34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

14
Ni la máscara apaga el fuego.
Solo lo hace arder en silencio.
Tydzień. Cały pierdolony tydzień jej nie widział.
A wydawało mu się, jakby jakąś wieczność. I on naprawdę by do niej przyjechał. Już dwa razy przecież parkował na jej ulicy, już dwa razy wszedł do jej kamienicy z jakąś uroczą staruszką, a raz z listonoszem, ale nie zapukał. Sam nawet nie wiedział dlaczego.
Dlatego, że mu nie pozwoliła? A od kiedy Madox się takim czymś przejmował? No przecież on wiecznie łamał jakieś zasady, nie przestrzegał żadnych reguł, a teraz się tak jej posłuchał i nie przyjechał. Przyjechał, ale jej nie zobaczył.
A później jeszcze te smsy, w które wszedł chyba dwadzieścia razy. I dziesięć nawet miał napisać coś więcej niż to żałośne ok, które tak naprawdę nie wiadomo do czego się odnosiło. Do tego, że nie przyjedzie? Albo do tego, że znajdzie sobie kogoś na pocieszenie?
Ale to już nawet rum nie działał, nawet ta słaba kokaina z Toronto. Jedynie tylko ta praca, to głośne Emptiness działało jakoś tak, że zajmowało myśli. Kiedy w głośnikach znowu leciała salsa, a na parkiecie tańczyło więcej takich loca chica jak Pilar. Tylko, że żadna nie miała tej pierdolonej czerwonej sukienki.
Ale dzisiaj jedna dziewczyna miała ją na sobie, i dzisiaj stała sobie koło Noriegi jakby nigdy nic, z wysoko uniesionym podbródkiem i twarzą ukrytą pod czarną maską. Ta Madoxa też była schowana pod maską, ale przecież zdradzały go tatuaże, nawet te na samych dłoniach, przedramionach i szyi.
Emptiness miało dziś nieco inny klimat, jakiś taki bardziej tajemniczy, ta muzyka latynoska też nie do końca była gorąca, bardziej klubowa, bardziej masująca mózg, miała w sobie sensualność, ale też jakiś taki spokój, który miał się udzielić gościom. Madoxowi wcale się nie udzielał, bo on odwrócił się do tej brunetki w czerwonej, dopasowanej sukience, która była od niego sporo niższa i szeptał jej coś na ucho pochylając głowę nad jaj ramieniem.
Ruby, bo to właśnie ona stała obok Noriegi, nie wcale dlatego, że miała tę czerwoną sukienkę i nie dlatego, że łaziła za nim od powrotu z Medellin, tylko dlatego, że wpadła w oko Tonyemu.
Już ostatnio o nią pytał, więc dzisiaj miała specjalne zadanie, dbanie o to, żeby Laine był zadowolony, żeby jego szklanka była cały czas pełna.
Madox zerknął na zegarek, zbliżała się godzina zero, zaraz powinien pojawić się Tony. Tylko, że Noriega wcale nie wypatrywał Laina, bo jego spojrzenie szukało sukienki, którą jej wysłał. Czarnej. Bo on też dzisiaj był cały na czarno. W końcu mieli się nie rzucać w oczy. W końcu mieli dzisiaj panować nad tym swoim ogniem.
I Madox naprawdę się starał, chociaż kiedy stanął przed nim Tony Laine, cały na biało, to aż strzelił oczami.
- Ja jebę, czemu biały? - rzucił, bo ten jego garniak aż raził w oczy, a do tego ta biała maska. Popchnął Ruby w kierunku Tonyego.
- Zaprowadź go do loży, ja jeszcze na kogoś czekam... - rzucił jej do ucha, znowu pochylając się nad nią. I chociaż Ruby na początku się skrzywiła, to zaraz uśmiechnęła się ładnie i złapała Tonyego Laina pod ramię, żeby zaprowadzić go do tej loży na piętrze, którą Madox im na dzisiaj przygotował.
A on czekał, przy barze, i nawet przez chwilę dyskutował z tą nową, latynoską barmanką na temat tego, że dzisiejsza karta drinków jest obłędna. Była, bo Madox sam ją układał. I nawet był tam taki jeden drink, który skomponował z myślą o...
- Szefie jest problem - za jego plecami wyrosła Maddie ubrana w krótką sukienkę całą w cekiny i maskę z piórami.
- Jaki problem?
- Złapali typa z bronią i rzuca się do chłopaków przed klubem - powiedziała powoli, a Madox odwrócił się w jej kierunku.
- Jak nie będzie chciał odejść, to wezwiemy psy... - rzucił ostrożnie Madox, ale Maddie pochyliła się w jego kierunku.
- Ale to jest pies.
- Kto?
- Nick Dalton.
- Nick Dalton? - powtórzył Noriega, jeszcze jego było mu tutaj dzisiaj potrzeba. Myślał, że już da mu spokój po tym przesłuchaniu, ale jednak chyba się przeliczył.
- I jest z nim Pilar - i dopiero na te słowa Madox poderwał się z miejsca i zrobił krok w kierunku Maddie. Pilar z Nickiem Daltonem, a miała przyjść kurwa sama.
- Popierdoliło ją - mruknął i ruszył przed ten klub. Złapał tylko po drodze czarny płaszcz, żeby zarzucić go na grzbiet, bo śnieg wcale nie ustępował i przed klubem było naprawdę zimno. Płatki śniegu tańczyły w świetle latarni, w czerwonym świetle sączącym się z klubu i osadzały się na tych jej czarnych, niesfornych włosach kudłach, kiedy Noriega stanął przed nimi, między tymi swoimi dwoma gorylami, którzy byli od niego wyżsi co najmniej o głowę, a od Nicka o półtora.
Dalton kurwa był chyba pijany, naćpany, jakiś dziwny, nabuzowany. A Pilar…
Pilar była przepiękna i w pierwszej chwili jak Madox tam stanął, to te jego ciemne tęczówki padły właśnie na nią. I nie mógł ich od niej oderwać, dopiero jak Nick wyrwał się w jego kierunku, a jeden z ochroniarzy złapał go za bety, to Noriega spojrzał na nich.
- O co tu kurwa chodzi? - zapytał i przejechał dłonią po tych swoich dzisiaj jasnych i krócej ściętych włosach, których Pilar pewnie nie widziała, bo on zaszalał tak kilka dni temu. Może właśnie, żeby trochę dzisiaj zmylić tych, którzy mogli ich obserwować.
A teraz to obserwowała ich cała kolejka do wejścia. Bo przy okazji nie miał kto dalej sprawdzać gości i ich wpuszczać do środka. Madox zerknął na Daltona, a później na ochroniarzy.
- Wracać do roboty, goście czekają, poradzę sobie - rzucił tylko i wyszedł do przodu, żeby stanąć przed tym Daltonem, który teraz namiętnie poprawiał sobie swój melanżowy płaszcz.
- Czego? - warknął Madox, na co Nick od razu się wyprostował.
- Wchodzimy - powiedział pewny swego. A Noriega strzelił oczami, przy okazji zatrzymując na moment spojrzenie na Pilar. Miała być sama, ale ten pierdolony Dalton był jak jakiś wrzód na tyłku.
- Ty nie... - powiedział powoli Madox, na co Nick znowu wyrwał się do przodu.
- Jak to?
- Nie wpuszczamy nikogo z bronią.
- Ale ja jestem...
- Chuj mnie to obchodzi - przesadził z tym chujem? Chyba, bo Nick chciał go złapać za bety, ale Madox go odepchnął łokciem. Nie uderzył, tylko go odepchnął, a mógł mu przy okazji wyjebać prosto w nos. Mógłby.
Gdyby nie Pilar.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

014.
la ciudad nos separó. esta noche nos junta
Ten tydzień nie należał do udanych.
Po powrocie z Medellin wszystko posypało się jej na głowę. W pracy miała masę roboty, dostała jeszcze dodatkowe sprawy, a jakby tego wszystkiego było mało, w sprawie z kontenerami wciąż nie miała przydzielonego partnera pod nieobecność Milesa. Trochę z własnej winy, bo już miał to być Dalton, ale ostatkami sił wywalczyła, by finalnie go nie przenosili. I to nawet nie, że mu nie ufała, policjantem był dobrym, ale czuła w kościach, że poprawiłoby to więcej problemów niż pożytku, szczególnie, że Nick wciąż chciał rozmawiać o nich i tym wszystkim czym mogliby by być, gdyby tylko Pilar dała mu szansę. A ona przecież nie miała w głowie miejsca, żeby nawet o tym myśleć. Dlatego zbywała go na każdym kroku.
Życie prywatne również całe się jej posypało. Nie było go. Wręcz kurwa nie istniało. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, nawet żeby upić się do nieprzytomności, a cała sprawa z Galenem była jedynie gwoździem do trumny. Tego też żałowała. Że znowu pozwoliła mu wejść do swojego życia. Że tęsknota za Noriegą doprowadziła ją taki skraj, że prawie była gotowa szukać pocieszenia u prezesa Nothexu. A potem jeszcze te smsy, jakby powodów do wkurwienia miała mało. Jedno pieprzone ok, które wwiercało się w jej głowę przez kolejne dni. Miewała chwile, że rozkurwiało ją do tego stopnia, że kilka razy podjechała nawet pod Emptiness, by się z nim zobaczyć, ale finalnie wracała się do domu. Wkurwiona i zrezygnowana. Bo może on już faktycznie znalazł sobie jakieś pocieszenie?
I chociaż ta myśl wierciła w jej głowie prawdziwe dziury, to wcale nie powstrzymało Pilar, żeby na wieczór maskowy odpierdolić się tak jak obiecała. Jak nigdy wymalowała się starannie, pokręciła włosy i… założyła na siebie czarną sukienkę, którą od niego dostała. Chociaż do ostatniej chwili biła się z myślami, czy jednak nie ubrać tej od Galena, albo jakiejkolwiek innej, finalnie tą bitwę wygrało serce. Pistolet natomiast wylądował w torebce. Miała nadzieję, że wcale nie będzie potrzebny.
Przed Emptiness pojawiła się prawie na czas. Nie lubiła się spóźniać, a jednak kiedy tylko na jej drodze stanął pijany Dalton, nie mogła przejść obok niego obojętnie. Na pytanie co tam robił oczywiście nie odpowiedział, i zaraz zaczął cały wywód o tym, jak nie mógł przestać o niej myśleć, jak liczył na to, że się tu dzisiaj pojawi i dopiero po chwili wygadał się, że p o d s ł u c h a ł jak Pilar wspomniała dzisiaj w pracy, że ma do wykonania jedną sprawę w klubie. Oczywiście nie w rozmowie z nim. A jednak był na tyle bezczelny, żeby się tu pojawić. A potem jeszcze bardziej głupi, kiedy zaczął szarpać się z ochroniarzami, zarzekając, że on też wchodzi. To co ona mogła? Miała robić z nich ich robotę? Może jeszcze jakby miała dobry dzień byłaby na tyle łaskawa, żeby się zaangażować, ale ona tylko chciała wejść, odbębnić co trzeba i wyjść stamtąd najszybciej, jak to tylko było możliwe. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyła. Do momentu, w którym nie zobaczyła go w drzwiach.
Był ubrany cały na czarno wliczając w to maskę na jego twarzy, tak bardzo nie w swoim kolorowym stylu. Tylko włosy miał jasne. Inne. Aż Pilar przez sekundę poczuła się, jakby nie widziała go kilka miesięcy. Jakby w tym czasie tak wiele się zmieniło. Chociaż jedną rzeczą, która pozostawała stałą było to jej zdradliwe serce, które w sekundę zerwało się na jego widok. Zabiło tak mocno, że Stewart naprawdę musiała napiąć wszystkie mięśnie w ciele, żeby przypadkiem nie zgiąć się w pół ani nie ruszyć z miejsca. Kurwa. A potem ich ciemne spojrzenia w końcu się skrzyżowały. Nie była pewna, ile dokładnie stali tam tak w bezruchu, przyglądając się sobie z całym kalejdoskopem emocji, ale dla niej była to cała wieczność.
