Strona 3 z 4

emotional motion sickness

: ndz gru 14, 2025 3:41 pm
autor: zaylee miller
Otto poruszył się na swoim krześle, sięgając po sztućce. Rzucił okiem na małżonkę i odchrząknął pod nosem, wyraźnie niezadowolony z takich informacji.
Święta powinno spędzać się w gronie najbliższych — stwierdził sucho, na co Zaylee wywróciła ostentacyjnie oczami.
Otto Miller nigdy niczego nie ułatwiał. Zawsze musiał być najbardziej opryskliwy, a w takich chwilach, jak ta, Zaylee aż paliło w gardle, żeby zwrócić mu uwagę i powiedzieć wprost, że nie musi zachowywać się jak najgorszy gbur wobec całego świata. Wiedziała jednak, że skończyłoby się to kolejną jałową awanturą, po której zostałby tylko niesmak. Znała ten schemat aż za dobrze, bo ojciec ze swoją nieustępliwością i lodowatym dystansem, uruchamiał w niej poczucie bezsilności.
Porozmawiamy o tym bliżej terminu — w tym miejscu z odsieczą przyszła matka. — Na pewno przyjadą, jak znajdą czas. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby któraś z nich musiała pracować — dodała, bo i ona znała sytuację, kiedy Zaylee była wzywana znienacka do stwierdzenia czasu zgonu w trakcie kolacji wigilijnej. — Ale my możemy umówić się na kawę w któryś dzień świąt — dodała pogodnie z myślą o Elaine i Davidzie. Właściwie to chyba mówiła o sobie, bo Otto nie wydawał się zbyt podekscytowany tym pomysłem.
Miller nie miała siły tłumaczyć rodzicom, że Sam pewnie byłby przebodźcowany dużą ilością wrażeń, więc po prostu przysunęła sobie bliżej talerz i wbiła sztućce w pieczeń. Soczyste mięso pachniało obłędnie i aż się rozpadało pod naciskiem noża.
Ale żeby nie znaleźć czasu dla własnych rodziców? — kontynuowała nieustępliwie Otto. Chyba rozchorowałby się, gdyby uciął temat bez dodatkowego komentarza.
W odpowiedzi Zaylee nakuła ziemniaka na widelec.
Przecież dzisiaj znalazłyśmy czas — przypomniała, nawet nie patrząc na ojca.
Tutaj chodzi o święta, a nie o żaden zwykły dzień.
Oczywiście, że o święta. Co roku chodziło o święta, które dla ojca zawsze były testem lojalności, a nigdy zwyczajnym czasem bycia razem. Zawsze musiało być tak, jak trzeba, według zasad, których nikt nigdy nie spisał, ale które Otto egzekwował z nieomylną konsekwencją.
Postaram się wpaść, okej? — spojrzała na niego spode łba. — Najwyżej przyjadę sama. Czy teraz możemy zjeść jak ludzie? Obiad ci stygnie — wskazała podbródkiem na talerz Otto.
Ojciec westchnął ciężko, jakby to on był stroną ustępującą, po czym w końcu łaskawie sięgnął po sztućce. Zaylee obserwowała go ukradkiem. Zawsze taki sam — wyprostowany, opanowany, z twarzą, która rzadko zdradzała prawdziwe emocje. Pamiętała, jak jako dziecko próbowała zgadnąć, czy jest z niej dumny, ale musiała zgadywać, czy faktycznie tak było po tonie głosu i po długości spojrzenia. Teraz wiedziała, że nigdy nie chodziło o brak uczuć. Raczej o to, że Otto nie umiał ich okazywać inaczej niż poprzez wymagania.
Obok ojcowskiej sztywności ciążyła nad nią jeszcze nieprzepracowana kłótnia z Eviną. Jej narzeczona siedziała po drugiej stronie stołu, skupiona na krojeniu jedzenia. I znowu irytacja Miller mieszała się z poczuciem winy. Z ojcem nauczyła się omijać niektóre tematy i wyłapywała momenty, kiedy lepiej było spuścić z tonu. Ze Swanson to nie działało, a jednak nie miała siły na kolejne tłumaczenia. Pragnęła tylko dotrwać do końca obiadu.

