Strona 3 z 4

one nigt, one suit

: wt wrz 23, 2025 3:15 pm
autor: Galen L. Wyatt
- Jakich obcych? Lucita pracuje u mnie od piętnastu lat - właściwie od momentu, kiedy Galen kupił apartament i zaczął szukać kogoś do sprzątania. Lucia to pewnie za te napiwki od niego to kupiła sobie domek w biednej dzielnicy i wysyłała dzieci co roku na obóz i kupowała im prezenty na gwiazdkę. Galen dawał jej dobre premie i ją szanował, nie grzebała mu po szufladach, nie narzekała, kiedy zostawiał syf i zawsze mówiła tym swoim łamanym angielskim, jednak z tym egzotyczny akcentem - pan Galen ja znowu musiała zmieniać pościel, pralnia nie wyrabiać. Bawiło go to. Ale lubił swoją gosposię, dla niego nie była obca. Czasami miał wrażenie, że lubi ją bardziej niż swoją matkę.
- Cherry... - zaczął, kiedy powiedziała, że może pójdzie do pracy - to może niech ten brat, asystent przyjdzie tutaj? - zapytał, no bo skoro nie chciała wizyty jego zaufanej gosposi, to może powinna ściągnąć tu brata, wszyscy byliby wtedy spokojniejsi. W ogóle Galen powinien poznać jej brata, mógłby wtedy go trochę podpytać jak podejść Cherry, co lubi, a co nie. Na razie nawet nie wiedział jakie lubi kwiaty.
- A dasz mi numer do Twojego brata? - zapytał nagle. wtedy mógłby mu pisać smsy, gdyby chciał się czegoś dowiedzieć. Dobry plan.
Wywrócił oczami, kiedy walnęła go w ramię, po prostu po Cherry bardziej się spodziewał jakiejś... Legalnej blondynki niż Bridget Jones (Galen wcale się nie zna na komediach romantycznych). Co do tej scenki z Ginny i Harrym, to właśnie chyba dlatego Galen ją lubił, bo była słaba, śmieszna taka.
Oparł rękę na jej ramieniu i gładził sobie je palcami, kiedy tak na nim leżała, całkiem przyjemne uczucie. Dlaczego nigdy wcześniej tego nie robił z innymi kobietami? Pewnie dlatego, że wypraszał je od siebie zanim zdążyliby wybrać film. Właściwie nigdy nawet nie proponował im wody. Czasem wino, ale to dlatego, żeby był lepszy klimat.
Spuścił na nią wzrok, kiedy powiedziała, która scena jest jej ulubiona. Chciał ją zapytać dlaczego akurat te sceny, ale wtedy Cherry powiedziała, że on będzie miał gorzej z zazdrością, otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale je zamknął. Bo chciał jej powiedzieć, że on nie jest zazdrosny, bo zna swoją wartość, lepszej partii nie znajdzie, czy coś, ale z tym, że jest biseksualna to dawała mu do myślenie. Zmarszczył brwi. Większość facetów przy nim wypadałaby dość blado, ale jak mógłby konkurować z kobietą? Czyżby Galen był bardziej zazdrosny o kobietę? Ciężko to stwierdzić, bo w zasadzie nie był postawiony nigdy w takiej sytuacji. W sumie nie był nigdy zazdrosny, nie miał o kogo.
- Jak nie będzie trójkąta Cherry, skoro Ty lubisz kobiety, ja lubię kobiety, przecież to jest idealna konfiguracja do trójkąta - powiedział w końcu. Ale nagle sobie wyobraził, że jakaś gorąca laska całuje się z Cherry, a jej się to może podoba. Bardzo mieszane uczucia.
- Kto całuje lepiej, facet, czy kobieta? - zapytał. No to pooglądane, teraz to pewnie będzie miał sto pytań do Cherry. Bo jego wyobraźnia zaczęła pracować. Oddał jej pilot, kiedy powiedziała, że to jest na Maxie, bo nie chciało mu się po prostu szukać, a zresztą, to teraz była zaaferowany tym co mu wyjawiła.