Dopiero kiedy Dalton ponownie się szarpnął, Madox przeniósł na niego uwagę, a Pilar razem z nim.
Nie ruszyła się jednak z miejsca. Stała tam wciąż jak wryta, czując, jak irytacja miesza się z tymi wszystkimi innymi uczuciami, tylko zamiast koić jej nerwy, to to wszystko tylko je jeszcze bardziej podpalało. Przyglądała im się z boku, temu, jak żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić, chociaż Dalton i tak już ledwo stał na nogach. Ruszyła się z miejsca dopiero, gdy z ust Madoxa padło to chuj mnie to obchodzi wraz z pchnięciem łokciem, które wystosował.
A ciebie kurwa cokolwiek obchodzi? — warknęła na niego, podchodząc bliżej i wciskając się między nich. Z pewnością nie obchodziły go zasady, które chciał łamać, nie obchodziło go, jak to wszystko że się nie mogą widywać zwalił na Polar i przede wszystkim nie obchodziło go nic kiedy pisał jej to pieprzone ok zostawiając ją z największą zagwozdką, czy faktycznie poszedł sobie pieprzyć inne laski. Chociaż nawet jeszcze nie weszła do środka, jej klatka piersiowa już falowała nierówno, a zapach perfum Noriegi w ułamku sekundy wdarł się do jej nosa i otumaniał. Całe szczęście była nienaganna w ukrywaniu takich rzeczy. Posłała mu jeszcze ostatnie ogniste spojrzenie, a potem odwróciła się do Nicka, racząc go równie mocnym jak nie jeszcze gorszym. Takim, który sprawił, że aż facet cofnął się o pół kroku w tył.
Ja wchodzę do środka, a ty stąd idziesz — nie miała nawet zamiaru z nim dyskutować.
Ale Pilar…
Nie — jej ton był stanowczy. — Jestem tu czysto służbowo, a ty jak stąd nie pójdziesz, wszystko spierdolisz — widziała zawahanie w jego oczach, jakby faktycznie to analizował, zastanawiał się, czy nie powinien odpuścić. Aż w końcu skinął głową. — I jeszcze raz będziesz podsłuchiwał moje prywatne rozmowy albo mnie śledził, to zrobi się kurewsko niemiło — bo na to nie miała zamiaru już mu więcej pozwolić. Nick był dobrym facetem i równie dobrym sercem, z pewnością nie miał złych intencji ale jednak nie potrafił przyjąć słowa nie jako odpowiedź. Ciągle próbował swoich sił, chociaż Pilar jasno mu powiedziała, że nie chciała już mieć z nim nic wspólnego. I może dla niektórych byłoby to warte podziwu, może nawet dla samej Stewart, ale nie w tamtym momencie i nie takimi sposobami. — A teraz idź — wyrzuciła rękę w powietrze i wskazała chodnik. Nie było nawet takiej opcji, że on wszedłby tam z nią, tym bardziej nie w takim stanie. Mieli się dzisiaj nie rzucać w oczy, a pies z bronią i pod wpływem zdecydowanie nie pasował do tej definicji dyskretności.
Dalton finalnie przystał na jej słowa, spuścił nawet głowę i nieco z tonu. A potem jeszcze spytał jej, czy w końcu się z nim spotka porozmawiać. Oczywiście, że się zgodziła. Powiedziałaby mu teraz wszystko, byleby tylko sobie poszedł. I finalnie to zrobił, chociaż Pilar miała w środku takie przeczucie, że jeszcze się tu dzisiaj pojawi. Oby mylne.
Odprowadziła go wzrokiem, a potem ponownie odwróciła się na pięcie i całe szczęście, że nie ruszyła od razu przed siebie, bo wpadłaby prosto w ramiona Madoxa. Zamiast tego spojrzała na niego przelotnie, znowu z całych sił ignorując to walące w piersi serce i wyminęła go, trącając przy okazji ramieniem. Weszła do środka, nawet nie odwracając się i nie sprawdzając, czy szedł za nią. Na pewno szedł. Odstawiła płaszcz do szatni i skierowała się prosto do baru, by zamówić drinka. Zanim pomyślała, z jej ust już padło dźwięczne Santa Muerte. Dopiero po chwili tego pożałowała. Trzeba było sobie kurwa wziąć jakieś przeklęte Mohito.
Jest już Laine? — odezwała się nawet na niego nie patrząc, kiedy stanął tuż obok i oparł się o ladę. Nawet nie musiała robić czegokolwiek, by wiedzieć, że to on. I to nawet nie chodziło o ten obłędny zapach, ale przede wszystkim sposób, w jaki reagowało jej własne ciało. Równie kurwa zdradzieckie co serce.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

A ciebie kurwa cokolwiek obchodzi?
Kiedy to powiedziała, to spojrzał na nią z jakimś wyrzutem. Ale to był moment, jedno, krótkie spojrzenie w jej piękne, ciemne oczy, bo później się cofnął. Później zrobił pół kroku w tył, żeby nie czuć bijącego od niej ciepła, żeby mimowolnie nie zaciągać się znajomym zapachem jej perfum.
Ugryzł się w wargę tak mocno, że poczuł na języku metaliczny smak krwi, zacisnął dłoń w pięść. Bo aż się w nim zagotowało. To on cały ten tydzień szykuje tę imprezę, urabia Tony'ego, żeby było idealnie, żeby mogła z nim bezpiecznie porozmawiać. Ale jego nic nie obchodzi.
A przecież jeszcze dzisiaj całej załodze tłumaczył, że wszystko ma działać jak w zegarku, dwa dni nie spał, bo barmanki mu chorowały i musiał za nie tyrać na barze, żeby dzisiaj było idealnie.
Ale jego nic nie obchodzi.
Teraz też starał się udawać, że ta cała jej rozmowa z Nickiem Daltonem go wcale nie obchodzi, a jednak dwa razy przestąpił z nogi na nogę, zacisnął palce na tych swoich złotych łańcuszkach i szarpnął za nie. Naprawdę musiał zawalczyć ze sobą, żeby jednak nie dać mu w zęby. Z zazdrości? Może trochę, ale chyba najbardziej dlatego, żeby się w końcu odczepił.
Aż wywrócił oczami i odchylił do tyłu głowę, kiedy Nick Dalton nalegał na spotkanie z Pilar. Jakby nie był z policji, jakby Madox też obecnie nie miał z nim na pieńku, to może nawet by się wtrącił, a tak tylko przymknął na moment oczy, liczył do dziesięciu. Ale skończył na trzech, bo potem już jego wzrok padł na plecy Daltona, który postanowił się w końcu oddalić.
- Nick Dalton może się pierdolić - mruknął powtarzając jej słowa z samolotu, a później zerknął na nią z ukosa, ale tylko na moment, bo zaraz jego spojrzenie znowu padło na jakąś wesołą grupę, która przeszła przez bramki i ruszyła do klubu.
Madox nawet też chciał tam ruszyć, ale Pilar była pierwsza, i kiedy go trąciła ramieniem, to sięgnął do jej ręki, ale jego palce tylko przesunęły się po jej przedramieniu i opadły, schował ręce do kieszeni płaszcza. Ruszył za nią, to pół kroku za jej plecami. Płaszcz zostawił gdzieś na barze, a później oparł się o ladę tuż obok niej, tak, że jego łokieć dotknął tego jej.
- Zrób jej Ascua Roja, na moim rumie - powiedział do tej latynoskiej barmanki, kiedy Pilar zamówiła Santa Muerte i puścił do niej oczko - a dla mnie podwójny, czysty - dodał, a później odwrócił się plecami do lady, żeby się o nią oprzeć, pochylił głowę w kierunku Pilar - sam bym ci zrobił... ale może później - nie spojrzał na nią, ale znowu jego łokieć oparty na ladzie musnął ten jej.
A kiedy zapytała o Laina, Madox od razu odepchnął się od lady.
- Jest, chodź... Na górę - rzucił tylko do jakiejś kelnerki, żeby im przyniosła te drinki, a później poczekał, aż Pilar ruszy przodem. Tylko, żeby dojść do tych schodków prowadzących do loży na piętrze, to musieli przejść przez ten zatłoczony parkiet. Szło im całkiem nieźle, ale w pewnym momencie wpadła na nich jakaś tańcząca para, w maskach i pierzastych boa. Madox się zatrzymał, Pilar cofnęła i chciała, czy nie, to jednak wpadła w te jego ramiona. I chociaż to była tylko chwila, to Noriega przesunął dłonią po jej talii, po żebrach, na ten tatuaż, który nosiła pod linią piersi, bo przecież doskonale wiedział, gdzie on się znajdował.
Dopiero gdy stanęli przed tymi schodami, to Madox jeszcze ją zatrzymał, znowu zaciskając lekko palce na jej przegubie.
- Jest tam z nim Ruby, Laine ją lubi, ale jak będziecie rozmawiać to ją wywalę - powiedział, a kiedy stanęła przed nim, to jego ciemne oczy na chwilę spoczęły na jej twarzy, a potem gdzieś na włosach, do których sięgnął zaraz ręką, powoli, nabierając w płuca mocno powietrze.
- Pióro - i rzeczywiście wyjął z tych jej czarnych, niesfornych kudłów małe piórko, z tego szala boa tańczących.
A gdy już weszli na górę i Tony Laine zerwał się, żeby przywitać się z Pilar, jak na dżentelmena w bieli przystało, czyli śliniąc jej rękę, to Ruby też wstała. Tylko, że ona oczywiście zaraz znalazła się przy Noriedze, a później jakimś cudem zdjęła też piórko z jego czarnej koszuli, i Madox aż zmarszczył brwi, bo przez chwilę się zastanawiał, czy to te same, które zdjął z włosów Stewart, tylko tak je nieumiejętnie wyrzucił, że wylądowało znowu na nim. I gdy on się tak przez chwilę zawiesił, to Ruby jeszcze przejechała drobną dłonią po jego klatce piersiowej wygładzając mu czarną koszulę, która przecież wcale tego nie potrzebowała, więc Madox spojrzał na nią jakoś krzywo i zrobił krok do przodu, żeby jednak podejść do Tony'ego.
- Wszystko w porządku? Zamówiłeś już coś? - zapytał, i nawet się uśmiechnął do tego Laina. A Tony tylko pokiwał głową i powiedział, że zamówił coś z tej nowej karty na dzisiejszą imprezę. Zanim zaczęła się jakaś gadka, to Tony już sadzał Pilar obok siebie na tej wygodnej kanapie, po drugiej stronie miał Ruby. A Noriega wylądował… no właśnie gdzieś tam obok Ruby, na końcu. Chociaż zdecydowanie wolałby koło Pilar, do której swoją drogą pochylał się teraz Tony Laine, pytając jej na ucho, czy ma ochotę na kokainę, tak dla rozluźnienia. Bo sam Tony chyba miał, a najprawdopodobniej to już był skokszony, bo nie mógł usiedzieć na miejscu, cały czas się kręcił i rozglądał po klubie. Trzeba było to jakoś szybko załatwić.
- Ruby, idź zobacz co z naszymi drinkami - powiedział w końcu Madox, a Ruby w pierwszej chwili zaczęła coś, że jak to - szybko - wycedził przez zęby Noriega i rzucił brunetce groźne spojrzenie. A ona w końcu łaskawie podniosła się z miejsca i ocierając oczywiście o swojego szefa, wyszła w końcu z tej loży i ruszyła na dół. Madox aż strzelił oczami, ale zaraz przesunął się do Laina. Oparł łokieć o stolik.
- No dobra Tony, to teraz konkrety... - zaczął. A Tony w tym czasie odprowadził wzrokiem Ruby, a potem to swoje przećpane spojrzenie wbił w Noriegę.
