Strona 4 z 4

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: sob gru 13, 2025 10:51 am
autor: Madox A. Noriega
On nigdy nie błagał, on nawet nie prosił, bo on przecież tylko żądał, tylko wymagał, rozkazywał. A ją błagał i mógłby to zrobić jeszcze raz, żeby tylko w końcu ją poczuć, bardziej, mocniej, całym sobą. Tylko ona tak na niego działała, że szarpał się do przodu, rwał do niej, mimo tych skrępowanych rąk. I teraz cały czas miał tylko w głowie, że on na to pozwolił, no jak mógł, jakby jej nie znał. Jakby nie wiedział, że będzie się z nim droczyła, on też by to przecież zrobił, na sto procent, by to właśnie robił. To samo co ona, z takim samym błyszczącym spojrzeniem.
Chociaż to jego na moment odpłynęło, gdy raz za razem wbijała tę igłę w skórę, było to tak nieprzyjemne, bolesne, ale miało też w sobie coś takiego, co go po prostu mierziło gdzieś pod skóra, i może nawet gdyby rzeczywiście nie miał tych rąk skrępowanych, to już by nie wytrzymał. Ale miał się przecież zachowywać, starał się, spiął się w sobie, żeby się nie poruszyć, chociaż z każdym jej ruchem z jego płuc wychodziło syknięcie, westchnienie, które osiadało gdzieś na jej pracujących przy jego boku dłoniach.
- A nie myślisz, że skoro ona nie zabiła Laina to też jest do odstrzału? - i on też odpowiedział pytaniem na jej pytanie, nawet zastanowił się nad tym chwilę - to nie jest policja, że coś ci nie wyjdzie, a szef poklepie cię po ramieniu i powie, no może następnym razem - rzucił zanim to przemyślał, bo może wcale nie powinien tego mówić, ale to nie tak, że chciał jej dogryźć, nie chciał, bo według niego Pilar była dobrym gliną, najlepszym jakiego znał. Za dobrym nawet, za bardzo się poświęcała.
- To zależy od tego szefa, ale jakbym to był ja... To za źle wykonane zadanie bym ją odjebał, ona nie jest jakaś wyjątkowa... No chyba, że dla niego jest? - znowu na nią spojrzał, znowu się zamyślił, chyba najpierw musiał porozmawiać z Ruby, ale czy ona mu coś powie? Już wtedy go tak kłamała w żywe oczy. Może powinien jej powiedzieć, że jest skończona, że rozwalą jej łeb za to co zrobiła... Ale ona chyba nie była tak naiwna jak Laine.
Kiedy powiedziała to, że rozpierdoliła by ją w drobny mak, za to, że go postrzeliła, to kąciki jego ust uniosły się ku górze, chociaż zaraz syknął, kiedy mocniej szarpnęła nitką. Ale mimo wszystko, to jednak dużo dla niego znaczyło, bo Madox w tym popierdolonym świecie nie miał nikogo takiego, kto tak dużo by dla niego zrobił jak ona. Kto złamał za niego nos, ryzykował życie, a teraz rozpierdoliłby Ruby w drobny mak. Aż się kurwa rozczulił, może dlatego tak sprytnie zmienił temat na Daltona i Wyatta.
Albo może po prostu był ciekawy, może znowu chciał usłyszeć, że Nick Dalton może się pierdolić. A on i tak by się znowu pojawił.
Wzdrygnął się, kiedy powiedziała to, że przespała się z Daltonem dwa razy, to przecież nie była jego sprawa, w ogóle to nie powinno go to interesować, ale interesowało.
- Dwa razy i on się tak w Tobie zakochał? To musiało być... - zaczął i już chciał powiedzieć, że musiała mu dać jakiś najlepszy seks pod słońcem chyba, ale wtedy ona powiedziała, że z nikim innym nie spała więcej niż dwa razy, a Madox się zamknął, może liczył? Ale i tak by się nie doliczył, bo to co między nimi było, cały czas działo się tak dynamicznie, to nie było jakieś spotkanie na seks, bo to się po prostu działo, bez planu, bez liczenia, czy to pierwszy raz, czy kolejny, czy już ten drugi, ostatni?
