Strona 3 z 3

the lost kid on your doorstep

: czw wrz 04, 2025 1:12 pm
autor: Evina J. Swanson
Wyglądało na to, że oprócz prowadzenia niezwykle ostrych negocjacji Sam próbował także jej wejść na ambicję i nakłonić do tego, aby udowodniła mu, że istotnie jest w stanie przygotować naleśniki. Tylko, że o ile Evina niezwykle często była w stanie połknąć podobne haczyki tak jednak kiedy chodziło o takiego dziewięciolatka to nie czuła się w obowiązku mu udowadniać czegokolwiek. Tu właśnie znajdował się pies pogrzebany.
- Mogłabym przygotować naleśniki, ale musiałabym wcześniej wstać, a ktoś niestety powstrzymuje mnie przed spaniem... Nie zamierzam więc poświęcać swojego snu, żeby ci pokazać, że coś umiem - odparowała, bo chciała akurat wyjaśnić tę jedną kwestię.
Na nic też zda się młodemu szukanie wsparcia w Zaylee, bo może i ta była nieocenioną pomocą kuchenną (choć częściej działała jako rozpraszacz, gdy Swanson gotowała) to jednak nie była w stanie przygotować czegoś podobnego jak naleśniki. Ciasto wymagało odpowiednich proporcji, na patelni musiało się znaleźć odpowiednio dużo oleju, a i trzeba było dobrze wyczuć jak długo mają się one znajdować nad ogniem.
- Zjemy razem proste śniadanie. Jeśli nie będziesz rano marudził może, ale podkreślam, MOŻE zabierzemy cię na lody w drodze do Wierzbowego Zakątka - powiedziała, dorzucając do wcześniejszej swojej propozycji jeszcze coś, co mogłoby skusić chłopca do zgodzenia się na jej warunki.
Nie podobała jej się ta rozmowa, ale chciała jak najszybciej wrzucić Samuela do łóżka, a ten wydawał się być niezwykle uparty. Zawsze taki był czy może miały na niego taki zły wpływ przez to, że już kilkakrotnie stosowały na nim zagrywki wszelakie, aby tylko uzyskać coś czego one dwie chciały? Cholera wie.
- Żadna podpucha. Przysięga na mały paluszek jest święta. Spełnimy ją zatem, ale tym razem mamy naprawdę dużo pracy, bo ten ktoś kogo widziałeś zabił kolejną osobę - odpowiedziała, bo w zasadzie nie miała powodu, aby ukrywać przed nim takie szczegóły.
Skoro i tak widział już wieszane zwłoki w parku to nie czuła się w obowiązku, aby dbać o to, aby nie słyszał o tym, że jednak w mieście grasuje zabójca. Może też dzięki temu zrozumie, że naprawdę nie miały czasu, bo ścigały kogoś kto był naprawdę niebezpieczny i musiał jak najszybciej znaleźć się w więzieniu. Przynajmniej na to mogły zawsze liczyć.