- Ruchasz ją? - zapytał, ale przecież Madoxowi to na pewno nie chodziło o takie konkrety. Zresztą Ruby go w ogóle nie obchodziła, najchętniej to by ją wyjebał z tego klubu już dawno, ale od tej całej zdrady, to ona chodziła za nim krok w krok i obiecywała, że już będzie lojalna. I chociaż Madox jej zupełnie nie wierzył, a właściwie miał to w dupie, to właśnie dzisiaj postanowił ją sprawdzić, czy ona mu się jeszcze na coś może tutaj przydać, czy wcale nie.
Na razie to tylko rozpraszała Tony'ego Laina, więc Madox pstryknął mu palcami przed twarzą.
- Laine skup się kurwa - warknął, bo przecież nie przyszli tutaj rozmawiać o tym, kto kogo w tym towarzystwie rucha. Chociaż Madox spojrzał na moment na Pilar.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie chciała mieć nic wspólnego z Daltonem. N i c. Nie dość, że facet był nachalny, robił durne rzeczy, pchał sie tam, gdzie nikt go nie chciał, to przede wszystkim przecież Pilar nic do niego nie czuła. Jasne, skończyli te dwa razy w łóżku, było miło, ale było to czysto fizyczne, ze strony Stewart nie było tam ani krzty uczucia. Tylko rozładowanie napięcia. Zresztą jak wszystkie inne razy w całym jej dorosłym życiu. Dopóki nie pojawił się on, cały na biało kolorowo i nie zwrócił jej w głowie.
Chociaż teraz nawet w tej czarnej koszuli wyglądał obłędnie. Bo chociaż Pilar udawała, że nie zwracała na niego uwagi, w międzyczasie zdążyła mu się dobrze przyjrzeć. I te włosy. Te jasne włosy, w które gdy tylko znalazł się obok niej przy ladzie, miała ochotę wpleść palce. Dotknąć je, sprawdzić, jak zachowywały się pod miękkimi opuszkami, czy dało się za nie szarpnąć. Aż musiała zacisnąć dłoń na materiale sukienki, żeby się od tego powstrzymać. W ogóle cała się musiała skupić, żeby na niego nie reagować, bo chociaż z zewnątrz trzymała nienaganny fason, tak w środku aż cała wrzała. Szczególnie, kiedy przysunął się na tyle, że ich łokcie ponownie się spotkały.
Ascua Roja? — spytała w końcu, gdy poprosił barmankę, by kompletnie zignorowała jej zamówienie na drinka i zrobiła coś zupełnie innego w zamian. — A co, na Santa Muerte już nie zasługuje? — prychnęła, przewracając oczami aż sama przycisnęła swój łokieć do niego, jakby przez moment chciała to strącić. Przecież sam jej mówił, że to był taki specjał dla tych wyjątkowych gości. Cóż, jak widać, Pilar już wcale nie była taka wyjątkowa. I znowu pożałowała, że nie wzięła sobie pieprzonego mohito. Przynajmniej byłby święty spokój. A takto może jeszcze zdążą pokłócić się o drinka nim pójdą do Tonego. Chociaż Pilar była na tyle nabuzowana, że mogłaby się pokłócić o cokolwiek. Dosłownie. Żeby tylko można się powydzierać i nie trzymać tego wszystkiego w środku. Ale na to akurat nie było czasu, bo już trzeba było kierować się na górę do odpowiedniej loży.
A jeszcze wcześniej trzeba było wyminąć tłum ludzi, kierujący się na parkiet. Robiła co mogła, jednak pech chciał, że jakiś facet trącił ją łokciem z całej siły i Stewart mimowolnie się zachwiała, wpadając prosto w ramiona Madoxa. W sekundę się spięła pod jego dotykiem, a serce znowu się wyrwało z piersi, w jakimś pierdolniętym geście pełnym tęsknoty. Aż przymknęła na moment oczy, gdy tak sunął dłońmi po jej talii i żebrach. Nie była pewna, czy czuł pod palcami jej walące serce, ale z pewnością mógł zauważyć jej nierówny oddech, kiedy ściągał z jej włosów maleńkie piórko. Aż mimowolnie sięgnęła dłonią do… złotego medalionu, który zrobił jej szyję. W środku którego wciąż miała piórko koliberka z Medellin. Bo przecież łańcuszek też ubrała. Ba kurwa, ona nawet na jeden dzień go nie zdjęła. Cały czas miała go przy sobie, katując się za każdym razem, gdy patrzyła w lustro.
Gdy dotarli na górę, Pilar posłała uśmiech w stronę Laina, chociaż w jej oczach było widać delikatne zdziwienie spowodowane tym jego strojem. Co on kurwa miał na sobie? Świecił się jak psu jajca, a przecież mieli nie rzucać się w oczy. No to kurwa faktycznie. Stojąc ramię w ramię mogli wyglądać jak zebra albo przejście dla pieszych.
Zajęła miejsce przy loży i oczywiście nie uszło jej uwadze jak Ruby sunęła dłonią po piersi Madoxa. Aż Pilar ściągnęła brwi i znowu wróciła myślami do tego cholernego ok. Czyżby znalazł sobie to pocieszenie u boku Ruby? Może ta jej sukienka też była od niego? Zacisnęła palce na chłodnym blacie stołu, próbując się skupić. Miała przecież dzisiaj nie odpierdalać. Miało być kulturalnie. I dlatego też równie kulturalnie odmówiła Tonemu koksu.
Ale ty się nie krępuj — rzuciła, wzruszając ramionami. Przecież nie będzie go ograniczać, jeśli miał taką ochotę. Stewart zdecydowanie miała zamiar zostać z daleka od prochów i to wcale nie tylko po tym, co stało się w samolocie. Chociaż to również dołożyło do tego cegiełkę. Laine jeszcze coś się produkował, że to zajebisty towar, ale Pilar już spoglądała na sposób, w jaki Ruby ocierała się o Madoxa. Aż przewróciła oczami tak mocno, że prawie wyskoczyły jej z orbit. I jak z Tonym myśleli dokładnie o tym samym. Prychnęła na to jego pytanie.
Odpowiedziałbyś, jak ktoś grzecznie pyta — uniosła spojrzenie na Noriegę, wbijając ciemne spojrzenie w jego czekoladowych oczach. Pieprzył ją czy nie? Skup się kurwa, no jasne, najlepiej unikać odpowiedzi. Chociaż może faktycznie to był najwyższy czas, żeby zabrać się do roboty. Nawet jeśli w środku aż zżerała ją ciekawość pomieszana z poirytowaniem.
Tony — przeniosła swoją uwagę na Laina, a dłoń umieściła na jego ramieniu, by i on na nią spojrzał. — Podobno chcesz współpracować w spra…
Nie tak szybko — przerwał jej praktycznie od razu, a następnie bezczelnie zlustrował wzrokiem, zatrzymując się nieco dłużej na jej piersiach ukrytych pod materiałem czarnej sukienki. — Wy policjanci, to od razy chcielibyście tak wszystko od razu. Na już. A przecież mamy tutaj imprezę, tak? To myślałem, że pierwsze możemy się nieco pobawić, zanim przejdziemy do pracy — jego ton był luźny, prawie na wyjebce i Pilar nie była w stanie ocenić, czy było to wymuszone, czy jemu naprawdę nigdzie się nie śpieszyło. Chociaź z drugiej strony wcale nie była zdziwiona. To byłoby za proste, gdyby od razu zaczął śpiewać. To on tu rozdawał karty a oni — chcąc lub nie chcąc — musieli zagrać w jego grę.
Świetnie — wymusiła uśmiech, opadając na chłodne oparcie. — W takim razie co proponujesz? — chciał więcej koksu? Wlać w siebie drinka, żeby był nieco bardziej odważny i gadatliwy? Cokolwiek to było z pewnością mogli to załatwić w miarę szybko i mieć grę wstępną z głowy.
Taniec — przyjrzał się jej uważnie, a w jego oczach dało się zauważyć niewielkie iskierki. — Z tobą, Pilar — aż się oblizał. No oczywiście, bo przecież nie z Madoxem. Chociaż ona osobiście oddałaby wiele, by to właśnie z nim wylądować na parkiecie. Złapała na moment spojrzenie Noriegi, a zaraz potem już dawała swoją uwagę Lainemu. Chciał tańczyć? No to kurwa trzeba było tańczyć.
W takim razie chodźmy — zerwała się z miejsca, nie mając nawet zamiaru marnować ani chwili. Poprawiła maskę na twarzy i zarzuciła włosy do tyłu, odsłaniając szczupłą szyję, na której nie było już żadnych śladów ani siniaków, które mogły przypominać o dzikim Medellin.
Lubię takie konkretne kobiety — Laine aż mruknął i również wstał odszukując jej dłoń, którą już po chwili ponownie musnął ustami. Potem spojrzał na Noriegę. — A ty? — spytał, jakby chciał się dowiedzieć, co on będzie robił w tym czasie. O jaki troskliwy.
A Madox może sobie zaprosić Ruby na parkiet — Pilar odpowiedziała za niego, wbijając spojrzenie w ciemne, obłędnie piękne oczy. Znowu walcząc z tym obrzydliwym uczuciem zazdrości, które wwiercało się jej w śledzionie. — Szkoda, żeby ta ładna czerwona sukienka się zmarnowała..
Laine oczywiście podłapał temat i przyznał Pilar rację. A potem jeszcze poklepał Noriegę po ramieniu, jakby chciał go do tego zachęcić. Zacisnął mocniej palce na dłoni Pilar, drugą zaś przeniósł na jej biodro i poprowadził w dół po schodach, by już po chwili zaciągnąć ją na parkiet, gdzie gorące ciała ocierały się o siebie w rytmicznych ruchach. I oni mieli tam właśnie dołączyć.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- Ascua Roja jest... - zaczął i miał jej powiedzieć, że jest zadedykowane specjalnie dla niej, jeszcze bardziej wyjątkowe niż Santa Muerte, tylko, że wcale nie zdążył, bo ktoś z drugiej strony go szturchnął i Madox już się wyprostował, a pewnie nawet chwyciłby gościa za fraki i kazał mu wypierdalać, ale sobie przypomniał, że oni tutaj dzisiaj mają wcale nie rzucać się w oczy, więc zaraz już się odpychał od tej lady.
Zaraz już prowadził, a właściwie to Pilar prowadziła jego, na górę. A on szedł za nią pół kroku, jak ten wierny pies, i jak ten wierny pies na nią patrzył. Jakoś tak tęskno. I jeszcze tylko po drodze, kiedy ściągał z jej włosów to piórko, mógł zobaczyć ten jego złoty medalik na łańcuszku, który spływał między jej piersiami i chociaż wcale nie było dzisiaj widać tego węża, to Madox mógł sobie z powodzeniem go wyobrazić. Mógł sobie wyobrazić każdy jej tatuaż, każdą bliznę i pieprzyk, kiedy patrzył na nią, gdy Laine tak się pochylał w jej kierunku, gdy zaglądał jej w dekolt. I chociaż Madox przecież zawsze dogadywał się z Tony'm Laine'm, lubił go, tak dzisiaj zaczynał go delikatnie mówiąc irytować, aż zacisnął zęby, a szczęka mu zadrgała. Ale to była tylko taka krótka chwila, bo później to już Ruby otarła się o niego, a Tony zadał to pytanie, czy ją rucha, i chociaż Madox przecież miał je zignorować, bo dlaczego niby miał się Lainowi tłumaczyć z tego z kim się rucha, to kiedy dołączyła do niego Pilar, to aż nabrał powietrze w płuca. Te jego ciemne oczy spoczęły na tych jej dużych, brązowych, otoczonych kurtyną ciemnych rzęs, i w pierwszej chwili to chciał się jej zapytać, czy jest zazdrosna, ale przecież nie przy Tony'm.