Cherry Marshall

one nigt, one suit

: wt wrz 23, 2025 6:53 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

U Ciebie, ja jej nawet nie widziałam na oczy — przypomniała mu Cherry, marszcząc przy tym delikatnie brwi. Dla niego bliscy ludzie byli dla niej obcy. Nie znali swoich przyjaciół, a nawet rodziny. Tym bardziej zaufanych ludzi. Dla niej Lucita była obca. Miała nadzieję, że Galen nie będzie niepotrzebnie wchodził w dyskusję i zrozumie jej słowa.
A kto będzie pilnował firmy? — spytała smutnym tonem, wywalając swoją dolną wargę. Pracoholiczka, która kocha swoją pracę. Choć powoli zastanawiała się, czy ktoś nie jest dla niej jeszcze ważniejszy od pracy. Tym kimś był własnie Galen Wyatt — ehh, zaproszę go, ale przyniesie sushi i wino... — taka tradycja, dwie ukochane rzeczy Charity. Kolejna rzecz do zapisania w mózgu Galena, o ile zrozumie. Nawet na wigilię zwijała własne kawałki. W nich odczuwała przedziwne szczęście, gdy spożywała to japońskie danie. Pewnie właśnie po jej ulubione rolki, musiałby jechać, gdyby poczuła taką ochotę.
Mogę mu najpierw powiedzieć... o wszystkim? — spytała dość nieśmiało, bo jak dotąd nigdy nie miała okazji, by o tym z kimkolwiek porozmawiać. Czas zbyt szybko mijał, a w jej kalendarzu pojawiał się jedynie Galen Wyatt. Nie mówiąc już o tym, że nie pamiętała, kiedy ostatnio widziała się z bratem bliźniakiem. Zatęskniła za nim. Jemu też powinna wszystko powiedzieć — jeszcze nie było dobrego momentu — powiedziała ciut nerwowym głosem. Nie było dobrej okazji. Zwyczajnie praca ją przytłaczała, podobnie jak jej uczucia. Przecież o dziecko wiedzieli raptem dwa dni. To w ciągu nich postanowili związać się ze sobą, zamieszkać razem, a teraz... został już jedynie ślub.
Spodziewała się tej miny. Nawet domyślała się, jakie myśli przechodzą przez jego głowę. Miała łatwiej, dużo mniejsza konkurencja, a żadna nie byłaby go w stanie tak zadowolić jak ona. Z jakiegoś powodu zwierzyli się sobie nawzajem. Mieli więcej do stracenia niż do zyskania Drugiego Galena Wyatta Cherry by nie poznała i nie zwierzyła się z najbardziej prywatnych myśli i sekretów.
Jak zgodzisz się na trójkąt z jeszcze jednym facetem — a wiedziała, że takiej opcji by nie było. Leżała niewinnie, wsłuchując się w powolne bicie serca. Choć na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech — to co deal? — zaśmiała się Cherry, unosząc oba kąciki ust do góry — mówiłam, nie lubię się dzielić — wymruczała Marshall i zaczęła rysować mu kółka na torsie paznokciem. Ból powoli ustępował, a ona mogła przygotować się na serię pytań. Ciekawiło ją tylko, czy będzie w stanie to przeżyć.
Ty najlepiej całujesz, kochanie — podniosła się delikatnie, by złożyć mu krótki pocałunek na ustach. Powinien zdawać sobie z tego sprawę, że był najlepszy. Wróciła do swojej pozycji, ułożyła wygodnie głowę i spojrzała jeszcze raz na niego — dziewczyny — nie były tak nachalne i wzbudzały w niej więcej emocji. Prawda była taka, że żaden mężczyzna tak nie przeciągał pocałunków w taki sposób, jaki robił to Galen.

one nigt, one suit

: wt wrz 23, 2025 7:59 pm
autor: Galen L. Wyatt
- Następnym razem ją zaproszę, jak do mnie przyjedziesz - powiedział i pokiwał głową, Lucita przynosiła mu na święta rodzinne obiady, w ogóle kartki, które zrobiły dla Galena jej dzieci. Cherry zdecydowanie musiała ją poznać, ale nie chciał się z nią kłócić.
- No... ludzie? - przecież Cherry mogła mieć pod sobą kilkadziesiąt osób, a zarząd? A ci wszyscy dyrektorzy. Galen mógł w każdej chwili każde zadanie oddelegować, wiadomo, że nie zawsze na to szedł, bo jednak niektóre rzeczy sam robił najlepiej, ale w takiej nagłej sytuacji zawsze by kogoś znalazł. Zawsze znajdował Meenę. Westchnął jakoś tak ciężko.
- Sushi i wino? Dziwne połączenie - stwierdził, ale w sumie on wszystko łączył z whisky, więc czemu się dziwić? Sushi i wino, musi to zapamiętać, jak będzie chciał kiedyś obłaskawić Cherry.
- Możesz - stwierdził, może w sumie tak będzie lepiej, niż jakby Galen miał do niego napisać, cześć jestem facetem Twojej siostry i będę miał z nią dziecko, możesz mi powiedzieć jakie kwiaty lubi.
- Rozumiem - on za to powiedział to spokojnie. Jak dobrze pójdzie to swoim rodzicom powie o Cherry może na święta? A siostrze... za kolejne kilka lat jak się do niego odezwie? Ale Lucicie już powiedział, i teraz niech ktoś powie, że ona nie jest mu bliska.
Jego rozmarzona mina zmieniła się w trzy sekundy, kiedy Cherry powiedziała o tym trójkącie z jeszcze jednym facetem.
- Oszalałaś? Mnie faceci w ogóle nie kręcą, a jednak w trójkątach chodzi o to, żeby każdy każdego pociągał - to była prosta matematyka. Jakby Galen był bi, to może miało by to jakiś sens, a tak to nawet nie chodzi o to, że byłby piekielnie zazdrosny o Cherry, tylko o to, że cały czas by się bał, żeby tylko nie dotknąć przypadkiem jakiegoś kolesia. Aż się wzdrygnął.
- Cherry otwórz okno, marzenia o trójkącie właśnie odlatują - rzucił i westchnął ciężko, aż jego klatka piersiowa się uniosła i opadła. Nigdy nie zgodził by się na trójkąt z drugim facetem. Na to stwierdzenie, że nie lubi się dzielić, zerknął na nią, trochę się tego bał, bo Galen znowu nie umiał być za bardzo wierny, ale z drugiej strony ile już czasu był? Chyba ze dwa tygodnie! Długo.
- Ja też nie lubię, ale jeśli godzą się na to trzy osoby. Dwie kobiety, to jest to do zaakceptowania - no tak, musiał jeszcze spróbować. Na jej kolejne słowa wywrócił oczami, ale kiedy go pocałowała, to chciał ten pocałunek przeciągnąć, dłużej, mocniej, na wieczność.
Znowu z jego płuc wyrwało się westchnienie pełne zrezygnowania, ale nie chciał jej męczyć. Chociaż przez myśl mu przeszło, czy są pozycje bezpieczne w takiej sytuacji. Ale... może nie dzisiaj.
- A czemu dziewczyny? - zapytał, chociaż wcale go to nie dziwiło, miękkie, pełne usta, to chyba mówi samo za siebie - a ile miałaś takich dziewczyn? To znaczy, często byłaś bliżej z kobietami niż z mężczyznami? - zapytał, no i chciał też przez chwilę jej zapytać ilu miała partnerów, ale bał się, że Cherry jak zwykle oboje piłeczkę. To może inaczej.
- Dużo razy byłaś w związku Cherry? Z kobietami, z mężczyznami, ogólnie - zapytał spuszczając na nią wzrok, w sumie był ciekawy, a ona sama zaczęła takie tematy.

