Strona 6 z 9

Lanzarote

: pn wrz 08, 2025 10:42 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Galen powoli zaczął przypominać jej magnes. Z jednej strony potrafił odpychać ją swoimi zachowaniami, a z drugiej przyciągał. Gdy dwa przeciwne bieguny się spotykały, nic nie mogło ich od siebie odłączyć. W ten sposób zaczęła funkcjonować z Wyatt'em. Nie chciała go puścić. Na jego kolanach w uścisku czuła się bezpiecznie. Jakby poza ich dwójką świat finalnie przestał istnieć. Mogłaby tak siedzieć jeszcze dłużej, bo mimowolnie zadrżała z przyjemności, czując jego dłoń pod sukienką. Przestała się opierać, bo już wiedziała jedno. Naprawdę znowu chciała skosztować jego ust, poczuć jego ciepłe dłonie na ciele. Jeszcze raz dłużej, intensywniej.
Wstała, tylko dlatego że kelner przyszedł. Uniosła delikatnie kąciki ust. Przynajmniej miała chwilę na opanowanie własnych myśli, by móc jeszcze raz spokojnie je uporządkować.
Jadła, gdy w jej głowie zaczęła panować burza. Chciała się oddać królowi dupków. Tylko czy nie zrobiła tego wcześniej? Patrzyła w jego niebieskie tęczówki, przeżuwając jedzenie. Choć jego wzrok zaczął ją odrobinę peszyć.
Sama już nie wiedziała, czego chce.
Z jednej strony odsłoniła mu się, przekazując najgorszą prawdę o jej samej. Jako kobieta nigdy nie będzie tak poważana jak najgorszy prezes. Mogła mieć umiejętności, klasę, ale to się nie liczyło. On za to w nią uwierzył. Pokazał najgorsze trasy jego mózgu. Chciała móc mu w to wierzyć. Cholera, wierzyła całą sobą. Może dlatego z jej głowy zniknęły wszelkie wątpliwości. Jeszcze raz chciała poczuć jego dłonie pod swoją sukienką, a najlepiej na całym ciele. Odstawiła sztućce i spojrzała mu w oczy. Jego niebieskie tęczówki speszyły ją. Na moment spuściła wzrok. Uniosła jeden z kącików swoich ust. Widocznie musiała podjąć decyzję, podjęła ją.
Jak bardzo Galen? — spytała, wracając do tego swojego, typowego pewnego tonu. Oczy jej błyszczały, ale tym razem nie z łez, a podekscytowania — chcę wiedzieć, bo... — zatrzymała się na moment, poszukując odpowiednich słów. Nikt jeszcze tak nie doprowadzał ją do szału niepewnością — chyba chcę tego samego — i jeśli wcześniej się wahała, to powiedziała to z taką pewnością siebie, jak gdy ojciec się jej pytał, czy chce przejąć firmę. Chciała Galena. Nie tylko jego zmartwienia, utrapienia, ale też jego jako dobrego człowieka. Wierzyła, że takim był. Teraz chciała nie tylko jego duszy, a przede wszystkim ciała.

