Türkiye'ye hoş geldiniz!
: ndz sie 31, 2025 2:55 pm
Słysząc wypowiedź Eden, po prostu przystanął. Nie od razu się odwrócił, po prostu chciał przez chwilę potrzymać ją w niepewności. Powiedział, że zostanie, jeśli ona zechce. I tak się stanie. Uśmiechnął się do swoich myśli. Jego argument chyba do niej przemówił i bardzo dobrze. O to chodziło. O konkretne działanie i przejęcie inicjatywy.
Powoli się odwrócił i spojrzał na Eden uważnie. Jeszcze nie podchodził bliżej. Po prostu patrzył tak, jakby była dla niego największym cudem świata. Z miłością, podziwem, serdecznością, troską – no wszystkim, czym zakochany facet mógł się pochwalić. I dopiero po chwili stanął przed nią. Uniósł ręce, by objąć jej twarz w swoje dłonie i pogładzić jej zarumienione policzki. Cały czas na nią patrzył, obserwował jej reakcję. Po prostu robił to, co podpowiadało mu zakochane serce. Nie myślał o innych, teraz nie istniał dla niego nikt i nic. Była tylko ona – Eden.
- Powiedziałem ci, że do trzech razy sztuka. Nie odejdę, jeśli tylko będziesz chciała, bym został. Zostanę, bo nie pragnę niczego tak bardzo, jak pragnę ciebie i twojej miłości – odparł, nadal wodząc palcami po jej twarzy. Jednak druga ręka zsunęła się, by ująć jej dłoń i uniósł ją wprost na swoją pierś.
- Czujesz? – zapytał, przerywając ciszę, która nastąpiła. – To serce bije jak szalone właśnie dla ciebie – tak było, nie kłamał. Patrzył ciągle jej w oczy i wydawało się, że zignorował jej słowa o niedosycie. Zrozumiał, o co chodziło, ale chciał ją jeszcze potrzymać w niepewności i po prostu podtrzymywał kontakt wzrokowy.
- Kocham cię, Eden – powiedział z czułością. – Tylko ciebie – objął ją w końcu, przybliżając do siebie jak tylko mógł i po prostu znów się pochylił, by ją pocałować. Tym razem trwało to na tyle długo, by zabrakło im tchu. Trzymał ją w ramionach i ani myślał puścić, chociaż…
- Nie wiem, czy powinienem cię tak zamęczać – droczył się z nią w tamtej chwili. – Czułaś się niezbyt dobrze, do tego ta temperatura… - mówił dalej, ale równocześnie ani jej nie puścił, ani też nie przestał obdarowywać pocałunkami. Może uda mu się polepszyć jej stan? Chociaż troszeczkę?
- I co ja mam z tobą teraz zrobić? – wiedział, co chciałby zrobić i celowo to brzmiało dwuznacznie.
- Chyba powinienem kazać ci odpoczywać, ale nie wiem, czy uda mi się wypuścić cię ze swoich objęć – powiedział, niby ot tak sobie, zdawkowym tonem. Oczywiście, że ani myślał jej teraz opuszczać i odpuszczać. Może on był teraz najlepszym lekarstwem na jej dolegliwości? Bardzo chciał się o tym przekonać i zostać jej prywatnym lekarzem ; )
Zależało mu niej tak, jak nigdy na żadnej kobiecie. Pociąg fizyczny chociaż miał swoją rolę, był na dalszym planie. Zawsze była dla niego wyzwaniem, bo nie wiedział, co w danej chwili myśli i zrobi. Nie sposób było się przy niej nudzić, poza tym była bardzo inteligentna i bystra. I humorzasta, ale kobiety chyba tak już mają. Poza tym była fascynującą osobą, którą uwielbiał poznawać.
Biorąc sobie do serca niedosyt, z jakim ją miał zostawić kilka chwil wcześniej, znowu zaczął ją całować. Był zachłanny i zdecydowany, co tu kryć, on nie mógł już dłużej wytrzymać tych niepewności, niedopowiedzeń i trzymania się na dystans. Chciał móc ją kochać nie zważając na nikogo. W tej chwili nie istniało dla niego nic, poza nią. Chciał, żeby odczuwała jego miłość i bliskość, bo naprawdę miał zamiar się nią zaopiekować. Nie tylko teraz, ale zawsze, gdy będzie tego potrzebowała. Nie zostawi jej już, nie tylko patrząc na to przez pryzmat obietnicy. Nie chciał jej zostawiać, bo nie mógł się wyrzec swojego uczucia. Jeśli coś było największą prawdą w jego życiu, to była właśnie ona. Ta, która nie bała się powiedzieć, co myśli, ale umiała ukrywać też to, co czuje. Złapał ją mocno i uniósł w ramionach. Była taka drobna i niepozorna, wyglądała na kruchą i delikatną, ale wiedział, że nie jest aż tak wątła. Jej energia i zdecydowanie wiele razy go zaskakiwały i lubił to bardzo. Czy tak będzie i tym razem?
Chciał, by znalazła schronienie w jego ramionach. Teraz jej już nie zostawi. Nie popełni tego błędu, już nie.
Po tym, jak po raz kolejny ją pocałował, spojrzał na Eden z miłością i uśmiechnął się do niej. Może ich sytuacja była daleka od idealnej, może nie wszyscy zrozumieją, co się działo, ale on wiedział, kogo chce widzieć u swojego boku i z kogo nie zrezygnuje, choćby wszyscy byli przeciwko im.