Evina J. Swanson

emotional motion sickness

: ndz gru 14, 2025 7:39 pm
autor: Evina J. Swanson
Nienawidziła tego spowiadania się przed przyszłym teściem z właściwie każdej najdrobniejszej rzeczy, ale nie mogła od tego w żaden sposób uciec. Tylko, że tym razem drażniło ją to jeszcze bardziej niż zwykle, bo humor nie sprzyjał jej już od dłuższego czasu, a Otto musiał na domiar złego dokładać jeszcze swoje mądrości.
- Owszem. Dlatego zastanawiałyśmy się nad tym, aby je spędzić w trójkę... - zaczęła, ale zanim dodała coś jeszcze to usłyszała jak Elaine wtrąciła się w jej wypowiedź.
- Mamy przez to rozumieć, że nasza jedyna córka nie chce odwiedzić nas w Boże Narodzenie? - zapytała z wyraźną pretensją w głosie, a Evina już była pewna tego, że czekały ją wyrzuty z dwóch stron kuchennego stołu.
- Nie chciałabym, aby ktoś czuł się pokrzywdzony lub gorszy przez to, że u jednej rodziny byłyśmy w święta, a u drugiej na następny dzień - dopowiedziała jeszcze.
Wiedziała jednak, że w pewnym sensie matka miała rację. Millerowie mieli jeszcze trójkę innych dzieci. Mieli z kim zasiąść do świątecznego stołu, a wybierając ich świadomie skazałyby Elaine i Davida na to by spędzali Boże Narodzenie we dwójkę lub u kogoś ze swojego rodzeństwa. Naprawdę nie chciała teraz o tym myśleć.
Detektywka przytaknęła jeszcze Dorothy na jej słowa. Szczerze powiedziawszy teraz liczyła na to, że w Boże Narodzenie ktoś zostanie zadźgany w parku i wezwą akurat ją do tego, aby rozwiązać tę sprawę, która pochłonie ją na czas świąt.
- Znajdziemy jakieś rozwiązanie. Na razie jeszcze nie wiemy, co zrobić - powtórzyła na wypadek, gdyby nie było to wystarczająco jasne.
To był ten moment, gdy przy stole zapadła naprawdę niezręczna cisza. Nikt nie wiedział jak powinien zareagować. Rozmowa ustała na jakiś czas, a jej miejsce zajęły wyłącznie odgłosy sztućców krojących mięso i nabierających je na widelce. Jedzenie wydawało się teraz być najbardziej fascynującą rzeczą na świecie.
- Dobre - przyznała Elaine po chwili milczenia. - Chociaż szczerze mówiąc dodałabym od siebie nieco więcej pieprzu.
Oto nadeszły rady Julii Child. Detektywka potrafiła smacznie gotować i jej matka potrafiła to przyznać, ale miały odrobinę inne podniebienie, co sprawiało, że Evina musiała co jakiś czas się spotykać z uwagami na temat tego, że czegoś było za mało, za dużo albo powinna w ogóle zrezygnować z jakiegoś składnika. Choć mogły to być komentarze głoszone w dobrej wierze to teraz jedynie sprawiały, że w swojej irytacji mocniej zacisnęła palce na trzymanych sztućcach.
- Wiem. Skończył się, bo zapomniałam dokupić - mruknęła, licząc na to, że wkrótce to wszystko się skończy.

