No todo morto
: wt lis 11, 2025 1:48 am
Nie próbował wracać sam - zdawał sobie sprawę z tego, że nie da rady. Kiedy poprawiał się przez jakiś czas na fotelu, sprawdzał swoje siły i zrozumiał, że nie jest w stanie sam dotrzeć do łazienki - a skoro tak, to nie mógł z niej też wrócić. Odczekał, aż Alvaro wyjdzie, zanim zaczął zsuwać spodnie - nie było to łatwe, kiedy siedział już na tronie i nie mógł z niego wstać, bo by się przewrócił, ale w końcu mu się udało. Pielęgniarce pozwalał sobie pomagać również z tym, ale to co innego: to był jej zawód, ona nie była dla niego nikim istotnym życiowo, nie była osobą, która go znała i której oddał serce. Ona po to tu była. Alvaro nie. On był jego przyjacielem, jego bratem, synem i miłością w jednym. Był jego rodziną. Głupio mu było pozwolić na to, żeby Salvatierra zajmował się nim aż tak - choć i tak za dużo tego było, żeby zawsze silny, władczy i stojący na czele bandy Santiago mógł znieść ze spokojem. Kiedy w końcu uporał się ze spodniami, rozpłakał się bezgłośnie z bezsilności i wściekłości na tę bezsilność. Naprawdę nigdy nie chciał wylądować w tym punkcie, nie chciał, żeby ktokolwiek kiedykolwiek musiał mu pomagać w takich sprawach, żeby ktoś musiał się nim opiekować - a kiedy w dodatku pojawił się tu Alvaro, to przekroczyło wszelkie granice psychicznej wytrzymałości Santiago, wychowywanego przecież na kogoś, kto ma być wiecznie silnym i męskim mężczyzną. We własnych oczach był teraz po prostu nikim, wrakiem, kimś godnym tylko politowania i śmiechu.
Dużo czasu spędził w łazience, próbując opanować płacz: nie mógł przecież pozwolić, żeby Alvaro zobaczył jeszcze to. Nogi mu zdrętwiały, ale w końcu dał radę się jakoś uspokoić i przemyć twarz lodowatą wodą, żeby choć trochę zmyć opuchliznę z oczu - na szczęście umywalka była na tyle blisko, że nie musiał wstawać, żeby dosięgnąć kranu. Co prawda pozalewał sobie wodą piżamę, ale trudno - udało mu się wciągnąć spodnie i spuścić wodę, zanim zawołał przyjaciela. Nadal nie mógł spojrzeć mu w oczy w tej sytuacji.
Alvaro Salvatierra
Dużo czasu spędził w łazience, próbując opanować płacz: nie mógł przecież pozwolić, żeby Alvaro zobaczył jeszcze to. Nogi mu zdrętwiały, ale w końcu dał radę się jakoś uspokoić i przemyć twarz lodowatą wodą, żeby choć trochę zmyć opuchliznę z oczu - na szczęście umywalka była na tyle blisko, że nie musiał wstawać, żeby dosięgnąć kranu. Co prawda pozalewał sobie wodą piżamę, ale trudno - udało mu się wciągnąć spodnie i spuścić wodę, zanim zawołał przyjaciela. Nadal nie mógł spojrzeć mu w oczy w tej sytuacji.
Alvaro Salvatierra