30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Powrót do normalności.
Dziwnie się czuła bez Galena w apartamencie. Panowała w nim przedziwna cisza, które nie była w stanie łatwo i racjonalnie rozplanować. Nie była w stanie też jej zrozumieć. Od wszystkiego pękała jej głowa, bo gdy wychodziła na nowo zaczęła z nim rozmawiać, tylko we własnej głowie. Twierdził, że nie było innej, a jednak... była? Okazała się na tyle istotna, że powiedział jej o tym. Teraz wolała skupić cię na ich przyszłości, zamiast rozdrapywać rany, odebrać go ze szpitala, by przez moment usłyszał warkot głośnego silnika, zanim wybierze sobie coś mniej wymagającego.
Nawet cieszyła się, widząc go w normalnych ubraniach, gdy ciągnęła walizkę, którą jakiś czas temu mu przyniosła. Przez szpital szła z nim za rękę, zastanawiając się, czy nie dostanie jednak zadyszki. Trudno było wyrokować, na ile była w stanie pozwolić mu jego kondycja fizyczna. Niedawno serce mu stanęło, a ona stała się jeszcze bardziej uważna na każdy, nawet najmniej sygnał z jego strony. Chciała zostać po prostu najlepszą partnerką. By jednak czuł to wsparcie. Rzadko jeździli jej autem, to chyba był pierwszy, a za razem ostatni raz. Silnik zawarczał, a po pół godzinie wchodzili już do domu. Ich wspólnego, odkąd się Galen wprowadził.
Otworzyła drzwi, a pierwszą, która ich dopadła była Koko. Od razu zaczęła podskakiwać w stronę Galena, szczekać oraz wesoło merdać ogonkiem.
Koko, daj spokój, pan nie ma sił — mruknęła Cherry, odkładając walizkę. Finalnie skarciła psa. Była sporym pudlem, który mógł mu zrobić krzywdę w przepływie radości. Niesforność psa nie znała słowa nie. Od razu przyniosła mężczyźnie piłkę, licząc na zabawę.
W końcu jej pan wrócił do domu.
Zrobiłam Ci miejsce w szafie i przyniosłam trochę twoich rzeczy — powiedziała spokojnym tonem, wchodząc wgłąb apartamentu. Porządziła się, ale w ten sposób będzie łatwiej. Galen i tak pewnie nie mógł nic dźwigać, teraz przynajmniej miał wszystko w jednym miejscu. O ile zaakceptuje te koszule, i ten garnitur, który ona mu przyniosła — żeby mieć na Ciebie oko, zanim wrócisz do pracy na pełen etat — uniosła kąciki ust, patrząc na niego badawczo. Pewnie myślał, że wróci tam od jutra, a ona... niekoniecznie chciała mu na to pozwolić. Apartament był bezpieczny od niepotrzebnych stresorów. Sama też większość swoich obowiązków miała stąd wykonywać, a Cyrus miał wozić jej tu wszystkie potrzebne papiery.
Lucita zrobiła dla Ciebie twoje ulubione chili con carne. Poprosiłam, by zrobiła twoje ulubione danie — zagadnęła Marshall, bo choć chciała zrobić dla niego to słynne spaghetii co przy wyjściu z aresztu, tak nie miała kiedy. Stąd poprosiła Lucitę, która była jedną z niewielu bliskich mu osób — to w sumie... co chcesz teraz robić Galen? — spytała finalnie, odwracając się w stronę Galena. Miała przygotowane filmy, zdrowe przekąski, a nawet kupiła nowy płyn do kąpieli, żeby mu ładnie pachniało.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

The hospital fixed his heart.
But it was Cherry who made it beat again.




Galen wcale nie odczuwał tego wyjścia ze szpitala, jak powrotu do normalności. Normalność byłaby wtedy, gdyby mógł złapać ją wpół, wynieść z tego szpitala przewieszoną przez ramię, wsiąść z nią do Porsche, rozpędzić je do dwustu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę, a później w apartamencie kochać się z nią całą noc.
A on kurwa nawet nie mógł za sobą ciągnąć walizki. Nawet ten krótki spacer po szpitalu go zmęczył, chociaż siły dodała mu na pewno jej dłoń zamknięta w jego palcach.
Uśmiechnął się widząc jej auto, miał okazję je prowadzić, wiedział jaką może rozwinąć prędkość, a jednak przeczuwał, że dzisiaj Cherry będzie prowadziła ostrożniej, zresztą lekarz sam pouczał Wyatta, że o Porsche powinien zapomnieć, o wielu swoich przyzwyczajeniach zresztą też. Nawet nie miał na sobie żadnej drogiej koszuli, tylko zwykłą bluzę, swoją drogą też pewnie drogą, i jeansy. Tylko zegarek wciąż miał ten z prezesowskiej półki.
Kiedy wchodził do apartamentu Cherry poczuł się jakby rzeczywiście wrócił do domu, chociaż przecież wcale długo nie pomieszkiwał u niej wcześniej, a jednak to jej mieszkanie przywodziło na myśl dużo więcej dobrych skojarzeń, niż jego. Zdecydowanie.
Kucnął, żeby pogłaskać Koko, gdy zaczęła do niego skakać, a ona od razu wywaliła się na plecy, przez chwilę drapał ją po brzuszku, ale w końcu wstał patrząc na Cherry.
- Dla niej mam, i dla Ciebie Cherry też - powiedział z zaczepnym uśmiechem, ale prawda jest taka, że oddech miał płytki, jakby wciąż jakaś niewidzialna potwora zaciskała mu szpony na sercu, albo siedziała na klatce piersiowej.
Wziął od Koko piłkę i dwa razy jej ją rzucił, ale później pokręcił tylko głową, że to koniec zabawy na dzisiaj. Bo ona gdyby mogła to naprawdę by go zamęczyła, a on jednak wolał być trochę bardziej męczony przez Cherry.
