i don't feel like i am strong enough
: pn wrz 15, 2025 10:40 pm
Czasem myślała o tym, dlaczego Foster postanowił zabrać ją w to samo miejsce, w którym dwa dni wcześniej znaleziono topielca z rzeki Humber. Mógł ją zabrać na każdy inny szrot przy rzece, niekoniecznie w Toronto, a jednak nie zdecydował się na to. W duchu dziękowała, że codziennie mówiła narzeczonej, kogo sekcjonowała. Kim była ofiara i w jaki sposób zginęła. I na szczęście Evina słuchała, nie bagatelizując ani jednego słowa. Nie rozmawiały o tym, czy ten konkretny przypadek nadawałby się na odwzorowanie śmierci przez seryjnego mordercę. Mogłoby się wydawać, że topielec był zbyt mainstreamowy, ale niejednokrotnie przekonały się o tym, że sprawca stawiał na różne metody. Hipoksja, spowodowana wysokim stężeniem azotu, podwójne powieszenie, z czego pierwsze doprowadziło do definitywnej śmierci, rozczłonkowane ciało z dekapitacją i wypatroszone zwłoki. Te ostatnie, to też mogła być ona.
Westchnęła cicho i wtuliła się w Swanson, napawając się jej zapachem i bliskością. To był jeden z nielicznych momentów, kiedy Zaylee mogła poczuć się sobą. Może niezupełnie, bo nigdy nie była zbyt wylewna i nie określała w ten sposób swoich uczuć, ale jakoś nie zważała na to, czy teraz brzmiała jak naiwna małolata zaczytująca się w tanich romansach.
— Wiem — wyszeptała, odwzajemniając pocałunek. Niczego nie była tak pewna, jak tego, że Evina nie widziała poza nią świata. Zauważała to w jej spojrzeniu i dotyku, który pozwalał utrzymać jej kontakt z rzeczywistością. Bez niej rozleciałaby się do reszty.
— Poczekaj — powiedziała, kiedy narzeczona musnęła jej policzek, po czym złapała ją za rękę i znów do siebie przyciągnęła. — Zróbmy inaczej — wymruczała jej prosto w usta. — Zadzwońmy do Lily Rose, ale zaprośmy Sama na weekend. Na cały weekend. Wtedy na pewno zdążymy dokończyć całą serię Gwiezdnych Wojen i zorganizujemy coś więcej. Może wieczór planszówek? A dzisiaj zróbmy coś razem — posłała jej lekki uśmiech, chcąc poświęcić narzeczonej jak najwięcej czasu. Ale tak realnie i namacalnie.
W ciągu trzech ostatnich dni była kompletnie nieobecna, unikała bliskości i rozmów. Nie miała w głowie żadnych konkretnych planów, ale nie chciała też snuć się po domu jak cień człowieka. Nadal mogły zamówić coś do jedzenia i Zaylee zmusiłaby się do zjedzenia więcej, niż tylko połowę porcji. Mogłaby nawet postarać się przemóc i wyjść na jakiś krótki spacer po okolicy. Czuła, że była to winna Evinie.
Evina J. Swanson
Westchnęła cicho i wtuliła się w Swanson, napawając się jej zapachem i bliskością. To był jeden z nielicznych momentów, kiedy Zaylee mogła poczuć się sobą. Może niezupełnie, bo nigdy nie była zbyt wylewna i nie określała w ten sposób swoich uczuć, ale jakoś nie zważała na to, czy teraz brzmiała jak naiwna małolata zaczytująca się w tanich romansach.
— Wiem — wyszeptała, odwzajemniając pocałunek. Niczego nie była tak pewna, jak tego, że Evina nie widziała poza nią świata. Zauważała to w jej spojrzeniu i dotyku, który pozwalał utrzymać jej kontakt z rzeczywistością. Bez niej rozleciałaby się do reszty.
— Poczekaj — powiedziała, kiedy narzeczona musnęła jej policzek, po czym złapała ją za rękę i znów do siebie przyciągnęła. — Zróbmy inaczej — wymruczała jej prosto w usta. — Zadzwońmy do Lily Rose, ale zaprośmy Sama na weekend. Na cały weekend. Wtedy na pewno zdążymy dokończyć całą serię Gwiezdnych Wojen i zorganizujemy coś więcej. Może wieczór planszówek? A dzisiaj zróbmy coś razem — posłała jej lekki uśmiech, chcąc poświęcić narzeczonej jak najwięcej czasu. Ale tak realnie i namacalnie.
W ciągu trzech ostatnich dni była kompletnie nieobecna, unikała bliskości i rozmów. Nie miała w głowie żadnych konkretnych planów, ale nie chciała też snuć się po domu jak cień człowieka. Nadal mogły zamówić coś do jedzenia i Zaylee zmusiłaby się do zjedzenia więcej, niż tylko połowę porcji. Mogłaby nawet postarać się przemóc i wyjść na jakiś krótki spacer po okolicy. Czuła, że była to winna Evinie.
Evina J. Swanson