teksańska przygoda pewnego prezesa i jego asystentki
: pn wrz 08, 2025 9:31 pm
- Twoje szczęście, że odrobinę Cię lubię to nie zniszczę Ci życia. - jako ona była wspaniałomyślna! Trzeba ją docenić, nawet go po ramieniu poklepała tak z sympatii aby bardziej podkreślić znaczenie swoich słów. Zapewniać go o swojej lojalności chyba nie musiała, jako sekretarka była mu wierna jak pies i jedyną osobą, z którą o nim plotkowała to była jej przyjaciółka, ale to się nie powinno liczyć. Za to w pracy nigdy nikomu złego słowa na jego temat nie mówiła, unikała nawet rozmów z innymi pracownikami kiedy on był głównym tematem, ale to wszystko przez te plotki, których podsycać nie miała zamiaru. Bo zaraz by wyszło, że to Meena leci na swojego szefa (bo leci i na razie chyba tylko ona to widzi, przynajmniej ma taką nadzieję!! Bo główny zainteresowany jest ślepy jak mysz.) i chce tylko jego kasy i pozycji. Bo ludzie mają takie płytkie myślenie, że jak laska jest z biednej rodziny, a jest miła dla bogatego faceta to liczy się dla niej tylko kasa. Nie była to prawda, bo w życiu chodziło o coś więcej niż tylko kasę, samochody i wakacje to wszystko to były tylko przyjemne dodatki.
- Musisz popracować nad komplementami, bo jeśli o to chodzi to przykro mi, ale jesteś fatalny. Łatwo Ci przychodzi powiedzenie, że jestem słodka, ale ciężko Ci powiedzieć cos typu "Spisałaś się" - w dalszym ciągu nie umiała tego ogarnąć, ten facet był tak bardzo zawiły, poplątany, ale chciała dalej bawić się w tą układankę, chciała rozplątać każdy sznurek i dowiedzieć się co skrywa jego koniec.
- I zniszczyłeś mi marzenia. - westchnęła wywracając oczami, faceci zawsze musieli być tacy? Nie mógł chociaż przez chwilę udawać, że miała zajebisty pomysł? Skoro przyleciała do Teksasu to mogłaby i lecieć na Hawaje czy do Tajlandi, potem miałaby wymówkę, że wróci za 5 lat bo ona samolotami lata tylko raz na ten czas i tyle.
- Skoro tak to zaklepuje miejsce jako pierwszy pasażer i błagam Cię, dopilnuj aby podawali tam lepszy alkohol niż ten dzisiaj w samolocie. - ona też była sprzeczna ze sobą, boi się lecieć samolotem, a do takiego prywatnego z Galenem to się pchała jako pierwsza, cóż...nie dodała najważniejszej informacji: że wtedy będzie zbyt zajęta aby myśleć o tym, że leci, wtedy nawet pioruny i burza nie robiłby na niej znaczenia.
Temat z podwyżką i ich rozmową zakończyła tylko kiwinieciem głowy, faktycznie było to złe miejsce i zły czas aby o tym rozmawiać.
- Tak, weźmiemy lekcje pływania na desce aby pasowała do Twoich hawajskich spodenek. - zaśmiała się, ciekawiło ją czy w Teksasie są jakieś większe plaże, jedyne z czym kojarzyło jej się to miejsce to z piaskiem i długimi autostradami z fajnymi widokami.
Chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, miała minę tak jakby walczyła sama ze sobą czy jednak odpowiedzieć normalnie czy może znów jakoś zaczepnie.
- Prywatne. - rzekła, a to według niej była najbardziej neutralna odpowiedź, nie zdradzała wszystkiego, ale sprawiała też, że człowiek ma się nad czym zastanowić.
Nie miała niczego złego na myśli twierdząc, że widać, że to on rezerwował. Bo trzeba przyznać, że miał gust, widać też, że nie oszczędzał bo równie dobrze mógł wynająć hotel obok samego lotniska i też byłoby git. Tylko takiego czegoś po prostu się nie spodziewała.
- Że nie koniecznie czytasz opis pokoju. - dalej była rozbawiona całą sytuacją, chociaż nie powinno jej być do śmiechu bo planowała brać prysznic, a jedyny prysznic jakby był w tym pokoju to niemalże na jego środku i do tego oszklony. Niby nic przeciwko temu nie miała bo się nie wstydziła, ale jakby ktoś się dowiedział, że brała prysznic na oczach swojego szefa to równie dobrze mogłaby tego samego dnia położyć wypowiedzenie i zniknąć.