zaylee miller

emotional motion sickness

: ndz gru 14, 2025 9:00 pm
autor: zaylee miller
Wszystkie argumenty zdawały się spływać po Otto jak po kaczce, bo zupełnie nic sobie z nich nie robił. Nawet gdy temat rozmowy w końcu się zmienił, westchnął ciężko nad swoim talerzem, nie kryjąc rozczarowania i wyraźnego niezadowolenia.
Wszyscy mieszkamy w Whitby — przypomniał po chwili, jakby na wszelki wypadek, gdyby obu kobietom zdążyło to już umknąć. — To przecież nie tak, że musiałybyście jechać na drugi koniec kraju — mruknął, uparcie wracając do tematu.
Dorothy natychmiast sięgnęła po jego przedramię i ścisnęła je ostrzegawczo, próbując dać mu do zrozumienia, że to najgorszy możliwy moment na prowokowanie ich najstarszej córki. Zwłaszcza że Zaylee była już na granicy wytrzymałości. Siedziała zesztywniała, z zaciśniętą szczęką, zagryzając policzek od środka tak mocno, jakby tylko w ten sposób była w stanie powstrzymać się przed wypowiedzeniem kolejnej, znacznie mniej uprzejmej uwagi. Na szczęście w takich momentach, jakkolwiek nie byłby z Eviną pokłócone, stały za sobą murem i nie ulegały naciskom. Nie podejmowały również decyzji bez wcześniejszych ustaleń, trzymając się swoich racji. Jeszcze będą miały okazję, żeby przedyskutować, w jaki sposób najlepiej będzie spędzić święta, ale na pewno nie stanie się to teraz.
Cisza, która zapadła przy stole, była dla Zaylee spełnieniem marzeń. Nieważne, że wisiało w niej coś niezręcznego — liczyło się tylko to, że wszyscy wreszcie skupili się na tym, co mieli na talerzach. Przez krótką chwilę można było poudawać, że to tylko zwykły obiad, pozbawiony napięcia i ukrytych znaczeń.
Ten stan nie mógł jednak trwać wiecznie. Ciszę przerwał głos Elaine. W jej sugestiach nie było złych intencji. Sama Miller preferowała ostrzejsze potrawy, ale to nie zmieniało faktu, że pieczeń była znakomita. Natychmiast dostrzegła reakcję, która umknęłaby mniej uważnemu spojrzeniu. Narzeczona zesztywniała, a jej dłonie zacisnęły się na sztućcach tak mocno, że zbielały jej knykcie. Zaylee uniosła wzrok znad talerza i przez ułamek sekundy wahała się, czy zareagować. Znała ten gest aż za dobrze — był niemym sygnałem, że coś zostało powiedziane nie w porę.
Zbyt ostre jedzenie powoduje zgagę, refluks i zapalenie żołądka — powiedziała spokojnie, przykuwając spojrzenie rodziców i przyszłych teściów. — Od pewnego czasu stawiamy na nieco łagodniejszą kuchnię. Sam nie lubi, kiedy coś jest zbyt pikantne — wyjaśniła, na co Dorothy od razu pokiwała głową.
No tak, to zrozumiałe — poparła córkę. — Dzieci mają znacznie wrażliwsze kubki smakowe. Pamiętam, jak Drake uparł się, żeby zjeść wasabi do zamówionego sushi. Prawie nam się dzieciak przekręcił — opowiedziała krótką anegdotkę, która dotyczyła starszego syna.
Według mnie jest bardzo dobre — wtrącił znienacka Otto i to była chyba najmilsza rzecz, jaką powiedział tego popołudnia. — Trzeba wiedzieć, jak długo piec mięso, żeby go nie przeciągnąć, bo wtedy robi się zbyt suche, a to jest soczyste i praktycznie rozpływa się w ustach — niewiele było momentów, w których pan Miller zachwalał Evinę i pewnie nie będzie zdarzać się o zbyt często, więc warto zapamiętać tę chwilę.

