48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Śledztwo w sprawie śmierci Daphne Voss z pewnością nabrało tempa. Dostały niedawno wyniki ostatnich badań i analiz, które musiały dołączyć do wcześniej zebranych dowodów. Dzięki biurokracji musiały jeszcze swoje odczekać zanim otrzymały pełne kopie akt ostatniej prowadzonej przez zamordowaną koronerkę sprawy, której szczegóły mogłyby lepiej naświetlić to, co stało się samej lekarce. Przede wsystkim jednak Evinę interesowało to, co przeszło do mediów, a które szczegóły znane były w zasadzie wyłącznie policji. Wszystko przez to, że coraz bardziej podejrzewała, że sprawcą jest ktoś kto mógłby uzyskać dostęp do znajdującej się u służb dokumentacji.
Minęły również jakieś dwa dni od momentu, gdy młody Samuel Ellis zniknął z domu dziecka. Nadal nikt go nie odnalazł. Swanson mogła jedynie pocieszać myśl o tym, że wciąż w Toronto nie panowały temperatury, które mogłyby jeszcze bardziej zagrozić dziewięciolatkowi. Z pewnością wszyscy się o niego niesamowicie martwili. Włącznie z detektywką i jej narzeczoną.
Nie miały jednak zbyt wiele czasu, który mogłyby poświęcić na te zmartwienia czy dołączenie do akcji poszukiwawczej, w której na pewno nie byłyby zbyt wielką pomocą. W końcu nie wiedziały prawie nic o chłopcu i nie miały pojęcia, gdzie właściwie mógłby on pójść po ucieczce. Lepiej było zatem zostawić to profesjonalistom w swym fachu.
Mogłyby zapewne spędzić kolejną noc na komendzie, ale Evina zarządziła powrót do domu, w którym miały urządzony gabinet, w którym mogłyby kontynuować burzę mózgów, a za rogiem czekało wygodne łóżko, w którym można byłoby się przespać choćby na chwilę bez strachu o to jak zniesie to kręgosłup.
- Zamówiłam pizzę tam gdzie zwykle - rzuciła jeszcze, gdy parkowała nareszcie pod domem.
Wydawało jej się to najprostszym jedzeniem, którym można było się posilić w trakcie ślęczenia nad papierami oraz dreptania wokół biurka w nadziei, że ruch wspomoże jakoś proces myślenia. Zgasiła silnik i wysiadła z auta. Przeciągnęła się i wyraźnie poczuła jak jej kręgosłup głucho strzelił w kilku miejscach. Zdecydowanie zasłużyła na to, aby dzisiaj spocząć w swoim łóżku.
Z kluczami w ręku podążyła za narzeczoną ku drzwiom frontowym i stanęła jak wryta w momencie, gdy dostrzegła skuloną tuż przy nich postać. W pierwszym odruchu chciała sięgnąć po służbową broń, ale zamarła z dłonią przy boku, gdy tylko zdała sobie sprawę, że ma przed sobą postać jasnowłosego dziecka, które z pewnością nie przejawiało niecnych zamiarów.
- ...szkurwa mać - syknęła ledwo słyszalnie do siebie.
Właśnie znalazły Samuela Ellisa. Na swojej wycieraczce o nieludzko późnej porze.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

004.
Miały tyle pracy, że praktycznie nie wychodziły z komisariatu, ale dzięki temu zdołały uporządkować zebrane do tej pory materiały i zagłębić się w akta sprawy Danieli Cortez — kobiety, którą sekcjonowana Daphne Voss i która była ostatni przypadkiem zamordowanej koronerki. Z dokumentów wynikało, że głowy Cortez nigdy nie znaleziono, a jej były facet, jedyny podejrzany w sprawie, wszystkiemu się wypierał. To gdzie znajdowała się głowa Voss również pozostawało pod znakiem zapytania. Zupełnie jak miejsce pobytu małego Samuela Ellisa, który miał spędzić poza sierocińcem już trzecią noc.
Zaylee także śledziła media, ale z zupełnie innych powodów niż Evina. Ona przede wszystkim sprawdzała bieżące informację, czy jakieś dziecko nie zostało potrącone przez samochód, czy nie padło ofiarą jakiegoś zboka albo nie zaatakowało je żadne dzikie zwierzę. I choć natłok pracy pozwalał jej odciągnąć myśli od ucieczki dziewięciolatka, z tyłu głowy cały czas miała jego zniknięcie.