- A jednak udało się dla mnie wygospodarować trochę miejsca? - uśmiechnął się unosząc jedną brew, bo kiedyś przecież mu mówiła, że się tutaj we dwoje nie pomieszczą z tymi wszystkimi ubraniami. Tylko, że Galen może teraz wcale nie potrzebował ich aż tylu.
Kiedy powiedziała o tej pracy to wbił w nią spojrzenie, niebieskie tęczówki spoczęły na jej twarzy. Jeszcze jej tego nie mówił, ale powinien.
- Nie wrócę, na razie, sprawdzałem raporty i wszystko jest w porządku, kontrahenci też wiedzą co się stało. Przez najbliższy miesiąc pracuję z domu, a później zobaczę - wyjaśnił jej sytuację, jeśli wszystko nadal będzie działało tak sprawnie, to może nawet uda mu się ograniczyć wizyty w biurze do minimum też w przyszłości - jeśli nie masz nic przeciwko temu Cherry? - no bo to jednak było jej mieszkanie. Chociaż Wyatt i tak pewnie będzie musiał jeszcze sporo czasu spędzać w szpitalu. Było lepiej, leki działały, ale jednak to serce wciąż nie wróciło nawet do w połowie takiego stanu, w jakim było przed zawałem.
- Lucita tu była? Czyli jednak... polubiłyście się? - zapytał z jakąś taką nadzieją w głosie i usiadł sobie na wysokim krześle w kuchni - tylko, żeby to czili con carne, po tym szpitalnym żarciu, mnie nie zabiło - zażartował sobie opierając łokcie na ladzie - czy mogę je od razu zjeść Cherry? - bo jakby teraz Lucita przygotowała mu nawet te płatki z mlekiem, które tak często przy niej na szybko jadł, przed wyjściem do pracy, to by je pochłonął ze smakiem. Na to jej pytanie co chce robić, to znowu odszukał spojrzeniem jej oczu.
- A jak myślisz Cherry? - zapytał przechylając na bok głowę. Bo on miał w zasadzie tylko jeden pomysł, mało związany z filmami i zdrowymi przekąskami. Chociaż... najpierw to naprawdę chciał zjeść to chili, aż w brzuchu mu zaburczało.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Nie udawaj kozaka, Galen — zaśmiała się, patrząc na jego pieszczoty z Koko. Kiedyś ten widok był najbardziej komfortową rzeczą, którą mogłaby oglądać całymi godzinami. Odrobinę się ich życie zmieniło przez jego wyznanie. Próbowała trzymać go na dystans, tylko było to trudne do zrobienia, kiedy widziała go z Koko.
Czuła się, jak matka oglądająca zabawę dziecka. Koko trochę nim była. Może dlatego ten widok tak bardzo ją łamał. Miał być jej drugim panem, ale... kosztował szczęścia z inną osobą. Czuła się zdradzona, nawet jak do niczego nie doszło. Musiała to przepracować z własnym terapeutą.
Trochę tak — rzuciła niewinnym głosem, robiąc wielkie piękne oczy. Dalej miała z garderobą ogromny problem, musiała powyrzucać kilka swoich szmat, by Galen dostał choć jeden regał — ale duża część została dalej u Ciebie — usta ułożyły się we wąską linię. Pamiętała, jak otwierała jego garderobę, do przeniesienia tych wszystkich ubrań powinna wynająć jakąś firmę. Niby facet powinien mieć trzy koszulki na krzyż, a zarówno on i ona mieli zamiast małego pokoju, jakiś niekończący się labirynt zbudowany z ubrań, drogich rzeczy, czy innych bzdet — dalej nie wiem, jak się pomieścimy — i to już powiedziała śmiertelnie, poważnym tonem. Tak jakby opowiadała mu o zabieraniu go na reanimację. Chociaż to drugie było poważniejsze, teraz jeszcze mocniej zdawała sobie z tego sprawę. Zdawała sobie z tego sprawę. Tylko dla niej jako kobiety kochającej buty, ubrania i torebki cała ta otoczka wydawała się przedziwna. Jakby rozwiązywała niemożliwe zadanie do wykonania, albo pisała posta na największej migrenie życia.
Nie mam, ale... — zaczęła, słuchając go. Tak, mówił, że mniej będzie pracował. Tylko nie spodziewała się, że faktycznie tak się stanie. Mogły to być poniekąd tylko puste słowa, kompletnie nic nieznaczące, a jednak... zmieniał się. Wcześniej obawiała się odciągania go od pracy, teraz mrugała z niedowierzaniem oczami. Ktoś zamienił jej faceta na inny model — skąd ta decyzja? — nie podważała jej. Szczerze się z niej cieszyła. Chciała za to dopytać, z czego dokładnie ona wynikała. Co się kryło pod jego słowami? Czy faktycznie miała to być jedna z obietnic, które jej powiedział? Mniej pracować, skupić się na zdrowiu. To już zdecydowanie coś.
Polubiłyśmy się. Trochę płakała nad twoim losem i była zadowolona, że może rozmawiać ze mną po hiszpańsku — w zasadzie polubiła ją, odkąd odesłała ją z kwitkiem do Galena. Mogło naprawdę zależeć ją na tym Królu Dupków. W głowie Charity odzyskał to miano, choć mogło się to zmienić. Zwłaszcza że dalej był słaby, a ona zauważała to gołym okiem — jak tak będziesz mówił to, Ci go nie dam — spoważniała, marszcząc brwi. Takie żarty przestały być śmieszne, w momencie gdy stanęło mu serce — już Ci je podgrzewam — wszystko miała przygotowane na patelni. Przyzwyczaiła się do Lucity. Pomagała jej w przenoszeniu rzeczy Galena, by Cherry mogła spędzić u niego więcej czasu. Starała się... może nawet za bardzo.
Jakby w głowie siedziała jej myśl.
Chcę być jedyna.