Evina J. Swanson

emotional motion sickness

: ndz gru 14, 2025 10:51 pm
autor: Evina J. Swanson
Miała nadzieję, że przekaz był klarowny, ale najwyraźniej nie do końca skoro Otto nie potrafił go wyłapać i dalej wspominał o przyjeździe do miasteczka. W normalnych okolicznościach Evina nawet nie myślała o drażnieniu przyszłego teścia, ale tego dnia wyjątkowo miała mało cierpliwości. Najchętniej wyzwałaby go na kowbojski pojedynek, bo to mogłoby rozwiązać wszelkie możliwe spory raz na zawsze.
- Czy to właśnie zaproszenie na wielkie święta dla obu rodzin? - zapytała, a uszczypliwa nutka irytacji była wyczuwalna w głosie dla każdego kto znał ją nieco lepiej.
Zwykle w takich sytuacjach to ona gryzła się w język, a Zaylee była tą, która nie potrafiła się zamknąć. Tego dnia najwyraźniej zamieniły się rolami. Może i było to nietypowe, ale od paru dni ich życie zdecydowanie odbiegało od zwyczajowej normy.
Cisza mogła być wybawieniem, ale mogła również być tą ciszą przed sztormem, która zapowiadała prawdziwą katastrofę. Mogły jedynie liczyć na to, że w tym przypadku tak nie będzie, ale szanse na to bywały naprawdę marne.
Znała doskonale matkę, aby wiedzieć, że nie miała nic złego na myśli. Ot była to po prostu mimowolna uwaga, ale z jakiegoś powodu Evina niemal wszystko odbierała obecnie niczym personalny atak choć nie powinna tego robić.
- Sam najchętniej zjadłby przed nami papryczkę chili, aby udowodnić, że jest w stanie znieść jej smak, ale nie znosi papryki - dorzuciła jeszcze, bo prawda była taka, że młody całkiem dobrze znosił ostre smaki jeśli oczywiście nie były aż tak intensywne.
Sama lubiła dobrze doprawioną kuchnię, ale tego dnia jak na złość odkryła, że nie miała w kuchni wszystkich składników, których chciała w odpowiedniej ilości. Było jednak zdecydowanie za późno, aby się udać na szybkie zakupy.
- Dziękuję. Kolejny rodzinny przepis - odpowiedziała, gdy tylko Otto sprawił jej komplement, co było zdecydowanie niecodziennym zjawiskiem.
Może i od pojawienia się Sama ich relacja nieco się ociepliła, ale dalej nie mogłaby jej nazwać w pełni pozytywną. Bardziej neutralną. Mężczyzna jakoś znosił jej obecność w życiu córki i chyba w pewnym sensie pogodził się już z tym, że nic ich raczej nie rozdzieli.

zaylee miller

emotional motion sickness

: pn gru 15, 2025 12:35 am
autor: zaylee miller
Jeśli Zaylee nie posługiwała się swoimi ciętymi ripostami, mogło to oznaczać tylko dwie rzeczy — albo była poważnie chora, albo całkowicie wyczerpana. Ciągłe warczenie pod adresem narzeczonej i niewyjaśniona kłótnia zdawały się zmęczyć ją do tego stopnia, że nie miała siły wchodzić w typowe dla siebie potyczki słowne. A każdy, kto choć trochę znał Miller, wiedział, że powstrzymywanie się od komentarza nie było jej mocną stroną. Może właśnie dlatego Otto co jakiś czas zerkał na nią z podejrzliwością, wyczuwając, że coś jest nie tak. Jej spokój był po prostu nienaturalny.
Zawsze jesteście u nas mile widziane — oznajmiła z uśmiechem Dorothy. — Jakbyście miały ochotę, możemy zaplanować coś razem na przykład w drugi dzień świąt. A jeśli nie chcecie ciągnąć Sama do Whitby, to zapraszamy wieczorem, kiedy już go odwieziecie do placówki. Was również, oczywiście — zwróciła się do Elaine i Davida, którym ten pomysł chyba przypadł do gustu.
W przeciwieństwie do Zaylee, która przycisnęła palce do nasady nosa i wzięła głęboki oddech. Naprawdę? Ile razy będą jeszcze wałkować jedno i to samo? Przecież zaraz ją tu popierdoli.
Dobrze, mamo — odparła z takim spokojem w głosie, jakby właśnie jechała w jednym wagonie z medytującymi, tybetańskimi mnichami. — Do świąt jeszcze dwa tygodnie. Na pewno damy znać, jak już ustalimy szczegóły — dodała, choć na usta cisnęło jej się, że w tym roku świąt nie będzie i chuj.
Oczywiście, że Sammy zjadłby na ich oczach cholerną papryczkę, tylko po to, żeby udowodnić, jaki jest dzielny. Nie mogła nie zgodzić się z Eviną.
No tak — Otto pokiwał głową. — Sam to jest odważny chłopak — stwierdził, ale nie wiedział, że odwaga dziewięciolatka kończyła się tam, gdzie zaczynały się horrorów. A gdyby faktycznie zjadł wspomnianą papryczkę, to potem marudziłby, że była ohydna, a jeszcze dodatkowo rozbolałby go brzuch. — Zaylee wspomniała, że zaczął chodzić na treningi piłki nożnej. Kiedy gra jakiś mecz? Chętnie wpadłbym i zobaczył, jaki z niego kopacz — odparł z dumą w głosie, że jego prawie wnuk interesował się sportem, jak na prawdziwego mężczyznę przystało.
Miller zrodziła się w głowie myśl, żeby ojciec mógłby wyręczyć ją w kibicowaniu, ale to oznaczałoby, że Swanson zostałaby skazana na towarzystwo przyszłego teścia. I nawet jeśli była na nią wkurwiona, to chyba nie chciałaby skazywać narzeczonej na taki los. A może powinna? Może należało jej się utarcie nosa. Kto wie, może wyszłoby z tego coś dobrego i udałoby im się zacieśnić więzi?
W przyszłą środę — odparła znad swojego talerza. — Daj spokój, nawet nie wiadomo, czy zagra w pierwszym składzie. Chcesz specjalnie przyjechać, żeby patrzeć, jak siedzi na ławce? — wzruszyła lekko ramionami. Nawet Młody wspomniał, że trener Hopper może wpuści go na boisko. Nic nie było pewne, a podobno w drużynie grali chłopcy, którzy znacznie lepiej radzili sobie na murawie.