Tylko, że ten drugi też już mieli za sobą, bo jak się zaraz okazało Madox był jedyny, i kiedy to powiedziała, to się do niej tak wyrwał, że znowu pociągnęła mocniej za nić, a on aż się skrzywił.
- Porque te amo y Nick Dalton puede irse a la mierda - bo ja Cię kocham, a Nick Dalton może się pierdolić, teraz to on powiedział to za nią, i znowu to, że ją kocha, ale to przecież była najszczersza prawda, bo ona też była jedyna. A Madox może i dużo gadał, i czasem tym swoim dziewczynom też słodził po hiszpańsku, szeptał na ucho, że są gorące, piękne, to nigdy żadnej nie powiedział, że ją kocha. Bo nigdy żadnej też tak nie pragnął, nie uwielbiał, w całości, jak Pilar.
- To dobrze, bo musiałbym go zbić - rzucił odnośnie tego Wyatta, ale bardziej w żartach, bo jednak nie chciał mieć z nim nic wspólnego, ale przede wszystkim to nie wiedział, że ta relacja Galena z Pilar jest podszyta... czymś. Bo może jakby wiedział, to jednak byłby bardziej zazdrosny? Madox bywał zazdrosny, bo on był po prostu narwany, wybuchowy, wystarczyło mu jakieś jedno krzywe spojrzenie, jedno słowo za dużo, żeby on się zerwał. A jednak to, że nie spała z Wyattem na ten moment mu wystarczyło, chociaż przez moment chciał drążyć, chciał jej wytknąć to, że się z nim spotykała. Ale ona wtedy oznajmiła, że skończyła, a Noriega wypuścił mocno powietrze z płuc i w jednej chwili te jego spięte mięśnie na moment odpuściły, kiedy tak znowu opadł na łóżko. Spojrzał na to szycie i znowu się uśmiechnął i znowu wyrwał do niej do przodu.
- Chujowo... - mruknął i aż odchylił do tyłu głowę - to znaczy chujowe jest to, że nie mogę Ci ładnie podziękować, bo sam szef to jest profesjonalna robota - podniósł głowę, żeby na nią spojrzeć na te jej piękne, czekoladowe oczy. A później zjechał spojrzeniem na tę ranę znowu, kiedy ją zaklejała. Kiedy w końcu jej usta znalazły się na wysokości tych jego, kiedy osadziła na jego wargach te dwa słowa paciente valiente, to się podniósł, żeby ją pocałować, wreszcie wpić się w te jej słodkie usta, tylko, że wcale nie pozwoliła mu znowu długo jej kosztować, a kiedy się odsunęła, to znowu jęk zawodu wyrwał mu się z piersi. Bo w pierwszej chwili, to w ogóle nie dotarły do niego jej słowa. Dopiero po chwili ułożyły się w głowie.
Spełniamy życzenia, ale taśma zostaje.
Aż przełknął głośno ślinę, bo on przecież od razu chciał jej powiedzieć, że już może go uwolnić. Bo chciał jej dotknąć, tak bardzo chciał jej dotknąć. Ale z drugiej strony, kiedy jej usta sięgnęły do jego ucha, kiedy tak leżał pod nią, całkiem bezbronny, było to jakieś zupełnie nowe doznanie. Tylko Madox jeszcze nie wiedział, czy przyjemne, czy jednak nie do końca, bo cały czas go skręcało, że nie mógł jej dotknąć, ale te jej pieszczoty też były jakoś tak dziwnie spotęgowane tą niemocą.
- Sobre todo? - o wszystko?, zapytał przekręcając głowę w jej kierunku, tak, żeby sięgnąć znowu do jej ust, żeby chociaż je musnąć swoimi wargami - a jak mnie popierdoli? - uszczypnął zębami skórę na jej żuchwie. Bo była też taka opcja, a te taśmy chociaż odrobinę poluzował od tego szarpania, to jednak wciąż trzymały mocno.
