Od przeszło dwóch tygodni uczęszczała na terapię, gdzie krok po kroku uczyła się oddzielać teraźniejszość od traumy.
Od czasu uwolnienia uczęszczała na terapię, gdzie nauczyła się rozpoznawać swoje reakcje, oddzielać teraźniejszość od przeszłości. Na terapii psycholożka zdiagnozowała u niej sarkastyczny mechanizm obronny. Sama Zaylee nie miała nic przeciwko takiej etykietce. Wręcz przeciwnie, poprzez prychnięcie uznała to za najtrafniejszy opis swojego ja. I to nie tylko obecnego. Ironia była dla niej tarczą. Gdy opowiadała o tamtym koszmarze, często dorzucała cierpki komentarz. W ten sposób nie dawała się złamać wspomnieniom. Dodatkowo według terapeutki powrót do pracy miał być krokiem milowym. Trudnym, ale koniecznym, jeśli Miller chciała odzyskać poczucie kontroli.
Reakcje ludzi na jej powrót były różne. Ten ironiczny ton wybijał z rytmu otoczenie. Koledzy z komisariatu nie wiedzieli, czy powinni się śmiać, czy raczej milczeć. Jedni reagowali nerwowym uśmiechem, inni spuszczali wzrok, nie chcąc wchodzić na teren jej ciętych ripost. W większości witano ją ciepło, lecz z przesadną ostrożnością.
Właśnie pochylała się nad stołem sekcyjnym, skupiona na przypadku kobiety w średnim wieku, która zmarła nagle w trakcie wycieczki górskiej, bez wyraźnych urazów. W jej płucach odkryła zielony osad, wskazujący na ropień płuca, połączony ze zgorzelą, do czego przyczyniła się najpewniej nieleczona infekcja bakteryjna.
W tym momencie drzwi prosektorium otworzyły się i Miller nawet nie musiała zerkać przez ramię, żeby wiedzieć, że to była Evina. Już dawno nauczyła się rozpoznawać to, w jaki sposób otwierała drzwi do prosektorium i zawsze zdradzał ją pewny krok. Zaylee zawsze śmiała się, że Swanson porusza się w taki sposób, jakby musiała wszystkim coś udowodnić. Jej nie musiała udowadniać niczego.
— Sprawdzasz mnie? — rzuciła Zaylee, nie odrywając wzroku od denatki. Obecność w Swanson w prosektorium przypominała jej, że ich życia splecione są nie tylko emocjonalnie, ale i zawodowo, co sprawiało, że Miller czuła się widziana i chroniona, nawet pośród zimnych ciał w kostnicy.
Evina J. Swanson

 
				
 
									 
				