- Nie, jest twoja Laine - musiało wystarczyć, dla Tony'ego, na pewno wystarczyło, bo zaraz wyszczerzył się w uśmiechu, a później aż się oblizał, tylko, że Madox już wcale nie wiedział, czy na Ruby, czy na Pilar jednak.
A to już Madoxa troszeczkę ruszyło, bo jednak on dzisiaj tutaj specjalnie podstawił tą Ruby, bo przecież znał Laina i wiedział, że on po kokainie to się czuje jak ten pierdolony król świata, jakby każda laska w zasięgu wzroku była jego. A już kiedy zaproponował, że skoro to impreza, to mogliby się najpierw pobawić, to Noriega aż drgnął.
Zdecydowanie gdyby nie chodziło o to, żeby jednak Tony'ego przekonać do gadania, to by się wtrącił, aż musiał się poprawić na tej kanapie, i znowu ugryźć w język, mocno, do krwi, żeby się nie odezwać. Słuchał tej ich wymiany zdań, oparł dłoń na brodzie, a łokieć na kolanie, kiedy nonszalancko założył nogę na nogę. I chociaż wcale dzisiaj nie brał koksu i też zamierzał być czysty, to ta noga w nerwach zaczęła mu chodzić. A kiedy te jej czekoladowe oczy spotkały te jego, znów jakieś takie ciemne, to tylko skinął delikatnie głową. No przecież niech tańczą, chociaż żołądek, to mu się chyba skręcił w supeł, bo Noriega za dobrze znał Laina, nie raz, nie dwa się przecież z nim bawił. Oni nawet przed samym Medellin byli przecież na wspólnej imprezie.
Madox wyprostował się dopiero w momencie, w którym Pilar tak zerwała się z miejsca, jego spojrzenie prześlizgnęło się po jej łabędziej szyi, tej na której tak niedawno zaciskał palce, żeby poczuć pod opuszkami krzyk, który wyrywał jej się z gardła, gdy pieprzył ją na tej beczce z rumem, aż musiał się odwrócić, i dlatego może w pierwszej chwili nie załapał, co ten Tony Laine do niego mówi, ale też wstał, jakoś tak odruchowo. Uniósł jedną brew, kiedy zamiast niego od razu odezwała się Pilar.
- Tak, ja sprawdzę co z Ruby - mruknął, a potem schował ręce do kieszeni spodni, bo kiedy Tony tak ochoczo obłapiał Pilar, to aż mięśnie mu się spinały, do bólu. I tu chyba nawet Ruby w tej czerwonej sukience nie mogła nic pomóc.
- Bawcie się dobrze - rzucił jeszcze i mrugnął do Tony'ego jednym okiem. Chociaż najchętniej to by go po prostu walnął, jeden dobrze wyprowadzony cios, a Laine by się złożył w pół i odechciałoby mu się tańczyć, bawić... z nią.
Kiedy zeszli na dół, to Tony od razu zaciągnął Pilar na parkiet, od razu objął ją w talii i przyciągnął do siebie tak mocno, że mogła poczuć, jak bardzo jest już podjarany, jak bardzo na nią napalony. Mogła też zobaczyć jego źrenice, ogromne, czarne, błyszczące. Madox się tylko obejrzał przez ramię i nawet na moment się zatrzymał, i była taka chwila, że chciał się znowu odwrócić, ruszyć do nich i szarpnąć Pilar za rękę, wyciągnąć ja z objęć Laina i po prostu dać mu w dziób, ale się opamiętał.
Już miał iść do baru, ale wtedy wyrosła przed nim Ruby i pomimo tej jej ciemnej maski z piórkami było widać, że coś jest nie tak. A przynajmniej Madox od razu to dostrzegł, kiedy tak go zatrzymała i chwyciła rozdygotanymi palcami za poły czarnej koszuli. Szarpnęła go za sobą w kierunku baru i przez chwilę coś nadawała gestykulując przy tym energicznie.
Ale Tony Laine to na pewno się tym nie przejmował, bo on akurat sunął palcami po ciele Pilar, wplatał je w ciemne kosmyki spływające po jej plecach. I naprawdę chyba na za wiele sobie pozwalał, bo przysuwał się do niej tak, że w pewnym momencie zawisł nad nią tak blisko, że te ich wystające maski się po prostu ze sobą zetknęły, na co Tony jęknął zawiedziony.
- Jesteś taka gorąca Pilar, aż nie do wiary, że jesteś psem - i znowu oblizał te wargi, znowu wbił w nią rozbiegane spojrzenie - chciałbym się z tobą pieprzyć - rzucił bez ogródek, bo Tony był bezpośredni, był naćpany, i był też bardzo pewny siebie, czasem za bardzo. I teraz też w momencie, w którym on tak znowu pochylał się nad Pilar do przodu, to ktoś z pijanych gości na niego wpadł, a Laine wyprostował się w jednej sekundzie jak struna. Odwrócił i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, to on już złapał gościa, który na niego wpadł za fraki. Tony to chyba zupełnie nie rozumiał, że mają się nie rzucać dzisiaj w oczy, a do tego on się tutaj czuł jakiś nietykalny.
A prawda była taka, że nie był.
Bo Ruby właśnie tłumaczyła Madoxowi, że ktoś obezwładnił Gregorija, który miał pilnować tylnego wejścia. Znaleźli go, ale w tym czasie do klubu mógł wejść każdy, i wnieść co tylko chciał, i chociaż teraz ochroniarze kręcili się po sali, to co z tego? Kiedy wszędzie były te maski, kiedy impreza trwała w najlepsze?
Madox od razu się obejrzał, gdy za plecami usłyszał ten dziwny szum, ale zanim on tam dotarł, to musiała zareagować Pilar. Musiała, bo Laine już się zamachnął na chłopaka, który na niego wpadł i chociaż ten wcale nie chciał się bić, odciągała go jego dziewczyna, to Tony już sięgał pod marynarkę po ten swój kastet, a później się zamachnął, trochę na oślep, a nawet bardzo, bo kiedy wkroczył Madox, to właśnie on oberwał tym żelastwem w policzek. Dobrze, że cios był niewymierzony, ale jednak mocny, a do tego uwieńczony tym złotym kastetem, tak, że Noriega aż się zatoczył i już chciał oddać Lainowi, już stanął przed nim wbijając w niego to dzikie spojrzenie, ale się zatrzymał. Tuż przed Tony'm.
- To jest koniec kurwa zabawy Laine - wycedził przez zęby, a później splunął krwią prawie na te piękne, białe buciki Tony'ego, bo oczywiście, że poczuł to uderzenie na zębach, ale też na policzku, na którym zaraz pewnie pojawi się piękny krwiak. Zaraz też pojawiła Ruby i jakaś kelnerka, i Madox tylko kazał im posprzątać i przeprosić gości, zaproponować im drinka, a sam złapał Tony'ego za ten jego biały garnitur na karku i pociągnął do schodów. I kiedy kazał mu po nich wchodzić na górę, to jeszcze zatrzymał się, żeby złapać Pilar za rękę, żeby pociągnąć ją pod te metalowe schody. Stanąć znowu tak blisko niej, że mogła poczuć na policzku jego ciepły, szybki oddech. On jej czuł. A zwłaszcza, kiedy jeszcze tak się do nie pochylił.
- Rozbroili ochroniarza na tyłach... Zaraz ktoś tu będzie chciał rozjebać łeb Tony'emu, i to nie będę ja - chociaż Madox też by to teraz chętnie zrobił, zwłaszcza, że na policzku czuł ten pulsujący ból. Dobrze, że chociaż nie widział jak Laine obłapiał Pilar, bo może wtedy by wcale nad sobą nie zapanował.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mentalnie szła na ten parkiet jak za karę. Wcale nie chciała z nim tańczyć. Ba, ona nie miała ochoty robić z Lainem dosłownie nic, oprócz rozmowy na temat kontenerów. Chciała dostać to, po co tu przyszła i najlepiej ulotnić się do domu nim to jej przeklęte serce i ciało zdradzi ją na tyle, że nie będzie w stanie zapanować nad potrzebą znalezienia się obok Madoxa. Bo to już się działo. Bo kiedy Tony ciągnął ją w stronę ocierających się od siebie ludzi, ona wzrokiem odprowadzała Noriegę do Ruby. Czuła jak w środku wszystko jej buzuje, jak te już i tak zszargane nerwy nakręcają sie jeszcze bardziej. Bo chociaż on powiedział, że wcale jej nie pieprzył, Pilar nie potrafiłą wybić sobie z tego głowy.
Zazdrość była dla niej zupełnie nowym uczuciem. Nigdy wcześniej nie była zazdrosna o żadnego faceta. Może dlatego, że nigdy wcześniej tak nikogo nie pokochała? Nie umiała sobie z tym poradzić. Miała wrażenie, że wszystko się w niej zaciska, a chęć przyjebania Ruby wzrastała w niej w tak zastraszającym tempie, że ostatkami sił nie wyrwała się z uścisku Laina i nie podbiegła tam do nich, szarpiąc ją za włosy, kiedy tak nachylała się do Noriegi, szepcząc mu coś na ucho.
Tony wcisnął ich gdzieś pomiędzy ludzi w wolne miejsce i od razu złapał za tyłek, przyciągając ją bliżej. Nie był brzydkim facetem, a jednak w nawet najmniejszym stopniu się jej nie podobał. Dlatego Pilar wymalowała na twarz udawany uśmiech, równie czarujący jak każdy inny i przymknęła oczy, próbując delektować się muzyką. Nawet przez moment usiłowała wyobrazić sobie, że tańczy z kimś zupełnie innym, że kiedy jej dłonie ostały się na klatce piersiowej, że pod koszulką czaił się dzielny lew, wytatuowany na piersi, tylko to wcale nic nie dawało. Bo przecież czuła pod opuszkami zupełnie inną sylwetkę i to serce też miło w zupełnie innym rytmie.
Kiedy Tony się odezwał, z początku udawała, że nie dosłyszała, ale wtedy on przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej, tak mocno, że czuła jak bardzo jej pragnął i powtórzył wszystko jeszcze raz, słowo po słowie.
A to psy nie mogą być gorące? — skontrowała jego pytanie, zaglądając mu w oczy. Bo to stwierdzenie było tak kurwa niedorzeczne, że naprawdę musiała spiąć się w sobie, żeby nie przewrócić oczami. Chociaż na to pieprzenie już nie była w stanie nie prychnąć. — Ze mną trzeba trochę pochodzić — rzuciła prosto w jego usta, które on już tak ochoczo oblizywał, jakby zaraz chciał wpić się w te Pilar bez opamiętania. Wodził wygłodniałym spojrzeniem po jej twarzy, a kiedy nachylił się do przodu, Stewart momentalnie przekręciła głowę i przystawiła wargi do jego ucha. Po pierwsze nie miała zamiaru pozwolić mu się pocałować, a po drugie chciała w końcu zacząć wyciągać z niego odpowiednie informacje. Może w tańcu w końcu puściłby mu język. Chociaż ten jego język to już zaczął działać, bo kompletnie bez ostrzeżenia przesunął po szyi Pilar, łapąc płatek jej ucha w zęby, przygryzając lekko.
Chciała go odepchnąć. Wyjebać mu najlepiej. Ale przecież trzeba bylo pierwsze wykonać swoją robotę. Więc spięła się w sobie i już otwierała usta, by zadać pierwsze pytanie, tylko wtedy ktoś trącił ich łokciem. Laine w pierwszym odruchu puścił Pilar, odwracając się do źródła uderzenia.