Cherry Marshall

one nigt, one suit

: wt wrz 23, 2025 10:08 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Naprawdę jest dla Ciebie taka ważna? — spytała, marszcząc przy tym dość mocno swoje brwi. Dosyć mocno je ściągnęła, lustrując Galena wzrokiem. Dla niej pracownicy, nawet Ci zajmujący się jej domem, dalej byli dość daleko w hierarchii. Chociaż mógł to być zwyczajny chłód emocjonalny, którym darzyła każdego. Miała niewiele przyjaciółek, a na braci... w większości mogła liczyć. To z nimi się wychowała, z nimi miała prowadzić firmę na coraz to wyższy level.
Daj spokój, jeśli ich nie dopilnuję, to zrobią fiestę całodniową — i była wręcz tego pewna. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, a wszystkie pogawędki przy porannej kawie kończyły się. Była wymagającym pracodawcą. Nie potrafiła odpuścić. Tyle co od siebie wymagała, wymagała też od innych. Stąd Galen mógł mieć problemy z związku. Dużo potrafiła z siebie dać, ale też sporo będzie oczekiwała.
Mogła być księżniczką, ale do tego potrzebowała księcia.

Normalne połączenie. Każda kobieta tak je sushi. Ewentualnie prosecco — bąbelki. Coś ukochanego. Dlatego miała wannę w sypialni, by móc długo przesiadywać w gorącej wodzie i patrzeć, jak poszczególne bąbelki zaczynają pękać. Piękne zjawisko. Była w nim zakochana całą sobą. Prawie jak w Galenie, ale odrobinę ciut bardziej.
Odetchnęła z ulgą na przytaknięcie dotyczące brata. Zdecydowanie łatwiej było funkcjonować, kiedy cały czas się ze sobą nie kłócili, nie darli kotów. Takie zrozumienie drugiej osoby wydawało się być kojące. Po prostu wszystko działo się dla niej zbyt szybko, by mogła z kimkolwiek się o tym podzielić. Choć miała nadejść zmiana.
Rozmowa o trójkącie już zapowiadała się na skomplikowaną. Słuchała kolejnych jego dialogów z jakimś dziwnym uczuciem w środku. Odrobinę zaczynało ją to bawić.

Wiedząc o mojej orientacji, dałbyś mi zabawić się z kobietą? — spytała całkiem wprost, marszcząc przy tym brwi. Skoro tak bardzo marzenia trójkąta go korciło, szybko mu miała zamiar je wyperswadować — dwie kobiety. Byłbyś w stanie patrzeć, jak dochodzę, gdy inna się mną zabawia? Gdy krzyczę imię kogoś innego? — dwa proste pytania. Czekała na jego odpowiedź, bo wydawała się jej naprawdę istotna. Ciekawiło ją, czy z Galena też wyszłaby dusza zazdrośnika. Prawdopodobnie nigdy tego nie czuł, bo jak dotąd nie widziała go w żadnej poważnej relacji.
Albo przynajmniej o niej nie słyszała.
W międzyczasie Harry Potter już zaczął lecieć, a ona rozpoczęła dziwny wymiar spowiedzi.
Galen — powiedziała spokojnym i poważnym tonem — naprawdę chcesz zaczynać takie tematy? Byłam w trzech związkach, razem z tymi licealnymi, których dzieje są dawno zakopane. Dziewczyny, bo nie są tak nachalne w pocałunkach — przymknęła na moment oczy, próbując ułożyć sobie coś w głowie — tak, miałam jedno nocne przygody, a chcesz porozmawiać o tych twoich? Średnio ile lasek w tygodniu? — była gotowa na kolejną bitwę słowną. Nie kłótnie, ale o niektórych sprawach nie powinno się mówić. Ludzie nie powinni rozdrapywać starych ran — albo czemu tak reagowałeś na słowa o twojej asystentce? Kochałeś się w niej Galen? — tak, dalej pamiętała jego reakcję, gdy o niej wspominała.

