Niagara Falls
: śr sie 06, 2025 7:21 pm
Brzmiało to zwyczajnie… niemożliwie. Albo raczej, możliwie ale podejrzanie. A może ona po prostu już przywykła do tego, że w każdej propozycji było jakieś drugie dno. Bo zawsze czegoś oczekiwano w zamian. Nie mówiąc o tym, że nigdy nie dostała w prezencie, od męża czy ojca, nawet głupiego kwiatka, a Giovanni, człowiek z którym oficjalnie nic jej nie łączyło, nic w każdym razie na tyle poważnego, aby jakkolwiek to nazwać, właśnie proponował jej restaurację. Wielki, ogromny lokal, który miała urządzić jak chce. Mogła go zrobić według swojej wizji i zasad, dokładnie tak jak chciała i marzyła.
I miało w tym nie być żadnego haczyka. To miał być po prostu gest.
Co za człowiek daje drugiej osobie restaurację? Co za człowiek inwestuje kupę pieniędzy, aby druga osoba mogła zrobić co chciała, uwalniając się z pracy w której mogła się nie do końca spełniać tak, jak by sobie tego marzyła? I co ważne, nie musiała nawet o to prosić. Nie musiała nic mówić. Nawet słowem się nie zająknęła, że posiadanie własnej gastronomii byłoby przyjemne. Dlaczego? Bo, wydawało jej się to abstrakcyjne. Gdzie ktoś taki jak ona, mógł prowadzić coś własnego? Bez doświadczenia, bez wiedzy, bez… w zasadzie niczego.
W końcu zawsze jej mówiono, że do niczego się nie nadaje. A on jej proponował to?
Nie mógł mieć więc jej za złe, że wydawało się to jej niemożliwe, jakby zwyczajnie żartował. Tylko, że im dłużej go słuchała, i im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej miała wrażenie, że…
— Pan mówi na poważnie — powiedziała w końcu, nie spuszczając z niego spojrzenia, jakby cały czas szukała w jego oczach, wyrazie twarzy, postawie czegoś, co jej powie, że zwyczajnie grał. Że oszukiwał, że mówił coś tylko po to, aby coś ugrać. Tylko co miałby ugrać? Co miałby z tego mieć? Nie do końca wiedziała, ale… no była podejrzliwą istotą. I jeszcze się nie nauczyła, że ktoś mógł robić dla niej rzeczy bezwarunkowo. Dopiero się dowiadywała, że ludzie nie muszą być tak okropni, małostkowi i przedmiotowi.
Chociaż zwykle byli. Tylko nie zawsze musieli tacy być w stosunku do niej.
Zastanów się nad tym.
Nie odezwała się, w dalszym ciągu po prostu lustrując go spojrzeniem. Może gdyby miała większą świadomość, że owijał ją sobie i manipulował, ale w taki sposób, aby nie była o tym w pełni przekonana, to by patrzyła na to inaczej. Ale naprawdę był mistrzem manipulacji. Więc chociaż ona była dobra w czytaniu oraz przewidywaniu ludzi, to on był tym jednym wyjątkiem od reguły, który był po prostu od niej lepszy.
Kącik ust jej drgnął bardzo delikatnie, niemalże niewidocznie na jego słowa dotyczące firmy.
— Brzmi o wiele lepiej — przyznała. Bo chociaż to była jej pierwsza praca w której sprawdzała się naprawdę dobrze, bo już sobie ogarnęła cały system pracy, aby był jak najbardziej wydajny, to… wiadomo, była dobra, ale to nie było w pełni to, co by chciała robić w życiu. Na pewno nie na stałe. Ale kim ona była, aby wybrzydzać? — Bez urazy, praca dla pana jest przyjemna i satysfakcjonująca, ale wizja własnej restauracji jest bardzo kusząca. — Bo ile można być asystentką, kiedy można było być właścicielką lokalu? Byle tylko takiego, co przynosiłby zyski. Chociaż biorąc pod uwagę ilość pieniędzy, które włożyłby Gio, to pewnie i reklamę miałaby ogromną.
Oj, Navi. Łap okazje, póki ci ją dają.
— Zastanowię się nad tym, dziękuję. — Bo nie była w gorącej wodzie kąpana. I chociaż brzmiało to pięknie, to wolała się z tym, heh, przespać. Przemyśleć i przeanalizować, aby w razie czego wiedzieć na co się pisze. — Musiałby tylko pan poszukać nowej asystentki, a nie wiem czy łatwo będzie mnie zastąpić — dodała z lekkim, zadziornym uśmiechem na twarzy. Bo była dobra i była tego świadoma. Gorzej, jak Giovanni znajdzie sobie kogoś lepszego. I nowa pani asystent zajmie jej miejsce. Nie żeby miała z tym problem, bo przecież była tylko… pracownicą, która z jakiegoś powodu zagrzała sobie miejsce w rezydencji Salvatore, ale hej, jak to mówił jej ojciec oraz Subin - nie była niezastąpiona. I było wiele lepszych od niej.
Odetchnęła, dość naturalnie wygodniej układając się na poduszce, dalej będąc bokiem zwrócona do niego.
