Strona 9 z 10

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: pn wrz 22, 2025 3:36 pm
autor: Cem Ayers
Zgodził się, bo tak było najlepiej dla wszystkich. To będzie trudne, ale konieczne. Jako człowiek trzymający na wodzy emocje, powinien być teraz wyluzowany i pewny siebie, a tymczasem było na odwrót. Zbyt długo ukrywał uczucia i teraz, gdy wiele się zmieniło, chciał się tym cieszyć i żyć, ale nie zrobiłby niczego wbrew kobiecie, którą kochał. Nie mógłby sprawić jej zawodu swoim zachowaniem.
- O jakich problemach mowa? – odparł. – Nie sprawiasz mi żadnego kłopotu, naprawdę. Robię tylko to, co zawsze chciałem zrobić, ale nie miałem dla kogo. Przynajmniej tutaj nie muszę niczego udawać. Oczywiście będąc wyłącznie na terenie swojej posiadłości – dodał, dla wyjaśnienia. Nie musiała się obawiać, że zrobi czy powie coś publicznie. Obiecał jej coś i traktował to bardzo poważnie. Ale będąc z nią sam na sam w domu, zapewne nieraz ją przytuli, potrzyma jej dłoń w swoich i będzie mógł trochę ulżyć swoim emocjom. Póki co zostały im tylko te kradzione chwile, których potrzebował.
Wysłuchał jej odnośnie samopoczucia i pokiwał głową.
- Dzisiaj chciałbym ci pokazać jeszcze jedno miejsce, niedaleko stąd. Można się tam przejść i trochę posiedzieć. Wiem, że lubisz kreatywność, dlatego może ci się tam spodoba – taką miał nadzieję.
- Miałem cię wyrwać nad Bosfor, ale lepiej sobie daruję. W razie czego popływać można w basenie – sam miał ochotę zanurzyć się w wodzie. To był jego żywioł, zdecydowanie.
- A gdybyś miała na coś ochotę, to wiesz, wystarczy powiedzieć – odparł. – Dam ci też tyle odpoczynku, ile będziesz potrzebować – nie będzie jej zmuszać do czegokolwiek, ale uwaga o tym, że nie wiedziała, kiedy wróci była trafna. Miała czas na to, by coś zobaczyć, posmakować i pomyśleć.
Nie pociągnie jej za sobą na siłę, w końcu dopiero co przylecieli, mieli jeszcze trochę czasu na różnego rodzaju wycieczki i atrakcje.
- No dobrze, garnitur jak garnitur, powieje klasyką. Powiedz mi tylko co lepsze: krawat czy mucha? – żadnej ekstrawagancji, byle tylko dobrać, co będzie odpowiednie. Dotąd nie był na tak poważnej gali, a przynajmniej nie ubierał się w tak elegancki ubiór. Czasem radził się swojej siostry, ale przeważnie i tak stawiał na swój wybór lub mieszał jej sugestie ze swoimi wyborami. Jeśli chodziło o garderobę, on naprawdę chodził w tym, co znalazł pod ręką i nie zwracał uwagę na to, czy wyglądał dobrze, czy źle. Ale były miejsca, gdzie trzeba było się przeprosić z porządną modą, więc i on musiał się dostosować.
Zaśmiał się serdecznie, gdy usłyszał uwagę Eden o swoim pomyśle.
- Nie martw się, to tylko taka myśl, bo tam bardzo mi brakuje tutejszej kuchni. Swoją drogą to jedna z wymówek, by się pojawiać w Turcji. Szkoda, że zamknięto kilka miejsc z czasów, gdy włóczyliśmy się po mieście z Emirem. Nieraz planowałem zajęcia dla uczniów, równocześnie próbując czegoś nowego z knajpek – uśmiechnął się do wspomnień. Chyba nie był najgorszym nauczycielem, ale bliżej mu było do kuchni. Lubił gotować, chociaż wielu rzeczy się nie tykał.
- Mam nadzieję, że masz ochotę i miejsce na coś słodkiego – powiedział. – Przewidziałem też deser, chociaż trzeba będzie przejść jeszcze kawałek. Oczywiście można też wziąć coś na wynos, jak tam się chce – osobiście tęsknił za kilkoma specjałami, a tureckie słodycze były nie do podrobienia, więc miał ochotę zaopatrzyć się w coś do kawki w domu.
- A potem można wrócić jakąś inną trasą, ale nie dłuższą od poprzedniej – dodał. Nie chciał, by się nudziła i zwykły spacer mógł być atrakcyjny. On przepadał za chodzeniem, miał to z czasów, gdy był jeszcze młodym chłopakiem i po prostu oszczędzał na biletach. Poza tym był w dobrej formie, więc z tego korzystał.