Rewelacja — odparła na wieść, że narzeczona zamówiła pizzę. — Przysięgam, że marzę tylko o gorącej kąpieli i porządnym żarciu — wysiadła z samochodu, rozmasowując kark. Nawet nie wspominała o śnie. Przestała się łudzić, że podczas trwania śledztwa choć raz zdołają się naprawdę wyspać.
Przy dobrych wiatrach tej nocy może złapią więcej niż cztery godziny snu, co i tak brzmiało dość optymistycznie. W najgorszym wypadku zostaną zerwana telefonem zaraz po położeniu się do łóżka, bo seryjny znów dopadł jakiegoś koronera z prowincji. Albo znowu ktoś rozpieprzy się samochodem za Toronto i Miller będzie musiała jechać potwierdzić zgon, a Swanson uprze się, że będzie jej towarzyszyć, żeby nie musiała sama bujać się po nocach.
Na początku była przekonana, że pod frontowymi drzewkami leży jakiś worek ze śmieciami, którego zapomniały wyrzucić, kiedy dzień wcześniej ruszały na komisariat i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wzrok płata jej figle, a na wycieraczce siedzi skulony Samuel Ellis. Jego szara bluza była pokryta plamami, a ramionami obejmował kolana. Musiał być na granicy jawy i snu, bo kiedy podeszły bliżej, uniósł na nie mętny wzrok i przetarł dłonią zaspane oczy.
Nie wiedząc czemu, Zaylee poczuła dziwną ulgę. Dosłownie jakby ktoś zdjął jej z piersi ciężar w postaci kilkudziesięciokilogramowego kamienia.
Co on tutaj robi? — zapytała, wymieniając z narzeczoną szybkie spojrzenia. — Hej, Sam — przykucnęła przy chłopcu i ułożyła mu rękę na kolanie. Spodnie też miał brudne od błota. — Nic cię się nie stało? — przyjrzała mu się uważnie, unosząc dziecięcy podbródek w kierunku palącego się na ganku światła. — Wszyscy się o ciebie martwili, wiesz?
Samuel nie odpowiedział. Ziewnął tylko głośno i pochylił głowę, opierając ją na ramieniu Zaylee. Ona z kolei pogładziła go po jasnych włosach i zadarła głowę, żeby dać narzeczonej do zrozumienia, że powinny go zabrać do środka.
Weźmiesz go? — delikatnie wyswobodziła rękę spod ciężaru Sama, a jego głowa bezwładnie poleciała na bok, przez co nieco się rozbudził. — Otworzę drzwi i znajdę mu coś na przebranie. Ale najpierw musi się wykąpać, cały się lepi od jakiejś żywicy — stwierdziła, co mogłoby sugerować, że chłopiec znowu pałętał się po jakimś parku albo lesie.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Do takiego trybu życia przywykły już dawno temu. Musiały pogodzić się z tym, że trafiały się zarówno wolniejsze dni, gdy trudno było znaleźć sobie zajęcie, ale niekiedy wprost tonęły w robocie. Evina często nie potrafiła wytłumić kotłujących się w głowie myśli, które nie dawały jej ani na chwilę wytchnienia. Wolała wtedy ignorować potrzeby własnego ciała i wykorzystać jak najlepiej aktywność swojego niespokojnego mózgu.
Sama również cieszyła się na wizję pizzy oraz prysznica. W tym stanie niewiele było jej trzeba do szczęścia, ale niestety wszystko musiało poczekać przez tego niespodziewanego gościa, który zmaterializował się pod ich drzwiami.
- Wiem tyle, co ty - odparła chociaż wiedziała, że było to pytanie retoryczne.
Nie miała pojęcia czemu po tym wszystkim Sam znalazł się pod ich drzwiami. Był cały brudny i w zasadzie Bóg jeden wiedział, gdzie podziewał się przez cały ten czas i co robił. Wiadomym było jedynie to, że chłopiec musiał niewątpliwie być ogromnie zmęczony. Przypuszczalnie też głodny. Przez moment Evina jedynie obserwowała jak Miller podchodzi do dziecka, aby upewnić się czy na pewno nic mu nie dolega. Nie widziała tego, aby koronerka się szczególnie zaniepokoiła stanem chłopca. Zamiast tego wyczytała w jej ruchach pewną ulgę, która zastąpiła miejsce początkowego szoku spowodowanego samym widokiem Samuela.