zaylee miller

the lost kid on your doorstep

: czw wrz 04, 2025 1:52 pm
autor: zaylee miller
Gdyby to Zaylee podważała umiejętności narzeczonej, ta z pewnością chciałaby udowodnić jej, że była w błędzie, ale nie zamierzała podejmować rękawic rzuconych przez Sama, uznając to za stratę czasu. I Miller nie mogła jej się dziwić, bo mogły znacznie lepiej spożytkować ten czas, jakby nie zostały dziewięciolatka śpiącego przed ich drzwiami frontowymi. Na przykład na pracę. Albo na sen. Albo na seks. A teraz siedziały z nim w salonie o godzinie, w której normalnie dzieciaki już dawno stały i wysłuchiwały jego prób wyłudzenia śniadania w postaci naleśników z lodami.
Miller nawet nie próbowała się w to wtrącać. Nie miała w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia, bo nie miała zbyt wiele wspólnego z gotowania. Jej umiejętności kończyły się tam, gdzie trzeba było zrobić coś więcej niż pokroić warzywa czy mięso. W tym akurat była najlepsza, ale całą resztą zajmowała się Evina.
Proste śniadanie, czyli kanapki? — zapytał, wzdychając pod nosem. — Kanapki są nudne. Ciągle jemy je w bidulu. Albo zupy mleczne. Ohyda — wystawił język i prawie wcisnął sobie palec do buzi, co miało imitować wymioty. — Może? — zrobiła zawiedzioną minę na wzmiankę o lodach. — W waszym świecie może to zawsze oznacza nie. To znaczy w świecie dorosłych.
Zachowuj się tak dalej, Sam, a na pewno niczego nie ugrasz — zastrzegła Zaylee, chociaż obserwowała negocjacje dziewięciolatka ze Swanson z niemałym rozbawieniem. Skubany, dobry był, ale nie miał szans w tym starciu. Wprawdzie Miller mogła się za nim wstawić i obiecać narzeczonej coś miłego, ale nie miała zamiaru wspierać małoletniego uciekiniera, bo wtedy nigdy się nie nauczy i zawsze będzie wykorzystywał ich dobroć.
Znowu westchnął ciężko i już prawie wyciągnął rękę, żeby przypieczętować z Eviną przysięgę małego paluszka, ale wtedy ta wspomniała o kolejnym morderstwie, za którym stał człowiek, którego Samuel widział w parku.
Wow, kolejną? — zaciekawił się, cofając dłoń. — O rany. Która to już osoba? Jak zginęła? — wszedł w tryb zadawania pytań i tym razem to Zaylee wywróciła oczami i posłała ukochanej ostrzegawcze spojrzenie.
Świetnie. Doprawdy zajebiście. Naprawdę nie mogła zachować tego dla siebie? Teraz Młody będzie chciał wiedzieć wszystko, najlepiej ze szczegółami. Już teraz dało się dostrzec na jego zdeterminowanie, które świadczyło o tym, że nie pójdzie do łóżka, dopóki nie opowiedzą mu o nowej ofierze człowieka z parku.

Evina J. Swanson

the lost kid on your doorstep

: czw wrz 04, 2025 2:21 pm
autor: Evina J. Swanson
Zaylee już niejednokrotnie ją prowokowała w ten sposób oraz na wiele innych. Swanson z kolei ulegała jej niezwykle często. To była taka ich swoista gra. Poza tym niezwykle zabawnie było pozwalać się nakłonić do pewnych spraw pod pretekstem udowodnienia czegoś narzeczonej... Obietnica miłych nagród jednak bywała równie skuteczna. Nawet jeśli Evina lubiła udawać, że było inaczej.
Teraz jednak przepychały się z naprawdę upartym dziewięciolatkiem, który powoli zgłębiał tajniki negocjacji. Tylko, że przed sobą miał starą policjantkę, która wcale tak łatwo nie dawała za wygraną jak mogłoby się zdawać. Pragnęła świętego spokoju, ale nie będzie okupowała go wszelkim kosztem.
- Myślałam o tostach i jajku sadzonym. Coś, co zrobi się naprawdę szybko - sprostowała, bo to na pewno brzmiało nieco lepiej niż nudne kanapki czy zupa mleczna. - Pozwól też, że zmienię swoją wcześniejszą wypowiedź na zdanie warunkowe bez elementu gdybającego: Zabierzemy cię na lody w drodze do Wierzbowego Zakątku jeśli rano będziesz grzeczny i nie będziesz marudził. Odpowiada ci taka opcja?
Miała nadzieję, że to mu wystarczy. Zaylee również stanowczo podkreśliła, że chłopiec nie ugra nic więcej. Wyglądało na to, że były już na drodze do wygranej, ale wtedy Samuel zainteresował się tym co powiedziała o mordercy. Naprawdę nie powinna o tym wspominać. Świadczyło o tym również samo spojrzenie, które posłała jej Miller.
- Nie mogę zdradzać za dużo ze względu na toczone śledztwo, Sam. Takie są zasady. Możemy jednak o tym porozmawiać przy śniadaniu i powiem tyle ile mogę. Zgoda? - zaproponowała, mając nadzieję, że przynajmniej na razie wystarczy to dziewięciolatkowi.
Wiedziała też, że gdy tylko zakończą tę wielce męczącą konwersację i w końcu zamkną się w swojej sypialni to koronerka będzie musiała wygłosić, co sądziła na temat całego tego układu oraz wspominaniu dzieciom o brutalnych zbrodniach. Na swoją obronę mogła mieć w zasadzie jedynie fakt, że Samuel nie reagował histerycznie na podobne wzmianki, a nawet wydawał się żywo zainteresowany prowadzonym przez nie śledztwem. Najwyraźniej przejawiał podobne zainteresowania sprawami kryminalnymi, co sama Evina w dzieciństwie. Kto wie. Może w przyszłości wyrośnie na kogoś kogo mogłaby mianować swoim następcą? Tylko, że wpierw musiałby nauczyć się nie wpadać co rusz w kłopoty i trzymać się po stronie przepisów.

