Strona 6 z 6

A head full of dreams

: wt paź 28, 2025 3:26 pm
autor: Cem Ayers
Cem westchnął i się zadumał nad słowami przyjaciela. Miał rację, ale w takich momentach jak teraz, po prostu w siebie nie wierzył, bo chciał zrobić kolejny krok, ale inni go nie chcieli popchnąć, by go zrobił. Pracował ciężko, bo to nie tak, że się nie starał. Robił, co mógł i wychodził z siebie, żeby tylko pokazać się jak mógł najlepiej. Nie zawsze się udawało i był zmęczony tym niepowodzeniem.
- Czasami naprawdę mam ochotę rzucić wszystko w cholerę, a potem się wstydzę własnych myśli – i pewnie teraz będzie tak samo. Przejdzie mu złość na siebie i znowu zobaczy sens w tym wszystkim, co robił.
- Ja już nie wiem, co robię źle. Może po prostu jestem zbyt emocjonalny we wszystkim – powiedział to spokojnie, ale równocześnie z obawą, że właśnie o to chodzi. Czasami bał się samego siebie, bo nie wiedział, co mu do głowy strzeli.
Wszystko, co Emir miał do powiedzenia, było sensowne i wiedział, że ten znowu trafił w punkt, a jednak musiał coś dodać.
- Przez kamerkę możesz mnie tylko opierdolić, ale nie trzepniesz mnie w łeb i kopniesz w tyłek, a wiesz, że ja tego potrzebuję od czasu do czasu – zauważył. Serio zasługiwał na takie traktowanie, bo czasem był taką upierdliwą marudą, że musiał poczuć, że nie ma racji i wrócić do siebie.
- Teraz jest trochę inaczej, mimo wszystko – odparł i wpatrzył się w przyjaciela. – Mieszkam tu już kilka lat i widywaliśmy się praktycznie co trochę, zawsze było z kim pogadać, napić się, zapalić, pograć w kosza i narzekać na politykę tego kraju – jako obywatel Turcji, Cemil był zainteresowany wszystkim, bo przecież chciał tam zrobić karierę i mieszkać, może kiedyś na stałe, kto wie?
- Wiesz, tylko ty jesteś w stanie wylać mi na łeb wiadro zimnej wody – i pewnie to już kiedyś zrobił, stąd ta nagła myśl. – Jasne, że damy radę, ale przyzwyczaiłem się do ciebie. Znam cię lepiej niż własnego rodzonego brata – to był wielki argument jednak i cóż, taka prawda.
- Nie martw się, nie będę płakać – zaśmiał się Cem i klepnął kumpla w ramię. – Zobaczymy, co się wydarzy i jak będzie trzeba sobie radzić. Bo to nie tak, że nie chcę, byś tam poleciał. Serio chcę, kibicuję i ja wiem, że ci się uda. Jesteś ambitny i mądry, dasz radę i będą cię tam chcieli, ja to wiem – nie wiedział skąd, ale miał przeczucie, że w jego wypadku wszystko się ułoży pomyślnie.
I gdy Emir wspomniał o tym, że będą razem w chwili nadejścia odpowiedzi, zgodził się i powiedział:
- Dobrze, może tak być – czuł się nawet zaszczycony tą rolą, ale szkoda, że nie mógł powiedzieć tego samego o jego odpowiedzi, bo niestety nie wiedzieli kiedy i o ile ów telefon zadzwoni z wieścią.
- Poza tym zawsze jesteś pierwszy, bo albo jesteś na miejscu, albo odruchowo dzwonię do ciebie i zostawiam wiadomość. Nie muszę nawet niczego obiecywać – chciał mieć kiedyś takiego współpracownika jak Emir. Na pewno by się łatwiej dogadywali. No ale nie było co gdybać i myśleć, kiedy się jeszcze zbyt wiele nie wiedziało.
- Mam nadzieję, że niedługo będziemy mądrzejsi i mieli o czym gadać, a nie tylko narzekać, no… głównie ja z tym narzekaniem jestem w przodzie – przyznał przed sobą na głos.
- I może nie będziemy opijać smutków, tylko sukcesy, oby. A jak się nie uda… to i tak zostaje butelka. Ach i smętne radiowe ballady – niektóre piosenki naprawdę były w sam raz na takie wydarzenia.
- Damy radę – kto jak nie oni? Potrafili sobie poradzić nie z takimi rzeczami. – W sumie nawet jeśli nie dostanę tej roli w filmie, są jeszcze seriale. Może załapię się do powracającej roli jak niedawno – zagrał w dwunastu epizodach, miał postać trzecioplanową i zdążył się nawet zakumplować z serialową siostrą, ale niedawno zerwała kontakt, bo jej chłopak był zazdrosny o tę ich relację.
- Czekam tylko na jakiegoś dobrego, mocnego kopniaka i skupię się na robocie – to było dobre nastawienie i tego się trzeba trzymać.

Emir Saylan