Przytaknęła na słowa narzeczonej i zbliżyła się, żeby unieść Sama, wsuwając jedno z ramion pod jego kolana, gdy drugim wspierała jego plecy. Nie był niestety małym dzieckiem i ważył swoje, ale całe szczęście Swanson była w stanie go unieść choć pewnie plecy potem odwdzięczą jej się bólem w odpowiednim miejscu.
Odczekała na to, aż Zaylee otworzy drzwi i od razu skierowała się z malcem do łazienki, gdzie usadziła go w pierwszej kolejności na sedesie, bo musiała mu jeszcze przygotować kilka rzeczy nim w końcu zostawi go po to, aby się samodzielnie się obmył.
- Hej, Sammy... Wiem, że jesteś zmęczony, ale musisz się umyć przed spaniem, w porządku? - zagadnęła go, kucając jeszcze na chwilę przed nim.
Koronerka na pewno przygotowywała mu coś w co mógłby się przebrać, a Swanson mogła jedynie naszykować mu czyste ręczniki oraz szczoteczkę do zębów. Młody miał szczęście, że miały jeszcze jedną zapasową przez to, że kupno trójpaku opłacało się bardziej niż dwóch sztuk. Postanowiła jeszcze pokazać mu, co gdzie się znajdowało w razie, gdyby czegoś potrzebował i spojrzała w kierunku drzwi, gdzie spodziewała się zaraz ujrzeć Zaylee stojącą z jakąś koszulką i spodenkami, które z pewnością będą za duże na dziewięciolatka, ale stanowiły dużo lepszą opcję niż zostawienie go w brudnych ubraniach, które powinny trafić zaraz do pralki.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Na pierwszy rzut oka Samowi nic nie dolegało. Nie miał podwyższonej temperatury ani zadrapań na twarzy czy dłoniach. O ile na ciele nie miał żadnych poważniejszych sińców, które nie były skutkiem kopania piłki z kolegami z sierocińca, to najpewniej był cały. Ale nawet to nie zapewniało, że nie wpakował się w jakieś kłopoty.
Faktycznie chłopiec nie był już najmłodszy, ale Zaylee wciąż uważała, że był zbyt chudy jak na swój wiek, więc wbrew pozorom nie mógł być aż tak ciężki. Na szczęście Evina nie musiała go dźwigać przez pół miasta, a jedynie do łazienki na parterze. W międzyczasie Zaylee wygrzebała z komody koszulkę z nadrukowanym grumpy kotem i napisem NOPE oraz spodenki, które nawet na nią były za duże, więc dla Samuela idealnie sprawdzą się jako pidżama, o ile odpowiednio zaciśnie je w pasie.
Nie chcę się myć — mruknął dziewięciolatek, gdy Swanson naszykowała mu ręczniki i akcesoria kąpielowe. — Chcę mi się spać — przetarł oczy brudną ręką i Miller z ledwością powstrzymała się od komentarza, żeby nie grzebał tak tymi łapami przy ślepiach, bo jeszcze nabawi się zapalenia spojówek. — I jeść mi się chce.
Dobrze się składa — odezwała się Zaylee z progu, po czym ułożyła czyste ubrania na koszu na pranie. — Evina właśnie zamówiła pizzę. I nie zgadniesz co — dodała, a Sam podniósł na nią ciekawskie spojrzenie. — Nie ma na niej papryki — posłała mu lekki uśmiech, na co chłopiec odpowiedział tym samym.
W końcu dał się przekonać, że kąpiel dobrze mu zrobi i że jak już skończy, to będą czekać na niego w salonie. Posłusznie zamknął za nimi drzwi i po chwili słychać było wodę, bębniącą o ściany kabiny prysznicowej.
Jak on tutaj w ogóle trafił? — wyrzuciła ręce w powietrze, gdy zostały już same. — Chyba musimy poinformować dom dziecka, że jest u nas — dodała i sięgnęła po telefon, żeby wybrać numer Lily Rose. Było już późno, ale to nie zmieniało faktu, że opiekunowie z Wierzbowego Zakątka powinni wiedzieć, że Sam był cały i zdrowy, i że aktualnie znajdował się w bezpiecznym miejscu. — Łazienka na piętrze jest wolna, możesz iść pierwsza — zwróciła się do narzeczonej, bo we wspólnym, zakupiony pół roku temu domu miały teraz dwie toalety, a także dwa gabinety, więc było przy tym jeszcze więcej sprzątania, dzięki czemu Zaylee mogła odreagować po napiętym tygodniu. A jeśli nie znajdowała czasu na porządki, to po prostu prosiły o usługi zaprzyjaźnioną pomoc domową, którą poleciła im sąsiadka z naprzeciwka.
