie jakiś przymus po którym będziesz czuć wyrzuty sumienia. Czułbym się jak śmieć. — Jakby dostał to co chciał, a ona potem czułaby się brudna, obolała i jeszcze żałowała, to… no, to byłoby najgorsze. I nawet jeśli odczuwał do niej ogromny pociąg, to nie był takim gnojkiem, aby oczekiwać od niej „dowodów miłości”. — Wolę, aby to było coś pozytywnego, niż aby było coś wbrew tobie — dodał, przekrzywiając głowę lekko w bok. — Więc nie, Księżniczko — zaczął, sięgając dłonią do jej policzka, co by kciukiem przejechać po jej delikatnej skórze — nie przeszkadza mi to — dodał, uśmiechając się w ten swój charakterystyczny, łobuzerski sposób pod nosem. Nie chciał, aby czuła na sobie presję, więc zamierzał jej to przekazać w odpowiedni sposób, a język się rozplątywał bardziej po kieliszkach soju. I mówił ładniej.
Raina Bouchard