Lanzarote

: wt wrz 09, 2025 4:04 pm
autor: Galen L. Wyatt
Galen oparł się wygodniej na krześle, ale wcale nie wyglądał na wyluzowanego, przeciwnie, każdy mięsień jego ciała był napięty, jak u dzikiego zwierzęcia, które szykuje się do skoku, u głodnego lwa. Był głodny, właśnie jej. W momencie, w którym poznał całą prawdę o Charity Marshall, chciał też poznać ją na innej płaszczyźnie, poznać każdy centymetr jej ciała. Sprawdzić jak będzie reagowała na jego dotyk, czy tak jak zareagowała na całą prawdę o nim? Taką miał właśnie nadzieję. Patrzył na Cherry tak, jakby cała ta scenka, cała ta szopka z jedzeniem i kelnerami była tylko cienką zasłoną, za którą kryło się to, czego oboje naprawdę chcieli. Na co oboje czekali. Wahanie w jej spojrzeniu zdawało się znikać, ustępować miejsca czemuś zupełnie innemu.
- Jak bardzo…? - powtórzył jej pytanie, jego głos był cichszy, ale też bardziej pewny siebie niż kiedykolwiek, dało się w nim też wyczuć niecierpliwość, która rosła w nim z każdą sekundą - Cherry, jeśli jeszcze chwilę każesz mi siedzieć tu naprzeciwko i udawać, że interesuje mnie ta paella, to skończę z tobą na tym cholernym stole, nie ważne, ilu ludzi patrzy - powiedział nie odrywając od niej spojrzenia niebieskich ślepi nawet na chwilę, a to spojrzenie samo w sobie było jak dotyk, ciężki i delikatny zarazem, którym już właśnie ją rozbierał... Jakby przesuwał dłońmi po jej odkrytej szyi, nagich ramionach, po wszystkim, czego tak bardzo pragnął i na co nie chciał dłużej czekać. Ciężka szklanka w jego dłoni stuknęła o stół, gdy ją odstawił, i wtedy pod stołem zrobił coś, co miało sugerować, że on już wcale nie żartuje, jego stopa przesunęła się powoli po jej nodze. Najpierw niewinnie, po łydce, ale zaraz potem, bardzo świadomie, poprowadził ruch wyżej, po wewnętrznej stronie uda. Powoli, leniwie, jakby się bawił, jakby badał jej granice, a jednocześnie zupełnie ich nie respektował.
- Chcę Cię Cherry, nawet tu, teraz, w tej chwili - wyszeptał, ale tak, że słyszała każde słowo, powoli, z tą jego typową pewnością siebie wielkiego prezesa, wielkiej firmy, który wie czego chce i to bierze, bo nic go już nie powstrzyma. Jego dłoń spoczęła na blacie, bardzo blisko jej dłoni, tak blisko, że gdyby tylko drgnęła, dotknęłaby go. Ale nie zrobił tego od razu, kazał jej czekać, budował napięcie, do tego stopnia, żeby sięgnęło zenitu, jeszcze zanim naprawdę jej dotknie. W oczach miał błysk, ten sam, który zwykle zwiastował kłopoty, tylko teraz zwiastował coś zupełnie innego. Zwiastował to co było nieuniknione, co kiełkowało między nimi już od tego wspólnego patrzenia w gwiazdy. Wtedy może mógł ją mieć, ale nie chciał... Później na schodach, znowu się odsunął. Ale dzisiaj Galen Wyatt nie zamierzał już od niej uciekać, a przede wszystkim... nie zamierzał pozwolić jej uciec. Nie dzisiaj. Przełknął ślinę, a grdyka na jego szyi poruszyła się w górę i w dół.
- Pytasz, jak bardzo Cię chcę Cherry? - zniżył głos jeszcze bardziej, nachylił się nad stołem tak, że dzieliło ich tylko parę centymetrów - na tyle, że jeszcze chwila i złamię każdą twoją wątpliwość, każde twoje „chyba”. Na tyle, że modlę się, żebyś wstała i powiedziała - chodź, bo ja już dawno przestałem się zastanawiać - kiedy odsunął się na swoje miejsce, było w tym coś perfidnie prowokującego, jakby karmił ją przedsmakiem tego, co nadchodzi. Co jest nieuniknione. Co jest odpowiednio wyczekane. Jak ten moment, w którym dziki kot szykuje się do skoku, wyczekany, właściwy, naturalny. Łapy odrywają się od ziemi i on już wie, że za chwilę będzie karmił się swoją zdobyczą. Galen też wiedział.