Oczywiście Miller inaczej wyobrażała sobie ten wieczór i liczyła na wspólną kąpiel z narzeczoną, ale w zaistniałej sytuacji musiały to przełożyć. Oprócz powiadomienia wychowawczyni z domu dziecka czekała je jeszcze poważna rozmowa z Samuelem, więc trzeba było liczyć na to, że chłopiec po prysznicu niec się rozbudzi i opowiem im, gdzie się przez ten cały czas podziewał.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Przynajmniej tyle dobrego, że faktycznie Sam wydawał się być cały i zdrów na pierwszy rzut oka. Z pewnością jednak był wyczerpany, zmarznięty i głodny. To wydawało się być oczywiste biorąc pod uwagę fakt jak długo błąkał się po okolicy. Teraz jednak trafił w odpowiednie miejsce, bo zarówno Evina jak i Zaylee bezdyskusyjnie postanowiły zadbać o dobrobyt chłopca.
Miała już przekonać Samuela do tego, że jeśli się umyje to jak najbardziej będzie mógł liczyć na jakiś dobry posiłek, ale uprzedziła ją Miller, na której widok się uśmiechnęła nim ponownie odwróciła wzrok na chłopca.
- Masz szczęście jak widać. Umyj się ładnie i zostaw brudne ubrania na pralce. Przyrządzę nam kakao, żeby było gotowe jak tylko wyjdziesz - obiecała i wyszła z pomieszczenia, aby dać chłopcu odrobinę prywatności.
Przeszła powoli do salonu, gdzie mogła przynajmniej na chwilę odetchnąć przed wejściem w tryb nieprofesjonalnej opiekunki. Jeszcze raz wzruszyła ramionami, gdy tylko Zaylee ponownie zaczęła się zastanawiać jakim cudem chłopiec wylądował akurat na ich progu.
- Musiał się błąkać po mieście, aż tutaj trafił. Może rozpoznał okolicę i znalazł drogę - zasugerowała, bo nie miała szczerz pojęcia jak mogły wyglądać jego ostatnie dni i co siedziało mu w głowie, gdy uciekł po raz kolejny z domu dziecka.
Obserwowała to jak Miller wyciąga telefon, aby skontaktować się z wychowawczynią w Wierzbowym Zakątku. Było już późno. Z pewnością nie było potrzeby, aby dodatkowo ciągać po nocy zarówno Lily Rose jak i Samuela, który mógł bez problemu przespać się w pokoju gościnnym.
- Pójdź pierwsza. Ja zajmę się tym kakao - powiedziała, zbliżając się do narzeczonej, aby w ramach drobnej zachęty musnęła delikatnie jej wargi choć najchętniej zatopiłaby się w nich na dłużej. - Powiedz Lily, że odwieziemy go rano. Niech się wyśpi.
Z takimi słowami zostawiła koronerkę w salonie, aby przejść do kuchni i otworzyć lodówkę, z której wyciągnęła butelkę mleka, które miało służyć za bazę dla domowego kakao.


zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie było innego wytłumaczenia na to, że Sam znalazł się pod drzwiami ich domu. Rzeczywiście musiał rozpoznać okolicę, mimo że był u niech tylko raz. Najwyraźniej chłopiec miał dobrą pamięć i zwracał uwagę na szczegóły albo skojarzył nazwę ulic. Najważniejsze było jednak to, że w tym momencie nic mu nie zagrażało i nie musiał błąkać się po mieście przez kolejną noc.
Już miała napomknąć, że pojenie go słodkim kakao to nie jest najlepszy pomysł, bo później nie będzie mógł zasnąć, ale ostatecznie zatrzymała się przed tym wywodem medycznym. Zamiast tego po prostu pozwoliła narzeczonej zniknąć w kuchni, a sama wykonała szybki telefon do wychowawczyni domu dziecka i udała się na górę wziąć krótki, gorący prysznic, żeby rozluźnić zesztywniałe stawy. Gdyby nie niespodziewana obecność Sama pewnie spędziłaby tam dobrą godzinę i nawet pokusiła się o maseczkę na twarz.
Kiedy zeszła na dół koszulce i spodenkach, Młody już tam czekał. Stał w salonie w t-shircie, który sięgał mu prawie do kolan i za dużych spodenkach. Zaylee ściągnęła ręcznik z mokrych włosów i wskazała podbródkiem na kanapę, dając mu do zrozumienia, żeby usiadł. Na jego widok drzemiący na poduszkach Rademedes zahaczył pazurkami o jego ramię.