Chłopaczek w ułamku sekundy wyrzucił ręce w górę, obronnym gestem próbując dać im do zrozumienia, że wcale nie zrobił tego specjalnie, ale dla Tonego to nie miało żadnego znaczenia. Bo przecież on był jebanym królem świata i już łapał faceta za fraki. Zamachnął się nawet głową, by wyjebać mu z bańki, tylko wtedy Pilar złapała go za białą koszulę i pociągnęła w tył. Przecież mieli się nie rzucać w oczy, kurwa, a on zaczynał właśnie bójkę na samym środku parkietu.
Daj spokój — szarpnęła go mocno, a wtedy on równie mocno w naturalnym odruchu, zamachnął się łokciem i przyjebał Pilar prosto w obojczyk. Syknęła głośno, łapiąc się za pulsujące miejsce. Puściła go tylko na moment, a wtedy on sięgnął do swojej marynarki. Wiedziała doskonale co to znaczyło i nawet ruszyła w jego kierunku, tylko była za wolna. Laina już zdążył się zamachnąć, tylko zamiast uderzyć nieznajomego faceta, przywalił prosto w twarz Madoxa.
Kurwa.
Zaklęła jedynie pod nosem, a już po chwili szarpała go za fraki tak mocno, że teraz to Tony zatoczył się do tyłu. W jej oczach była czysta furia i gdyby Laine nie był im tak potrzebny, skończyłby jak Alvaro. Albo i gorzej. Bo w niej znowu była ta dziwna chęć mordu na sam widok, jak ktoś rzucał się na Madoxa. No pierdolnięta.
Szarpnęła go tak, żeby się odwrócił i spojrzał na nią i już miała mu nawtykać, kiedy obok pojawił się Noriega. Szarpnął Laina w stronę schodów i całe szczęście, bo z Pilar znowu mogła wyjść prawdziwa loca chica. Ruszyła za nimi, zaciskając palce w pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się w jej skórę, tworząc czerwone ślady na skórze. Dopiero kiedy Madox szarpnął ją za ramię zaraz pod schody, rozluźniła dłonie. Uniosła spojrzenie na jego twarz, a jej ręka mimowolnie uniosła się w górę do jego policzka.
Powinieneś sobie przyłożyć coś zimnego — odezwała się zanim jakiekolwiek słowa opuściły jego usta. Nie powinno ją to interesować, a jednak nie była w stanie nic poradzić na to, że jej palce już sunęły po jego brodzie i policzku, czując rozgrzaną do czerwoności skórę. Czuła, jak ta skóra napina się i pęcznieje. A potem przesunęła się na jego równie ciepłe wargi. Osadziła kciuk na tej dolnej i rozchyliła ją nieco zbierając na palec wilgoć śliny pomieszanej z krwią. — I przepłucz te usta — dodała po chwili, walcząc z obrzydliwą falą gorąca, która zalała całe jej ciało. Tydzień. Cały kurwa tydzień nie czuła na sobie tych pełnych ust. Nie czuła tego obłędnego zapachu perfum. Nie widziała tych pięknych oczu. Jeszcze z takiego bliska. Tak bardzo teraz w nią wpatrzone. Aż wstrzymała na moment oddech, kompletnie zapominając, jak bardzo zła na niego była. Na moment, bo potem ostatkami sił spuściła dłoń i odsunęła się nieznacznie, wpadając plecami na chłodną ścianę. Odchrząknęła, krzyżując ręce na piersi. — Niech ci Ruby zorganizuje jakiś lód i szklankę z wodą — i znowu mówiła tym o wiele bardziej oschłym tonem, jakby nagle nie potrafiła wymawiać imienia barmanki w żaden inny sposób. Jakby jej głowa już przypisała jej tą odgórną nienawiść. I chciała powiedzieć coś jeszcze, tylko wtedy on powiedział o tych ochroniarzach i że ktoś włamał się do środka, by dopaść Laina. Pilar ściągnęła brwi.
Jak to kurwa rozbroili ochroniarza? — spojrzała na niego z wyrzutem. — A co oni kurwa nie potrafią nawet jednej rzeczy zrobić dobrze? — kogo on tu zatrudniał? Chyba samych kurwa amatorów. Wiecznie był z nimi problem. Nic nie umieli załatwić, tak jak wtedy kiedy Marco skończył na zapleczu i nawet teraz. A przecież tylko mieli pilnować porządku. Ś w i e t n i e.
To co robimy? — wbiła spojrzenie w jego ciemne oczy. — Weźmiemy go do twojego gabinetu? Jest w tym sens? — dopytała, bo przecież to był jego klub. On najlepiej powinien wiedzieć, co powinni teraz zrobić i gdzie było najlepsze miejsce, żeby porozmawiać z Tonym w spokoju. — Kurwa, Madox. facet się świeci jak psu jajca. Widać go z drugiego końca klubu, więc jeśli ma tu zostać, nie wiem, trzeba mu po pierwsze załatwić jakieś ciuchy. Cokolwiek. Chociażby koszulkę, nawet pracowniczą… — gadała jak najęta. Normalnie przekminiała te wszystkie rzeczy w głowie, analizowała każdy możliwy scenariusz, a potem wychodziła z konkretną propozycją, tylko tutaj nie było czasu na analizowanie i myślenie, tu trzeba było działać, szybko. Dlatego kompletnie zniwelowała tą dzielącą ich odległość i złapała go za ramiona. — Dalej, Noriega. Jaki jest plan? To kurwa twój klub.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pewnie Tony i typy jego pokroju to uważały jednak, że psy nie mogą być gorące, ani inteligentne, że w ogóle to jest jakiś gorszy sort. Bo on jednak był gangusem z bardziej prawdziwego zdarzenia niż Madox na przykład. Więc Pilar mogłaby to uznać za jakiś super komplement z jego strony. Za to Tony to co powiedziała Stewart odebrał chyba za zaczepkę, kiedy tak przesunął językiem po jej szyi, złapał zębami za płatek ucha, a później jeszcze powiedział, że jak będzie miła to wszystko jej powie.
Tylko, że po chwili to on sam zaczął być bardzo niemiły, agresywny wręcz, co oczywiście musiało zwrócić uwagę tańczących. I w pierwszej chwili to Madox nawet sobie pomyślał, że jakby go teraz odjebali, to byłby jakiś spokój, bo Tony dzisiaj był naprawdę denerwujący, ale później sobie przypomniał, że to jest śledztwo Stewart i jak jej na nim zależy. Na tym śledztwie.
Chociaż może na Noriedze też jej trochę zależało, kiedy ona tak szarpała teraz Laina, oboje go szarpali, jak pojebani. A on stał miedzy nimi w tym swoim białym stroju, że niby taki niewinny?
Nie, wcale nie był niewinny, a kiedy Ruby ruszyła z nim na górę po schodach, to zaraz zacisnął rękę na jej tyłku. Mogli mu nie dawać tego koksu.
Przez chwilę Madox patrzył za nimi, ale to był moment, bo zaraz już stali z Pilar pod tymi schodami, w cieniu, między jakimiś starymi głośnikami i skrzyniami po alkoholu. Trochę znajomy klimat.
A już zwłaszcza obudziły się jakieś wspomnienia, kiedy Pilar sięgnęła do tego jego policzka. Chociaż bolał, ale ten jej dotyk w tym momencie w najlepszy możliwy sposób mieszał ból z przyjemnością, tak, jak oboje to lubili. I kiedy jej paznokieć zahaczył o jego wargę, kiedy rozsunęła ją, to Madox od razu zrobił krok do przodu, tak, że teraz dzieliły ich już tylko centymetry, może nawet nie, bo kiedy nabrał mocniej w płuca powietrza, to mogła poczuć tą jego unoszącą się do góry klatkę piersiową. Pochylił do przodu głowę, przysunął wargi na których czuł jej smak, do jej pełnych, gorących ust, tylko, że ona wtedy zabrała rękę i się cofnęła. Ale Madox się nie poddał, znowu zrobił krok w jej kierunku, a te jego ciemne oczy utkwione były w tych jej, pięknych, czekoladowych, tych, za którymi tak kurewsko tęsknił. Za tymi oczami, tymi ustami, tą szyją. I kiedy to jego spojrzenie przesunęła się na nią, na jej szyję i obojczyk, to wtedy Pilar powiedziała o Ruby, a Madox aż się skrzywił. Momentalnie się cofnął i strzelił oczami w sufit.
- Chuj mnie obchodzi Ruby... - rzucił tylko, bo taka była prawda, że Ruby nigdy go nie interesowała, a podchody robiła jeszcze zanim Madox chciał jej roztrzaskać łeb o biurko... Chociaż po tej akcji łaziła za nim jeszcze bardziej. Może też jakaś popierdolona?
Zresztą nie byli tu po to, żeby gadać o Ruby, a raczej o Lainie, a przede wszystkim to o tej ochronie, wiec Madox zaraz powiedział o tym Pilar. Szczerze to nie zdziwiła go wcale jej reakcja, bo jego była jakaś podobna, a przecież ten jego rusek, to był chłop jak dąb, sprytny i Madox często chodził z nim na sparingi, a nawet nie raz, nie dwa, po prostu od niego dostał. Nie postawił przy tylnym wejściu żółtodzioba, a i tak dali mu radę, aż pokręcił głową.
- To znaczy tylko, że na Tony'ego nie poluje jakiś amator - stwierdził, bo co miał jej powiedzieć, że jego chłopaki znowu zjebali? Nie, nie zjebali, Madox dałby sobie za to rękę odciąć. Dzisiaj cała załoga była postawiona do pionu, sami jego najbardziej zaufani, najlepsi ludzie. Dzisiaj nie było miejsca na jakieś pomyłki, na zdradę.
A to oznaczało tylko jedno, że oni się dzisiaj musieli tutaj naprawdę pilnować. A przede wszystkim to pilnować tego jebniętego Tony'ego.
I kiedy Pilar zapytała o ten gabinet, to Madox się zamyślił, zastanowił, tylko to było chyba pierwsze miejsce, gdzie oni będą szukać Laina, a potem na górze. W tych pierdolonych lożach dla specjalnych gości. Aż przechylił na bok głowę, na prawo i na lewo, żeby te spięte mięśnie na karku puściły, ale za bardzo to nie pomogło.
Nabrał powietrze w płuca, bo wiedział gdzie go muszą zabrać, tylko nie wiedział jak to powiedzieć Pilar, bo Emptiness miało może jeszcze trochę więcej tajemnic, niż się wszystkim wydawało. A już zwłaszcza policji...
- Weźmiemy go do piwnicy... - mruknął i znowu zrobił krok w jej kierunku, tak, że teraz to już ta jego klatka piersiowa oparła się o jej pierś, a ciemne tęczówki spoczęły na jej pięknych, brązowych oczach - ale jak komuś o tym powiesz Stewart... - musiał jej zaufać. Ufał jej, nikomu na świecie tak nie ufał, jak jej. A jednak to znowu był jego kolejny sekret, kolejna tajemnica, którą zamierzał jej sprzedać. I chociaż odkrywanie się przed nią w dzikim Medellin przychodziło mu z jakąś taką łatwością, tak tutaj było to trudniejsze...
Znowu się od niej odsunął, ale tym razem to ona doskoczyła do niego, nawijała jak najęta o tych białych ciuchach Tony'ego, a Madox aż wypuścił powietrze z płuc nosem, tak, że te jej ciemne kosmyki zadrgały, na jej szyi i policzku.
- No i co miałem mu też wysłać garnitur? Przecież mówiłem mu, żeby nie rzucał się w oczy... - warknął i znowu zrobił krok w jej kierunku, tak, że jej plecy znowu spotkały się z chłodną ścianą - to nie moja wina, że Laine to idiota - dodał jeszcze i znowu pochylił się w jej kierunku, tak, że jego ciepły oddech osiadł na jej wargach. I Madox naprawdę chciał już ją pocałować, chciał znowu kraść z jej pełnych, miękkich ust ostatni oddech, ale wtedy coś huknęło nad ich głowami. Na piętrze, jakiś łoskot. I Madox od razu spojrzał do góry, a potem od razu odsunął się od Pilar. Chociaż oddałby wszystko, żeby móc to zrobić. Móc poczuć na języku jej smak, wymieszany z tą krwią, którą przecież wciąż jeszcze miał w ustach.