one nigt, one suit

: śr wrz 24, 2025 12:02 am
autor: Galen L. Wyatt
- Tak - powiedział po prostu, bo Galen w zasadzie nie miał za wiele takich osób, na które mógł liczyć, chociaż odrobinę. Miał Lotte, trochę Ryana, może Johna, kiedyś miał Meenę, a teraz Lucię, koniec. Teraz pojawiła się Cherry i to był dla niego jakiś taki nowy rodzaj zaufania w ogóle.
- Jeszcze ich nie ustawiłaś, niemożliwe... - wywrócił oczami i uśmiechnął się, no bo Cherry to jednak była trochę rządzicielka, nie przebierała w środkach, żeby postawić na swoim, dziwne, że jej bracie nie chodzili jeszcze jak w zegarku.
Wzruszył ramionami na to stwierdzenie Cherry, że każda kobieta tak je sushi, w zasadzie co Galen wiedział o kobietach? No sporo, ale sushi ich raczej nie karmił, a jeśli już to klasycznie sake do tego, żeby zaimponować, jaki to on jest światowy. Ale musi zapamiętać to, że dla Cherry jednak wino.
- Jakie wino? - zapytał, bo to też jest ważne - obstawiam Pinot Noir, sensualne i zmysłowe, jak Ty Cherry - na winach też się trochę znał, może nawet lepiej niż na kobietach.
Kiedy rozmowa zeszła na trójkąt, to wiadomo Galen się trochę na tym zafiksował, bo już się zastanawiał kogo mogliby do tego namówić, było kilka opcji. Uniósł jedną brew na jej pytanie.
- Tak... - powiedział najpierw, ale później się zastanowił, no bo skoro kobiety całowały lepiej... - nie? - na jej kolejne słowa zmarszczył brwi. Z jednej strony, mógłby popatrzeć jak jakieś dwie kobiety, które go kręcą się ze sobą zabawiają, ale z drugiej, no właśnie, Galen jakąś dziką satysfakcję odczuwał podczas seksu z tego, że padało jego imię. Zmarszczył nos.
- To jest jakieś podchwytliwe pytanie Cherry - zastanowił się, jakby dwie kobiety były tak zaborcze jak Cherry to to by chyba nie wyszło, musiały być na równi, ale tak po środku, albo jedna zdecydowanie mniej. Zaczął się zastanawiać, jak to zadziałało u niego, Marcie i Morgan. Morgan była zdecydowanie uległa, Marcie była gorąca, trochę jak Cherry, taka prowokująca. Musieliby znaleźć jakąś potulną owieczkę.
- Cherry myślę, że wszystko jest tutaj do... dogrania, po prostu trzeba byłoby znaleźć odpowiednią partnerkę - Galen nie odpuszczał, ale trzeba przyznać, że był trochę mniej pewny, a jakby to była Cherry i Marcie, mógłby się poczuć zbędny. Musi to sobie rozrysować na jakimś wykresie.
- Chyba ludzie w związkach rozmawiają na takie tematy? - zapytał, bo prawda jest taka, że Galen Wyatt kompletnie nie wiedział, jak zachowują się ludzie w związkach, ale może miał prawo wiedzieć, a może nie? Trzy związki, to w sumie dużo i nie dużo w porównaniu do niego dużo, ale w porównaniu do reszty społeczeństwa... W zasadzie Wyatt nie znał statystyk na ten temat.
- Dwie, albo trzy... Zależy od tygodnia, od tego czy wypadały po drodze jakieś dni wolne, albo czy wyjeżdżałem z miasta... - zaczął, no bo skoro Cherry chciała się z nim znowu drażnić. On jej zadaje normalne pytania, a ona od razu wyciąga te jego laski. Tylko, że Galen się nigdy z nimi nie ukrywał, ani na Lanzarote, ani w swoim apartamencie, ani w tej chwili. Gdy zapytała o Meenę, to zmrużył oczy. Cios poniżej pasa.
- Tak. Nie wiem, czy kochałem, ale byłem nią szczerze zauroczony, ale nie masz się czym martwić, złożyła wypowiedzenie - powiedział to, szczerze, wzrok wbijając w twarz Cherry. Chciała to ma, w końcu miał być z nią szczery, to był.