Zasnąć w łóżku przytulonym do mnie w trakcie oglądania kiepskiego filmu? — spytała, unosząc jedną brew i podając mu posiłek — smacznego skarbie — zacmokała mu, unosząc oba kąciki ust do góry. Co mogłaby powiedzieć więcej? Przecież widziała, że jest za słaby na jakiekolwiek inne dzia-ła-nią z nią.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Wywrócił oczami, kiedy powiedziała, żeby nie udawał kozaka, to już nawet nie mógł sobie poudawać? Pobawić się z psem, jakby było jak dawniej, chociaż kiedy wstawał to czuł, że wcale nie było, bo jednak brakowało mu w płucach tchu, a to go denerwowało, a nerwy sprawiały, że serce biło szybciej. Błędne koło się zamykało, a on dopiero co postawił nogę w domu.
Chociaż... kiedy patrzył na Cherry, w te jej wielkie, piękne oczy, to ten rytm trochę się uspokajał. Uśmiechnął się delikatnie, na to trochę tak, bo w zasadzie garderoba Galena była jak mały pokój, ale...
- Nie będę teraz wszystkiego potrzebował, może właściwie coś oddam na jakieś akcje charytatywne? - tak się głośno nad tym zastanawiał, bo już w szpitalu na to wpadł, przecież te jego koszule od Armaniego, czy garnitury na pewno na jakiejś licytacji mogłyby pójść za całkiem ładną kwotę, zwłaszcza, że dużo było w wersji limitowanej. Zostawił by sobie tylko te ulubione i chodził w nich częściej, a nie zakładał raz na rok, bo tyle miał tego.
- A może... - zaczął, kiedy powiedziała, że dalej nie wie jak się pomieszczą - moglibyśmy wreszcie kupić dom? - zapytał w końcu i utkwił w niej spojrzenie. To też był jeden z jego punktów na liście, mniej pracować i kupić dom, ich wspólny. W którym kiedyś może w końcu będą bawić się ich dzieciaki. Skoro już za trzy miesiące mogli znowu spróbować. Galen obiecał sobie, że się postara za te trzy miesiące być już w formie, bardzo by tego chciał, wrócić do formy, ale też bardzo chciał... tego ich wspólnego dziecka, które w końcu byłoby ważne.
Uniósł jedną brew, kiedy zapytała skąd ta decyzja, no przecież jej mówił, że tak będzie, a teraz Galen to jednak chciał być trochę bardziej słowny, a przede wszystkim to skoro już ułożył sobie te wartości w życiu jakoś inaczej, to tego chciał się trzymać i zdrowie, czy Cherry, były zdecydowanie wyżej niż praca.
- Bo chcę z Tobą spędzać więcej czasu i trochę bardziej o siebie zadbać - powiedział szczerze, bo tak właśnie było. Na to, że Lucita płakała nad jego losem znowu strzelił oczami.
- Ona zawsze się zamartwia - stwierdził wpatrując się w Cherry, bo o niego martwiły się tylko one, Cherry i Lucita, chociaż Pilar może też, ale o tym postanowił już nie myśleć. Na pewno jednak nie martwiła się jego matka, która już, jakby nigdy nic, wróciła sobie do Europy.
- Och daj mi go skosztować, bo to na pewno będzie niebiańska przyjemność - uśmiechnął się do niej znowu opierając o ladę, bo Galen to już był na takim etapie, że wolał z tego pożartować, niż się użalać i zastanawiać, czy może jednak umrze. Nie chciał myśleć o śmierci już w ten sposób, bać się jej tak bardzo, jak wtedy w szpitalu.
Patrzył na jej sylwetkę kiedy pochylała się nad kuchenką i nawet przez chwilę chciał wstać i objąć ją do tyłu, przytulić się do niej, zaciągnąć się znajomym zapachem jej perfum, ale wtedy Cherry powiedziała o tym oglądaniu kiepskiego filmu, a Galen się skrzywił.
- Miałem inne plany - rzucił, ale przecież wiedział, czuł, że te jego inne plany to będą musiały jeszcze poczekać. Na razie zmęczyła go zabawa z Koko piłką, a co dopiero zrobiłaby z nim zabawa z Cherry?
Westchnął ciężko i spuścił wzrok na to chili.
- A co obejrzymy? - zapytał chwytając za widelec i potem rzeczywiście zaczął to chili jeść ze smakiem, bo było wyborne, takie domowe, takie jak lubił. Jego niebieskie tęczówki znowu wylądowały na twarzy Cherry.
- Jest pyszne, dziękuję - uśmiechnął się, w normalnych warunkach, to może by do tego jeszcze dostał whisky, albo jakąś margaritę, a teraz to musiał się zadowolić szklanką wody, którą sobie nalał. Upił kilka małych łyków.
- Dziękuję Ci za wszystko Cherry - powiedział patrząc jej prosto w oczy. Za to, że go tutaj przywiozła, a nie wystawiła za drzwi, za to, że była, a przecież miała prawo jednak go zostawić.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Czasami Galen był tak dobry, że była w stanie zapomnieć o tej sytuacji. Przymknąć na moment oczy i być po prostu szczęśliwą wraz z nim. Taka troska i dobroduszność, którą ceniła wydawała się być najważniejsza.. Może nawet bardziej niż się jej wydawało. Pokochała dumnego lwa, a okazało się, że był w stanie litować się nad najsłabszymi osobnikami.
To dobry pomysł, kochany jesteś — i jakoś przeszło jej to przez gardło, bez żadnych zgryźliwości. Tak naturalnie, jakby naprawdę w to wierzyła, bo wierzyła. Galen był dobrym człowiekiem. Może odrobinę pogubionym, ale nie każdy bogol byłby w stanie sprzedać swoje ubrania i oddać pieniądze bardziej potrzebującym osobom.