Miłość zmusza człowieka do wielu szalonych rzeczy. To była jedna z nich, ale Cem czuł się jak najbardziej na miejscu w tej chwili.
Został, bo kochał.
eden de poesy
Powoli się odwrócił i spojrzał na Eden uważnie. Jeszcze nie podchodził bliżej. Po prostu patrzył tak, jakby była dla niego największym cudem świata. Z miłością, podziwem, serdecznością, troską – no wszystkim, czym zakochany facet mógł się pochwalić. I dopiero po chwili stanął przed nią. Uniósł ręce, by objąć jej twarz w swoje dłonie i pogładzić jej zarumienione policzki. Cały czas na nią patrzył, obserwował jej reakcję. Po prostu robił to, co podpowiadało mu zakochane serce. Nie myślał o innych, teraz nie istniał dla niego nikt i nic. Była tylko ona – Eden.
- Powiedziałem ci, że do trzech razy sztuka. Nie odejdę, jeśli tylko będziesz chciała, bym został. Zostanę, bo nie pragnę niczego tak bardzo, jak pragnę ciebie i twojej miłości – odparł, nadal wodząc palcami po jej twarzy. Jednak druga ręka zsunęła się, by ująć jej dłoń i uniósł ją wprost na swoją pierś.
- Czujesz? – zapytał, przerywając ciszę, która nastąpiła. – To serce bije jak szalone właśnie dla ciebie – tak było, nie kłamał. Patrzył ciągle jej w oczy i wydawało się, że zignorował jej słowa o niedosycie. Zrozumiał, o co chodziło, ale chciał ją jeszcze potrzymać w niepewności i po prostu podtrzymywał kontakt wzrokowy.
- Kocham cię, Eden – powiedział z czułością. – Tylko ciebie – objął ją w końcu, przybliżając do siebie jak tylko mógł i po prostu znów się pochylił, by ją pocałować. Tym razem trwało to na tyle długo, by zabrakło im tchu. Trzymał ją w ramionach i ani myślał puścić, chociaż…
- Nie wiem, czy powinienem cię tak zamęczać – droczył się z nią w tamtej chwili. – Czułaś się niezbyt dobrze, do tego ta temperatura… - mówił dalej, ale równocześnie ani jej nie puścił, ani też nie przestał obdarowywać pocałunkami. Może uda mu się polepszyć jej stan? Chociaż troszeczkę?
- I co ja mam z tobą teraz zrobić? – wiedział, co chciałby zrobić i celowo to brzmiało dwuznacznie.
- Chyba powinienem kazać ci odpoczywać, ale nie wiem, czy uda mi się wypuścić cię ze swoich objęć – powiedział, niby ot tak sobie, zdawkowym tonem. Oczywiście, że ani myślał jej teraz opuszczać i odpuszczać. Może on był teraz najlepszym lekarstwem na jej dolegliwości? Bardzo chciał się o tym przekonać i zostać jej prywatnym lekarzem ; )
Zależało mu niej tak, jak nigdy na żadnej kobiecie. Pociąg fizyczny chociaż miał swoją rolę, był na dalszym planie. Zawsze była dla niego wyzwaniem, bo nie wiedział, co w danej chwili myśli i zrobi. Nie sposób było się przy niej nudzić, poza tym była bardzo inteligentna i bystra. I humorzasta, ale kobiety chyba tak już mają. Poza tym była fascynującą osobą, którą uwielbiał poznawać.
Biorąc sobie do serca niedosyt, z jakim ją miał zostawić kilka chwil wcześniej, znowu zaczął ją całować. Był zachłanny i zdecydowany, co tu kryć, on nie mógł już dłużej wytrzymać tych niepewności, niedopowiedzeń i trzymania się na dystans. Chciał móc ją kochać nie zważając na nikogo. W tej chwili nie istniało dla niego nic, poza nią. Chciał, żeby odczuwała jego miłość i bliskość, bo naprawdę miał zamiar się nią zaopiekować. Nie tylko teraz, ale zawsze, gdy będzie tego potrzebowała. Nie zostawi jej już, nie tylko patrząc na to przez pryzmat obietnicy. Nie chciał jej zostawiać, bo nie mógł się wyrzec swojego uczucia. Jeśli coś było największą prawdą w jego życiu, to była właśnie ona. Ta, która nie bała się powiedzieć, co myśli, ale umiała ukrywać też to, co czuje. Złapał ją mocno i uniósł w ramionach. Była taka drobna i niepozorna, wyglądała na kruchą i delikatną, ale wiedział, że nie jest aż tak wątła. Jej energia i zdecydowanie wiele razy go zaskakiwały i lubił to bardzo. Czy tak będzie i tym razem?
Chciał, by znalazła schronienie w jego ramionach. Teraz jej już nie zostawi. Nie popełni tego błędu, już nie.
Po tym, jak po raz kolejny ją pocałował, spojrzał na Eden z miłością i uśmiechnął się do niej. Może ich sytuacja była daleka od idealnej, może nie wszyscy zrozumieją, co się działo, ale on wiedział, kogo chce widzieć u swojego boku i z kogo nie zrezygnuje, choćby wszyscy byli przeciwko im.
Miłość zmusza człowieka do wielu szalonych rzeczy. To była jedna z nich, ale Cem czuł się jak najbardziej na miejscu w tej chwili.
Został, bo kochał.
eden de poesy