Cherry Marshall

one nigt, one suit

: śr wrz 24, 2025 8:34 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Kiwnęła delikatnie głową. Skoro miała poznać jego pokojówkę, będzie musiała faktycznie to zrobić. Była dla niego ważna i to było dla niej wystarczające. Zdążyła przyjąć to do samej siebie. Sama będzie musiała przedstawić go każdemu... mieli mieć razem dzieci i wziąć razem ślub. To przecież było znaczące.
Ustawiłam — odparła lekko zirytowana jego tonem — ale każdy korzysta, jak szefa nie ma w pracy — wszystko działało, ale wolniej, może mniej dokładniej. Zresztą Cherry była pedantką i perfekcjonistką. Każdy najmniejszy szczegół musiał działać według jej zasad. Łącznie z ubraniami jej braci. Dla niej wydawało się to oczywiste, tak bardzo jakby właśnie oddychała.
Na winach musisz się znać tak bardzo jak na kobietach — zaśmiała się Cherry pod nosem — akurat nie, wolę merlot — chociaż w zasadzie każde wino wydawało się jej w punkt, zaskakiwało. Z jakiegoś powodu co roku jeździła na Lanzarote na festiwal win i korzystała z każdej kropli tego idealnego trunku. Stąd te wakacje, na których mogli poznać się bardziej. Nie tyle co fizycznie, a zdecydowanie psychicznie. Wina miały tą swoją magię.

Rozmowa o trójkącie zaczęła... powoli ją męczyć.
Galen, nawet jakby ta kobieta była najpiękniejsza na świecie... — zaczęła, unosząc wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy — to tym bardziej, bym nie chciała, żeby Cię dotykała... Bałabym się, że zmienisz zdanie i mnie zostawisz. Ty nie miałbyś takich obaw? — spytała dosyć delikatnie, kiedy jej wątpliwości zaczęły wychodzić na światło dzienne. Przymknęła oczy i zaczęła powoli oddychać. No tak, przecież nie było w tym nic zaskakującego. Powinna móc się do tego przyzwyczaić. Może Galen nie był odpowiednią partią do tworzenia związku? Czuła, że tego chciał, a ona... niekoniecznie.
Tak cię to kręci, jakbym była dla Ciebie niewystarczająca... — mruknęła finalnie, delikatnie się od niego odsuwając. Zamiast do niego przytuliła się do poduszki. Wiedziała, że Galen był zdobywcą, ale gdy Cherry chciała się angażować, to tylko w kierunku jednej osoby. Bez żadnych, innych wątpliwości. Mogłaby spojrzeć mu jeszcze raz w oczy. Patrzeć głęboko, poszukując w nich prawdy. Tylko teraz poczuła się gorsza.
Może dla niego ich seks wcale nie był taki dobry?

Rozmawiają, ale jak mówiłam, liczę też ten licealny, który trwał półtora roku — powiedziała finalnie, wzdychając ciężko — nie wiem, czy chcę zadawać to pytanie też Tobie — rzuciła finalnie, przymykając przy tym swoje oczy. Co jeśli okazałoby się, że nie był w żadnym? Że była jego pierwszą poważną partnerką? Co prawda ich związek nie trwał długo... dwa... może trzy dni. Nawet pewnie nie dodałaby go do licznika, gdyby nie przekroczył on miesiąca.
A czym ja się różnię od tych lasek? — spytała, a w jej głosie nie było zdenerwowania, ani pretensji. Bardziej czysta troska, której nie dało się ukryć. Przymknęła oczy, czekając na wyrok. Co jeśli odpowiedź, by jej nie zadowoliła? Przecież wewnętrznie to ją drażniło, a zazdrość bardzo mocno doprowadzała ją do szału.
A jak się z tym czujesz? — bo choć chciała zadać inne pytanie, to troszczyła się o Galena. Pewnie stracenie zaufanego pracownika było dla niego ciosem. Nawet jeśli zastanawiała się spytać o powód wypowiedzenia, to nie miała takiej odwagi.