I jeszcze przez chwilę myślał, rozważał wszystkie za i przeciw, tych przeciw było tak dużo, bo jakby miał wolne ręce, to by przecież już dawno zrobił z nich pożytek, a tak to co najwyżej mógł znowu się do niej pochylić, żeby tym razem trącić ją nosem.
Wkurwiało go to, bardzo, ale z drugiej strony był też ciekawy, i chyba ta ciekawość wzięła teraz górę, bo w końcu strzelił tymi brązowymi oczami w sufit.
- Bueno, ahora es tu fantasía - Dobrze, to teraz Twoje fantazje, chciała, żeby był skrępowany, to mógł być, jakoś to przeżyje, chyba...
Ciemne oczy spoczęły znowu na jej twarzy, wyrwał się do przodu, a to jego spojrzenie zjechało na jej koronkowy stanik - esto primero - najpierw to, machnął głową w kierunku jej piersi - no es necesario, no es necesario en absoluto - nie jest potrzebne, wcale nie jest, powiedział wypuszczając z płuc powietrze, a potem chciał od razu jej powiedzieć, że w następnej kolejności jego spodnie i ma dokończyć, to czego nie zrobiła wcześniej, chciał jej kazać to zrobić. Bo przecież on zawsze był taki w gorącej wodzie kąpany, a do tego ona już go tak nakręciła, że znowu w tych jego czarnych oczach widać było tylko to pożądanie. A jednak oblizał wargi i znowu spojrzał jej w oczy, z jakimś takim wyzwaniem.
- Pero lo haces lentamente, me das un espectáculo - ale robisz to powoli, robisz dla mnie pokaz, dodał, bo kurwa może już nigdy nie będzie takiej okazji? Bo może on już nigdy nie będzie unieruchomiony, a przecież jakby nie był, to na pewno by tego nie wytrzymał. To już sam by z niej tę bieliznę zdzierał, wiec może to była jedyna taka szansa. Jedyna okazja, żeby spróbować czegoś innego?
Chociaż kiedy to powiedział, to znowu się szarpnął, a jednak wciąż był uziemiony.
- Empezar rapido - zaczynaj, szybko, to już bardziej zabrzmiało jak rozkaz, ale zaraz dodał - por favor - pięknie do niej mówił, do żadnej innej tak pięknie nie mówił, nie prosił. A już zwłaszcza o jakiś pokaz, podczas którego jest duża szansa, że go po prostu pojebie.

caliente

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: sob gru 13, 2025 8:29 pm
autor: Pilar Stewart
A skąd wiesz, że Laine jeszcze żyje? — spytała z pełną powagą, również odpowiadając pytaniem na jego pytanie. Tony uciekł z sekundą, w której pojawiła się przed nim szansa. Wystarczyło kilka sekund nieuwagi Ruby, postrzał od Pilar, a jego już nie było. I chociaż z pomieszczenia ulotnił się w mgnieniu oka, tak przecież żadne z nich nie wiedziało, co się stało potem. Może ktoś zdążył go dorwać zanim chociażby opuścił klub? Z tego co mówił Madox pod schodami, ktoś rozbroił ochroniarza na tyłach i wszedł do środka, a przecież nie była to Ruby, bo ona akurat w tym czasie siedziała z Lainem w loży. Mogło to świadczyć o tym, że nie wcale działała sama i ktokolwiek chciał upierdolić Tonemu głowę wciąż był na wolności.
Uwagę o policji zaś puściła koło uszu. Nie obrażała się, a tym bardziej nie brała do siebie tego typu komentarzy, szczególnie od osób, które w psiarni nigdy nie pracowały i chuja wiedziały. Chociaż może faktycznie, policja wybaczała o wiele więcej i częściej niż półświatek. A już na pewno nikt nie tracił głowy za źle wykonane zadanie.
Chociaż Pilar swoją głowę akurat straciła dla Madoxa, czy tego chciała czy nie. Prawie dosłownie, gdyby wziąć pod uwagę sytuację z Rosą i postrzał w płatek ucha, który mógł wylądować kilka centymetrów w prawo. I ta stracona głowa właśnie była jednym z powodów, dla których Stewart złamała złożone samej sobie obietnice. A teraz jeszcze dzieliła się z tym z Noriegą.