Evina J. Swanson

emotional motion sickness

: pn gru 15, 2025 1:40 am
autor: Evina J. Swanson
Zapewne byłoby im o wiele prościej, gdyby osobami siedzącymi przy tym samym stole nie byli ich rodzice. Mimo wszystko znali je wystarczająco dobrze: obserwowali latami jak dorastały i mogli nauczyć się wszystkich ich manieryzmów oraz systemów zachowań. Nawet jeśli były już dawno dorosłymi kobietami, które od dawna nie były łatwymi do rozpracowania dziećmi.
- Och, nie chcielibyśmy się z Davidem narzucać. Choć jestem pewna, że na pewno byłoby cudownie - odpowiedziała Elaine, a detektywka miała wrażenie, że te dwie stały się natychmiast najlepszymi przyjaciółkami.
Za nic w świecie Evina nie spodziewałaby się tego, że faktycznie jej sarkastyczny komentarz zostanie potraktowany poważnie. Wyglądało jednak na to, że trafiła na rozmówców, którzy każde jej słowo byli w stanie wykorzystać po swojej myśli. Było to w pewnym sensie naprawdę niezwykle frustrujące.
Na tym etapie chyba faktycznie najlepszym, co mogły zrobić było ciche przytaknięcie i złożenie obietnicy rozważenia całej tej propozycji. Miały jeszcze czas. Szczęśliwie może uda im się pogodzić w ciągu najbliższych dni, bo będą za bardzo zmęczone przeciągającą się kłótnią i dojdą w końcu do jakiś sensownych wniosków na temat tego jak mają wyglądać ich tegoroczne święta. Ich pierwsze od kiedy były razem, a już miały ich serdecznie dosyć.
- Powiedzmy... Nie jest wielkim herosem, ale można stwierdzić, że ma swoje momenty - przyznała szczerze.
Pod pewnymi względami na pewno wykazywał się swoistą odwagą, ale wciąż bał się wielu różnych rzeczy. Można byłoby to tłumaczyć wiekiem, ale niektórzy z jego równolatków mogli sobie radzić z pewnymi sprawami o wiele lepiej.
Na wspomnienie o piłce nożnej Evina jedynie pokiwała głową. Po części dlatego, że nie miała nic więcej do dodania, a po części dlatego, że właśnie przeżuwała kolejny kęs pieczeni z ciemnym sosem. Całe szczęście narzeczona zajęła się za nią wyjawieniem daty meczu.
- Dopiero zaczął treningi, więc nie sądzę, żeby go wsadzili do pierwszego składu. Poza tym... ostatnio trochę obił jednego chłopaka i jego rodzice teraz naciskają, żeby trener w ogóle wycofał go z meczu - przyznała, bo Davisowie jeszcze niedawno złożyli wizytę trenerowi Hopperowi, aby oficjalnie wnioskować o to, aby Sam nie brał udziału w meczu za to, że zaatakował ich syna.
Nie miała pojęcia jak będzie wyglądał mecz w najbliższą środę, ale miała nadzieję, że mężczyzna się nie ugnie i pozwoli Samuelowi wejść na murawę. Chociażby na trochę, bo Evina była przekonana o jego talencie piłkarskim. Mogłaby być stronnicza, bo nie widziała w akcji wszystkich pozostałych chłopców, ale wiedziała, że dziewięciolatek na pewno szybo się uczył i był niezwykle cwany w boisku.