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy powiedział o kupnie domu. Jakoś tak słabo. Nie wiedziała, czy to był krok, na który była gotowa. Znalazła dla innych idealną działkę na przedmieściach Toronto, blisko natury, ciszy, a przede wszystkim spokojną. Bliską dobrych szkół, a także z pierwiastkiem magii. Prawie umawiała się na spotkanie, ale wtedy... on jej o wszystkim powiedział. Dlatego to tak bardzo i mocno ją zapiekło. Zamilknęła, zostawiając go bez odpowiedzi.
Wreszcie? — spytała dość słabym głosem — miałam wybraną dla nas działkę i chciałam Cię na nią zabrać, zanim ją kupię... — przerwała na moment, przełknęła nerwowo ślinę — zanim to wszystko się wydarzyło, pewnie już jest kupiona — mruknęła lekko niezadowolona, spuszczając wzrok na dół. Co mogłaby powiedzieć więcej? Gdyby nie sprawa z jego sercem, z tą policjantką... pewnie zabrałaby go właśnie na nią tego dnia. Żeby dał jej zgodę na kupno dla nich miejsca na ziemi, tam gdzie oboje byliby szczęśliwi. Gdy go nie było, a ona zdążyła się delikatnie ogarnąć, przeglądała pinteresta, spoglądała na gotowe projekty architektoniczne. Dał jej wtedy wolną rękę, skoro jedno z jej nowych marzeń nie było spełnione, to mogła to zrobić chociaż z drugim. Zdecydowanie prostszym. Dla nich kupno działki i budowa domu opierała się jedynie na wyborach. Jakie okna? Co z drzwiami? Jaki metraż pokoju?
Czyli mówiłeś poważnie — powiedziała już bardziej dla samej siebie, cicho pod nosem. Uśmiechnęła się szeroko. Może naprawdę coś w Galenie się zmieniło i w końcu przestaną się kłócić? Może w końcu stworzą naprawdę dobrze, zgrany ze sobą zespół? Taki, który jest w stanie przenosić wszystkie góry.
Daj spokój, robi to z dobrej woli — stwierdziła spokojnym tonem. Lucita była cudowną kobietą. Może dlatego odmówiła odwiedzin? Wiedziała, że mieli ze sobą pewne sprawy do przegadania obok, których nie dało przejść się obojętnie. Kiwnęła głową na stwierdzenie o niebiańskiej przyjemności, chciała zażartować. Taką mogliby mieć we dwoje w łóżku, ale wolała go nie prowokować. Nie wiedziała, czy rozmawiał na ten temat z kardiologiem.
Jakie? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi ku górze. Zastanawiała się, co mu chodziło po głowie. Domyślała się. Pytanie brzmiało tylko... czy ona była gotowa na taki rodzaj bliskości? Czy jego serce by to wytrzymało?
A co byś chciał obejrzeć? Na pewno nie Bridget Jones — zaśmiała się. Pamiętała jeszcze jego minę, gdy mu to proponowała, kiedy rozmowy wydawały się łatwiejsze, spokojniejsze. Wtedy nie rzucali się cały czas sobie do gardeł. Tragedie potrafiły ich łączyć. Próbowała na nowo przy nim być, uczyć się go.
Podziękuj komuś innemu — odparła. Przecież tylko podgrzała. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Wykonała prostą czynność, którą tak po prostu odhaczyła jako zrobioną. Kącik ust jej drgnął. Dziękował jej? Stała tak po prostu z otwartymi ustami, zastanawiając się, co powinna powiedzieć. Może naprawdę starał się zmienić, zaczął doceniać drobne gesty? Chciała móc w to wierzyć, w niego uwierzyć całą sobą bez żadnych wątpliwości. Powoli dokładając cegiełkę do cegiełki, kiedyś zbuduje na nowo zaufanie, które zdążył zburzyć — chcesz się poprzytulać? — zaproponowała finalnie, podchodząc do niego od tyłu. Nie czekała na odpowiedź. Przytuliła się do niego. Nawet jej tego brakowało. Po tym wszystkim co przeżyła, gdy chciała oddać mu pierścionek... taką myśl też miała, a teraz mogła się w niego tak po prostu wtulać.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Uśmiechnął się kiedy to powiedziała, kochany jesteś, ale nie skomentował, ugryzł się w język, chociaż tak bardzo chciał jej zapytać czy jednak jest? Czy to znaczy, że mogłaby jeszcze go kochać? A może go kochała wciąż? Chciałby żeby tak było, żeby ta ich miłość jednak wcale nie zgasła, tylko może się zmieniła, może właśnie przechodziła jakieś cięższe chwile, żeby niebawem wybuchnąć nowym żarem? Oby.
Uniósł jedną brew na jej kolejne słowa. Ale co miał jej powiedzieć? Cherry wcale nie chciałem mieć zawału? Wolałbym jechać z Tobą na działkę niż umierać? Nie powiedział nic, przełknął tylko ślinę i kolejny widelec czili.
Dopiero po chwili odezwał się znowu.
- To nic, możemy wybrać nową, albo jakiś dom, rodzinny, piękny. Ty wolisz działkę Cherry? Chcesz stawiać wszystko od zera? - dopytał przeżuwając czili. W zasadzie Galen Wyatt lubił budowy, lubił szkice architektoniczne, na których umieszczali te jego stalowe konstrukcje, te belki, zdecydowanie wolał przechadzać się między tymi surowymi halami, niż w biurowcu. Na ich budowie też na pewno spędzałby czas z przyjemnością, tylko, że... teraz nie miał chyba na to trochę siły. Ale może w końcu ją odzyska? Chciałby. Bo chciałby brać jakiś bardziej czynny udział przy budowie ich domu, jeśli postanowiliby go naprawdę postawić od zera. Tak się nad tym zamyślił i zafiksował, że dopiero, kiedy Cherry coś mruknęła pod nosem, to zszedł na ziemię, to znowu utkwił w niej spojrzenie wkładając do ust widelec.