Była gotowa na całą listę pytań; jak to możliwe? Dlaczego? Nigdy nie byłaś w związku? Jednak nic z tego nie miało miejsca. Jedynie padł komentarz o Nicku Daltonie, na który Pilar jedynie przewróciła oczami i wbiła wymowne spojrzenie w jego ciemne tęczówki. Serio?
Bo to wcale nie tak, że ty po drugim razie wyznałeś mi miłość — zaśmiała się, szczerze i głośno, bo większej hipokryzji w tych słowach nie dało się zawrzeć. Noriega często słowami próbował malować się na o wiele bardziej opanowanego i oschłego niż dyktowało mu serce — często mówił jedno, a robił drugie — i w tym przypadku było dokładnie tak samo. Bo wtedy w bajecznym Medellin on również nie potrafił zapanować nad targającymi nim uczuciami, gdy mówił to Te quiero, Pilar… pero no sé qué hacer con eso, spoglądając jej prosto w oczy i mówiąc prosto z wnętrza.
Z Nickiem nic podobnego nie miało miejsca, nigdy nie wyznał jej miłości. Raczej przez większość czasu po prostu usilnie chciał się z nią umówić na randkę, zapraszając do cholernych filharmonii i zapewniając, że mógłby jej dać prawdziwe szczęście. Zresztą nie tylko on, bo przecież kilka dni temu usłyszała to również od Galena. A tamto akurat wstrząsnęło ją bardziej niż powinno, czego oczywiście nie dała po sobie poznać. I nawet teraz, gdy Noriega tak zarzekał się, że musiałby go zabić, Pilar jedynie wzruszyła ramionami, puszczając to koło uszu. Bo czy był sens cokolwiek w tym temacie dyskutować? Zdecydowanie nie.
Szczególnie, że już po chwili ona znowu wisiała tuż nad jego twarzą, spijając ze słodkich ust ciche pomruki zadowolenia i uśmiechała się szeroko, gdy on tak energicznie szarpał nadgarstkami, próbując się uwolnić. Kto by pomyślał, że szara taśma mogła okazać się tak przydatna i przynieść tyle korzyści? Jak na przykład to, że Pilar mogła zrobić z Noriegą, co tylko chciała. Kusić go i wkurwiać, delektując się tymi kurwikami w jego oczach, gdy nie mógł jej dotknąć. Chociaż chciał. Widziała to w jego wygłodniałym, zdesperowanym spojrzeniu. W sposobie, w jaki wyrywał się do przodu, jak jęczał z niezadowolenia, próbując mieć ją bliżej. A kiedy spytał czy mówiąc wszystko miała na myśli dosłownie w s z y s t k o, Stewart tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Todo — mruknęła prosto w jego usta, po czym pozwoliła się pocałować. Bo chociaż on mógł wydawać jej polecania, ich faktycznie spełnienie było w stu procentach w dłoniach Pilar. I nawet ten pocałunek — mocny i wygłodniały — w którym na moment przepadli wyszedł tylko i wyłącznie z jej dobrego serca. — A jak cię popierdoli? — powtórzyła jego pytanie, czując, jak przyjemny prąd zbiera się w miejscu, gdzie przygryzł jej nagą skórę, a potem wędruje po całym ciele, kumulując się w okolicy podbrzusza. — To będziesz jeszcze bardziej popierdolony, proste — wzruszyła ramionami. Bo co innego mogło się stać? Mógł się co najwyżej wkurwić, chociaż Stewart czuła podskórnie, że finalnie i tak Noriega będzie zadowolony. Ba, była przekonana, że mogła go jeszcze pozytywnie zaskoczyć i sprawić, że jeszcze będzie ją prosił, by ponownie użyli tej cholernej taśmy. Poza tym sam chciał, to on rzucił pomysłem, a to, że ona jako pierwsza znalazła dla niej zastosowanie, to już nie jej problem.