zaylee miller

emotional motion sickness

: pn gru 15, 2025 1:41 pm
autor: zaylee miller
Oczywiście musiał nadejść też moment, w którym Dorothy zaczęła przekonywać wszystkich, że nie widzi najmniejszego problemu w tym, aby spotkali się choćby we czwórkę, skoro ich wyrodne córki najwyraźniej nie zamierzają przyjechać na święta. Elaine i Davis natychmiast podchwycili ten pomysł i wyraźnie się nim zachwycili. Nawet Otto, który dotąd trzymał się raczej na uboczu rozmowy i sprawiał wrażenie, że propozycja żony niespecjalnie mu się podoba, nagle wydawał się bardziej przychylny. A może nie chodziło wcale o same święta, tylko o temat, który akurat zszedł na Sama i jego sportowe wyczyny.
Jednak wieść o bójce wywarła przy stole niemałe poruszenie. Dorothy aż podskoczyła na krześle, wyraźnie obruszona tym faktem.
Obił jakiegoś chłopca? — powtórzyła po Evinie z nieukrywanym niedowierzaniem. — Nasz Sam? Przecież to takie grzeczne dziecko!
Chłopakowi pewnie ktoś zalazł za skórę i go poniosło — wtrącił Otto i uśmiechnął się pod nosem. — Musi umieć się postawić.
Ale mogło mu się coś stać! — pani Miller skarciła męża wzrokiem, bo ten ewidentnie popierał rozwiązywanie porachunków między dzieciakami przy pomocy pięści.
Daj spokój, Doris — mężczyzna machnął niedbale ręką. — A nasze to mało razy wracały do domu z podbitym okiem? Drake ciągle wdawał się w jakieś bójki i przynajmniej nie wyrosła z niego żadna memeja — skwitował dumnie, kończąc ostatni kawałek pieczeni i odłożył sztućce na talerz.
Zaylee cmoknęła z niezadowoleniem. Z jednej strony nie mogła nie zgodzić się ze swoimi rodzicami, ale z drugiej nie chciała, aby Młody dopuszczał się jakiejkolwiek przemocy. Zresztą obie z Eviną miały podobne zdanie, bo wiedziały, że dziewięciolatek postąpił słusznie, to jednak starały mu się wytłumaczyć, że nie były zadowolone z jego zachowania. Sammy sprawiał wrażenie, że zrozumiał, chociaż dopiero czas zweryfikuje, czy faktycznie w przyszłości nigdy nie postąpi podobnie.
Chłopak nie może dawać sobie w kaszę dmuchać — odezwał się znowu Otto. — Jestem pewien, że tamten wyglądał gorzej — na twarzy mężczyzny zagościła szczera satysfakcja, chociaż nie znał szczegółów obrażeń żadnego z nich.
Właściwie trudno było stwierdzić, czy Dan Davis oberwał mocniej. Na pewno spłakał się, jak baba i od razu poskarżył rodzicom, zrzucając całą winę na Samuela, który stanął w obronie słusznej sprawy.

