Strona 3 z 3

A Second Life

: pn paź 20, 2025 11:03 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Myślę, że... — zaczęła, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Wiele z nich znajdowała na środku języka, ale nie była w stanie odkryć tych najbardziej prawidłowych. Miała je głęboko w sercu, a każde inne wydawały się zbyteczne, nieodpowiednie. Tak jakby cały świat przestał mieć jakiekolwiek znaczenie — nigdy Ci tak nie zależało na psie, by mieć dla niego czas, a dla dziecka byś go znalazł — ona znajdowała, bo chciała mieć Koko. Tylko dla niej miała własny apartament. Nigdy wcześniej nie myślała, nawet o tym by móc z kimś zamieszkać. Galen zmieniał wszystko w jej życiu. Wprowadził się, a kiedyś mieli zostać małżeństwem — bo wywróci Ci całe życie do góry nogami — stanie się najważniejsze w życiu — a właściwie nam — bo jej też. Ich wspólne życie nie będzie wyglądało juz tak idealnie. Pożegnają się z przespanymi nocami, a Cherry seksowne ubrania zamieni w bardziej te wygodne. Całe życie mieli przed sobą.
Byłbyś wspaniałym ojcem — odpowiedziała praktycznie od razu bez nuty zawahania, chwytając go mocno za dłoń. Tak by spojrzał do jej oczu, zobaczył to, co ona sama czuła — zawsze na 100%, prawda? Ojcem też byś takim był i zamiast o inne dupy, zaczniemy kłócić się o kwestie wychowania — powiedziała spokojniejszym, bardziej stonowanym tonem. Chociażby powinni zastanowić się nad nazwiskiem? Wyatt? Marshall-Wyatt, a może Wyatt-Marshall? Co prawda już zdecydowała, ale mogłaby trochę podrażnić się z Galenem na ten temat.
Zależy — jak wszystko na tym świecie. Każdy naukowiec Ci to powie — jak nie mam porannych spotkań to ja, a jak mam to ma swoją nianię — jedną, zaufaną, sprawdzoną. Wysłała jej cały czas zdjęcia z każdego wyjścia Koko oraz pisała, co robiła. Charity była dużo bardziej wymagająca niż rodzice względem opiekunek. Może tak naprawdę nie dla Galena zakupiła elektroniczną nianię? A wcześniej już ją miała dla Koko — trochę taka Lucita, ale nazywa się Rosita — starsza pani, żyjąca na emeryturze, która zarabiała na studia wnuków w USA. W końcu co oni mieliby robić w tej Kanadzie? Najbardziej znane uczelnie znajdowały się w Stanach, takie które były w stanie zapewnić poważanie.
Szczęścia, bo jesteś moim szczęściem — mogli mieć za sobą serię nieszczęść. Utratę ciąży, Pilar, zatrzymanie serca, ale finalnie dalej byli ze sobą. Teraz leżeli wtuleni do siebie, a dla Cherry było to wystarczające.
Po prostu miała go obok.
Wywróciła oczami na Jacksona. Żadnego szalonego życia i nos. Jednak jaki by nie był, każdy go potrzebował. Żadna nie poleciałaby na Galena bez niego, no może oprócz jakiś lasek łasych na hajs.
Mój słodziaczek — zaśmiała się krótko i prutnęła mu w szyję, jak małemu dziecku — tyci, tyci, bezbronny Galen. Pokonałabym Cię, jakbym chciała — aż by go pomiziała po tym nosku, zrobiła noski. Trochę słodyczy i uroku też potrzebowali. Nie mogli żyć cały czas na wysokich obrotach. Kłótnie, albo hajdy. Odrobina brokatu im nie zaszkodzi.
Wszystko pamiętasz — zaśmiała się krótko pod nosem. Chociaż o tę sukienkę też mieli kłótnie. Mógł ubrać coś innego, mniej pasującego, a finalnie dopasował się pod jej widzimisię. Nawet połechtało jej to delikatnie ego.
Tak — kiwnęła krótko głową. Czasami miała to samej sobie za złe. Tyle musiała czekać, by pokazać mu taki widok. Jednak... wart był on czekania. Może przy zgodzie lekarza... da mu pierwszą noc?
Moment pocałunku mógłby trwać dla niej wieczność. Całe jej ciało potrzebowało go na okrągło. Dotyku jego ust na jej ciele, mocnego chwytu i tego bijącego serca, które miała pod dłońmi. Tylko nie mogła sobie pozwolić na zbyt wiele, nie dzisiaj.
Cudownie bije — wyszeptała cała zadowolona — wiesz... nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Za dużo w nim zmieniłeś, by tak po prostu zniknąć — westchnęła ciężko z niezadowolenia, kiedy zabrał rękę. Może przez ten jeden moment mogliby się tak... bardziej poprzytulać? Poczuć, chociażby namiastkę ich poprzedniej czułości.
To czas na spanie — wymruczała, chwytając za telefon, by zgasić światło. Za to oni rozmawiali jeszcze długo.

koniec