Türkiye'ye hoş geldiniz!
: czw sie 21, 2025 8:24 pm
Podsumował to jednym zdaniem.
- Jesteśmy okropni – ale uśmiechnął się, co znaczyło, że naprawdę nie żałował. – Wiesz, często mnie doprowadzasz do szału, ale skoro tu jesteśmy, to oznacza, że potrafimy się dogadać. Chociaż ta sytuacja jest dla mnie dość nowa, nie powiem, że się nie cieszę, że tu jesteś. Cieszę się i to bardzo. To ze mnie naprawdę robi dupka, ale wiesz co? Mam to gdzieś i powinniśmy za to wypić, ale nie dzisiaj – tego dnia musiał się trzymać, żeby chociaż przez jakiś czas być na tyle trzeźwym, by ogarnąć problemy swoje i przyjaciela, podczas ich spotkania. Początek musiał być poważny.
- Bardzo doceniam prawdę – sam też starał się być szczery, ale nie zawsze mówił o wszystkim, co znaczyło, że nie dopowiadał wszystkiego. – Ale znasz mnie, wiesz o tym – odparł.
Temat agenta był dość poważny, bo pozostawał nierozwiązany, ale także o tym miał porozmawiać z Emirem.
- Skonsultuję się z Emirem. Chciałbym, żeby mi pomagał, ale wiesz, on jest tutaj, a ja potrzebuję kogoś, kto będzie mi podporą w Kanadzie i nie będzie się wahał, gdzie powinien być. Ale on mi poradzi, jest świetny w tym, co robi, ale nie wiem, jak u niego z przeprowadzką. Ma tutaj swoje życie i nie chciałbym go odrywać od niego. No chyba, że problem sam się rozwiąże i ja też tu zostanę – ale wcale tego nie chciał. Nie na stałe. Nie mógłby zrezygnować z najbliższych osób, chciał być obok nich, ale jeśli oni nie będą go chcieli, nie będzie mieć wyboru.
- Nie wiem, może… - odparł zamyślony. – Ale z drugiej strony skąd wiesz, że sobie radzę? Może dobrze udaję, a potrafię to robić, kiedy chcę – był aktorem, ale rzadko grał poza planem. Wolał być autentyczny, bo zbyt wiele kłamstw było wokół.
Przyjaciele. To było dla niego zbyt mało i chciał jej o tym powiedzieć, ale zanim to zrobi, musiał się poradzić osoby, która nie będzie go oceniać. Sam miał problemy z kobietami, więc skończą chyba ze szklankami alkoholu i smętnymi piosenkami Cema.
Trochę zaskoczyła go eden, mówiąc, że chce wracać, ale nie protestował.
- Jasne – ona była gościem i ona rządziła w tej chwili. Cem mieszkał tu dostatecznie długo, by przywyknąć do upału, który wiele osób męczył. Poza tym – a spojrzał na zegarek – miał jeszcze trochę czasu do wyjścia.
Kiedy wrócili, zamknął się w pokoju i zadzwonił w kilka miejsc. Mówił szybko po turecku, więc nawet jeśli Eden by go usłyszała, nie zrozumiałaby jego słów. Chciał kilka rzeczy dopiąć na ostatni guzik przed wielkim dniem i nie chodziło o premierę.
Potem ogarnął prysznic, ubrał coś luźnego, ale dość wyjściowego, no i wyszedł z domu. Zostawił Eden dom i zwierzaki, bo i koty pewnie już się zjawiły.
Wrócił późno, ale zachowywał się tak cicho, jak tylko potrafił. Trochę wypił, to prawda, ale czuł się na tyle dobrze, by poradzić sobie z dojściem do pokoju i łazienki. Zimny prysznic dobrze mu zrobił, a spędził tam dobrych kilka minut. Chciał się otrzeźwić i to wyraźnie doprowadziło go do lepszego stanu. Owinął się ręcznikiem i poszedł do swojego pokoju, gdzie ubrał coś, ale nie poszedł spać. Zszedł na dół, do salonu, gdzie zauważył swoje koty. W ich towarzystwie zasnął na kanapie.
Obudził się bez bólu głowy, więc to był jakiś plus. Nie chodził po domu, bo nie miał zamiaru przeszkadzać Eden w odpoczynku. Chciał, żeby odpoczęła i wstała w dobrym nastroju.