one nigt, one suit

: śr wrz 24, 2025 5:11 pm
autor: Galen L. Wyatt
Coś w tym było, że pracownicy korzystali, gdy szefa nie było, a zresztą Wyatta korzystali również, kiedy on był, bo ostatnio wszyscy go uświadamiali. Najpierw Meena w tym, że o nim plotkują, a później Pilar, w tym, że go nienawidzą. A on przecież się tak starał, robił im wtorki sushi, owocowe czwartki, a tam zero wdzięczności, jeszcze na dokładkę robili jakieś ekscesy w jego windzie.
- Nawet Twoi bracia? - zapytał, ale co Galen mógł o tym wiedzieć? Z ojcem pracował wyjątkowo krótko, a w tym czasie to nie miał nawet chwili na wypicie kawy, bo stary tak go cisnął, dopiero jak sam został prezesem to trochę odetchnął. Mógł nienawidzić swojego ojca, ale też był mu trochę wdzięczny za to, co go nauczył.
- Lepiej na winach, a najlepiej na whisky - powiedział i nawet się uśmiechnął. Jeśli Galen myślał wcześniej, że zna się na kobietach, to przy Cherry ta pewność trochę zgasła, bo ona zaburzała całą jego dotychczasową wiedzę. Musiał to sobie zapamiętać, że Charity Marshall lubi merlota, dużo informacji, sushi, wino, merlot, trzecia część Harry'ego Pottera i jeszcze to, że była biseksualna.
Uniósł jedną brew na jej słowa, a później się pochylił w jej kierunku, żeby musnąć wargami jej pełne usta, powoli, i delikatnie.
- Chyba nie, bo to wszystko jest nie tutaj - kciukiem dotknął jej skroni - a tutaj - a później serca. Kącik jego ust uniósł się ku górze, bo czyżby z Galena Wyatta właśnie wychodził taki romantyk?
- Zresztą Charity Marshall, którą poznałem kiedyś w moim gabinecie, jest tak piękna, tak gorąca i tak pewna siebie, że chyba na tym świecie nie ma drugiej takiej kobiety, która mogłaby jej dorównać, więc nie rozumiem dlaczego ona zaprząta sobie głowę jakąś konkurencją - powiedział i pochylił się w jej kierunku, bo znowu chciał ją pocałować. A ona się wtedy odsunęła i jeszcze mu zarzuca, że jest niewystarczająca.
- Kręci mnie, ale nie bardziej niż Ty, kiedy krzyczysz moje imię Cherry - bo wtedy go chyba pociągała najbardziej, albo jeszcze wtedy, kiedy padła przed nim na kolana, albo wypinała pupę, czekając na kolejnego klapsa. W ogóle Cherry bardzo go kręciła, więc Galen się poddał z tym trójkątem. Może jeszcze ją namówi, kiedyś.
- Ja nie mam się czym chwalić, bo w liceum to całe zero - powiedział, ale to nie dlatego, że Galen już wtedy wymieniał partnerki szybciej niż zapamiętał ich imię, po prostu wtedy był pod wpływem pierdolniętej matki, która wymagała od niego, żeby chodził na wszystkie dodatkowe zajęcia i do tego bronił tytułu mistrza szermierki juniorów, uczył się języków, grał w sztukach. To był czas, którego Wyatt wcale dobrze nie wspominał, liceum było okropne, dopiero na studiach zaczął się trochę buntować.
- A później jedna - chociaż czy to właściwie był związek? Miłość na pewno, bo miał później złamane serce, ale związek niekoniecznie.
Na jej kolejne słowa wywrócił oczami.
- Wszystkim? - zapytał i utkwił w niej te niebieskie tęczówki - gdybyś była jedną z tych lasek, to najprawdopodobniej piłabyś teraz wino ze swoją przyjaciółką i przeklinała, że dałaś się uwieść temu dupkowi - w ogóle o czym mowa, jak Galen te panienki traktował jako jednorazową przygodę, a Cherry nią nie była już od Lanzarote. Nawet na wakacjach Wyatt nudził się wyjątkowo szybko, jeden numerek i do widzenia, no i się tak nie starał, jakieś wycieczki do winnicy, czy po wyspie, nie, dla żadnej się tak nie starał.
- Ale przede wszystkim tym, że Cię kocham - dodał w końcu, no bo to było kluczowe. Nigdy wcześnie, nie licząc Marcie, i Meeny, w grę nie wchodziły, żadne uczucia. A teraz czuł, że momentami jest ich aż za dużo i one wybuchają, nagle, mocno.
- Słabo, na zastępstwo przyszła Cindy z księgowości, a ona nawet nie umie obsłużyć ekspresu do kawy - westchnął i pokręcił głową - nie wiem, czy znajdę tak dobrą sekretarkę - pewnie nie, no ale w końcu sam do takiego obrotu wydarzeń doprowadził. Mógł jej nie podrywać.