Od razu ruszył na górę, ale zanim jeszcze tam weszli, to okazało się, że to Laine wywalił stolik, a Ruby kuliła się na kanapie. Madox znowu musiał szarpnąć Tony'ego za fraki.
- Co ty kurwa odpierdalasz Tony? - syknął, ale przecież wszyscy wiedzieli co on odpierdala, bo Ruby zaraz skoczyła i schowała się za Noriegą. A Madox chociaż przecież on nie miał nigdy w sobie pokładów empatii, to jednak nie miał... serca? Zostawiać Ruby z Lainem.
Szarpnął go znowu za koszulę.
- Ściągaj to - rzucił, a potem sam zaczął rozpinać guziki swojej czarnej koszuli, bo chciał się z nim zamienić. I już po chwili to Madox pięknie rzucał się w oczy w tej oczojebnej koszuli, a Tony odrobinę mniej.
W pierwszej chwili spojrzał na Ruby, bo to ją chciał wysłać przodem z Tony'm, ale po pierwsze jakie szanse z Ruby miał Tony? Zerowe. A po drugie to ona wciąż chowała się w kącie tej loży.
- Dobra - znowu spojrzał na Pilar, a później zdjął z szyi jeden z łańcuszków, klucz i wsunął go jej do ręki - kojarzysz te drzwi pod moim biurem, pod schodami? - zapytał, bo w zasadzie nie rzucały się w oczy, można było je przegapić. A prowadziły na dół, do tej piwnicy, do podziemi, gdzie była ta sekcja dla gości z półświatka. To tam Madox przyjmował tych najważniejszych gości, tam odbywały się prywatne pokazy dla mafiosów i toczyły najczarniejsze interesy. Policja nawet nie zdawała sobie sprawy, że takie coś istnieje w Emptiness, właściwie... Może nikt sobie nie zdawał z tego sprawy.
- Idziesz z nim pierwsza - machnął głową na Laina, który przestępował z nogi na nogę i gapił się na Ruby - a ja z tyłu i będę Ciebie... was, ubezpieczał - schylił się, żeby wyjąc ze skrytki, spod tego stolika, który wyjebał Laine swój pistolet. Ruby aż się wzdrygnęła, a Madox włożył go z tyłu za pasek i schował pod koszulą. Miał nadzieję, że nie będzie musiał go wyjmować. Miał nadzieję, że Pilar też nie będzie musiała wyjmować swojej broni.
Spojrzał jeszcze raz w te jej brązowe, duże oczy, dłużej niż powinien, ale nic nie powiedział. Odwrócił się do Ruby i wyciągnął do niej rękę.
- Chodź, ty ze mną - i chociaż na początku się trochę ociągała, to jednak wstała. A kiedy Pilar w końcu złapała Tony'ego Laina pod rękę i poprowadziła go w dół po schodach, to Madox obserwował ich z góry, a potem on z Ruby też ruszyli. Szło im naprawdę dobrze...
Do czasu.
Bo w połowie parkietu Madox stanął w miejscu, kiedy usłyszał za plecami czyjś głos.
- Noriega... - aż go wzdrygnęło. Odwrócił się powoli, a potem objął Ruby w pasie i przyciągnął mocno do siebie. Zacisnął palce na jej czerwonej sukience.
Nick Dalton.
Znowu pierdolony Nick Dalton.
- Gdzie jest Pilar? - no tak, jego stała śpiewka. I chociaż Madox jeszcze spojrzał za Stewart i Lainem, to zaraz utkwił ciemne tęczówki w Daltonie.
- Skąd mam wiedzieć? Nie jestem jej niańką - rzucił, a potem przesunął ręką po biodrze Ruby, żebrach, zahaczając o pierś, pochylił głowę nad jaj ramieniem - przeszkadzasz Dalton... więc wybacz - Nick już chciał coś powiedzieć, zaczął jakieś żałosne no ale... Bo przecież Madox mu ostatnio, kiedyś tam, bez ogródek opowiadał o tym, że pieprzy Stewart. Ale teraz tak się łasił do tej Ruby, jak kot, że Dalton chyba zwątpił. A jednak zrobił krok do przodu, ściszył głos.
- Ale miała tu jakąś sprawę...
- A od kiedy to policja mi się spowiada jakie sprawy mają w moim klubie? Ja miałem ją tylko wprowadzić - wzruszyła ramionami i wywrócił oczami zirytowany, nawet nie musiał udawać, bo Nick Dalton naprawdę go wkurwiał. Więc jakby chcąc mu dać do zrozumienia, że naprawdę przeszkadza, to Madox złapał Ruby za pośladek i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej, aż z jej ust wyrwało się jęknięcie. I chyba to w końcu przekonało Nicka, bo zrobił krok w tył.
- To ja... - zaczął, ale Madox od razu mu przerwał.
- Jak już wlazłeś, to się rozejrzyj, wypij jakiegoś drinka, na mój koszt - powiedział, chociaż w głowie od razu pojawiło mu się pytanie jak on tutaj wlazł i kto znowu zawiódł? Madox naprawdę będzie musiał porozmawiać z tymi swoimi ochroniarzami, bo już by kurwa nie miał ręki. Odwrócił się i już naprawdę zamierzał iść za Pilar i Lainem, tylko, że wtedy Ruby dotknęła jego pleców i Madox poczuł jak jego koszula klei się do tej spluwy, którą miał za paskiem.
- Madox... - odezwał się znowu Nick i Noriegę naprawdę na moment zmroziło, bo jak zobaczył tę jego broń?
Znowu się odwrócił, powoli, na szczęście Dalton zdawał się nic nie zauważyć, tylko wskazał głową na Ruby.
- To Twoja nowa dziewczyna? - zapytał. A Madox w pierwszej chwili chciał mu odpowiedzieć, żeby się kurwa nie interesował, bo kociej mordy dostanie, a najlepiej to, żeby już spierdalał, bo nie są przecież żadnymi kolegami. Ale zamiast tego uśmiechnął się do niego lekko, a później to już sięgnął do podbródka Ruby, żeby zadrzeć go do góry, a później wpić się dziko w jej pełne, karminowe usta, miał nadzieję, że teraz Dalton nie będzie miał żadnych wątpliwości.
Chyba nie miał, bo przez chwilę na nich patrzył, a Madox patrzył na Ruby, a później mruknął.
- Vamos bebe - objął ramieniem Ruby, której chyba ta cała gra to się nawet podobała. I Nickowi Daltonowi też się chyba spodobało, bo może liczył, że teraz Pilar znowu do niego wróci? Na pewno tak.
Madox w końcu mógł ruszyć do tych drzwi ukrytych pod schodami, miał nadzieję, że Pilar z Tony'm trafili i już za nimi zniknęli... Ale przecież tego nie widział.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Musiał jej zaufać, tak jak ona musiała jemu. Nie było innego wyjścia. Bo ta cała akcja opierała się na zaufaniu. Jebanym połączeniu tych dwóch światów, które na co dzień stały po przeciwnych stronach, chociaż Madox bardziej po środku niż po którejkolwiek z nich. Oczywiście, że miał więcej tajemnic, wcale ją to nie zdziwiło. Dlatego kiedy zaczął opowiadać o tej piwnicy pod schodami słuchała go tylko uważnie, raz po raz kiwając głową na znak, że rozumie i nawet wtrąciła kilka razy, że to faktycznie będzie najlepszy pomysł.
A kiedy tak dyskutowali o ciuchach Tonego i o tym, że Madox powinien wysłać mu odpowiednie przebranie przed imprezą, Pilar cofała się nieznacznie, do momentu aż nie trafiła na ścianę, aż nie poczuła tego chłodu, zalewającego jej plecy. Chciała się zdystansować, by móc utrzymać trzeźwy umysł, tylko jak, kiedy on znowu był niebezpiecznie blisko? Kiedy wwiercał w nią to czekoladowe spojrzenie, jedyne w swoim rodzaju i lustrował całą jej twarz, szyję, a potem jeszcze odkryty obojczyk, który teraz był lekko zaczerwieniony po uderzeniu z łokcia przez Laina.
I właśnie ten pieprzny Laine odezwał się ponownie w ostatniech chwili, kiedy to Noriega już sięgał do jej ust, kiedy Pilar rozchylała wargi, zdesperowana, by na nowo poczuć jego obłędny smak, by zatracić się na krótką chwilę, na momencik, to wtedy właśnie coś na górze jebło z hukiem.
A raczej jak się zaraz okazało jebnął stolik. I przy okazji Ruby, która teraz kuliła się na kanapie. Pilar aż wywaliła oczami. Czy tu chociaż jedna rzecz nie mogła iść sprawnie? I skąd on w ogóle brał te swoje barmanki od siedmiu boleści? Jakby był na to czas, pewnie Stewart sprawiłaby mu cały wywód o tym, jak powinien szkolić swoje personel, szczególnie kobiety, żeby chociaż w najmniejszym stopniu umiały się bronić. Przecież on umiał walczyć. Maddie podobno również, to dlaczego nie pomagali swoim pracownicom? Zanotowała sobie tą myśl na później, kiedy Ruby tym razem przyszła stanąć koło Pilar, podczas gdy Madox i Tony zamieniali się koszulami. I Stewart skłamałaby, gdyby powiedziała, że podczas tej czynności jej wzrok wcale nie zabłądził na bajeczne tatuaże, po których tydzień temu bezczelnie błądziła dłońmi, ustami i rozgrzanym językiem. Wzrok Ruby zresztą też tam zawędrował, aż się kurwa oblizała kiedy tak stała obok. Pilar nawet chciała coś na to powiedzieć, ale wtedy Noriega znalazł się już przy nich i przekazywał Stewart kluczyk.
Wysłuchała instrukcji i skinęła głową. Tu nie było miejsc na dyskutowanie, dlatego bez większych ceregieli, przywołała do siebie Laina i złapała go pod rękę. Tony wcale nie oponował. Przyciągnął ją jeszcze bliżej i na moment schował twarz we włosach Pilar, zaciągając się mocno jej zapachem. Dobrze, że miała gęste te swoje kudły, bo gdyby nie, już pewnie dobierałby się do jej szyi.
Puściła Madoxowi ostatnie spojrzenie, kiedy obiecał, że będzie ich osłaniać, a potem ruszyła w dół schodów. Wiedziała dokładnie, gdzie powinni iść. Widziała to przejście już wcześniej, tylko jakoś nigdy nie interesowało ją, co się tam znajdowało. Bo w sumie po co? To co Noriega robił tutaj z półświatkiem to w żadnym wypadku nie były jej sprawy.
I wszystko szło nawet sprawnie, już byli na dole, kiedy nagle w połowie drogi zatrzymała ich Maddie. Wyglądała obłędnie, tak samo jak ta fikuśna maska, którą miała na sobie. I chociaż maska była duża, spokojnie było widać poirytowanie na twarzy barmanki. Nie chciała ich puścić. Cztery razy dopytywała Pilar jakim kurwa cudem dostała ten klucz od Madoxa i w jakim celu ma iść na dół, a nie w każde inne miejsce. Stewart już naprawdę traciła cierpliwość i już miała zamiar po prostu szarpnąć Laina w odpowiednim kierunku, kiedy ten się odezwał, spoglądając gdzieś w górę.