- Nie no naprawdę jest okej, wszystko lepsze niż kibel na stacji benzynowej. - o to akurat była szczera prawda, gdyby jednak pojechali na tą stację to Meena najpewniej po wejściu tam szybko by z krzykiem uciekła i wolałaby myć się tymi chusteczkami na tylniej kanapie tego wielkiego samochodu.
Stała wyprostowała wpatrujac sie w jego twarz, już otwierała usta aby go trochę ponaglić, ale w końcu Galen zebrał się w sobie i zaczął mówić.
- No dobrze, powiedz o co chodzi. - dopytała już bardzo przejęta tym wszystkim bo w jej głowie pojawiało się milion strasznych scenariuszy. Aż wyciągnęła swoje dłonie z walizki i usiadła na miękkim materacu tuż obok niej. Bo jeśli chciał jej powiedzieć tragiczne wiadomości to może lepiej aby usiadła.
Słuchała uważnie tego co do niej mówił, patrzyła na jego twarz i widziała jak zbierał się do tego aby przekazać jej te wiadomości. Milczała, nabrała tylko powietrza w usta i wypuściła je z cichym świstem, chyba nawet nieświadomie zacisnęła ręce na czystej białej pościeli.
- Tydzień temu? - zapytała i podniosła się z dużego podwójnego łóżka. Jej wzrok jak i mina zmieniły się, nie była już zamartwiona, była zła, a ta złość rosła z każdą kolejną sekundą. Zrobiła krok w jego stronę, potem kolejny i kolejny, nie zatrzymywała się, stanęła między jego nogami, dłonie oparła o jego ramiona i popchnęła na oparcie kanapy.
- Pytałam się Ciebie czy wszystko ogarnięte. - znów się odezwała mniej miło niż wcześniej, nachyliła się nad nim, patrzyła na niego z góry i w nosie miała, że przejęla niemalże całą jego bezpieczną strefę, jeszcze godzinę temu nie miał problemu z przytuleniem jej to teraz jak facet musi znieść jej bliskość.
Na kilka sekund przymknęła oczy i kiedy je otwarzyła znów wróciła nimi do tych jego.
- Sprawia Ci radość testowanie mojej cierpliwości? - wypaliła nagle pytanie marszcząc delikatnie brwii, szybko się odpaliła i tak szybko się zgasiła. Złość powoli ją opuszczała, nie mogła się wydzierać na niego bo owszem, zjebał nic jej nie mówiąc, ale chociaż zapewnił nocleg na te dwa dni aby spać w samochodzie nie musieli. Coś zjebał, ale też coś naprawił.
- Będziesz musiał odpracować swój błąd, prezesie. - rzuciła i uśmiechnęła się słodko i zdecydowanie bardziej się nad nim pochyliła przez co pasma jej ciemnych włosów opadły na jego ramię, musnęły policzki. I nie zamierzała mu odpuszczać, była moment od zaciśnięcia swoich dłoni na jego szyi, ale nie w tym przyjemnym znaczeniu. Ten facet doprowadzał ją do szaleństwa i tego złego i tego dobrego.
Przy nim i przez niego juz była gotowa na dzieci, nic jej nie zaskoczy.
Galen L. Wyatt
- Musisz popracować nad komplementami, bo jeśli o to chodzi to przykro mi, ale jesteś fatalny. Łatwo Ci przychodzi powiedzenie, że jestem słodka, ale ciężko Ci powiedzieć cos typu "Spisałaś się" - w dalszym ciągu nie umiała tego ogarnąć, ten facet był tak bardzo zawiły, poplątany, ale chciała dalej bawić się w tą układankę, chciała rozplątać każdy sznurek i dowiedzieć się co skrywa jego koniec.
- I zniszczyłeś mi marzenia. - westchnęła wywracając oczami, faceci zawsze musieli być tacy? Nie mógł chociaż przez chwilę udawać, że miała zajebisty pomysł? Skoro przyleciała do Teksasu to mogłaby i lecieć na Hawaje czy do Tajlandi, potem miałaby wymówkę, że wróci za 5 lat bo ona samolotami lata tylko raz na ten czas i tyle.
- Skoro tak to zaklepuje miejsce jako pierwszy pasażer i błagam Cię, dopilnuj aby podawali tam lepszy alkohol niż ten dzisiaj w samolocie. - ona też była sprzeczna ze sobą, boi się lecieć samolotem, a do takiego prywatnego z Galenem to się pchała jako pierwsza, cóż...nie dodała najważniejszej informacji: że wtedy będzie zbyt zajęta aby myśleć o tym, że leci, wtedy nawet pioruny i burza nie robiłby na niej znaczenia.
Temat z podwyżką i ich rozmową zakończyła tylko kiwinieciem głowy, faktycznie było to złe miejsce i zły czas aby o tym rozmawiać.