Cherry Marshall

one nigt, one suit

: śr wrz 24, 2025 7:19 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Zależy, o którego pytasz — stwierdziła finalnie Cherry, wzdychając ciężko. Cyrus może i by pracował, Corey skorzystałby z wolnego, a trzeci postawiłby cały zarząd do góry nogami, by strącić ją ze stanowiska. Może dlatego tak bardzo chciała dalej pracować? Było w tym pewnie odetchnięcie ulgi. Mogła mieć wszystko pod kontrolą, a tak bardzo tego potrzebowała, by móc normalnie funkcjonować. Nic nie było na tyle dobre, jak właśnie... trzymanie wszystkiego twardą ręką.
Kiwnęła głową, nawet się uśmiechnęła. Może nawet lepiej, że tak nie znał się na kobietach. Choć w głowie zastanawiała się, jak traktował pozostałe kobiety. Znała wersję swojej przyjaciółki, ale ona w niczym nie przypominała tej jej wersji.
Naprawdę jesteś kochany — wyszeptała, kiedy złożył na jej ustach ten delikatny pocałunek. Aż chciałaby mu się oddać jeszcze bardziej. Nawet tej nocy, po tym bólu brzucha... Jakoś coraz bardziej ją do siebie przekonywał. Nawet w rozmowie o trójkącie coraz bardziej się w nim zakochiwała.
Bo Charity Marshall jest tylko człowiekiem i też ma swoje wątpliwości — powiedziała cicho, odwracając przez moment wzrok. Tyle razy już o tym mówiła, a teraz... mówiła naprawdę z głębi serca. Nie wyobrażałaby sobie teraz mieć kogoś innego. Mogli być ze sobą dwa dni, zacząć planowanie rodziny, która miała pojawić się za dziewięć miesięcy, ale dla niej było to już wystarczające...
Ja bym nie chciała, by ktokolwiek krzyczał twoje imię oprócz mnie — bo to tego i w trójkącie by mogło dojść. Prędzej by wszystko pierdolnęła i wyszła z hukiem, zanim do czegokolwiek by doszło. Aż dreszcze ją przeszły. Chłodne i nieprzyjemne. Galen miał być jej. Bez żadnego dzielenia się. Nieważne, jaka kobieta by się pojawiła, czułaby się upokorzona.
W sumie dlaczego tak? — dopytała, marszcząc przy tym brwi. Sama miała mało czasu, ale wystarczająco, by uciekać z rezydencji rodziców, by móc spotkać się z ukochanym. Cherry zawsze dostawała to, czego pragnęła. Nigdy przed tym nie uciekała. Czerpała z życia całymi garściami, tak jakby jutra miało nie być. Teraz z Galenem, nawet jeśli dalej miała delikatne opory.
Naprawdę? — dopytała dość słabym tonem, patrząc mu prosto w oczy — wiem, że mnie kochasz, a i tak mam z tyłu głowy coś... Co sprawia się, że boję się zostawienia. To nie tak, że Ci nie ufam, bo ufam, tylko... za bardzo obawiam się stracenia Cię — życie z Galenem bywało intensywne. W jej oczach pojawiały się za każdym razem iskierki radości, kiedy był obok. Potrafił być przekonujący, szarmancki, a jednocześnie opiekuńczy. Finalnie wróciła do niego, by móc się przytulić do jego torsu i jeszcze raz poczuć woń perfum. Jeszcze tak niedawno czując je, miała odruchy wymiotne, a teraz dawały jej poczucie bezpieczeństwa.
... Może zostanę twoją sekretarką? — wypaliła nagle i zaśmiała się pod nosem — wiesz... ubrałabym takie sztywne rzeczy, zdecydowanie zbyt oficjalne, typowej szarej myszki, a potem... — spytała, próbując znaleźć rozwiązanie, by móc go pocieszyć — moglibyśmy się razem za-ba-wić? — spytała miękkim tonem, wpatrując się z dosyć niewinną miną w jego oczy. Poszukiwała w nich odpowiedzi. Zawsze chciała sprawdzić własne biurko, zasłonić zasłony i dać się ponieść. Ciekawe, czy Galen miał podobnie?

one nigt, one suit

: śr wrz 24, 2025 8:25 pm
autor: Galen L. Wyatt
- A który jest najgorszy? Albo... który najlepszy? - zapytał, bo tak jeszcze nie do końca ogarniał, nie poznał ich, ale był Corey ten bliźniak, Cyrus ten asystent i ten trzeci, chyba ten najgorszy? Podrapał się po skroni, trochę się obawiał zapoznania, bo jednak to byli jej bracia, na pewno usłyszy ze dwadzieścia razy, żeby nie ważył się jej skrzywdzić. A on zrobił to nawet dzisiaj.
Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze na to stwierdzenie, że jest kochany.
- A co to znaczy kochany? - zapytał, ale chyba bardziej po to, żeby pociągnąć ja trochę za język. Chociaż… Galen chyba rzeczywiście pierwszy raz słyszał, że jest kochany. Bo niby kto miał mu to powiedzieć? No chyba, że Lucita, ale ona to bardziej mówiła - pan Galen taki łaskawy. Kiedy jej wypisywał czek z premią.
- Nie powinna ich mieć, to tak jakby lew się wahał czy jest naczelnym drapieżnikiem, albo róża, czy jest najpiękniejsza z kwiatów - bo dla Galena Cherry była lwicą, była różą, była Boginią. A chyba jak się jest czyjąś Boginią, to nie trzeba mieć wątpliwości. Według Wyatta nie.
Na jej kolejne słowa wywrócił oczami, no tak, mógł się tego spodziewać, z jednej strony trochę połechtało to jego ego, że była taka o niego zazdrosna, ale z drugiej odrobinę go to przerażało, że Cherry była taka zaborcza, a jednak Galen lubił otaczać się ładnymi kobietami, nawet jeśli nie wszystkie z nich podrywał.
- Dobra... to takie pytanie, w którym momencie jest to już, przekroczenie granicy? Wiesz, niewinny flirt, zły, czy jeszcze nie? Pocałunek, seks? Kolacja, komplement? - zapytał, chociaż spodziewał się, że Cherry zaraz powie, że to wszystko i że ma nadzieję, że nic z tych rzeczy nie będzie robił z innymi kobietami. Ale... sama była piękną kobietą i na pewno faceci pokroju Wyatta z nią flirtowali, zapraszali ją na kolację, podrywali ją, więc co, teraz się będzie od wszystkich odganiać? Od razu pomyślał, że powinien jej dać ten zaręczynowy pierścionek, to może niektórych by powstrzymało. Chociaż... jego nie powstrzymało wcale.
Zastanowił się nad jej pytaniem, może kiedyś rzeczywiście jej opowie o tym jakie jego dorastanie było tragiczne, ale chyba dzisiaj nie chciał psuć klimatu.
- Tak wyszło - rzucił po prostu i wzruszył ramionami. To jaki jest teraz Galen Wyatt musiało być czymś spowodowane, wszystko, ten jego szaleńczy tryb życia, te jego panienki, to jego uwielbienie do pochwał, po prostu tak ukształtowało go życie, dorastanie w tym chorym domu.
- Żebyś mnie straciła, to musiałabyś... mnie zabić - powiedział to dość poważnie, ale później parsknął śmiechem - za bardzo mi się podobasz Cherry, żebym sobie tak łatwo odpuścił - znowu się uśmiechnął, a kiedy się do niego przysunęła, to przytulił ją do siebie obejmując ramieniem. Na jej kolejne słowa znowu parsknął śmiechem i wbił w nią spojrzenie.
- Myślisz? Czyli przyjdziesz do mnie do biura w tym mundurku? Ale tylko po to, żebym go z ciebie zdjął? - zapytał i sam też utkwił spojrzenie w jej oczach - jesteś niemożliwa Cherry - powiedział, a potem pochylił się do niej, żeby znowu musnąć jej wargi swoimi, krótko, ale czule.

Cherry Marshall

one nigt, one suit

: śr wrz 24, 2025 9:06 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Najgorszy próbuje przejąć firmę, a najlepszy to mój brat bliźniak. Mimo że jest moim totalnym przeciwieństwem — powiedziała spokojnym tonem, zakładając sobie kosmyk włosów za ucho. Co prawda zastanawiała się, czy mogłaby umieścić Cyrusa. Tylko jeśli Corey by to usłyszał, zrobiłby z jej firmy jesień średniowiecza. Nie mówiąc już o tym, że łączyła ich dziwna bliźniacza więź, od której nie mogliby tak po prostu uciec. Spędzili ze sobą dziewięć miesięcy w jednej macicy, to zobowiązywało.
Nie przesadzaj Galen — parsknęła, słysząc to jego pytanie — podobno mam to powiedzieć bez zmuszania i żadnej ekstazy — dodała po chwili, bo ciągle jej to wypominał. Raz powiedziane niedobrze, bo ją do tego zmusił. Drugi raz niedobrze, bo była pogrążona w bliskości jego ciała. Do trzech razy sztuka. Nie miała zamiaru zaprzepaścić tej okazji tak po prostu, będąc przez niego do tego zmuszona.
To miłe, że tak o mnie myślisz... — stwierdziła finalnie, choć i bycie lwicą, czy różą wcale nie powodowało, że było jej lepiej. Czuła, jak mocno bije jej serce. To była czysta ironia. Jeszcze niedawno tak bardzo się nim brzydziła, a teraz? Bała się go stracić. Miała w sobie ten wewnętrzny strach. Jakby tylko ktoś ją dotknął, mogłaby się rozsypać na milion kawałeczków. Jak za odjęciem magicznej różdżki.
A co dla Ciebie byłoby przekroczeniem granicy? — spytała, unosząc wysoko jedną brew. Szybkie odbicie piłeczki — Wyobrażasz sobie być ze mną, jakbym całowała kogoś innego? Uprawiała z nim seks? Żeby ktoś trzymał mnie za pośladki? No Galen, powiedź, jestem ciekawa na, co byś wyraził zgodę? — dla niej najbardziej praktyczna wydawała się być zasada muzeum. Patrz, ale nie dotykaj. Dotykanie go było zarezerwowane dla niej. Inaczej ktoś mógłby ją odstrzelić, chociaż... ciekawiła ją jego odpowiedź. Jeszcze tak niedawno mówił, że nie pozwoliłby jej na ubieranie się w takie sukienki i wsiadanie do porsche bogatego przystojniaka. Pamiętał o tym? A może bał się przyznać, że potrzebował trochę wolności, a to wszystko co do niej mówił było jedynie mrzonką.
Kiwnęła głową. Widocznie Galen Wyatt nigdy się z nikim nie wiązał. Odrobinę zakuło ją to w serce. Czy był się w stanie zaangażować? Głupia myśl. W końcu pokazywał jej to na każdym kroku.
Podobam Ci się, czy mnie kochasz? — spytała. Zaczęła lubić, gdy mówił jej to. Zatrzepotała swoimi rzęsami, wpatrując się w niego intensywnym spojrzeniem. Byłaby w stanie oddać mu wszystko bez mrugnięcia okiem.
Nie — odparła, nie odsuwając się od jego ust — po to żebyś wziął mnie na tym wielkim biurku. Nieważne, kto by wszedł do środka na spotkanie, miałbyś tylko mnie przed oczyma — no i znowu to robiła. Pro-wo-ko-wała go.