Cherry Marshall

Lanzarote

: wt wrz 09, 2025 5:46 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Widziała jego spojrzenie. Jej ciało mimowolnie całe się spięło. Nie było żadnych niedopowiedzeń między nimi. Mogli być na tej plaży, patrząc sobie cały czas w oczy, a poza nimi w zasadzie nic nie wydawało się być istotne. Uniosła delikatnie kąciki ust, zastanawiając się nad jego odpowiedzią. Nie chciała zostać kolejnym trofeum w jego repertuarze. Chciała być wyjątkowa, dlatego podniosła swój podbródek ku górze i słuchała.
Przełknęła nerwowo ślinę.
Galen, jest jedna rzecz, o której musisz pamiętać — odpowiedziała poważnym tonem, patrząc mu prosto w oczy — to co jest zarezerwowane dla Ciebie, nie jest dla innych — choć w głowie właśnie widziała ich na tym stole, jak poruszają się w jednym rytmie. Ciężko powoli jej się oddychało. Ile może trwać cholerna gra wstępna? Ta ich trwała w nieskończoność i zbliżała się powoli do końca. Dalej chciała go sprowokować. Chciała, by widzieć jeszcze większe pragnienie, jeszcze większy głód. Jeśli wcześniej on był łowcą, a ona króliczkiem, to właśnie coraz dalej uciekała.
By mieć pewność, że zostanie zapamiętana.
Spojrzała na jego szklankę, a chwilę później na niego. Czując jego dotyk, miała ochotę zwariować. Psychicznie już była przy nim naga, została jedynie fizyczność. Mimowolnie rozszerzyła nogi, patrząc mu prosto w oczy. Mógłby wziąć ją na tym stole, ale cały czas toczyli walkę. Choć była już na przegranej pozycji, chciała jeszcze trochę ją pociągnąć. Przedłużyć, by został szału.
Przymknęła oczy, słysząc jego słowa. Była dla niej lepsze niż jakiekolwiek pieszczoty, które kiedykolwiek ktoś jej zaoferował. Milczała kilka dłuższych chwil. Mogła być jego kilka razy, czy teraz to ona powinna odmówić? Sprawić, że dostanie szału? Będzie miał nieprzespaną nockę? Kusiło ją to, ale sama byłaby równocześnie na jego miejscu. Myślała i nie odzywała się. Nawet przez dłuższy moment wpatrywała się w ocean. Byle wydłużyć jego własne cierpienia.
Finalnie wstała od stolika i spojrzała na niego krótko.
Słyszałam, że z twojego apartamentu widać całe niebo — odparła krótko i ruszyła w stronę schodów. Nie jak na skazanie, a jak za odebranie całej swojej nagrody. Gdy wchodzili, chwyciła go jeszcze raz za rękę — jak przypomnisz mi moje wczorajsze słowa, to kopnę Cię w jaja, jasne? — spytała, unosząc jedną brew. Milion dolarów i najlepsze inwestycje. Pytanie, kiedy je dostanie.