Mówił poważnie, co do wszystkiego mówił poważnie, chciał teraz o nią zadbać, trochę lepiej niż wcześniej, chciał zadbać o siebie i chciał, żeby ta firma już nie była najważniejszą rzeczą w jego życiu, bo były zdecydowanie ważniejsze i on dopiero teraz przejrzał na oczy, dopiero teraz do niego dotarło, że nic nie zmieniając może je stracić. Może stracić miłość swojego życia.
- Wiem i staram się ją doceniać, ale ona czasem za bardzo mi matkuje - mruknął, ale prawda jest taka, że Galen to lubił, to jej matkowanie, którego od swojej prawdziwej matki nie zaznał. Można powiedzieć, że Lucita była dla niego trochę jak dobra ciotka, której płacił, ale jednak szanował ją, a ona odwdzięczała mu się tym, że się nim trochę opiekowała.
Na to pytanie co mu chodziło po głowie, to uśmiechnął się łobuzersko i pochylił nad ladą w jej kierunku.
- Może moglibyśmy wziąć razem prysznic? - zapytał, ale mógł sobie tylko pomarzyć i pogadać, bo już samo myślenie o tym sprawiło, że serce zabiło mu jakoś szybciej, a to znowu sprawiło, że zakręciło mu się w głowie. Dobrze, że opierał się o blat, bo właściwie nie było po nim tego widać. Zamrugał tylko dwa razy i znowu się zamyślił. Lekarz kazał mu na jakiś czas zrezygnować z kawy, ze sportu, z seksu, z szybkiej jazdy, z niezdrowego jedzenia, kurwa praktycznie ze wszystkiego, o whisky mógł pomarzyć, o hazardzie, czy ciężkich służbowych spotkaniach też. Ale dla niego najgorsze chyba było to, że o Cherry też mógł pomarzyć.
- Harry Potter? Trzecia część? - zapytał patrząc jej prosto w oczy i uśmiechnął się delikatnie, w międzyczasie skończył już to czili, które rzeczywiście było niebiańskie. Na pewno za nie podziękuje Luci, ale przecież Cherry też mógł. Za to, że się o niego tak troszczyła. Tak jak Lucita.
Kiedy zapytała czy chce się poprzytulać to pokiwał głową.
- Pod prysznicem? - zdążył rzucić nie dając za wygraną, ale ona już go tuliła od tyłu, więc tylko oparł ręce na tych jej i policzek przycisnął do jej twarzy.
- Strasznie mi tego brakowało - mruknął, ale później odwrócił się na tym krześle, żeby być do niej przodem i ręce oparł na jej tali, przyciągnął ją do siebie - ale jeszcze bardziej brakowało mi tego - przysunął się, musnął wargami jej pełne, ciepłe usta, krótko, miękko, delikatnie, tak, żeby serce mu nie stanęło, ale zabiło trochę mocniej. Zabiło, ale nie tak jakby miało zaraz znowu się zatrzymać, tylko tak, że aż lepiej mógł w płuca zaczerpnąć tego powietrza, które mieszało się ze zmysłowym zapachem jej perfum. Bardzo chciał się posunąć dalej, ale jednak się tego obawiał, że znowu coś pójdzie nie tak, że teraz kiedy chciał z nią budować życie od nowa to znów mogłoby mu się coś stać. Ręką przesunął po jej boku w górę odnajdując łokieć, a potem dłoń, żeby spleść jej palce ze swoimi. Wstał i pociągnął ją za rękę do sypialni.
Zostawił ten brudny talerz na blacie i szklankę, ale nie chciał, żeby ona to teraz sprzątała, bo teraz rzeczywiście chciał się z nią tylko przy-tu-lać.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Tylko jakby chodziło o sam zawał, to właśnie wiozłaby go tam na wózku inwalidzkim. Jednak wiadomość o innej podważyła cały ich związek. Galen mógł tego nie chcieć, spędzać cały czas z nią, ale fakty były takie, że potrzebowała czasu do niego.
Nie, tamta była idealna — mruknęła cała niezadowolona Cherry, wpatrując się w oczy Galena. Jedyna w swoim rodzaju. Sięgnęła po telefon, żeby pokazać mu zdjęcia — popatrz, da się zobaczyć jezioro, piękne podwórko mogłoby być, mało sąsiadów i trochę dalej od centrum — blisko do szkół oraz do przedszkola, idealne miejsce, w którym mogłoby się rozwijać ich dziecko. Takie gdzie każdy z nich miałby własne miejsce na kuli ziemskiej — idealne... Może powinnam się zacząć kłócić oto? — spytała, unosząc wzrok i patrząc mu głęboko w oczy. Potrzebowała jakiegoś konkretnego celu dla nich, czegoś co poszłoby po ich myśli. Była w stanie kłócić się z właścicielem, nawet najgorszą z możliwych kart, która brzmiała mam narzeczonego, ale stanęło mu serce. Ludzie powinni od razu rzucać jej najlepszymi kwestiami pod nogi.
Teraz wszyscy będą Ci matkowali — mruknęła, wpatrując mu się badawczym wzrokiem w oczy — ja też — rzuciła, jej głos zabrzmiał poważniej. Galen powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji, które go spotkają. Teraz każdy komu na nim zależało, będzie się o niego troszczył, pewnie nawet ta policjantka ale ona... mogłaby po prostu zamknąć tę sprawę (buzi, kasik).
No możesz sam wziąć prysznic — skoro chciał, nie pomyślałaby nawet o... seksie. Wiedziała, że jest za wcześniej, więc wolała po prostu to przeczekać, aż kardiolog da im zielone światło — wiesz jest taki żarcik. Ca myśli zawałowiec przed stosunkiem? Co pierwsze mu stanie — kącik ust zaczął jej drgać, czekając na to czy Galen też się zaśmieje. Zrobi to, czy jednak uraziła mu delikatnie męską dumę? Dobre pytanie — mogę Ci zrobić kąpiel, ale ja będę w ubraniach — będzie mu matkowała i o niego dbała. Tyle mogła od siebie dać. Nie uciekała, była przy nim, a możliwość spędzenia czasu inaczej niż w szpitalu, powinna być dla nich czymś złotym, najlepszym do zdobycia.