Sam — zaczęła ostrożnie, zajmując miejsce w fotelu naprzeciwko. Jednocześnie zerknęła na Evinę, która wróciła z kuchni z trzema kubkami parującego kakao. Chłopiec złapał łapczywie za naczynie i siorbnął głośno, parząc sobie przy tym i dłonie i język, a to sprawiło, że Miller przewróciła oczami. — Pani Rose powiedziała, że znowu dałeś nogę.
No.
Miller wymieniła ze Swanson porozumiewawcze spojrzenia.
A powiesz nam dlaczego?
Nie — mruknął pod nosem, chuchając w kubek z kakao.
Sam, rozmawialiśmy już o tym — przypomniała mu Zaylee. — Jak przyjechałyśmy do Wierzbowego Zakątka, obiecałeś, że już tego nie zrobisz.
Młody spuścił głowę i wzruszył niedbale ramionami.
Czy stało się coś, co cię zezłościło? — nie dawała za wygraną, mimo że chłopiec szedł w zaparte. — Wkurzyłeś się i dlatego uciekłeś? — pochyliła się w przód, aby lepiej mu się przyjrzeć. Próbowała wychwycić w jego mimice jakieś sygnały, które potwierdziłyby ich teorię, że musiał coś się wydarzyć. Coś, co nie poszło po jego myśli. — Miałeś do nas żal, że przełożyłyśmy nasz maraton Gwiezdnych Wojen?
Co? — Sam popatrzył na nią znad kubka, marszcząc brwi. — Nie. Wiem, że macie dużo pracy i szukacie tego człowieka z parku — odparł takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Nie byłem zły na was, tylko... — urwał, łapiąc się na tym, że za bardzo się zagalopował.
Tylko co? — dopytała Miller. — Sam, jeśli o nas chodzi to ani ja, ani Evina nie będzie mieć do ciebie pretensji — zapewniła i popatrzyła wymownie na narzeczoną w oczekiwaniu, aż ta potwierdzi jej słowa skinieniem głowy.
Samuel westchnął pod nosem i odwrócił wzrok. Milczał przez dobrą chwilę, jakby nie był przekonany, czy mógł powiedzieć to, co leżało mu na sercu.
Chodzi o Finna — wyznał w końcu, znów robiąc dłuższą pauzę, ale Miller i Swanson dały mu czas, żeby pozbierał myśli i ułożył wypowiedź po swojemu. — Pokłóciliśmy się bardzo. Ale tym razem tak na poważnie. I wiem co powiecie — popatrzył na nie, nawiązując do ostatniej sytuacji, kiedy był świadkiem ich sprzeczki. — Że ludzie się kłócą, a potem się godzą. Ale Finn zataił przede mną, że zostanie adoptowany — w tym miejscu głos mu się lekko załamał, a podbródek zadrżał niekontrolowanie. — Przez rodzinę z Vancouver. I to jest super, serio. Będzie miał dwóch tatów! — podekscytował się, jednak zaraz spoważniał, bo przypomniał sobie, że przecież był śmiertelnie obrażony na swojego przyjaciela. — Chodzi o to, że mi o tym nie powiedział, rozumiecie? Dowiedziałem się o tym, kiedy pani Rose rozmawiała o tym z panią Brown. To znaczy, przez przypadek usłyszałem — zreflektował się pospiesznie, bo nie chciał, żeby uważały go za wścibskiego chłopca.

Evina J. Swanson
Ostatnio zmieniony wt wrz 02, 2025 11:38 pm przez zaylee miller, łącznie zmieniany 2 razy.
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Sam był u nich tylko raz, ale jak widać zapamiętał doskonale ich dom. Może i nie potrafił trafić do niego od razu, ale w końcu dotarł do odpowiedniego miejsca. Może nie mógł znaleźć żadnego lepszego celu czy też kryjówki. Wolała jednak o wiele bardziej skupić się na tym, że chłopiec był bezpieczny i już niedługo mogły zwrócić go z powrotem do placówki. Tym razem z nadzieją, że jednak nie ucieknie ponownie.
Według niej kakao było całkiem dobrym pomysłem. Mogło dodać mu energii na krótką chwilę, aby mógł z nimi porozmawiać i wytłumaczyć się z tego czemu właściwie zniknął z domu dziecka. Być może właśnie im mógł zaufać na tyle, aby zdradzić swoje powody. Evina nie była przekonana do tego czy na pewno mógłby opowiedzieć o wszystkim swojej opiekunce. One były zaprzyjaźnionymi dorosłymi, które nie były związane z Wierzbowym Zakątkiem. Skoro znalazł się pod ich drzwiami to na pewno ufał im w jakimś stopniu.