Lanzarote

: wt wrz 09, 2025 6:43 pm
autor: Galen L. Wyatt
Nie odrywał od niej wzroku, Cherry była wyjątkowa, kusiła go tak niemiłosiernie, jak żadna inna kobieta w jego życiu. Budowała to napięcie i sprawiała, że wszystkie zmysły szalały. Słuchał jej słów, a gdy wypowiedziała to swoje ostrzeżenie, że to, co jest dla niego, nie jest dla innych, w jego oczach zapaliła się dzika satysfakcja, bo to brzmiało, jakby już przypieczętowała ich układ. Jakby tylko on zasłużył sobie na tą wyjątkową noc. To jeszcze bardziej go nakręciło, dla ciebie, nie dla innych - odbiło mu się echem w czaszce. Chciał wreszcie tego skosztować. Tego co było tylko dla niego. Galen Wyatt był koneserem rzeczy wyjątkowych, unikatów, w tym momencie chciał, żeby Cherry krzyczała jego imię, kiedy będzie brał to, co jest tylko... jego.
Kiedy rozszerzyła nogi pod tym stołem, dając mu znak, że jest gotowa, to powietrze między nimi zgęstniało tak bardzo, że miał wrażenie, że wystarczy jeszcze jedna iskra, żeby spłonęli oboje, przy tym stole, na nim, w objęciach, przy akompaniamencie urywanych oddechów. Jego usta rozciągnęły się w powolnym, leniwym półuśmiechu, ale w oczach nie było nic z niewinności, tylko czysta obietnica, że zaraz spełnią się wszystkie fantazje, które wcześniejszej nocy nie pozwalały jej spać, które zaiskrzyły w jej głowie już tej nocy, kiedy oglądali razem gwiazdy. Pod stołem jego stopa przesunęła się wyżej, oparł ją na krześle między jej udami, już zupełnie bez udawania niewinnej gry, jakby pieczętował jej decyzję, jakby mówił jej - nie ma odwrotu, Cherry, już jesteś moja.
Kiedy odwróciła spojrzenie na ocean, milczała, i kazała mu jeszcze dłużej czekać, to Galen westchnął ciężko, powietrze w płucach miał już tak gęste, że każdy oddech stawał się płytki, to było okrutne, tak grać na jego cierpliwości, ale cholera, działało. Jeszcze mocniej chciał ją złamać, jeszcze bardziej mieć ją teraz, tu, bez reszty. Zamknął na moment powieki, bo każdy gest Cherry, ten niby niewinny, to wpatrywanie się w fale, rozbudzał w nim jeszcze więcej głodu. Chciał ją złamać, a to ona połamała go doszczętnie. To ona rozdawała karty, mimo, że Galen mógł się okłamywać, że jest inaczej.
Kiedy w końcu wstała i rzuciła to swoje zdanie o jego apartamencie, poczuł, jak cała krew odpływa mu z głowy w jedno, bardzo konkretne miejsce. Serce przyspieszyło, ale nie z emocji, z oczekiwania, z pragnienia. Poczuł, jakby wygrał, ale podskórnie czuł, że to ona to kontrolowała, każdą sekundę, że tej nocy to Cherry była tutaj prawdziwą królową, Persefoną, ale nie tą uwięzioną w Podziemiach, tylko tą, która sprowadzała Hadesa w Ciemność.
Podniósł się wolno, bez pośpiechu, jak drapieżnik, który nie musi biec za ofiarą, bo wie, że ta i tak należy do niego. Ruszył w jej kierunku, a kiedy chwyciła go za rękę i zagroziła, że jeśli przypomni jej te słowa, to kopnie go w jaja, to Galen uśmiechnął się szeroko, tym swoim cholernie prowokującym, bezczelnym uśmiechem, a te jego niebieskie oczy znowu zatoczyły koło. Cała Charity Marshall, tylko przy niej zastanawiał się naprawdę, kto tutaj jest drapieżnikiem. Nachylił się tuż do jej ucha, jego oddech zatańczył na jej skórze, na policzku.
- Cherry, jedyne słowa, które zamierzam ci przypominać tej nocy, to moje imię, będziesz go potrzebować, gdy będziesz błagała, żebym nie przestawał - wyszeptał nisko, ochryple, z tą swoja typową pewnością siebie. Ścisnął jej dłoń mocniej, prowadząc ją w stronę schodów jak ktoś, kto od dawna zna kierunek, bo został wyznaczony wiele godzin wcześniej. Każdy jego krok był pewny, każdy ruch dłoni mówił jasno - ta noc będzie należeć do nich obojga, bez niedopowiedzeń, bez ucieczek, bez ha-mul-ców.

Z apartamentu rzeczywiście było widać całe niebo, na tle tej czarnej pustyni wyglądało jak kraina wyrwana z mitów, albo legend, może tych o Hadesie i Persefonie?
Galen poprowadził Cherry na taras i pozwolił jej przez chwilę rozkoszować się tym widokiem. On rozkoszował się zupełnie innym, jej pośladkami zarysowanymi pod tą okrutnie seksowaną sukienką, kosmykami jej włosów spływającymi po nagich, odkrytych plecach. Jej zgrabną sylwetką na tle nocnego nieba.

Cherry Marshall

Lanzarote

: wt wrz 09, 2025 8:42 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Lanzarote

: wt wrz 09, 2025 9:53 pm
autor: Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Cherry Marshall

Lanzarote

: wt wrz 09, 2025 10:28 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Lanzarote

: śr wrz 10, 2025 12:02 am
autor: Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Cherry Marshall

Lanzarote

: śr wrz 10, 2025 8:38 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Lanzarote

: śr wrz 10, 2025 12:43 pm
autor: Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Cherry Marshall