Harry Potter i Więzień Azkabanu — kiedyś już chyba mieli ją oglądać, a zamiast tego przegadali cały film. Czy teraz będzie wyglądało to w ten sam sposób? Pewnie tak. Życie w szpitalu były inne, bardziej przepełnione strachem, a teraz on i ona na nowo znaleźli się przy sobie w domu. Mogli odetchnąć pełną piersią.
Galeen... — zaczęła, wpatrując się w niego już poważnym matczynym wzrokiem, by zrozumiał jedno. Nie ma kurwa takiej opcji pierwszego dnia. Sama... też potrzebowała odrobiny czasu, aby na nowo zbudować sobie do niego zaufanie.
To przytulenie było najlepszą rzeczą, która ją spotkała. Mimowolnie się rozluźniła, czując jakiś przedziwny relaks, nie mogła go jasno wytłumaczyć. Przymknęła oczy i oddychała głęboko piersią.
Mi w sumie też... — odpowiedziała, by chwilę później na nowo kosztować jego ust. Jakby ten czas między nimi się zatrzymał. Ciepło, oddech, ale w głowie cały czas bała się być poważniejsza, jakby mogła go wtedy stracić na dobre. Stąd może tak ochoczo ruszyła do sypialni... na przytulaski. Niepodobne do Galena.
Przebiorę się w dresy — rzuciła, rozłączając ich ręce, kiedy znaleźli się w sypialni — przynieść Ci coś do przebrania się? Albo zrobić Ci kąpiel? — jeszcze bez niej, a jednak... mógłby chociażby na nią patrzeć. Na moment wróciła jeszcze do Galena, chciała mu dać, chociażby namiastkę ich wcześniejszego życia — mógłbyś mi pomóc... ze zdjęciem sukienki?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Możemy też zamieszkać w willi moich rodziców, też jest jezioro i mało sąsiadów - powiedział, ale wcale nie chciałby tam mieszkać, jednak nie chciał też żeby Cherry tak rozpaczała nad tą działką. Nie ta, to inna, ważne, że będą tam budować ich wspólny dom, dla niego to on wcale nie musiał być nad jeziorem, czy blisko centrum.
- Może lepiej Cherry już się wcale nie kłócić? Zadzwonię do jakiegoś agenta i coś nam znajdzie, mam taką jedną znajomą, która naprawdę się na tym zna - powiedział spokojnie. Wiedział jaka jest Cherry, zadziorna i waleczna, ale on teraz nie chciał na takie rzeczy marnować energii. Na kłótnie, nawet jeśli jakoś bezpośrednio by w nich nie uczestniczył.
Kiedy stwierdziła, że wszyscy mu będą matkowali, to znowu strzelił oczami, prawda jest jednak taka, że może mógłby się do tego przyzwyczaić?
Do takiej troskliwej Cherry?
- Nie będziesz miała jak z biura - powiedział unosząc jedną brew, no bo on będzie sobie siedział tutaj, a ona przecież teraz miała dużo spotkań i jakieś zaległości. Galen wyobrażał to sobie tak, że trochę się wymienią, teraz Cherry będzie siedziała w firmie, a on usychał z tęsknoty w apartamencie. Chociaż... może nie będzie tak źle?
Skrzywił się kiedy powiedziała, że może wziąć prysznic sam, już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy rzuciła mu tym żarcikiem. Zmrużył oczy i ściągnął usta w wąska linię, chociaż jeden kącik delikatnie drgnął mu do góry.
- Bardzo śmieszne Cherry, a jak myślisz, co przy Tobie mi stanie pierwsze? - znowu uniósł brew, niech się teraz zastanawia co, bo może jednak serce? Chociaż no nie chciał jej straszyć, ale jednak mogło być różnie, lekarz jeszcze kazał mu ze wszystkim uważać. Na jej kolejne słowa zmarszczył brwi.
- Będziesz się kąpać w ubraniach? - kiedy tak sobie przypomniał ich wspólną kąpiel, to serce zabiło mu jakoś szybciej. Może to jednak nie było na razie wskazane?
Uśmiechnął się kiedy powiedziała o tym filmie, bo zapamiętał, że to jej ulubiona część. Chociaż z nią pewnie mógłby obejrzeć wszystkie i zalegać dwa dni w łóżku.
Jakby ktoś zapytał o zdanie Wyatta, to według niego mogli przecież odbudowywać zaufanie i przy okazji...
No właśnie chyba nie do końca mogli. Może jakby rzeczywiście było normalnie, to teraz staliby razem w strugach wody pod prysznicem i znowu patrzyli sobie głęboko w oczy.
Chociaż w oczy i tak sobie mogli patrzeć, Galen patrzył w te Cherry, kiedy składał na jej ustach ten czuły pocałunek.
W sypialni od razu usiadł na łóżku
- W dresy? - jęknął, bo miał nadzieję chociaż na jakąś seksowną piżamkę, a nie dres, no ale może ten dres był w tym momencie bardziej sensowny? - Może wezmę po prostu prysznic Cherry i obejrzymy ten film - stwierdził i nawet powoli podniósł się z łóżka, bo jak wstawał szybko to jeszcze czuł się dziwnie. Kiedy jednak Cherry poprosiła, żeby pomógł jej z sukienką, to jeden kącik jego ust uniósł się do góry.
- Cherry, a jak mi... stanie? - parsknął śmiechem, ale zaraz oparł ręce na jej biodrach, żeby ją do siebie przysunąć. Musnął dłonią jej kark odgarniając z niego włosy i przerzucając je jej prze ramię, później na tym karku złożył delikatny pocałunek pochylając się nad nią. Zachłysnął się zapachem jej mocnych perfum wciągając go w płuca, znajomy, zmysłowy, cała Cherry.