Przytrzymała się jego nagiego torsu i jednym ruchem usiadła na nim okrakiem, w ułamku sekundy czując, jak bardzo na niego działała. Wbijał się w jej cienki materiał majtek, wywołując na plecach Pilar mimowolny dreszcz. Aż zacisnęła na nim uda, paznokcie wbijając tuż nad wielki napis Medellin.
Este?To? Dopytała, prostując się i przenosząc lewą dłoń na materiał stanika. Przejechała po nim powoli, delektująć się teksturą szorstkiej koronki, podczas gdy jej spojrzenie ani na sekundę nie zeszło z jego wielkich, czarnych już oczu. Znała ten wzrok aż za dobrze i mogła jedynie sobie wyobrażać, co już by jej robił, gdyby tylko nie miał dłoni przyspawanych do metalowych prętów. Ta myśl zaś zadziałała na Pilar jakoś… elektryzująco. I znowu się na nim zacisnęła. Mocno.
Słuchała uważnie jego poleceń i chociaż sama najchętniej rzuciłaby się na niego bez opamiętania i jednym ruchem rozjebała zamek w jego spodniach, by poczuć go w końcu w sobie, tak było w tej zabawie coś równie pociągającego. W tym sprawdzaniu granic i samokontroli, której jednak ona potrzebowała jeszcze więcej, skoro jako jedyna miała wolne ręce.
Chociaż to jego czarne spojrzenie było wystarczającym motywatorem.
Dlatego poruszyła leniwie biodrami, wykonując kilka okrężnych ruchów, tak, by mógł dokładnie ją poczuć. By jego zmysły oszalały na jej punkcie, by mógł chłonąć nie tylko wzrokiem ale też i ciałem.
Zacisnęła mocniej palce na materiale stanika. Wolno przesunęła nimi w górę, na cienkie ramiączko, które zaraz potem zsunęła równie powoli po ramieniu, przy okazji muskając własną skórę. Jej biodra cały czas pracowały w sensualnym tańcu, podczas gdy wzrok miała wbity w jego czarne oczy.
LentamentePowoli. Dokładnie tak, jak prosił. Delektowała się tą chwilą, zaraz zajmując się drugim ramiączkiem i czując, jak całe to napięcie kumuluje się w okolicy miednicy. — ¿Aún más lento? Jeszcze wolniej? Wycedziła przez zęby, tym razem sunąc dłonią wzdłuż obojczyka po rozgrzanej skórze, by osadzić palce na czarnym wężu, wijącym się między jej piersiami, próbującym sięgnąć złoty medalion z piórkiem koliberka w środku. Wszystkie jej ruchy chociaż sensualne, były przesadnie p o w o l n e. Nim sięgnęła po zapięcie z tyłu, zdążyła jeszcze kilka razy zahaczyć materiał koronki paznokciami i nawet ująć miseczki w dłonie, zaciskając się na nich raz po raz. Chciał pokaz? No to miał pokaz. Do tego stopnia, że po jego brązowych oczach nie było już śladu, ustępując miejsca prawdziwej czerni. I jeszcze te uda, które ciągle ocierały się o jego krocze, wywołując u Pilar ciche pomruki. Czy był bliski tego, żeby go popierdoliło? Możliwe.
Stewart w tym wszystkim była jednak tak łaskawa, że zamiast sama ściągnąć z siebie biustonosz, przysunęła się do niego, by mógł złapać go w zęby i pomóc się jej go pozbyć.
Háblame, MadoxMów do mnie, Madox. Rzuciła prosto w jego usta, nim wpiła się w nie mocno i zachłannie. Bo chociaż w tym duecie to on miał być kuszony i torturowany, tak Stewart również była już rozgrzana do granic możliwości. Oddychała nierówno, a ten pocałunek już kompletnie pozbawił ją resztek powietrza. — ¿Qué deseas? Czego chcesz?