Evina J. Swanson

emotional motion sickness

: pn gru 15, 2025 3:48 pm
autor: Evina J. Swanson
Pomysł, aby ich rodzice spędzali wspólnie święta wydawał się być naprawdę absurdalny. To był niespodziewany obrót sprawy, którego w ogóle się nie spodziewały. No, ale może powinny cieszyć się z tego, że jak na razie się idealnie dogadują ze sobą i niepotrzebnie aż tak martwiły się o to jak przebiegnie ich proces zapoznawania się ze sobą.
Na pewno każdy z nich wolał się skupić się teraz na postaci Samuela. Był to dużo mniej drażniący temat, który na pewno nie mógł nikogo wzburzyć ani poróżnić. Chociaż informacja o bójce z pewnością wywołała spore emocje przy stole.
- Nic mu się nie stało? - upewniła się jeszcze Elaine, a Evina przytaknęła, aby dać jej znać, że z Samem było wszystko w porządku.
- Gnojka, a nie żadnego chłopca - poprawiła Dorothy, która przeżywała niezwykle całe te nowiny. - Prowokował go i rzucał obraźliwe teksty, ale oczywiście potem wszystkiego się wypierał i robił z siebie wielką ofiarę. Żałosny pokaz...
Krew gotowała jej się na samo wspomnienie Dana. Niby był jedynie dzieciakiem, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że może wyrosnąć na jeszcze gorszego dorosłego jeśli tylko w miarę szybko się nie ogarnie, a przy takich rodzicach było to niezwykle mało prawdopodobne. Miał potencjał na to, aby zostać typem człowieka, którego Evina nie cierpiała najbardziej.
- To chłopcy. Czasem muszą dać sobie w nos, aby coś sobie wyjaśnić - podłapał jeszcze David, a detektywce trudno było się z tym nie zgodzić.
W końcu sama była wychowywana w duchu, że powinna czasem się postawić i nie dać sobą pomiatać, bo potem będzie tylko gorzej. Również wracała do domu po bójkach, co podobno nie przystało dziewczynkom, ale nie umiałaby odpuścić.
- Oj tak. Wyglądał gorzej. W dodatku był dwa razy większy od Sama, więc spisał się naprawdę dobrze - przytaknęła na słowa przyszłego teścia.
W momencie, gdy obok nie było dziewięciolatka mogła mówić to, co naprawdę myślała o tej sytuacji i wcale się nie powstrzymywać. Była zadowolona z tego, że ten potrafił mimo wszystko się obronić. Może dzięki temu Dan zastanowi się dwa razy nim powie po raz kolejny jakiś niewybredny komentarz w jego stronę.