Dopiero po chwili sięgnął do zamka jej sukienki, zacisnął palce na suwaku, ale ściągnął go w dół bardzo powoli, opuszkami drugiej dłoni przejeżdżając po nagiej skórze wzdłuż kręgosłupa, palcem zahaczył o zapięcie stanika, szarpnął je delikatnie, ale nie odpiął. Kiedy już zatrzymał dłoń na wysokości jej kształtnej pupy, to wsunął dwa palce pod delikatny materiał majtek, ale po chwili je zabrał.
- Jesteś piękna Cherry - szepnął jej do ucha, a później musnął ustami jego płatek, delikatnie zsunął materiał sukienki z jej ramienia i tam też złożył czuły, mokry pocałunek.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

... nie — odparła praktycznie od razu, myśląc o willi Wyatt'ów — nie chcę myśleć, że mogłabym spać z twoją matką pod jednym dachem — przyznała całkiem szczerze Charity ze zmarszczonymi brwiami, marszcząc głową. To był zdecydowanie zły i nie na miejscu pomysł. Dalej miała w głowie twarz jego matki, mówiącą, że jest nieudacznikiem, bo nawet dziecka nie potrafił spłodzić. Ta kobieta nawet jej nie dotknie, nieważne, co by się działo między nimi.
Nie, Galen. To kwestia honoru — odpowiedziała poważnym tonem, unosząc głowę — jak czegoś chcę to, mam to. Jak nie ta to znajdę inną. Muszę znaleźć jakieś nowe zajęcie — skoro nie będą mogli oddawać się sobie nawzajem pieszczotom. Tego im zabraknie w tym momencie. Zdawała sobie z tego sprawę doskonale. Musiała znaleźć sobie jakiś cel, do którego będzie w stanie dążyć i nic jej nie zatrzyma. Takie życie wydawałoby się łatwiejsze. Nie mogła się kłócić z Wyatt'em... to pokłóci się, chociażby o działkę, która się jej spodobała, albo znajdzie lepszą, piękniejszą.
Spojrzała na niego poważnym tonem. Ona nie będzie miała, jak się nim zajmować? Za-ba-wne.
Kupiłam elektroniczną nianię, żeby móc Cię doglądać z pracy i Ci mówić rzeczy — zaśmiała się pod nosem niewinnie. Uśmiechnęła się szeroko. Miała zamiar mu matkować. Nawet będąc w biurze, by móc sprawdzić, czy na pewno wszystko jest w porządku, czy nie dzieje się z nim złego. Kamerka była prostą, wręcz prozaiczną sprawą, a do tego jaką praktyczną.
Tym razem jej nie było do śmiechu. Spoważniała przez moment, wpatrując się w niego poważnym wzrokiem. Co mu pierwsze stanie? No, wiedziała.
Penis, bo serce Ci się już nie zatrzyma — zaćwierkała Cherry, wyglądając jak prawdziwy aniołek. Aureola pojawiłaby się jej nad głową. Może wierzyła w siłę ich miłości? Byłaby niczym prawdziwy pocisk gromiący wszystko na swojej drodze. Coś musiało się zmienić. Może gdy uwierzą w siebie nawzajem, życie stanie się jeszcze prostsze.
Nie? Mogę leżeć w łóżku, a ty będziesz się relaksował w wannie — może mogłaby go nawet pomasować. Jej apartament wydawał się być epicentrum ich wspólnych, szczęśliwych wspomnień. Tu dowiedzieli się o dziecku, kosztowali nawzajem swoje usta i zaczynali stawiać pierwsze kroki, jako pełnoprawny związek. Dalej bywały chwile, w których wątpiła w ich wspólne szczęście, ale próbowała je odrzucać.
Zwłaszcza gdy widziała go z Koko, albo gdy proponował jej ulubiony film. Obok pewnych rzeczy nie da się tak po prostu przejść obojętnie.
Nie, nie patrzyliby w sobie oczy. Na pewno nie w ten sam sposób, co kiedyś bo ona straciła do niego zaufanie, a wcześniej ufała mu w pełni.
Nawet jeśli patrzyła w jego oczy, po czułym pocałunku, zastanawiała się, czy w ten sam sposób spoglądał na inną kobietę. Nie byłaby w stanie tego przeżyć.
A w czym mam według Ciebie zalegać w łóżku? — spytała całkiem szczerze, marszcząc przy tym obie ze swoich brwi. Nie do końca wiedziała, na co mogła sobie pozwolić w tej sytuacji. Ze względu na jego zdrowie, ale także ze względu na... przedziwną sytuację, w którą ich wpakował — jak wolisz — rzuciła, wzruszając ramionami. Tylko wtedy do głowy wpadł ten szatański plan, który miała zamiar spełnić, wykonać w całości, dopiąć do końca każdy z guzików.
Nie mów, jakbyś nagle został impotentem — zaśmiała się cicho, czekając, aż do niej podejdzie. Zadziwiające było dla niej, jak łatwo i prosto oddawała sie temu dotykowi. Byłaby w stanie oddać za niego wszystko, każdą cząsteczkę samej siebie. Był czuły, delikatny, a ona pragnęła tej czułości. Miała wrażenie, że ostatnie nie mieli w ogóle czasu na jakiekolwiek czułości. Dramat gonił tragedię i tak zataczała się niekończącą się opowieść.
Wstrzymała oddech, gdy rozpinał jej sukienkę. Prawie że słyszała, jak jej serce zaczęło bić jeszcze mocniej, jakby nie było w stanie się w jakikolwiek sposób zatrzymać. Drażnił się z nią. Nawet w sytuacji, kiedy nic nie mogło skończyć się tak, jakby było to normalnie. Przymknęła mocno oczy, czując narastającą w jej środku presję. Odwróciła się przodem do niego, kiedy sukienka spadła na podłogę, zagryzając dolną wargę. Jej ciało wręcz prosiło o więcej, ale nie mogli sobie na to pozwolić. Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co powinna powiedzieć.