Madox A. Noriega

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: ndz gru 14, 2025 7:53 pm
autor: Madox A. Noriega
Nie wiedział czy Laine żyje, czy nie, i szczerze powiedziawszy jakoś bardzo go to w tej chwili nie obchodziło, a nawet na rękę by im było przecież jakby nie żył, nie rozpowiadałby wszystkim, co tutaj widział. Ruby mogłaby do niego dołączyć i byłby w pewnym sensie spokój, chociaż... czasami lepiej jest znać swojego wroga, Ruby trochę jednak znali, chociaż Madox to już dwa razy się na niej zawiódł, może on był dla niej po prostu za dobry? W jakiś pokręcony sposób w nią wierzył, a ona chciała go wrobić, a teraz jeszcze zabić.
Ale Madox to przecież miał to swoje przeczucie, którym się kierował, a zresztą on jak nie na czuja, to wszystko robił kierowany jakimś impulsem, Ruby też dlatego zostawił, bo czuł od niej jakieś dziwne fluidy, no i okazało się, że rzeczywiście ona chyba wcale nie była tym za kogo się podawała.
Może nawet Madox jakoś dłużej by się nad tym zastanowił, a może wypytał ją bardziej dlaczego nie była w związku? Chociaż prawda jest taka, że póki jego nie wystawiła za drzwi tłumacząc się tym, że może się z kimś przespać tylko dwa razy, i wcale nie może się zakochać, to by się bardziej przejął. Bardziej nalegał na jakieś wyjaśnienia. Madox kilka tych związków w swoim życiu miał, ale jakie one były? Żadnego nie mógł porównać do tego, co wybuchło między nim, a Pilar, w te zaledwie trzy dni...
I kiedy mu zarzuciła, że on też jej po drugim razie wyznał miłość, to on wywrócił oczami, ale później te ciemne tęczówki znowu zatrzymały się na jej twarzy.
- I myślisz, że to z powodu tego zajebistego seksu? - zapytał unosząc jedną brew - a może dlatego, że złamałaś za mnie nos Alvaro? Albo nie wiem... Może to, że się o mnie zatroszczyłaś? Zszyłaś mi rączkę, pamiętasz? - bo on pamiętał wszystko doskonale, tamte wszystkie emocje też pamiętał i chociaż pewnie ten zajebisty seks był jakimś gwoździem do trumny, bo był tak wyczekany, tak ognisty, że do tej pory na karku pojawiała się gęsia skórka, kiedy Madox o tym pomyślał, to jednak było w tym coś więcej. Takie coś może, czego zabrakło w tych jego poprzednich relacjach. Bo która z jego kobiet wiedziała o teatrze? Którą on by tam zabrał? Żadną.
A ją zabrał, jej pokazywał to Medellin z najbardziej osobistej strony jak tylko się dało, a ona to po prostu brała, poznawała go, pozwoliła mu się otworzyć, a nie oparła się na tym, że Madox jest tym przystojnym, narwanym Latynosem.
Chociaż nim też był, zwłaszcza kiedy tak znowu się szarpał, aż na nadgarstkach już miał czerwone ślady, ale nie potrafił inaczej, podrywał głowę w tym kolejnym pocałunku, na który mu pozwoliła. Bo to rzeczywiście teraz wszystko zależało od niej. Madox w tym układzie czuł się dziwnie i kiedy znowu oderwała te gorące, słodkie wargi od tych jego, to westchnął ciężko, mocno.
- A da się bardziej? - zapytał, kiedy powiedziała, że to takie proste, że będzie jeszcze bardziej popierdolony. Bo dla niego to wcale nie było takie proste, kurewsko trudne nawet tak nie móc jej dotknąć, nie móc do niej sięgnąć. Póki co Madox bawił się średnio, może każdy inny mężczyzna na jego miejscu (taki Galen) byłby zachwycony, bo to jednak jakiś taki inny poziom doznania takie zabawy, tylko że Noriega to nie lubił bezczynności. On w ogóle nie umiał nie robić nic, a przede wszystkim to nie umiał czekać, i wolno też nie umiał, więc kiedy tak jej powiedział, że ma się pozbyć stanika lentamente, to aż znowu wypuścił powietrze nosem. Zły pomysł.
