Miała nadzieję, że Sam nie wysprzęgli się przed panią Rose i po powrocie do domu dziecka nie zacznie jej paplać o tym, jak to dwie kobiety, które zastanawiały się nad jego adopcją, spędziły z nim całą noc na oglądaniu strasznych filmów. Wtedy od strzału mogłyby pożegnać się z kandydaturami na zostanie rodziną zastępczą dla niesfornego dziewięciolatka. I wprawdzie Młody zarzekał się, że nic nie powie, to Zaylee nie ufała mu pod tym względem. Był zbyt gadatliwy, żeby zachować tę 
tajemnicę dla siebie.
Oprócz dotrzymania obietnicy chłopiec twierdził stanowczo, że nie zmruży oka do samego rana i wytrwale będzie oglądał kolejne horrory z listy, chociaż Miller dałaby sobie rękę obciąć, że nie dotrwa nawet do północy. 
—
 W kuchni? — zdziwił się Samuel, kiedy Evina znalazła jego maskę. — 
A co ona tam robiła? — zamyślił się na głos, a potem zaczął się upierać, że przecież nawet zaglądał do kuchni, mimo że Zaylee przyłapała go na podjadaniu żelków ze szklanego słoika. A potem zachichotał, bo Swanson uchyliła kapelusz przed Miller.
Zawsze, jak stawał się świadkiem różnych czułych gestów, reagował w podobny sposób. Nigdy nie ze złośliwością czy obrzydzeniem, a właśnie cichym, szczerym chichraniem, co było naprawdę urocze. Widać było, że takie sytuacje wcale go nie krępowały. Wręcz przeciwnie, oczy mu się świeciły na ten widok tej okazywanej miłości.
— 
Oczywiście — wiedźma Miller chwyciła za pilot i od razu włączyła platformę z największą kolekcją klasycznych filmów grozy. —
 No to może najpierw Halloween, żeby było tak w klimacie? — zapytała, przeskakując między slasherami. 
— 
Dobra — zgodził się natychmiast Sammy. —
 A obejrzymy potem to? — wskazał palcem na ekran, gdzie widniała okładka z Leatherfacem, który trzymał w rękach piłę mechaniczną. 
— 
A nie będziesz się bał? — Zaylee zerknęła na niego z ukosa.
— 
Przysięgam, że nie! — przycisnął sobie rękę do piersi, a potem usadowił się wygodnie na dywanie tuż przed telewizorem. Miller już miała rzucić narzeczonej komentarz, że przecież dzieciak zepsuje sobie oczy, a mają wygodną, ale wywróciła jedynie oczami i przysunęła się bliżej, żeby mieć jak najlepszy dostęp i przekąsek, i do Eviny, która swoją drogą była jej ulubionym smakołykiem. 
Jej relacja z jedzeniem powoli wracała do normy. Dalej miała problem z dojadaniem posiłków, ale niewątpliwie w ciągu ostatnich tygodni zrobiła progres i sama domagała się ulubionych potraw.
— 
Mamy wygodną, narożną kanapę, a on woli siedzieć na dywanie — pokręciła głową i włączyła horror. — 
Jak bardzo zacznę wyolbrzymiać, jeśli stwierdzę, że za kilka lat będziemy ciągać go po okulistach? — zapytała w przekonaniu, kładąc rękę nodze narzeczonej. Musiała przyznać, że Swanson wyglądała zajebiście seksownie w tym stroju piratki. Zdecydowanie powinny wziąć pod uwagę podobne przebieranki w sypialni.
Nie od dzisiaj, a nawet nie od wczoraj wiadomo było, że Zaylee miała tendencję do przesady. Zwłaszcza jeśli chodziło o aspekty zdrowia. Była lekarzem i sprowadzanie wszystko do medycyny chyba po prostu leżało w jej naturze. Do tego dochodził jeszcze pedantyzm i perfekcjonizm, a razem tworzyło to mieszankę wybuchową: z jednej strony nieocenioną w pracy zawodowej, z drugiej — momentami trudną do zniesienia dla jej otoczenia. Potrafiła w ciągu kilku minut rozwinąć wykład o zagrożeniach płynących z nieumycia rąk po spacerze, a zwykły kaszel interpretowała jako potencjalny początek poważnej infekcji. Jakimś cudem Evina nauczyła się już kiwać głową i nie wdawać w dyskusję, bo każdy sprzeciw oznaczałby kolejną tyradę pełną łacińskich terminów i medycznych statystyk.
Evina J. Swanson