A mówił, że jej nie rucha…
Co? — tylko tyle zdążyła mu odpowiedzieć, bo jej wzrok już podążał za tym Tonego, by szybko zawiesić się na ekskluzywnej loży, w której jeszcze chwile temu wszyscy się znajdowali. Teraz nie siedział tam nikt. Wszyscy stali. A dokładniej stał tam Madox z Ruby i pożerali swoje usta. Zachłannie. Do jebanej czerwoności. Przez filary rozstawione co kilka metrów Pilar nie miała pojęcia, że przed nimi stał Nick Dalton i oczekiwał wyjaśnień. Widziała tylko całującą się dwójkę i to wystarczyło, żeby jej ciało zalała fala gorąca, podczas gdy po kręgosłupie przebiegł obrzydliwie nieprzyjemny dreszcz. Idźcie przodem, będę was ubezpieczał, jasne kurwa. Pieprzony kłamca. Stała przez moment jak wryta, zaciskając palce na przedramieniu Laina i dopiero jego krzyk, że to boli sprowadził ją na ziemię.
Z szalejącym w piersi sercem szarpnęła Tonego w stronę piwnicy, kompletnie olewając to, co mówiła do nich Maddie. Wszystko w ogóle olewając i błagając własną głowę, by pomogła się jej skupić. Nie mogła teraz spierdolić całej misji tylko dlatego, że Madox wciskał język w usta innej. Nie była taka. Przecież zawsze charakteryzował ją profesjonalizm.
Weszli do środka i trochę zajęło jej znalezienie odpowiednich pstryczków, by rozświetlić pokój, przynajmniej połowicznie, bo oświetlenie było tutaj zdecydowanie bardziej zaawansowane niż jedna lampa, a kanapy o wiele bardziej ekskluzywne niż nie jedne na górze. Były też drzwi do innych pomieszczeń, przy jednych nawet zauważyła ślady krwi na ścianie i naprawdę nie chciała wiedzieć jak to się stało. Przecież to nie jej interes. Jej interesem był Laine, którego posadziła na jednym z foteli.
Facet coś tam jeszcze mruczał o tym, że liczył na dobrą zabawę jednak nim Pilar zdążyła mu odpowiedzieć, w pomieszczeniu pojawił się Madox. Oczywiście stanął blisko. Za blisko. Tak blisko, że ich ramiona się stykały, a Pilar w ułamku sekundy odsunęła się na bok.
No me toques nie dotykaj mnie, poprosiła grzecznie, chociaż nie jeden pokusiłby się o stwierdzenie, że było temu bliżej do oschłego warknięcia niż faktycznej prośby. A potem spojrzała na niego przelotnie i aż prychnęła. — Y quítate ese lápiz labial de la carai wytrzyj z twarzy tą szminkę, dodała już zdecydowanie bardziej pretensjonalnie niż by chciała. A Tony tylko patrzył na nich kompletnie zdezorientowany, bo chyba sam nie mówił po hiszpańsku. Tylko to wcale nie tyczyło się Laina. W ogóle nie tyczyło się sprawy i prawda była taka, że Pilar powinna wziąć się w garść i przestać marnować swój cenny czas na Noriegę. Dlatego wbiła spojrzenie w blondyna i podeszła bliżej.
Dobra, przejdźmy kurwa od razu do rzeczy — rzuciła, już całą swoją uwagę skupiając na Tonym. — Bo nie mam zamiaru spędzić tutaj ani sekundy dłużej, niż to konieczne.
A co ty się nagle zrobiłaś taka… oschła, Pilar? — wbił w nią jasne spojrzenie i aż rozłożył wygodniej na fotelu. Laine ewidentnie miał dalej ochotę na gierki. Super, szkoda, że nie było już na nie czasu. — Aż tak się przejęłaś tym widoczkiem przy lo—
Zamknij się — przerwała mu i nachyliła zaraz nad fotelem, opierając dłonie po obu stronach oparcia. — Słuchaj no, Laine i patrz na mni uważnie jak do ciebie mówię — chociaż przecież patrzył. Wodził po jej twarzy wciąż wygłodniale i nawet uśmiech wciąż miał wymalowany na ustach. Do jej następnych słów oczywiście. — Ktoś chce ci upierdolić łeb. I oboje dobrze wiemy, że to wcale nie są żarty. Jestem w stanie zagwarantować ci pomoc i ochronę, ale musisz mi dać coś w zamian i to musi być kurewsko dobre. Konkret. Rozumiesz mnie? — jej głos był stanowczy, a cała Pilar kompletnie skupiona na celu. Nawet powieka jej nie drgnęła, kiedy wciskała mu ten cały kit o ochronie, której przecież nie dostanie. I on chyba faktycznie jej w te słowa uwierzył, bo z udawanego luzactwa w końcu spiął się i zarzucił nogę na nogę, trącająć przy tym jej udo i podwijając materiał sukienki.
Co dokładnie potrzebujesz? — spytał w końcu i przyjrzał się jej dokładnie.
Chce nazwiska i dokładną datę kolejnego transportu dziewczyn do Quebec.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Madox zawsze stał po środku, lawirował na granicy między półświatkiem, a policją...
Dobrze mu to nawet wychodziło, bo przecież Emptiness nie od wczoraj było miejscem spotkań jednych i drugich. Tylko wszystko spierdoliło się razem z tym dzikim Medellin, razem z tym, jak on stracił głowę dla Pilar, głowę, serce i wszystko... Bo teraz to cokolwiek by się nie działo, on stał tylko po jej stronie. Nie policji, jej.
Dlatego oddał jej ten klucz bez najmniejszego zawahania, a przecież gdyby ktoś z policji się dowiedział, to to Emptiness by mu rozebrali do ostatniej deski. Zamknęli klub, a potem jeszcze jego. Ale ufał jej.
Za to Nickowi Daltonowi w żadnym wypadku nie, i jeszcze kiedy ten oddalił się chwiejnym krokiem, to Madox kazał go obserwować jakiemuś swojemu gorylowi. Jego ludzie kręcili się po klubie, ale wypatrzenie kogoś z bronią było awykonalne, zwłaszcza, że każdy miał maskę, pióra, cekiny, to wszystko potęgowało tylko chaos, który tam panował.
Na dole było za to spokojnie...
Pod jedną ze ścian znajdował się bar, na środku scena ze złotą rurą, gdzieś nawet jacuzzi, i te drzwi do innych pokoi, chyba najbardziej podejrzane. Pilar posadziła Laina na tym fotelu, na specjalne zamówienie, z włoskiej skóry licowej. Fotel kurwa bossa.
Kiedy zeszli na dół, to Madox od razu szarpnął Ruby za nadgarstek.
- Na górę, nikt tu nie wchodzi, tylko Ty, w razie potrzeby, trzech chłopaków ma pilnować... - rzucił krótkie instrukcje, ale Ruby zaczęła coś, że może zostanie, na co Noriega aż prychnął - wypierdalaj, już - jeszcze warknął, bo już rzeczywiście go to zaczynało denerwować, że nikt się go tutaj nie słuchał, mógł sobie gadać jak do ściany. I teraz też znowu zaczął.
- Jebany Dalton, czy on nigdy... - nie dokończył, bo kiedy stanął obok Pilar, blisko, bliżej niż powinien? To kazała mu się nie dotykać. W pierwszej chwili zerknął na nią z uniesioną brwią, ale kiedy dodała o tej szmince, to już wiedział o co jej chodzi. Czyli widziała. Tylko, że Madox wcale nie wiedział, że Nick Dalton jednak jej umknął, i może nawet by się tłumaczył, kontynuował temat. Zwłaszcza, że nawet Tony zauważył to, że Stewart się przejęła widoczkiem. Aż Madox zrobił krok do przodu, żeby stanąć bliżej Laina.
-Pilar después de todo... - Pilar przecież..., zaczął znowu, ale dzisiaj to chyba nic nie było mu dane dokończyć, bo Stewart wtedy rzuciła to zamknij się do Laina, a on parsknął śmiechem jakoś tak bezczelnie, że Madox odruchowo podniósł rękę i strzelił go w ten blond łeb, w potylicę, nie jakoś mocno, ale Tony spojrzał na niego z wyrzutem - masz się zamknąć i jej słuchać Tony, bo to już nie jest zabawa - wtrącił, zanim Pilar zobrazowała to wszystko dosadniej mówiąc, że ktoś chce mu upierdolić łeb, i to chyba zadziałało.
Bo Tony Laine w jednej chwili spoważniał, spiął się, chociaż jego rozbiegane spojrzenie wciąż oscylowało gdzieś na wysokości dekoltu Pilar, a jej twarzy.
Kiedy Stewart powiedziała jakich informacji do niego potrzebuje, to Laine się roześmiał i Madox przez chwilę znowu chciał go walnąć w łeb, ale Pilar posłała mu to kolejne mordercze spojrzenie, wiec tylko mocno wypuścił powietrze z płuc, przez nos.
- Oj Pilar, Pilar, taka ładna, a taka głupia... - zaczął Tony, a Noriegę aż znowu wzdrygnęło i zrobił z powrotem krok w przód - ale wy wszyscy jesteście głupi, zafiksowaliście się na tych kontenerach Wyatta, płaci wam za to? A może chodzicie sobie na eleganckie kolacje? Bo... ktoś chyba was widział na takiej, wiesz? - spojrzał jej w oczy, a Madox też zerknął na nią z ukosa, ale nawet się nie poruszył -nie wiesz, bo prawda jest taka, że gówno wiesz. Wy sobie obserwujecie Wyatta, wozisz się jego ślicznymi samochodami, a myślisz, że co? Że jesteś niewidzialna? - Tony aż znowu się zaśmiał, pokręcił głową - głupia... - zaczął, ale tym razem on nie dokończył, bo Madox kopnął w ten jego fotel. Mocno, aż nim wstrząsnęło i musiał zdjąć tą nogę z kolana. Oparł na nich łokcie, pochylił się do przodu w kierunku Pilar, tak, że te jego jasne zielono-niebieskie oczy tym razem wylądowały na jej brązowych.
- Quebec to jest gówno. To jest tak naprawdę nic, bo najgorsze rzeczy dzieją się tutaj, na miejscu... - powiedział i wstał, a tym samym zmusił ją do wyprostowania się. Tony odwrócił się do Madoxa i spojrzał na niego z jakimś krzywym uśmiechem.
- I ty też masz przejebane... - rzucił tylko, a Madox przez chwilę zastanowił się o co mu chodzi, bo przecież on nie wchodził w takie interesy. O to, że węszył? Że pytał? Czy o to, że ktoś go przyczaił ze Stewart?
Zanim jednak zdążyli o cokolwiek zapytać, to Tony Laine już sobie przeszedł przez pomieszczenie, zatrzymał się przy barze i nalewał ten dobry rum prosto z Medellin do wysokiej szklanki, jakby był u siebie.
- Też chcecie? - zapytał, ale nie poczekał na odpowiedź, tylko dostawił jeszcze dwie szklanki i wszystkie napełnił - ty bez lodu Madox? - zapytał, a potem zerknął na Pilar.
Madox w tym czasie też podszedł do baru i nawet chwycił szklankę, przechylił ją i wypił zawartość jednym haustem.
- Ty dolzhen rasskazat' yey vse, chto ty znayesh', Toni - musisz jej powiedzieć wszystko co wiesz Tony, powiedział tym razem po rusku, chociaż może pojebał jakieś słowa, bo jednak Madox w rosyjskim był słaby, ale Laine chyba zrozumiał.
- Ne doveryay yeye drugu - nie ufaj jej przyjacielu, powiedział ciszej i zerknął na Stewart - eta sobaka-samka lzhet - ta suka kłamie, i na tę sukę Madox walnął pięścią w blat, ale Laine tylko wzruszył ramionami -ona postoyanno vstrechayetsya s Uayyettom, on yey platit - spotyka się cały czas z Wyattem, on jej płaci, dodał beznamiętnie.
Po pierwsze to z Laina nie był żaden jego przyjaciel, ale też nigdy nie mieli w sobie wrogów, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że się kolegowali, lubili. Działali sobie jakoś zawsze na korzyść i często chronili nawzajem dupy. Taki układ.