Jeszcze gorszy wydał mu się, kiedy usiadła na nim okrakiem, kiedy przez materiał spodni ją poczuł, bo chciałby teraz jeszcze bardziej, chciałby teraz, już, w tej chwili, być w niej. Aż odchylił do tyłu głowę, stęknął, kiedy zacisnęła na nim uda, a potem wbiła paznokcie w jego skórę.
- Pilar... - zaczął i chciał już jej powiedzieć, że jebać ten stanik, że może w nim zostać, ale ona wtedy zapytała, czy to to, a jej dłonie sunęły po tym koronkowym materiale. I to też go kręciło, cała go w tym momencie tak kręciła, że przygryzł sobie dolną wargę, aż do krwi, bo wariował. Cały czas wariował, kiedy te jego czarne już z pożądania tęczówki sunęły po jej gorącym ciele, kiedy zatrzymały się na tych koronkach. Madox mógł sobie tylko wyobrazić, że to jego palce sunęły po jej gładkiej skórze, tylko, że one nie robiły by tego tak powoli, tak delikatnie.
Czuł jej biodra, czuł ją, i te jej sensualne ruchy, które dolewały tylko benzyny do ognia. Tego ognia, co go tak trawił, że on już nie mógł na tym materacu wyleżeć. Prężył się pod nią, a jego oddech rwał się w piersi, bo na plecach zbierał się ten przyjemny dreszcz, który szedł na dół wzdłuż kręgosłupa.
- Más rápido - szybciej rzucił zachrypniętym z tego pożądania głosem. Bo teraz to on już wcale nie chciał wolniej, a na pewno nie jeszcze wolniej, więc kiedy to powiedziała, znowu wypuścił mocno z płuc powietrze nosem, mogła to poczuć, ten jego ciepły oddech, i to jak on się spinał, jak wariował, do niej, dla niej. Jego czarne oczy zatrzymały się na tym wężu.
- Ven a mí - chodź do mnie, mruknął, a serce w piersi waliło mu już tak szybko, że czuł je w uszach, czuł je w tych nadgarstkach, które wciąż raz, co raz szarpał. Naprawdę był bliski tego, żeby go popierdoliło. A może nawet już się to stało?
- Por favor - bo on już znowu ją prosił. A kiedy pochyliła się nad nim, żeby mógł finalnie pozbawić ją tego biustonosza, to przejechał językiem po tym wężu między jej piesiami, ściągając sól z jej rozgrzanej skóry. Musnął kilka razy ustami jej gładką skórę, na samej linii koronki, a nawet jeszcze przez nią zaczepił zębami jej sutek, i dopiero szarpnął materiał. Dopiero ściągnął z niej te koronki, szybkim ruchem. Bo on już nie chciał wcale wolno, a zresztą jego serce waliło teraz w takim rytmie, oddech również gnał, tego już nie dało się spowolnić, zatrzymać.
A ten kolejny pocałunek, kiedy ich języki połączyły się w ognistej salsie, kiedy znowu na językach jej słodki smak mieszał się z metalicznym posmakiem krwi, sprawiało, że Madox wariował. Jeszcze bardziej.
- Te deseo - Ciebie chcę, rzucił miedzy kolejnymi krótkimi pocałunkami, w których muskał wargami jej słodkie usta - ya no quiero esperar más, hazlo Pilar, llévame - nie chcę już czekać, zrób to Pilar, weź mnie, powiedział powoli, prosto w jej zmysłowo rozchylone usta, które później jeszcze raz pocałował, zachłannie, mocno, a na koniec przygryzł jej wargę pozostawiając na niej to pulsujące uczucie, bo w końcu jego głowa opadła na materac - te lo ruego, no me hagas esperar - błagam Cię, nie każ mi czekać, rzucił błagalnie i te jego ciemne oczy znowu odszukały tych jej pięknych, dużych brązowych, w których przecież on też widział, że ona chce tego samego. Bo oni nie byli cierpliwi, oboje.