Usłyszała dokładnie moment, w którym Sam wyszedł z łazienki. Sama była jeszcze w trakcie przygotowywania napojów także zawołała jedynie, aby usiadł na kanapie i poczekał chwilę, aż do niego dołączą. Mleko potrzebowało nieco czasu, aby się zagotować, a później rozlała całość do trzech jednorodnych kubków po równo. Wracając do salonu dostrzegła, że Zaylee również wróciła spod prysznica, co skwitowała krótkim uśmiechem.
- Nie spiesz się tak, bo się poparzysz - upomniała go jeszcze nim w końcu przysiadła na podłokietniku fotela narzeczonej, wręczając jej jeden z kubków.
Na razie się nie wtrącała. Pozwalała mówić koronerce, którą objęła ramieniem i leniwie kreśliła kciukiem wzory na jej plecach, czekając na to, aż kakao osiągnie temperaturę bezpieczną do tego, aby móc je zacząć powoli popijać. Wysłuchiwała tego, co miał im do powiedzenia Sam. Może i na początku nie palił się do tego, aby zdradzać im cokolwiek, ale w końcu opowiedział o poważnej kłótni z przyjacielem, a Evina raz jeszcze wymieniła porozumiewawcze spojrzenie ze znajdującą się obok narzeczoną.
- To niefajnie, że ci o tym nie powiedział, ale może jeszcze nie wiedział jak to zrobić, żeby cię nie zranić - odezwała się w końcu, zastanawiając się przy okazji jak właściwie powinna podejść do tej rozmowy. - Cieszę się, że Finn znalazł rodzinę, która go chce przygarnąć. Szkoda tylko, że musi się przenieść, aż do Vancouver. Wiesz kiedy miałby się do nich wprowadzić?
Nie miała pojęcia na jakim etapie znajduje się proces adopcyjny w przypadku współlokatora Samuela. Być może zostało im ostatnie kilka dni, które mogliby spędzić wspólnie. Vancouver znajdowało się na drugim końcu kraju także na pewno łatwym nie byłoby dla nich spotykanie się, gdyby nawet udało im się zachować kontakt. Było to niestety smutne, że chłopiec musiał przypłacić swoją przyjaźnią spełnione marzenie o kochającym domu. Niestety takie już było życie.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Samuel pochmurniał jeszcze bardziej, co nie umknęło uwadze Zaylee. Spuścił nos na kwintę, odłożył do połowy pusty kubek na stolik i opadł na poduszki. Jak tak na niego patrzyła, to trudno było stwierdzić, czy był zmęczony, obrażony czy rozżalony. Na pewno nie było w nim tej początkowej złości, którą emanował, opowiadając im o Finnie.
Już za tydzień — mruknął, krzyżując ręce na piersiach. Tak, ewidentnie dalej był obruszony faktem, że przyjaciel wyjeżdża. — Jego tatowie przyjeżdżali od dawna i czasami Finn jeździł do nich, żeby się oswolić z nowym miejscem.
Oswoić — poprawiła go Miller, bo nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
Przecież mówię — łypnął na nią spode łba. — No ale nie chodzi o nic więcej, tylko o to, że mi nie powiedział. Miał przede mną tajemnicę, chociaż sam się wkurzał, jak kiedyś znalazłem przy ogrodzeniu wielką ropuchę i mu jej nie pokazałem.
Miller starała się z całych sił, żeby zrozumieć te dziecięce rozterki, ale trudno było jej się postawić w jego sytuacji. W jego wieku nie miała zbyt wielu znajomych i częściej otaczała się martwymi zwierzętami niż rówieśnikami, którzy uważali ją za dziwną. Patrząc na to przez pryzmat czasu, nie mogła im się dziwić. Bo jakie normalne dziecko woli sekcjonować szczura w piwnicy niż ganiać za piłką?
A ci jego nowi tatowi wspominali, że będę mógł czasami ich odwiedzać. Ale ja wiem, że to nieprawda — potrząsnął głową i wlepił ślepia najpierw w Zaylee, a potem w Evinę. — To jest jak tak daleko. To całe Vancouver. Nikt nigdy nie pozwoli mi tam pojechać. Dorośli zawsze tylko tak gadają, żeby potem dzieciom nie było przykro i w ogóle — burknął z niezadowoloną miną, głaszcząc Rada, który przycupnął na jego kolanach.