Wyszedł z domu i poszedł pobiegać. Zmęczenie dobrze mu zrobiło. Kiedy zatrzymał się, by odpocząć, czuł się o wiele lepiej. Usiadł na trawie i patrzył w dal, zastanawiając się, czy uda mu się zrobić wszystko tak, jak planował. W sumie postanowił improwizować, nawet jeśli pewne rzeczy miał zaplanowane. Wiedział jedno – tego dnia wyzna Eden prawdę odnośnie swoich uczuć. Najwyżej trzepnie go w twarz. Wiedział, że nie może tego ciągnąć, zasługiwała naprawdę, którą i tak dawkował jej, używając słów z innego języka. Nie było odwrotu – albo zostanie, albo ucieknie, ale on jej powie. Tak naprawdę gryzło go to tak mocno, że nie mógł tego przekładać. Ona była szczera, więc on też będzie. Postanowione.
Wrócił dłuższą drogą, a będąc już przed domem, ściągnął z siebie spoconą koszulkę i otarł nią czoło.
Wszedł na górę i skorzystał z prysznica. Musiał się odświeżyć, zmęczył się dość mocno. I oczywiście znów paradował w samym ręczniku po domu, bo miał w zwyczaju się przebierać u siebie. Zwykle nie miał gości, jak teraz.
I pewne takim zobaczyła go Eden, gdy wyszedł na korytarz i szedł do siebie.
- Dzień dobry, zaraz przyjdę – powiedział i faktycznie po kilku minutach był gotowy. Tylko woda skapywała mu z mokrych włosów, ale tym się nie przejmował.
- Jak ci minęła noc? – zapytał, dołączając do Eden. – Potrafiłaś odpocząć? – zapytał z troską.
- Gotowa na to, co przyniesie nowy dzień? – czuł się dziwnie spokojny, chociaż przed nim było trudne wyzwanie. Postanowił coś jednak i zrobi wszystko, jak mówił Emirowi. Eden zasługiwała na prawdę.
Uśmiechnął się do kobiety ciepło.
- Zapowiada się znowu ładna pogoda, można to wykorzystać – oby tylko nie było tak gorąco jak wcześniej, bo mieli wystarczająco wiele spraw, które miały podgrzać atmosferę.
eden de poesy
- Jesteśmy okropni – ale uśmiechnął się, co znaczyło, że naprawdę nie żałował. – Wiesz, często mnie doprowadzasz do szału, ale skoro tu jesteśmy, to oznacza, że potrafimy się dogadać. Chociaż ta sytuacja jest dla mnie dość nowa, nie powiem, że się nie cieszę, że tu jesteś. Cieszę się i to bardzo. To ze mnie naprawdę robi dupka, ale wiesz co? Mam to gdzieś i powinniśmy za to wypić, ale nie dzisiaj – tego dnia musiał się trzymać, żeby chociaż przez jakiś czas być na tyle trzeźwym, by ogarnąć problemy swoje i przyjaciela, podczas ich spotkania. Początek musiał być poważny.
- Bardzo doceniam prawdę – sam też starał się być szczery, ale nie zawsze mówił o wszystkim, co znaczyło, że nie dopowiadał wszystkiego. – Ale znasz mnie, wiesz o tym – odparł.
Temat agenta był dość poważny, bo pozostawał nierozwiązany, ale także o tym miał porozmawiać z Emirem.
- Skonsultuję się z Emirem. Chciałbym, żeby mi pomagał, ale wiesz, on jest tutaj, a ja potrzebuję kogoś, kto będzie mi podporą w Kanadzie i nie będzie się wahał, gdzie powinien być. Ale on mi poradzi, jest świetny w tym, co robi, ale nie wiem, jak u niego z przeprowadzką. Ma tutaj swoje życie i nie chciałbym go odrywać od niego. No chyba, że problem sam się rozwiąże i ja też tu zostanę – ale wcale tego nie chciał. Nie na stałe. Nie mógłby zrezygnować z najbliższych osób, chciał być obok nich, ale jeśli oni nie będą go chcieli, nie będzie mieć wyboru.
- Nie wiem, może… - odparł zamyślony. – Ale z drugiej strony skąd wiesz, że sobie radzę? Może dobrze udaję, a potrafię to robić, kiedy chcę – był aktorem, ale rzadko grał poza planem. Wolał być autentyczny, bo zbyt wiele kłamstw było wokół.