- Tak, weźmiemy lekcje pływania na desce aby pasowała do Twoich hawajskich spodenek. - zaśmiała się, ciekawiło ją czy w Teksasie są jakieś większe plaże, jedyne z czym kojarzyło jej się to miejsce to z piaskiem i długimi autostradami z fajnymi widokami.
Chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, miała minę tak jakby walczyła sama ze sobą czy jednak odpowiedzieć normalnie czy może znów jakoś zaczepnie.
- Prywatne. - rzekła, a to według niej była najbardziej neutralna odpowiedź, nie zdradzała wszystkiego, ale sprawiała też, że człowiek ma się nad czym zastanowić.
Nie miała niczego złego na myśli twierdząc, że widać, że to on rezerwował. Bo trzeba przyznać, że miał gust, widać też, że nie oszczędzał bo równie dobrze mógł wynająć hotel obok samego lotniska i też byłoby git. Tylko takiego czegoś po prostu się nie spodziewała.
- Że nie koniecznie czytasz opis pokoju. - dalej była rozbawiona całą sytuacją, chociaż nie powinno jej być do śmiechu bo planowała brać prysznic, a jedyny prysznic jakby był w tym pokoju to niemalże na jego środku i do tego oszklony. Niby nic przeciwko temu nie miała bo się nie wstydziła, ale jakby ktoś się dowiedział, że brała prysznic na oczach swojego szefa to równie dobrze mogłaby tego samego dnia położyć wypowiedzenie i zniknąć.
- Nie no naprawdę jest okej, wszystko lepsze niż kibel na stacji benzynowej. - o to akurat była szczera prawda, gdyby jednak pojechali na tą stację to Meena najpewniej po wejściu tam szybko by z krzykiem uciekła i wolałaby myć się tymi chusteczkami na tylniej kanapie tego wielkiego samochodu.
Stała wyprostowała wpatrujac sie w jego twarz, już otwierała usta aby go trochę ponaglić, ale w końcu Galen zebrał się w sobie i zaczął mówić.
- No dobrze, powiedz o co chodzi. - dopytała już bardzo przejęta tym wszystkim bo w jej głowie pojawiało się milion strasznych scenariuszy. Aż wyciągnęła swoje dłonie z walizki i usiadła na miękkim materacu tuż obok niej. Bo jeśli chciał jej powiedzieć tragiczne wiadomości to może lepiej aby usiadła.
Słuchała uważnie tego co do niej mówił, patrzyła na jego twarz i widziała jak zbierał się do tego aby przekazać jej te wiadomości. Milczała, nabrała tylko powietrza w usta i wypuściła je z cichym świstem, chyba nawet nieświadomie zacisnęła ręce na czystej białej pościeli.
- Tydzień temu? - zapytała i podniosła się z dużego podwójnego łóżka. Jej wzrok jak i mina zmieniły się, nie była już zamartwiona, była zła, a ta złość rosła z każdą kolejną sekundą. Zrobiła krok w jego stronę, potem kolejny i kolejny, nie zatrzymywała się, stanęła między jego nogami, dłonie oparła o jego ramiona i popchnęła na oparcie kanapy.
- Pytałam się Ciebie czy wszystko ogarnięte. - znów się odezwała mniej miło niż wcześniej, nachyliła się nad nim, patrzyła na niego z góry i w nosie miała, że przejęla niemalże całą jego bezpieczną strefę, jeszcze godzinę temu nie miał problemu z przytuleniem jej to teraz jak facet musi znieść jej bliskość.
Na kilka sekund przymknęła oczy i kiedy je otwarzyła znów wróciła nimi do tych jego.
- Sprawia Ci radość testowanie mojej cierpliwości? - wypaliła nagle pytanie marszcząc delikatnie brwii, szybko się odpaliła i tak szybko się zgasiła. Złość powoli ją opuszczała, nie mogła się wydzierać na niego bo owszem, zjebał nic jej nie mówiąc, ale chociaż zapewnił nocleg na te dwa dni aby spać w samochodzie nie musieli. Coś zjebał, ale też coś naprawił.
- Będziesz musiał odpracować swój błąd, prezesie. - rzuciła i uśmiechnęła się słodko i zdecydowanie bardziej się nad nim pochyliła przez co pasma jej ciemnych włosów opadły na jego ramię, musnęły policzki. I nie zamierzała mu odpuszczać, była moment od zaciśnięcia swoich dłoni na jego szyi, ale nie w tym przyjemnym znaczeniu. Ten facet doprowadzał ją do szaleństwa i tego złego i tego dobrego.
Przy nim i przez niego juz była gotowa na dzieci, nic jej nie zaskoczy.
Galen L. Wyatt