W zamyśli Zaylee sięgnęła po rękę narzeczonej i przejechała paznokciami po jej przedramieniu. Zastanawiała się, co mogłoby powiedzieć dziewięciolatka, żeby to zabrzmiało zrozumiale i sensownie. Żeby nie były to nic nieznaczące słowa pocieszenia, tylko miały znacznie większy wydźwięk.
Masz prawo być rozczarowany, Sam — zaczęła spokojnie, żeby przypadkiem nie odebrał tego w przekorny sposób. — Jest ci źle nie tylko dlatego, że Finn ci o tym nie powiedział, ale też dlatego, że wylatuje do innego miasta i już nie będziecie spędzać razem czasu. Ale to wcale nie oznacza, że nie urwie wam się kontakt, możecie do siebie dzwonić...
Nie mam telefonu — przypomniał jej Samuel.
Ale na pewno będziesz mógł skorzystać z telefonu w sierocińcu.
Ta, jasne — prychnął Sam, jeszcze mocniej wciskając się w poduszki.
Miller spojrzała na Swanson w poszukiwaniu ratunku. To nie była łatwa rozmowa i to nie one powinny ją przeprowadzać, a opiekunowie z domu dziecka. Bo niby jak miały wytłumaczyć dziewięciolatkowi, że wyjazd jego przyjaciela to nie koniec świata, a technologia jest tak rozwinięta, że mogą rozmawiać ze sobą codziennie, skoro chłopiec mieszkał w domu dziecka, gdzie z telefonu pewnie mógł korzystać tylko w wyjątkowych sytuacjach, nie wspominając już o podróżach?

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Widziała to jak chłopiec pochmurnieje, najwyraźniej uświadamiając sobie jak mało czasu pozostało mu z najlepszym przyjacielem, który miał niedługo znaleźć się po drugiej stronie kraju, a w zasadzie to i kontynentu. Wycieczki do Vancouver były niezwykle czasochłonne i kosztowne, więc nie dziwił ją fakt, że nikt nie puściłby go w taką podróż z domu dziecka.
- Nie powinieneś uciekać, Sam - powiedziała w końcu, spoglądając z powagą na chłopca. - Nie tylko dlatego, że tak się nie robi i wszyscy się o siebie martwili, ale też ze względu na Finna. Niedługo opuszcza dom, a ty zamiast wykorzystać te kilka dni na to, aby spędzić z nim czas i stworzyć kolejne miłe wspomnienia nim się przeprowadzi.
Wiedziała, że w przyszłości chłopiec będzie tego żałował, bo zamiast nacieszyć się obecnością przyjaciela w tym ostatnim tygodniu zdecydował się na to, aby się dąsać i uciekać z ośrodka, w którym razem mieszkali. Trafiły na naprawdę ciężki przypadek. Zwłaszcza, że nie mogły w żaden sposób przygotować się na tak poważną rozmowę. Nie były przecież matkami Samuela.
- Może ty nie będziesz mógł pojechać do Vancouver, ale przecież zawsze Finn mógłby cię tutaj odwiedzić. Wszystko zależy od tego jak byście się dogadali. Jego tatusiowie powinni zrozumieć - powiedziała, zdając sobie samej sprawę z tego, że były to kolejne słowa, które Sam mógł odebrać jako zwyczajną próbę pocieszenia przez dorosłą, żeby mu nie było przykro.
Poczuła delikatny dreszcz przechodzący ją wzdłuż kręgosłupa, gdy tylko poczuła paznokcie Zaylee na swojej skórze. Zerknęła w jej stronę, odrywając na chwilę spojrzenie od chłopca. Wiedziała, że koronerka również w tej chwili myśli intensywnie nad tym, co mogłyby obie powiedzieć, aby jednak zażegnać jakoś obecny kryzys.
- Wiesz co jeszcze jest? - zapytała, a kiedy dziewięciolatek spojrzał na nią z konsternacją szybko dodała: - Listy. Może i nie jest to to samo, co zwyczajna rozmowa, ale może być całkiem fajne. Moglibyście to traktować jak zabawę. Musielibyście się starać opisać wszystko, co się u was zadziało, a może nawet dołączać do tego rysunki i inne prace... Nie byłoby to fajne? Moglibyście się poczuć jak jacyś bohaterowie z książek czy dawnych bajek.
