the lust of ass
: czw gru 18, 2025 8:10 pm
W takim świecie nie było zbyt wiele okazji do tego, aby do kogoś się zbliżyć. Owszem, mieszkając na farmie miała okazję do tego, aby zawiązać pewne znajomości, ale to zdecydowanie nie było to samo. Relacje międzyludzkie nabrały zupełnie innego charakteru, biorąc pod uwagę to jak obecnie wyglądało życie. W momencie, gdy większość egzystencji skupiała się na przetrwaniu, ciężko było skupić się na drobnostkach, które kiedyś mogły łączyć ludzi lub stać się kością niezgody w ich związku.
Jej znajomość z Zaylee wydawała się być typową krótkotrwałą współpracą nawiązaną jedynie po to, aby wyjść cało z opresji. Niczym więcej. Nawet nie bardzo się dogadywały chociaż coś podpowiadało jej, że mogłyby stworzyć naprawdę ciekawy duet, który mógłby przetrwać niemal wszystko.
To była jednak tylko przelotna myśl upchnięta gdzieś głęboko w podświadomości i wywołana tą chwilową bliskością: kontaktem, który był wywołany jedynie przez aktualne okoliczności. W końcu gdyby nie to to niechybnie spadłaby z konia, który omijał widniejące na drodze przeszkody.
- Zawsze myślisz o romantycznych scenariuszach czy tylko przy mnie? - zapytała, wyraźnie się z nią drocząc, bo to był już kolejny raz, gdy słyszała z jej ust słowa, które miały w jakiś sposób odnosić się do komedii romantycznych czy podobnych rzeczy.
Nie miała podstaw, aby posądzać ją o to, że coś konkretnego się kryło za tymi żartami. W końcu zauważyła już jakiś czas temu, że kobieta stosowała bardzo często humor w różnorakich sytuacjach. Zapewne nie potrafiła podchodzić do rzeczy poważnie i ciągle musiała rozładowywać atmosferę.
W końcu jednak dotarły na miejsce, a Evina nie potrzebowała dalszej zachęty do tego, aby zsunąć się z końskiego grzbietu i nareszcie stanąć na popękanym asfalcie. Na chwilę jeszcze uniosła głowę w kierunku kobiety, która znajdowała się teraz wyżej od niej.
- Czy to ma być zaproszenie? Łakniesz mojego towarzystwa? - spytała, bo zdecydowanie tak można było odebrać jej słowa.
To miał być koniec ich wspólnej wędrówki. W końcu przywiązywanie się do ludzi oznaczało wyłącznie kłopoty, których lepiej było uniknąć. Rozdzielenie się teraz wydawało się być zatem całkiem rozsądnym pomysłem nawet jeśli z logicznego punktu widzenia trzymając się razem miałyby lepsze szanse na przeżycie. Z drugiej jednak zawsze uczepienie się innej osoby wiązało się z powierzeniem jej swojego zaufania, które w tych czasach było prawdziwym dobrem luksusowym. Nie powierzało się swojego życia byle komu, bo można było skończyć cholernie źle, a nie planowała kończyć żywota.
zaylee miller
Jej znajomość z Zaylee wydawała się być typową krótkotrwałą współpracą nawiązaną jedynie po to, aby wyjść cało z opresji. Niczym więcej. Nawet nie bardzo się dogadywały chociaż coś podpowiadało jej, że mogłyby stworzyć naprawdę ciekawy duet, który mógłby przetrwać niemal wszystko.
To była jednak tylko przelotna myśl upchnięta gdzieś głęboko w podświadomości i wywołana tą chwilową bliskością: kontaktem, który był wywołany jedynie przez aktualne okoliczności. W końcu gdyby nie to to niechybnie spadłaby z konia, który omijał widniejące na drodze przeszkody.
- Zawsze myślisz o romantycznych scenariuszach czy tylko przy mnie? - zapytała, wyraźnie się z nią drocząc, bo to był już kolejny raz, gdy słyszała z jej ust słowa, które miały w jakiś sposób odnosić się do komedii romantycznych czy podobnych rzeczy.
Nie miała podstaw, aby posądzać ją o to, że coś konkretnego się kryło za tymi żartami. W końcu zauważyła już jakiś czas temu, że kobieta stosowała bardzo często humor w różnorakich sytuacjach. Zapewne nie potrafiła podchodzić do rzeczy poważnie i ciągle musiała rozładowywać atmosferę.
W końcu jednak dotarły na miejsce, a Evina nie potrzebowała dalszej zachęty do tego, aby zsunąć się z końskiego grzbietu i nareszcie stanąć na popękanym asfalcie. Na chwilę jeszcze uniosła głowę w kierunku kobiety, która znajdowała się teraz wyżej od niej.
- Czy to ma być zaproszenie? Łakniesz mojego towarzystwa? - spytała, bo zdecydowanie tak można było odebrać jej słowa.
To miał być koniec ich wspólnej wędrówki. W końcu przywiązywanie się do ludzi oznaczało wyłącznie kłopoty, których lepiej było uniknąć. Rozdzielenie się teraz wydawało się być zatem całkiem rozsądnym pomysłem nawet jeśli z logicznego punktu widzenia trzymając się razem miałyby lepsze szanse na przeżycie. Z drugiej jednak zawsze uczepienie się innej osoby wiązało się z powierzeniem jej swojego zaufania, które w tych czasach było prawdziwym dobrem luksusowym. Nie powierzało się swojego życia byle komu, bo można było skończyć cholernie źle, a nie planowała kończyć żywota.
zaylee miller