Przyjaciele. To było dla niego zbyt mało i chciał jej o tym powiedzieć, ale zanim to zrobi, musiał się poradzić osoby, która nie będzie go oceniać. Sam miał problemy z kobietami, więc skończą chyba ze szklankami alkoholu i smętnymi piosenkami Cema.
Trochę zaskoczyła go eden, mówiąc, że chce wracać, ale nie protestował.
- Jasne – ona była gościem i ona rządziła w tej chwili. Cem mieszkał tu dostatecznie długo, by przywyknąć do upału, który wiele osób męczył. Poza tym – a spojrzał na zegarek – miał jeszcze trochę czasu do wyjścia.
Kiedy wrócili, zamknął się w pokoju i zadzwonił w kilka miejsc. Mówił szybko po turecku, więc nawet jeśli Eden by go usłyszała, nie zrozumiałaby jego słów. Chciał kilka rzeczy dopiąć na ostatni guzik przed wielkim dniem i nie chodziło o premierę.
Potem ogarnął prysznic, ubrał coś luźnego, ale dość wyjściowego, no i wyszedł z domu. Zostawił Eden dom i zwierzaki, bo i koty pewnie już się zjawiły.
Wrócił późno, ale zachowywał się tak cicho, jak tylko potrafił. Trochę wypił, to prawda, ale czuł się na tyle dobrze, by poradzić sobie z dojściem do pokoju i łazienki. Zimny prysznic dobrze mu zrobił, a spędził tam dobrych kilka minut. Chciał się otrzeźwić i to wyraźnie doprowadziło go do lepszego stanu. Owinął się ręcznikiem i poszedł do swojego pokoju, gdzie ubrał coś, ale nie poszedł spać. Zszedł na dół, do salonu, gdzie zauważył swoje koty. W ich towarzystwie zasnął na kanapie.
Obudził się bez bólu głowy, więc to był jakiś plus. Nie chodził po domu, bo nie miał zamiaru przeszkadzać Eden w odpoczynku. Chciał, żeby odpoczęła i wstała w dobrym nastroju.
Wyszedł z domu i poszedł pobiegać. Zmęczenie dobrze mu zrobiło. Kiedy zatrzymał się, by odpocząć, czuł się o wiele lepiej. Usiadł na trawie i patrzył w dal, zastanawiając się, czy uda mu się zrobić wszystko tak, jak planował. W sumie postanowił improwizować, nawet jeśli pewne rzeczy miał zaplanowane. Wiedział jedno – tego dnia wyzna Eden prawdę odnośnie swoich uczuć. Najwyżej trzepnie go w twarz. Wiedział, że nie może tego ciągnąć, zasługiwała naprawdę, którą i tak dawkował jej, używając słów z innego języka. Nie było odwrotu – albo zostanie, albo ucieknie, ale on jej powie. Tak naprawdę gryzło go to tak mocno, że nie mógł tego przekładać. Ona była szczera, więc on też będzie. Postanowione.
Wrócił dłuższą drogą, a będąc już przed domem, ściągnął z siebie spoconą koszulkę i otarł nią czoło.
Wszedł na górę i skorzystał z prysznica. Musiał się odświeżyć, zmęczył się dość mocno. I oczywiście znów paradował w samym ręczniku po domu, bo miał w zwyczaju się przebierać u siebie. Zwykle nie miał gości, jak teraz.
I pewne takim zobaczyła go Eden, gdy wyszedł na korytarz i szedł do siebie.
- Dzień dobry, zaraz przyjdę – powiedział i faktycznie po kilku minutach był gotowy. Tylko woda skapywała mu z mokrych włosów, ale tym się nie przejmował.
- Jak ci minęła noc? – zapytał, dołączając do Eden. – Potrafiłaś odpocząć? – zapytał z troską.
- Gotowa na to, co przyniesie nowy dzień? – czuł się dziwnie spokojny, chociaż przed nim było trudne wyzwanie. Postanowił coś jednak i zrobi wszystko, jak mówił Emirowi. Eden zasługiwała na prawdę.
Uśmiechnął się do kobiety ciepło.
- Zapowiada się znowu ładna pogoda, można to wykorzystać – oby tylko nie było tak gorąco jak wcześniej, bo mieli wystarczająco wiele spraw, które miały podgrzać atmosferę.
eden de poesy