Po drugie to Madox nie ufał nikomu, tak jak Stewart, przecież uratowała mu życie. Przecież kurwa, to była Pilar. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że Laine nie zasiał ziarenka wątpliwości, a to wszystko tylko dlatego, że tutaj wszyscy kłamali. Nikomu nie można było ufać.
Ale jej tak...
Na pewno?
I kiedy Madox tak nad tym myślał, to Tony Laine też wypił na raz swojego drinka.
- Tam jest kibel? - zapytał wskazując drzwi, a Madox tylko skinął głową - idę się odlać - rzucił i już po chwili zniknął za tymi drzwiami. A Madox od razu wykorzystał okazję, od razu chwycił Stewart za nadgarstek i przyciągnął ją mocno do siebie. Już go wcale nie obchodziło, że ma jej nie dotykać, bo teraz znowu była tak blisko, że opierała się o jego klatę, że te złote medaliki mogła czuć na swojej piersi. Spojrzał w te jej ciemne, piękne oczy.
- Pilar...dime que puedo confiar en ti - Pilar… powiedz, że mogę ci ufać, zaczął cicho, tak żeby Laine nie słyszał, bo chyba musiał to od niej jeszcze usłyszeć - dilo... ahora - powiedz to... teraz, wycedził przez zęby znowu pochylając się w jej kierunku. Znowu zaciągając się zapachem jej perfum, który wdzierał się gdzieś głęboko pod skórę. Znowu pozwalając sobie zatracić się w tym jej spojrzeniu, w bijącym od niej cieple. I tym sercu, które szalało w piersi, tak samo jak to jego, które czuł na tym swoim wytatuowanym lwie.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wiedziała, że nie będzie łatwo. Z ludźmi pokroju Tonego Laina nigdy nie było. Gdyby to było takie proste, że na każde pytanie przestępcy odpowiadaliby od razu najszczerszą prawdę, wymiar sprawiedliwości praktycznie nie miałby co robić. I Pilar też już swoje w życiu widziała i swojego się nasłuchała, dlatego w żadnym wypadku nie zdziwiła ją ta bezczelna postawa Laina. Co więcej, nawet nią to zbytnio nie ruszyło. Czego nie można było powiedzieć o Madoxie, bo już po pierwszych słowach zasadził mu uderzenie w tył głowy. Stewart jedynie przewróciła oczami.
Dopiero kiedy Tony powiedział to o tych kontenerach, że zafiksowali się na nich, jakby Galen im płacił, Pilar aż prychnęła głośno.
Ale za co on ma płacić? — wbiła w niego ciemne spojrzenie, spoglądając na niego z jakimś niedowierzaniem i nieco prześmiewczo. Bo Tony ewidentnie pierdolił od rzeczy, cokolwiek nawinęło mu się na język, bez większego przemyślenia własnych słów. — Za to, że jest oskarżony o handel ludźmi, którego nie prowadzi? Że może iść siedzieć? No tak, bo przecież z pewnością największym marzeniem prezesika Northexu jest pójście na kilka lat za kraty — pokręciła głową z niedowierzaniem. Może jakby chodziło o kogokolwiek innego niż Galena, Pilar byłaby w stanie zrozumieć, że w jakiś pojebany sposób, ktoś mógł na tym skorzystać wizerunkowo, żeby zrobić nieco medialnego szumu wokół własnego biznesu, nawet tego negatywnego, ale przecież nie Wyatt. Znała go. Lepiej niż wiele innych osób, można by nawet powiedzieć, że prywatnie i akurat najlepiej wiedziała, że Galen był po prostu niewinny. A Tony? Tony wciąż pogrywał. Dlatego nachyliłą się jeszcze bliżej niego, szarpiąć za krzesło, na którym siedział. — Ja pracuje w policji, Lane, a nie w pierdolonej fundacji spełniamy marzenia — warknęła już o wiele mniej rozbawiona i wbiła w niego surowe spojrzenie. — Więc może skończymy to zbędne pierdolenie i przejdziemy do konkretów — pytał, co chciała od niego usłyszeć, a ona mu powiedziała, więc naprawdę nie rozumiała dlaczego temat wracał do Galena, który finalnie z tą sprawą miał tyle, co nazwisko na fakturach. Potrzebowała dowiedzieć się o terminie kolejnej dostawy, nic innego na ten moment ją nie interesowało. A tym bardziej nie to, co niby działo się tutaj na miejscu.
W dupie mam to, co sobie tutaj robicie — spojrzała przelotnie na Madoxa. Wciąż nie zmazał z ust tej przeklętej szminki, aż wzdrygnęła się na ten widok i szybko wróciła uwagą do Laina. — Zajmuje się sprawą kontenerów i tylko one mnie interesują. Masz mi coś kurwa w tym temacie do powiedzenia, czy nie? — aż się wyprostowała i wskazała dłonią na drzwi. — Bo jak nie, to możesz wypierdalać. I w dupie mam to, czy zaraz po wyjściu nie upierdolą ci głowy — skoro Tony i tak nie chciał gadać, nie było nic tu po niej. Niby powiedział Madoxowi, że ma jakieś informacje, ale czy na pewno? Jaką on mógł mieć pewność, że Laine i z niego nie robił debila. Może wcale nie był tak wysoko postawiony w tej całej hierarchii mafiozów i tak naprawdę chuja wiedział. Może usłyszał to i tamto, ale nie miał w głowie nic konkretnego. Tak jak to pierdolenie o kolacji z Galenem. No kto mógł ich widzieć? Przecież to oczywiste, że Seeley. I nawet jeśli finalnie dowiedział się, kim była Pilar, co z tego? Przecież to nie tak, że jeszcze miała zamiar się u niego pojawić zgrywając Anitę. A widać najmądrzejszy też nie był, bo o podsłuchach dalej nie wiedział. To akurat wiedziała z pierwszej ręki, sama mając do nich dostęp i sama wysłuchując jego wszystkich rozmów prowadzonych w gabinecie i tego, jak napierdalał Chloe.
Tony patrzył na nią chwilę z powagą, jakby faktycznie się nad czymś zastanawiał, o czymś myślał, ale później wstał sobie jak nigdy nic i poszedł robić drinka. Pilar ponownie tego wieczoru wywaliła oczami. Jakby kurwa nie można było na chwile usiaść i porozmawiać, tylko wiecznie wszystko musiało być w ruchu, dziać się, żeby nie było za nudno. A szkoda. Bo teraz przydałoby się co nieco spokoju.
Machnęła tylko ręką na ta jego propozycję alkoholu i przetarła twarz dłonią. Spojrzała na nich dopiero, kiedy zaczęli rozmawiać w jakimś słowiańskim języku. Nie rozumiała nic. Jedynie wyłapała nazwisko Galena ale to było na tyle. Mogła się jedynie domyślać, że Laine prawił te same morały tylko teraz w innym języku, dlatego czekała grzecznie aż skończą, tylko wtedy Tony oznajmił, że idzie jeszcze do kibla, a ona aż jęknęła wywalajac głowę w tył. I co kurwa jeszcze? Może zaraz stwierdzi, że będzie chciał iść do fryzjera i na kurczaczki do Wendy’s zanim zacznie gadać? Już miała do powiedzieć na głos, kiedy Madox podszedł do niej szybkim krokiem i szarpnął za nadgarstek, przyciągając do siebie.
W pierwszym odruchu chciała go odepchnąć. Strzelić w twarz nawet, bo przecież jasno mu powiedziała, że miał jej nie dotykać. Tylko wtedy on wyrzucił z siebie ten cały rozkaz i Pilar na moment zamurowało. Mógł zobaczyć zdziwienie w jej wielkich, brązowych oczach. A zaraz potem i zawód, bo te jego słowa autentycznie ją zabolały. Aż cofnęła się o pół kroku.
Tienes que estar jodidamente bromeando… chyba sobie kurwa żartujesz, wyrzuciła z siebie w końcu, przez moment przyglądając mu się, jakby wcale go nie znała. Bo to, co on teraz zrobił podważało właśnie całą ich relacje, która była oparta w pełni na szczerości, od samego początku, a on tak po prostu to teraz podważał? Jakby wszystko co przeszli nic nie znaczyło. Jakby całe Medellin… — Después de todo estopo tym wszystkim… aż pokręciła głową i odwróciła na moment spojrzenie, jakby to miało jej pomóc zebrać myśli. Tylko to kurwa nic nie dało. — ¿Cómo puedes siquiera cuestionar mis intenciones? Es como si no me conocieras en absolutojak możesz w ogóle podważać moje intencje? Jakbyś mnie wcale nie znał. Bo najwyraźniej nie znał. Albo nie chciał znać. O Pilar można było powiedzieć naprawdę wiele, ale z pewnością nie to, że była gołosłowna i nie można jej było ufać. Bo kiedy ona komuś ufała, kiedy pozwalała komuś wejść do swojego świata, nawet tego zawodowego, to w życiu by tego potem nie podważała, a już na pewno nie po jednej rozmowie z jakimś naćpanym facetem. Szkoda. Myślała, że ona i Madox byli już na zupełnie innym poziomie wzajemnego zaufania. Najwyraźniej grubo się myliła. I chociaż normalnie była świetna w chowaniu emocji, tak teraz przed nim wcale tego nie robiła i on mógł wyczytać z jej twarzy ten kurewski zawód, jaki czuła w tym momencie. Oczywiście pomieszany ze złością.
¿Dos frases de este tipo y ya no confías en mí? dwa zdania od tego typa i ty już mi nie ufasz? Znowu prychnęła i tym razem to ona podeszła w jego kierunku, wbijając mu palec prosto w pierś. Czy on naprawdę potrzebował to usłyszeć? Czy nie wystarczyło mu to, że znał ją już jak nikt inny na tym zasranym świecie? — Puedes confiar en mí, idiota możesz mi ufać, idioto, warknęła, patrząc mu głęboko w oczy. Tak intensywnie, że jakby się bliżej przypatrzeć, byłoby widać autentyczne ogniki w jej tęczówkach. — Oczywiście, że kurwa możesz — w dupie już miała ten cały hiszpański. Była na to zbyt wkurwiona. Mieli tu działać jako zespół, razem, a powoli okazywało się, że on się wyłamywał? Może to ona wcale nie mogła mu ufać? — Ale skoro ty potrzebujesz do tego jakiś zapewnień, to chyba nic tu po mnie — zakończyła oschle, tuż przy jego ustach, żeby mógł poczuć tą pretensję na swoich wargach, żeby te słowa usadziły się na miękkiej tkance i zostały z nim podczas gdy ona miała zamiar wyjść. Autentycznie sobie kurwa pójść. Tylko wtedy Tony wyszedł z kibla, pytając, o czym oni sobie tutaj tak rozprawiali, jak go nie było i Pilar naprawdę chciała mu przyjebać. Nawet wyminęła Noriegę i ruszyła w jego kierunku. Szybko, pewnie, aż sam Laine chciał ją ubiec i się na nią zamachnąć, tylko Stewart była na to przygotowana i wystarczająco wkurwiona, dlatego złapała jego nadgarstek jeszcze w locie i energicznie wykręciła. Tony syknął i nim się obejrzał, już miał tą rękę przerzucaną na plecy, a głowę przyciskaną do chłodnego blatu, tuż obok tych ich pieprzonych szklaneczek z alkoholem bez lodu.
Masz trzydzieści sekund, żeby dać mi datę następnego transportu, Laine — warknęła tuż przy jego twarzy, napierając na niego całym ciężarem ciała, żeby przypadkiem nie mógł się jej wyrwać. A szarpał się jak pojebany. — Albo wychodzę stąd i możesz się kurwa pożegnać z jakąkolwiek ochroną — przysunęła się jeszcze bliżej, tak, że jej usta prawie muskały płatek jego ucha. — A z tego co wiem tam na górze już ktoś cię szuka, więc to tylko kwestia czasu, aż w końcu cię znajdą.

Madox A. Noriega
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”