— I nie wiem czy mój temat jest przyjemniejszy. Zwłaszcza, że mam wrażenie, że pan wie o mnie już prawie wszystko — przyznała. W końcu miał dostęp do większości informacji. O jej życiu, o niej samej. Nie miała już wiele kart do odkrycia, a co za tym szło - możliwe, że jak dowie się wszystkiego, przestanie być taka fascynująca.
Giovanni Salvatore
I miało w tym nie być żadnego haczyka. To miał być po prostu gest.
Co za człowiek daje drugiej osobie restaurację? Co za człowiek inwestuje kupę pieniędzy, aby druga osoba mogła zrobić co chciała, uwalniając się z pracy w której mogła się nie do końca spełniać tak, jak by sobie tego marzyła? I co ważne, nie musiała nawet o to prosić. Nie musiała nic mówić. Nawet słowem się nie zająknęła, że posiadanie własnej gastronomii byłoby przyjemne. Dlaczego? Bo, wydawało jej się to abstrakcyjne. Gdzie ktoś taki jak ona, mógł prowadzić coś własnego? Bez doświadczenia, bez wiedzy, bez… w zasadzie niczego.
W końcu zawsze jej mówiono, że do niczego się nie nadaje. A on jej proponował to?
Nie mógł mieć więc jej za złe, że wydawało się to jej niemożliwe, jakby zwyczajnie żartował. Tylko, że im dłużej go słuchała, i im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej miała wrażenie, że…
— Pan mówi na poważnie — powiedziała w końcu, nie spuszczając z niego spojrzenia, jakby cały czas szukała w jego oczach, wyrazie twarzy, postawie czegoś, co jej powie, że zwyczajnie grał. Że oszukiwał, że mówił coś tylko po to, aby coś ugrać. Tylko co miałby ugrać? Co miałby z tego mieć? Nie do końca wiedziała, ale… no była podejrzliwą istotą. I jeszcze się nie nauczyła, że ktoś mógł robić dla niej rzeczy bezwarunkowo. Dopiero się dowiadywała, że ludzie nie muszą być tak okropni, małostkowi i przedmiotowi.
Chociaż zwykle byli. Tylko nie zawsze musieli tacy być w stosunku do niej.
Zastanów się nad tym.
Nie odezwała się, w dalszym ciągu po prostu lustrując go spojrzeniem. Może gdyby miała większą świadomość, że owijał ją sobie i manipulował, ale w taki sposób, aby nie była o tym w pełni przekonana, to by patrzyła na to inaczej. Ale naprawdę był mistrzem manipulacji. Więc chociaż ona była dobra w czytaniu oraz przewidywaniu ludzi, to on był tym jednym wyjątkiem od reguły, który był po prostu od niej lepszy.
Kącik ust jej drgnął bardzo delikatnie, niemalże niewidocznie na jego słowa dotyczące firmy.
— Brzmi o wiele lepiej — przyznała. Bo chociaż to była jej pierwsza praca w której sprawdzała się naprawdę dobrze, bo już sobie ogarnęła cały system pracy, aby był jak najbardziej wydajny, to… wiadomo, była dobra, ale to nie było w pełni to, co by chciała robić w życiu. Na pewno nie na stałe. Ale kim ona była, aby wybrzydzać? — Bez urazy, praca dla pana jest przyjemna i satysfakcjonująca, ale wizja własnej restauracji jest bardzo kusząca. — Bo ile można być asystentką, kiedy można było być właścicielką lokalu? Byle tylko takiego, co przynosiłby zyski. Chociaż biorąc pod uwagę ilość pieniędzy, które włożyłby Gio, to pewnie i reklamę miałaby ogromną.
Oj, Navi. Łap okazje, póki ci ją dają.
— Zastanowię się nad tym, dziękuję. — Bo nie była w gorącej wodzie kąpana. I chociaż brzmiało to pięknie, to wolała się z tym, heh, przespać. Przemyśleć i przeanalizować, aby w razie czego wiedzieć na co się pisze. — Musiałby tylko pan poszukać nowej asystentki, a nie wiem czy łatwo będzie mnie zastąpić — dodała z lekkim, zadziornym uśmiechem na twarzy. Bo była dobra i była tego świadoma. Gorzej, jak Giovanni znajdzie sobie kogoś lepszego. I nowa pani asystent zajmie jej miejsce. Nie żeby miała z tym problem, bo przecież była tylko… pracownicą, która z jakiegoś powodu zagrzała sobie miejsce w rezydencji Salvatore, ale hej, jak to mówił jej ojciec oraz Subin - nie była niezastąpiona. I było wiele lepszych od niej.
Odetchnęła, dość naturalnie wygodniej układając się na poduszce, dalej będąc bokiem zwrócona do niego.
— I nie wiem czy mój temat jest przyjemniejszy. Zwłaszcza, że mam wrażenie, że pan wie o mnie już prawie wszystko — przyznała. W końcu miał dostęp do większości informacji. O jej życiu, o niej samej. Nie miała już wiele kart do odkrycia, a co za tym szło - możliwe, że jak dowie się wszystkiego, przestanie być taka fascynująca.
Giovanni Salvatore