- Jak kiedyś się zamienimy miejscami zobaczysz jaka to jest... tortura - bo w tym momencie tak było, zwłaszcza kiedy jego spojrzenie przesunęło się po jej nagich, kształtnych piersiach, po brzuchu, na biodra, które wciąż na nim pracowały w tym rytmie. Rytmie przyspieszonych oddechów. A on tak bardzo chciałby, żeby wylądowały tam jego dłonie, na piersiach, na brzuchu, na biodrach, na gardle, z którego wyrywały się te ciche pomruki.
- Pantalones, rapido - spodnie, szybko, pośpieszył ją, już bardziej zdecydowanym tonem. Bardziej rozkazującym.

chica caliente

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: ndz gru 14, 2025 9:22 pm
autor: Pilar Stewart
Czy myślała, że zakochał się w niej z powodu zajebistego seksu?
Nie.
Biorąc pod uwagę jaką drogę przeszli zanim wylądowali w łóżku, śmiała myśleć, że miała na to wpływ cała masa przeróżnych chwil, które złożyły się na to gromadzące się w sercu uczucie. Ich relacja wcale nie opierała się na fizyczności — chociaż przecież ona była tam bardzo mocno obecna — ale głównie na odkrywaniu się przed sobą, na wyciąganiu się nawzajem ze strefy komfortu, na przekazywaniu tych dobrych, lepszych cech drugiej osobie i przede wszystkim na akceptowaniu wad. Oboje mieli ich dużo. Razem z grzechami na sumieniu. A jednak potrafili to zostawić za sobą i kochać pomimo tego.
Gdy zaczął wymieniać te wszystkie powody, którymi go urzekła w malowniczym Medellin, Pilar tylko pokręciła głową. Jak popierdolonym trzeba było być, by zakochać się w kimś po tym jak złamało się nos z przemieszczeniem innemu typkowi? Cóż, najwidoczniej tak popierdolonym, jak Madox. A najgorsze w tym wszystkim było to, że jej się to spodobało. Przyjemny dreszcz zawędrował wzdłuż kręgosłupa, aż wypuściła głośno powietrze, przyglądając mu się uważnie.
Oczywiście, że pamiętam — jak mogłaby zapomnieć, że szyła mu rękę? Nigdy nie była tak niepewna swoich umiejętności, jak w tamtej chwili. Była panicznie przerażona, że coś mu tam popsuje z dłonią i chwała Bogu, że wcześniej wlała w siebie solidne ilości rumu, bo inaczej kto wie, jakby się potoczyła ta medyczna interwencja. — I zrobiłabym to jeszcze setkę razy, ale kurwa błagam, nie kalecz się więcej — poprosiła najgrzeczniej jak potrafiła, chociaż w jej głowie było słychać stanowczość. Bo chociaż Pilar nie miała problemu z troską i zajmowaniem się Noriegą najlepiej, jak tylko potrafiła, tak zdecydowanie wolałaby, żeby wspólny czas mogli spędzać w jakiś bardziej ciekawy sposób, niż na szyciu.
Chociaż to jak przed chwilą go szyła i w jakiej scenerii znaleźli się tuż po, chyba wcale nie było aż takie złe? Cóż, z pewnością nie dla Pilar, która bawiła się przednio, obserwując jak Noriega wariował na jej oczach.
Jak wił się pod jej ciałem, jęcząc z niecierpliwości.
Jak bardzo chciał ją dotknąć, smakować.
Do tego stopnia, że kiedy tylko Stewart przysunęła się bliżej, by mógł zdjąć z niej stanik, Madox wpił się w jej usta z tak wielką agresją, że przez moment nie mogła oddychać. Skradł jej z płuc resztki powietrza, powodując tym samym, że i serce wyrwało się z piersi, przyprawiając o autentyczny ból.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: ndz gru 14, 2025 11:35 pm
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: pn gru 15, 2025 1:06 am
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: pn gru 15, 2025 2:00 pm
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: pn gru 15, 2025 10:32 pm
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: wt gru 16, 2025 1:05 am
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

la ciudad nos separó. esta noche nos junta

: wt gru 16, 2025 9:01 pm
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega