and we'll have halloween on christmas
: pn paź 06, 2025 1:34 pm
Kiedy Evina pochyliła się i musnęła jej usta, Zaylee zmrużyła oczy. Normalnie nie dałaby się zbyć w taki prosty sposób, ale tym razem po prostu uniosła ręce w obronnym geście i posłusznie podłożyła warzywa pod strumień chłodnej wody.
— Jak chcesz — odparła, po czym ułożyła sałatę na ręczniku papierowym, żeby trochę obeschła, a sama wzięła się za krojenie pomidora w cienkie plastry. Z krojeniem akurat radziła sobie wyśmienicie, w końcu miała perfekcyjną rękę do władania skalpelem. — Ale jak w środku nocy obudzi się, bo będą śnili mu się naprzemiennie Myers i Leatherface, to ty do niego wstajesz — zaznaczyła, nawet nie próbując udawać, że wcale nie martwiła się o Samuela. Ta troska wypływała z niej automatycznej, dlatego po takim krwawym filmie, po którym zresztą Młody zgrywał wielkiego cwaniaka, wolała zafundować mu coś animowanego. Przecież to od razu było widać, że dzieciak chciał się popisać.
Miller przysunęła deskę z warzywami bliżej narzeczonej, aby ta mogła poukładać je na posmarowanym masłem pieczywem i przyglądając się jej poczynaniom, skrzyżowała ręce na piersi.
— Ale ty wiesz, że on będzie udawał, że ten film wcale go nie rusza, prawda? — upewniła się jeszcze, bo to, że Sammy chciał się sprawdzać, wcale nie oznaczało, że musiały wystawiać go na taką próbę. Obejrzał już Halloween, usiłując im potem wmówić, że bał się, ale tylko trochę, kiedy Zaylee wyczuwałaby takie kłamstwo z odległości wielu kilometrów. O tyle dobrze, że później tak się zagadał, że praktycznie nie zerkał w kierunku ekranu.
Wyciągnęła rękę i złapała za plasterek sera żółtego, a od klepnięcia w łapę uratował ją tylko i wyłącznie nienaganny refleks.
— To mówisz, że mnie kochasz, co? — rzuciła zaczepnie i poruszyła brwiami. — Jara cię moja opiekuńczość? — zaśmiała się, wciągając kawałek sera, po czym zaszła Evinę od tyłu i objęła ją w pasie, żeby nadzorować przez ramię konstruowanie kanapek. Nic nie wychodziło jej w kuchni tak dobrze, jak kontrola jakości.
— A dostanę sos ranch?! — wydarł się z salonu Samuel i Zaylee dałaby sobie rękę uciąć, że pewnie teraz przyciska poduszę do piersi i boi się zajrzeć do kuchni, bo przecież w każdej chwili coś mogło wyskoczyć na niego zza rogu.
Evina J. Swanson
— Jak chcesz — odparła, po czym ułożyła sałatę na ręczniku papierowym, żeby trochę obeschła, a sama wzięła się za krojenie pomidora w cienkie plastry. Z krojeniem akurat radziła sobie wyśmienicie, w końcu miała perfekcyjną rękę do władania skalpelem. — Ale jak w środku nocy obudzi się, bo będą śnili mu się naprzemiennie Myers i Leatherface, to ty do niego wstajesz — zaznaczyła, nawet nie próbując udawać, że wcale nie martwiła się o Samuela. Ta troska wypływała z niej automatycznej, dlatego po takim krwawym filmie, po którym zresztą Młody zgrywał wielkiego cwaniaka, wolała zafundować mu coś animowanego. Przecież to od razu było widać, że dzieciak chciał się popisać.
Miller przysunęła deskę z warzywami bliżej narzeczonej, aby ta mogła poukładać je na posmarowanym masłem pieczywem i przyglądając się jej poczynaniom, skrzyżowała ręce na piersi.
— Ale ty wiesz, że on będzie udawał, że ten film wcale go nie rusza, prawda? — upewniła się jeszcze, bo to, że Sammy chciał się sprawdzać, wcale nie oznaczało, że musiały wystawiać go na taką próbę. Obejrzał już Halloween, usiłując im potem wmówić, że bał się, ale tylko trochę, kiedy Zaylee wyczuwałaby takie kłamstwo z odległości wielu kilometrów. O tyle dobrze, że później tak się zagadał, że praktycznie nie zerkał w kierunku ekranu.
Wyciągnęła rękę i złapała za plasterek sera żółtego, a od klepnięcia w łapę uratował ją tylko i wyłącznie nienaganny refleks.
— To mówisz, że mnie kochasz, co? — rzuciła zaczepnie i poruszyła brwiami. — Jara cię moja opiekuńczość? — zaśmiała się, wciągając kawałek sera, po czym zaszła Evinę od tyłu i objęła ją w pasie, żeby nadzorować przez ramię konstruowanie kanapek. Nic nie wychodziło jej w kuchni tak dobrze, jak kontrola jakości.
— A dostanę sos ranch?! — wydarł się z salonu Samuel i Zaylee dałaby sobie rękę uciąć, że pewnie teraz przyciska poduszę do piersi i boi się zajrzeć do kuchni, bo przecież w każdej chwili coś mogło wyskoczyć na niego zza rogu.
Evina J. Swanson