so i took my medication and i poured my trauma out
: czw paź 02, 2025 3:32 pm
				
				Właściwie nie miała pojęcia, co Natalie Graham chciała jeszcze od nich usłyszeć. Z upływem tygodni Zaylee wyparła niektóre sytuacje, więc i tak najbardziej adekwatne zeznania mieli funkcjonariusze, którzy zjawili się wtedy w szpitalu. Niektóre momenty, jak uderzenie w twarz albo nadepnięcie stopą na odłamek szła, pamiętała jak przez mgłę. Tak samo wrzucenie z wiaduktu do rzeczki, czy to, jak Swanson i Smith wyciągnęli ją na brzeg. Za to doskonale pamiętała deszcz, stan hipotermii i kopnięcia tak silne, że pękły jej żebra.
— No dobrze — Graham zamknęła swój kajecik, omiatając obie kobiety obojętnym spojrzeniem. — Z mojej strony to wszystko. Poinformuję was, kiedy zostanie ustalona daty sprawy sądowej. Sloan, Calder — skinęła głową w kierunku mężczyzn, po czym podniosła się z krzesła. — Nie wstawaj — uprzedziła zastępcę komendanta, który zawiesił się w trakcie poderwania z miejsca. — Znam drogę do drzwi — oznajmiła, po czym okrążyła biurko i opuściła gabinet.
Miller już miała zrobić to samo, uznając przesłuchanie za skończone, ale Sloan odchrząknął głośno, żeby skupić na nich swoją uwagę.
— Muście w końcu zacząć się kontrolować — zaczął, a Zaylee wywróciła ostentacyjnie oczami. — Myślicie, że nie wiem o tym, jak Foster został potraktowany w kanałach pod wiaduktem? Albo co zafundowałyście mu w szpitalu?
— A nikogo nie obchodzi to, jak on potraktował mnie?! — wraz z gwałtownym podniesieniem się z krzesła podniosła również głos. — Nikt nie dba o to, że zanim został schwytany, zginęło czterech koronerów?!
— Spokojnie, Miller — mruknął Sloan, na co Zaylee tylko potrząsnęła głową.
— W chuju mam twój spokój!
— Nikt nie neguje tego, co zrobił ci Foster, ale my tak nie działamy — powiedział, lokując spojrzenie w obrębie twarzy Eviny. — Nie próbujemy w ramach zemsty utopić mordercy ani nie przestrzeliwujemy mu kolan, kiedy jest już obezwładniony — wyjaśnił, a to tylko potwierdzało, że Smith wysprzęglił się ze wszystkiego. Tak, jak policjanci warujący pod szpitalną salą Fostera. — Do rozprawy przynajmniej postarajcie się nie pakować się w kolejne gówno, zgoda?
Miller prychnęła i trąciła ręką stojąca na biurku dekoracyjną figurkę w kształcie sowy, która przetoczyła się po blacie i spadła na podłogę, roztrzaskując się na kawałki. Schyliła się po ten największy i przez moment obracała go w palcach, jakby rozważała, czy cisnąć nim w ścianę, czy może w twarz zastępcy komendanta. Sloan mówił o zasadach i procedurach, jakby seryjny morderca grał fair. W końcu odrzuciła fragment porcelany, odwróciła się gwałtownie i ruszyła do wyjścia. Nie oglądając się za siebie, szarpnęła za klamkę i wyrwała na korytarz jak pocisk. Drzwi trzasnęły za nią tak głośno, że w szyby okien zadrżały w ramach.
Na korytarzu jej gniew znalazł sobie nową przestrzeń. Nie potrzebował krzyku, wystarczyło, że Zaylee wrzała od środka. Przeszła kilka kroków i oparła się plecami o zimną ścianę, zaciskając mocno powieki.
— Kurwa — warknęła przez zęby, po czym odepchnęła się od ściany i uderzyła w nią pięścią. Nie raz, a dwa, aż poczuła wibrujący ból promieniujący po kostkach. Było jej wszystko jedno. Przynajmniej ten ból był uczciwy, bo był prosty i zrozumiały.
Evina J. Swanson
			— No dobrze — Graham zamknęła swój kajecik, omiatając obie kobiety obojętnym spojrzeniem. — Z mojej strony to wszystko. Poinformuję was, kiedy zostanie ustalona daty sprawy sądowej. Sloan, Calder — skinęła głową w kierunku mężczyzn, po czym podniosła się z krzesła. — Nie wstawaj — uprzedziła zastępcę komendanta, który zawiesił się w trakcie poderwania z miejsca. — Znam drogę do drzwi — oznajmiła, po czym okrążyła biurko i opuściła gabinet.
Miller już miała zrobić to samo, uznając przesłuchanie za skończone, ale Sloan odchrząknął głośno, żeby skupić na nich swoją uwagę.
— Muście w końcu zacząć się kontrolować — zaczął, a Zaylee wywróciła ostentacyjnie oczami. — Myślicie, że nie wiem o tym, jak Foster został potraktowany w kanałach pod wiaduktem? Albo co zafundowałyście mu w szpitalu?
— A nikogo nie obchodzi to, jak on potraktował mnie?! — wraz z gwałtownym podniesieniem się z krzesła podniosła również głos. — Nikt nie dba o to, że zanim został schwytany, zginęło czterech koronerów?!
— Spokojnie, Miller — mruknął Sloan, na co Zaylee tylko potrząsnęła głową.
— W chuju mam twój spokój!
— Nikt nie neguje tego, co zrobił ci Foster, ale my tak nie działamy — powiedział, lokując spojrzenie w obrębie twarzy Eviny. — Nie próbujemy w ramach zemsty utopić mordercy ani nie przestrzeliwujemy mu kolan, kiedy jest już obezwładniony — wyjaśnił, a to tylko potwierdzało, że Smith wysprzęglił się ze wszystkiego. Tak, jak policjanci warujący pod szpitalną salą Fostera. — Do rozprawy przynajmniej postarajcie się nie pakować się w kolejne gówno, zgoda?
Miller prychnęła i trąciła ręką stojąca na biurku dekoracyjną figurkę w kształcie sowy, która przetoczyła się po blacie i spadła na podłogę, roztrzaskując się na kawałki. Schyliła się po ten największy i przez moment obracała go w palcach, jakby rozważała, czy cisnąć nim w ścianę, czy może w twarz zastępcy komendanta. Sloan mówił o zasadach i procedurach, jakby seryjny morderca grał fair. W końcu odrzuciła fragment porcelany, odwróciła się gwałtownie i ruszyła do wyjścia. Nie oglądając się za siebie, szarpnęła za klamkę i wyrwała na korytarz jak pocisk. Drzwi trzasnęły za nią tak głośno, że w szyby okien zadrżały w ramach.
Na korytarzu jej gniew znalazł sobie nową przestrzeń. Nie potrzebował krzyku, wystarczyło, że Zaylee wrzała od środka. Przeszła kilka kroków i oparła się plecami o zimną ścianę, zaciskając mocno powieki.
— Kurwa — warknęła przez zęby, po czym odepchnęła się od ściany i uderzyła w nią pięścią. Nie raz, a dwa, aż poczuła wibrujący ból promieniujący po kostkach. Było jej wszystko jedno. Przynajmniej ten ból był uczciwy, bo był prosty i zrozumiały.
Evina J. Swanson