zaylee miller

the lost kid on your doorstep

: czw wrz 04, 2025 3:13 pm
autor: zaylee miller
Tosty i jajko sadzone brzmiały znacznie lepiej niż zwykłe kanapki. I to było coś, co potrafiła przygotować nawet Zaylee, jednak nie zamierzała się z tym wychylać ze świadomością, że Evinie pójdzie to znacznie sprawniej. Szczególnie z rana, kiedy Miller zaczynała funkcjonować dopiero po zaaplikowaniu czarnej jak smoła kawy.
No teraz gadasz z sensem — Samuel skinął głową i objął małym palcem palec Swanson. Mieli umowę. Bo, jak zostało wcześniej powiedziane, przysięga na mały paluszek była święta i nie podlegała podważaniu. Tak naprawdę Zaylee nie wiedziała, co się dzieje, kiedy łamię się taką obietnicę, nigdy nie odważyła się tego zrobić, ale w oczach dziewięciolatka pewnie wiązało się do z jakimś końcem świata albo przybyciem istot pozaziemskich, które przybywają z kosmosu, żeby porwać delikwenta, który nie dotrzymał złożonej przysięgi.
Zajebiście — Miller przyklasnęła w dłonie, już nawet nie zważając na język. Nie miała na to siły i chciała po prostu położyć się do łóżka. — W takim razie, skoro wszelkie formalności mamy załatwione, dojadaj pizzę i zmiataj myć zęby — zwróciła się do chłopca, który wciąż zapierał się, że wcale nie był śpiący, jednak jego opadające co jakiś czas powieki mówiły same za siebie.
Samuel w końcu przestał się wykłócać. Dokończył swój kawałek pizzy i zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami, posłusznie pomaszerował do łazienki, gdzie Evina naszykowała mu szczoteczkę do zębów.
Zaylee odchyliła się na fotelu i musnęła usta narzeczonej.
A ty spadaj pod prysznic. Zaprowadzę go na górę i upewnię się, czy nie zamierza nawiać przez okno. Skręci sobie kark, jakby nagle ubzdurał sobie skakanie przez okno — stwierdziła, zresztą całkiem słusznie, bo pokój gościnny znajdował się na piętrze i gdyby Sam wpadł na taki genialny pomysł, mógłby zrobić sobie krzywdę.
Kiedy chłopiec wylazł w końcu z łazienki, a Swanson zajęła jego miejsce, Miller udała się za Młodym na górę. Jak się okazało, dziewięciolatek nie lubił spać po ciemku, więc musiała zostawić mu włączoną lampkę przy łóżku. A później zniknęła w łazience na piętrze, żeby umyć jeszcze zęby i zanim narzeczona wróciła do sypialni, Zaylee zasnęła prawie natychmiast. Z rana nie mogły dobudzić Sam, przez co prawie spóźniły się do pracy, ale dzieciak bez zbędnego marudzenia zdążył jeszcze zjeść śniadanie i w drodze do Wierzbowego Zakątka załapał się na obiecane lody. Nawet rozmowa z wychowawczynią z domu dziecka poszła pomyślnie i wprawdzie dziewięciolatka nie ominęła kara, ale miała potrwać znacznie krócej, niż bywało to do tej pory.
koniec
Evina J. Swanson