Miała jedynie nadzieję na to, że taki argument faktycznie przemówi do Sama i sprawi, że nieco się rozpromieni. Evina zdawała sobie sprawę, że sytuacja nie była łatwa, a obaj chłopcy mieli przed sobą pewne trudności, które nie pozwolą im na utrzymywanie znajomości tak jakby tego chcieli. Nie mogli w końcu rozmawiać przez telefon czy nawet pograć w jakieś gry komputerowe, aby bawić się wspólnie na odległość. To mogłoby im choćby w pewnym stopniu wynagrodzić brak osobistego kontaktu. Musiało być jednak coś, co przynajmniej na jakiś czas ukoiłoby rozżalenie chłopca i pomogło się uporać z rozłąką.
Powoli przesunęła dłoń i splotła swoje palce z tymi należącymi do narzeczonej. Rozmowy wychowawcze były kolejną rzeczą, której nie miały w swoim związkowym bingo, ale jak z wieloma innymi rzeczami, które nagle pojawiły się w ich życiu tak i z tym jakoś sobie poradzą. Przynajmniej żadna nie była z tym sama.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mogłoby się zdawać, że żaden argument nie trafia do dziewięcioletniego uciekiniera. Krzywił się za każdym razem, kiedy coś mu nie podpasowało. Na razie na pewno nie miał wyrzutów sumienia, że zamiast spędzać czas z przyjacielem, włóczył się gdzieś po nocach, zamartwiając tych dorosłych. W tym Zaylee i Evinę, chociaż ta w życiu nie przyznałaby się do tego na głos. Nie musiała, Swanson znała ją na wylot i wiedziała, że w ciągu tych ostatnich dni Miller, mimo dużej ilości pracy, chodziła z duszą na ramieniu.
Nie chciałem gadać z Finnem, dlatego uciekłem — wyjaśnił, co oczywiście było bardzo głupim tłumaczeniem, które nie usprawiedliwiało jego zachowanie.
To nie powód do ucieczki, Sam — skarciła go Miller. — Ale z tego będziesz tłumaczył się swoim opiekunem. Pamiętaj tylko, że wszystkie decyzje pociągają za sobą konsekwencje — ostrzegła lojalnie, żeby chłopiec nie miał wątpliwości co do tego, że jego czyny nie przejdą bez echa.
Nie rozumiem — bąknął chłopiec, spoglądając podejrzliwie na Zaylee.
Natomiast Zaylee uniosła wysoko brwi. Samuel kłamał. Doskonale rozumiał, co przed chwilą powiedziała, tylko udawał, że wypowiedziane przez nią słowa były zbyt trudne, aby je pojąć. Nie był głupi. Wręcz przeciwnie, był bardzo bystry, jak na swój młody wiek i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego ucieczka z sierocińca nie ujdzie mu na sucho.
Na wieść o tym, że ojcowie Finna będą mogli go czasami przywieźć do Toronto, wzruszył jedynie ramionami. Na ten moment nie był co do tego przekonany, czemu nie można było się dziwić ze względu na wewnętrzne rozgoryczenie. Ale na wzmiankę o wymianie korespondencji zaświeciły mu się trochę oczy. Ściągnął w zamyśle brwi i zagryzł dolną wargę.
A długo trzeba czekać na list? — zainteresował się, a Miller posłała Swanson uśmiech. No ale ona jej teraz zaimponowała. Miała jego uwagę i Sam nie był już takie nadąsany.
To zależy, jak szybko odpiszesz — odpowiedziała Zaylee. — Jak od razu, to wysłany list powinien dotrzeć do Finna w przeciągu trzech dni.
Serio?
Jak najbardziej serio — umocniła wypowiedziane słowa skinieniem głowy, a w tle rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi, oznajmiający przybycie dostawcy. Miller musnęła ustami dłoń Eviny i wstała z fotela z zamiarem odebrania pizzy. — A teraz lepiej zastanów się nad dobrym wytłumaczeniem dla pani Rose — zwróciła się jeszcze do Sama. — Bo chyba czeka cię niezły szlaban i znowu będziemy musieli przełożyć maraton Gwiezdnych Wojen.
A może obejrzymy trochę dzisiaj? — chłopiec podskoczył na kanapie, trzymając w ramionach Rada.
Nie kombinuj, Sam! — zawołała jeszcze z przedpokoju z nadzieją, że Swanson jeszcze przemówi dziewięciolatkowi do rozumu. Jakby nie patrzeć miała nieco większe doświadczenie z dziećmi, pomimo że dla własnych nie zawsze była wzorową matką.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „#33”