To idziesz pod ten prysznic? — spytała finalnie, brzmiąc jak totalna debilka. Na razie Galen miał więcej zakazów, musieli to przetrwać. — a ja sprawdzę co z tą działką, co?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Galen też raczej nie chciał spać ze swoją matką pod jednym dachem, on nawet nie chciał z nią rozmawiać na temat tego, że chciałby się tam wprowadzić, bo póki tam bywał wszystko było w porządku, ale jakby chciał tam zamieszkać, to chyba musiałby z nią porozmawiać. Nawet nie był pewny czy jego matka wiedziała co mu się stało, bo Galen rozmawiał z prawnikiem i kazał ją informować dopiero w razie jego śmierci, a tak wszystkie decyzje miał podejmować adwokat. Trochę smutne, że wolał życie powierzyć w ręce obcej osoby, ale czemu się dziwić biorąc pod uwagę fakt jaką wywłoką była jego matka?
Wywrócił oczami, kiedy powiedziała, że jak czegoś chce, to to ma. Akurat pod tym względem byli tacy sami, ale czy to na pewno była taka dobra cecha? Galen teraz nie był do końca taki pewny. Chociaż o Cherry zamierzał walczyć, a jej chciał najbardziej na świecie.
- Myślę, że budowa naszego domu to dobre zajęcie - stwierdził szczerze, bo może to rzeczywiście by sprawiło, że Cherry zajęła by czymś innym myśli, odgoniła je trochę od tej całej sytuacji, o której jej powiedział, od tej policjantki. No i może od kolejnych sprzeczek też? Bo on naprawdę nie chciał się kłócić.
- Elektroniczną nianię...? - powtórzył po niej marszcząc brwi, już by wolał żywą, a nie elektroniczną, przynajmniej mógłby...
- Będziesz mnie na niej podglądać? - uniósł jedną brew, no pewnie, że będzie. Czego się spodziewał? Skoro Cherry go podejrzewała, że on tą inną zapraszał do siebie do apartamentu.
- A jakie rzeczy będziesz mi mówić? - dopytał jeszcze, żeby tylko nie takie, że ma zjeść zupę, albo wziąć leki, bo tego chyba by nie zniósł. Chociaż to może właśnie było to matkowanie? Ale to równie dobrze mogli tutaj do niego sprowadzić Lucitę i działała by jak ta elektroniczna niania, a jeszcze do tego zrobiła mu herbatę.
Parsknął śmiechem kiedy Cherry tak bez ogródek powiedziała, że penis, no ale czego on się po niej spodziewał? I tak dobrze, że nie zrobiła mu jakiegoś naukowego wywodu o tym, bo wyczytała to w jakiejś książce, albo prasie.
- No z Tobą to nie byłbym tego taki pewny Cherry - znowu strzelił oczami, on to wcale nie widział tej aureoli, tylko bardziej diabelskie rogi. Ale kochał tę diablice, więc może w siłę miłość też by uwierzył?
- Brzmi nudno - stwierdził marszcząc nos, ale na nic innego raczej nie mogli sobie pozwolić. I Galen o tym dobrze wiedział, chociaż podroczyć się chyba mógł, od tego chyba serce mu nie stanie? Chociaż od droczenia z Cherry mogło mu stanąć, ostatnio mu stanęło po kolejnej kłótni, może dlatego on teraz tak nie chciał się z nią kłócić? Bo jednak podświadomie to się bał o własne życie.
- W koronkowej bieliźnie na przykład? Tej błękitnej - a on odpowiedział szczerze, tylko, że jak by przed nim leżała w tej bieliźnie, którą założyła na zaręczyny to on by się pewnie nie powstrzymał. A jednak miał i miał iść pod prysznic. Poszedłby, gdyby Cherry diablica nie poprosiła, żeby odsunął jej tę sukienkę.
Tych słów o zostaniu impotentem nie skomentował, bo jakby jeszcze po tym zawale spadło mu libido, to już nic by mu nie zostało. Ale chyba nie spadło, bo jak Cherry stała przed nim w samej bieliźnie, to poczuł, że mógłby ja w tej jednej chwili wziąć, całą, już nawet nie pod prysznicem, a na tym wielkim łóżku, które mieli za plecami.
Przesunął spojrzeniem po jej sylwetce w dół, żeby zawiesić je na wysokości jej piersi na dłuższa chwilę, w końcu z płuc wyrwało mu się ciężkie westchnienie, takie pełną piersią, przesunął dłonie na jej biodra i odsunął ją od siebie delikatnie.
- Idę - stwierdził, chociaż czuł jakby to serce znowu mu się łamało na pół, bo Cherry stała przed nim taka piękna, a on nie mógł jaj mieć, a tak bardzo chciał. Wyminął ją i tylko klepnął lekko w pupę, na której też zawiesił spojrzenie, na chwilę.
- I włącz ten film - mruknął, a potem poszedł do łazienki, bo pewnie musiał teraz wziąć zimny prysznic, żeby trochę ochłodzić ten zapał. Bo Cherry działała na niego jak iskra rzucona w ognisko, które całe oblane jest benzyną. W jednej chwili mógł przy niej zapłonąć i spłonąć, doszczętnie.
Wrócił po kilkunastu minutach, w jakiś dresowych spodniach, mokre włosy wycierając ręcznikiem. Wreszcie zmysł z siebie ten przykry szpitalny zapach i teraz pachniał tymi żelami pod prysznic, które Cherry przyniosła z jego apartamentu, znajomo, nie smutno. Na klatce piersiowej miał jeszcze stare siniaki, ale teraz już ledwo widoczne właściwie. Usiadł na brzegu łóżka wilgotny ręcznik przerzucając przez ramię i zwrócił się w kierunku Cherry.
- Brakowało mi tam Ciebie Cherry - mruknął, wciąż nie dając za wygraną.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „#13”