zaylee miller

emotional motion sickness

: pn gru 15, 2025 9:05 pm
autor: zaylee miller
Zawsze mogło być o wiele gorzej. Ich rodzice mogli nie znosić nawet samej myśli o tym spotkaniu, a co dopiero siebie nawzajem. Mogli siedzieć przy stole w napiętej ciszy, wymieniać chłodne spojrzenia i liczyć minuty do końca obiadu. Na szczęście los okazał się łaskawszy. Między ich rodzicami dało się wyczuć przynajmniej odrobinę sympatii, a to już było czymś, na czym można coś budować. To jednak nie zmieniało faktu, że Dorothy ewidentnie poniosło z tym spotkaniem w święta, które miało odbyć się pod nieobecność ich córek.
Och, dzieci potrafią być naprawdę okropne — westchnęła z przejęciem Doris, gdy Evina wreszcie wyjaśniła, skąd wzięła się reakcja Samuela. — Mówią, co im ślina na język przyniesie i nie zastanawiają się nad konsekwencjami.
Okropne? — Otto uniósł brwi i spojrzał na żonę znad krawędzi stołu. — To są przecież małe potwory! — mało brakowało, żeby nie uderzył pięścią w stół. — Oczywiście poza Samem — sprostował natychmiast.
Ale nawet Samuel miał swoje za uszami, jak na dziewięciolatka przystało. Nie były to jakieś poważne wybryki, chociaż trzeba było pamiętać, że swoimi ucieczkami z sierocińca przysparzał opiekunom sporo problemów. Przysięgał ze skruchą, że więcej tego nie zrobi, a potem Miller i Swanson znajdowały go na schodach przed swoim domem. Na szczęście od pewnego czasu sytuacja się nie powtórzyła. Młody obiecał, że więcej nie postąpi tak nieroztropnie. A była to przysięga na mały palec — najbardziej uroczysta i niepodważalna ze wszystkich możliwych.
Powalił dwa razy większego od siebie łobuza? — głos Otto aż przesiąkał dumą. — Ha! I bardzo dobrze — stwierdził krótko, z wyraźnym zadowoleniem, chociaż niewiele brakowało, żeby powiedział "moja krew!", ale z kolei jego duma nie pozwoliła mu na zapędzenie się aż tak we własnej wypowiedzi.
Widząc, że wszyscy skończyli już jeść, Zaylee sprawnie zebrała talerze i wstała od stołu, żeby wsunąć je do zmywarki. W tym samym czasie Dorothy pochyliła się w stronę Eviny, opierając łokieć o blat stołu. Na jej twarzy pojawił się wyraz ciekawości. Zniżyła głos, jakby zdradzała sekret, choć zrobiła to na tyle głośno, by nikt z obecnych nie miał wątpliwości, że pytanie nie jest przeznaczone wyłącznie dla jednej osoby.
A co takiego powiedział? — dopytała konspiracyjnym tonem. — Ten drugi chłopiec… — zawiesiła głos na ułamek sekundy, po czym ściągnęła brwi. — Co dokładnie powiedział?
Miler, która opłukiwała ręce pod bieżącą wodą, złapała za kuchenną ścierkę i dokładnie wytarła dłonie.
Nic istotnego — odparła, chcąc ukrócić temat. — Kilka paskudnych słów, przez które Samowi zrobiło się przykro, więc puściły mu nerwy i wyładował emocje na koledze z drużyny. Może to chłopcy, ale i tak nie powinien tego robić. Komu kawy, a komu herbaty? — zapytała, wyciągając z szafki te kubki, których jeszcze nie zdążyła roztrzaskać na kawałki.

Evina J. Swanson

emotional motion sickness

: pn gru 15, 2025 11:24 pm
autor: Evina J. Swanson
Przez tak długi czas przejmowały się tym całym spotkaniem, a wyszło na to, że czwórka rodziców dogadywała się obecnie dużo lepiej niż one dwie. Zostało jedynie liczyć na to, że nie było to chwilowe i naprawdę uda im się pozostać w dobrej komitywie.
Nie zostało jej nic innego niż przytaknąć na słowa zarówno Dorothy jak i Zaylee. Owszem, dzieci bywały niezwykle okrutne. Ludzie chcieli w nich widzieć przede wszystkim dziecięcą radość z życia i niewinność, ale prawda była taka, że potrafiły być też cholernymi potworami, bo nie umiały nad sobą do końca panować. Lub też nie chciały.
Dotychczas nie miały z Samem większych problemów. Być może on również starał się niezwykle o to, aby pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić, że jak najbardziej zasługuje na tę adopcję. Może i trochę broił jak na dzieciaka przystało, ale nigdy nie było to coś, co miałoby powody do przysporzenia im zmartwień.
- Chłopak był żałosny, ale tak... Rozwalił mu nos - przytaknęła, gdy tylko Otto poczuł przypływ dumy ze swojego wnuka.
Nie dało się ukryć tego, że był to pewnego zadowolenia z Sama. Niejeden zląkłby się tak sporego przeciwnika albo nie dałby mu sobie z nim rady. Najwyraźniej jednak rady i nauki Eviny nie poszły w las, a młody wiedział przynajmniej trochę jak należy się bić.
- Nic czym należy się przejmować. Gówniarz dostał nauczkę i miejmy nadzieję, że nie będzie próbował kolejnych głupich tekstów - odparła, nie chcąc przytaczać w ogóle, co takiego Dan Davis wygadywał na temat Sama oraz ich dwójki.
Nie czuła, aby musiała wypowiadać się w kwestii tego, czego by się napiła. Narzeczona znała doskonale jej upodobania i potrafiła zaparzyć jej ulubioną herbatę. Kawa rzecz jasna nie wchodziła nawet w grę o czym wiedział ktokolwiek kto miał szansę nieco dłużej przebywać w pobliżu Eviny.

zaylee miller