- Odpoczniesz trochę po powrocie, możesz się spróbować przespać, czy co tam chcesz. Będę siedzieć na dole, więc raczej nie będę przeszkadzać – najpewniej zamknie się w pokoju przerobionym na siłownię, albo posiedzi ze zwierzakami i pogra im trochę na gitarze. Zawsze coś się znajdzie.
No i musiał wyciągnąć, co tam szykował na wieczór.
- Nie będę cię za bardzo męczyć, naprawdę – dokończył jedzenie, bo trochę był do tyłu z tym i odsunął od siebie talerz. Był zadowolony, jak zwykle. Doceniał bardzo kuchnię, w której gotowano z sercem i tradycją.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: czw wrz 25, 2025 6:01 pm
autor: eden de poesy
Była gotowa na dalsze zwiedzanie. Wiedziała, że Cem był najlepszym przewodnikiem, więc jego polecenia nie mogły okazać się zawodem. Zainteresowało ją to miejsce, w którym rzekomo będzie mogła wyżyć się kreatywnie, przez co zupełnie zapomniała o zgrzycie, który jeszcze niedawno między nimi zaistniał. Cieszył ją fakt, że potrafili tak szybko wyjaśnić wszystkie niedopowiedzenia: nie wyobrażała sobie dalszej zabawy w kotka i myszkę, co doprowadziłoby ją chyba do szaleństwa. Dość zabawy w podchody. - Zdradzisz mi coś więcej jeśli chodzi o to miejsce? - liczyła chociaż na odrobinę podpowiedzi co do tego, czego mogłaby się spodziewać na miejscu. Nie lubiła niespodzianek, bo nie potrafiła udawać gdy zostawała czymś rozczarowana. Stąd też jej potrzeba kontrolowania była tak bardzo potężna. Nawet jeśli ktoś uchylał jedynie rąbka tajemnicy wystarczyło, aby czuła się bezpiecznie. - Jeśli tylko mój stan zdrowia się polepszy, nie mam nic przeciwko pływaniu gdziekolwiek. Wszystko zależy jedynie od tego, jak będę się czuła. - nie miało to znaczenia gdzie skorzystają z kąpieli. Jasne, Bosfor był bardziej spektakularny niż przydomowy basen, jednak musiała mieć na uwadze to jak się czuła. Nie chciała przeleżeć w łóżku dalszych dni wyjazdu, a przede wszystkim nie chciała, aby ominęła ją premiera. Więc musiała nieco ostrożniej korzystać z dobrodziejstw, które spotykała tutaj na każdym kroku. - Zjadłabym deser. - odpowiedziała krótko, gdy tylko Cem wspomniał o tym, że śmiało może komunikować swoje potrzeby. Nie miała jakich sprecyzowanych wymagań, jednak czuła potrzebę podtrzymania cukru w organizmie. Cem zresztą wspominał już wcześniej fantastycznych słodyczach, więc teraz, gdy nadarzyła się okazja, chciała po prostu z tego skorzystać. Nie widziała w żadnej gablotce dostępnej w miejscu, w którym się znajdowali, aby były jakieś desery. Domyślała się więc, że muszą przenieść się w zupełnie inne miejsce. - A jeśli chodzi o garnitur, to chyba stawiałabym na muchę. Nie wiem, krawat wydaje się być nudny, a jednak Twoja rola na tym wydarzeniu jest raczej kluczowa. Wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik i ocenione przez niezależne osoby, zanim pojawisz się publicznie w swoim wyborze. - bo wiadomo, że bliscy będą zachwalali to jak wygląda. Może Eden kręciłaby nosem najbardziej w razie potrzeby, jednak wcale nie musiał się jej słuchać. Ona też przecież lubiła niejednokrotnie zagrać mu na nosie, więc teraz miałby po prostu szansę na odegranie się na niej.
Rozczulało ją to, z jaką nie nachalnością i troską Cem planował każdy kolejny wspólny krok jej wyprawy. Być może za bardzo go wystraszyła swoimi wymaganiami, a on biedy chce im sprostać. Mimo wszystko Eden doceniała jego starania, chociaż jej postawa mogłaby wcale na to nie wskazywać. Mogła wyglądać na zdystansowaną, zimną, niepotrzebującą kontaktu. Ona jednak miała w sobie świadomość tego, co im groziło, jeśli tylko zostaną przyłapani na gorącym uczynku. Zapewne udałoby się im wykaraskać z tej sytuacji, jednak wolała najzwyczajniej w świecie do niej nie doprowadzać. Lubiła być ostrożna, a jeszcze bardziej lubiła gdy jej życie nie było czymś oczywistym. - Cem, bardzo to doceniam. - uśmiechnęła się delikatnie, zwracając na siebie jego uwagę. Wiedziała przecież ile kosztowała go ta cała gra. Być może była to najbardziej wymagająca rola w całej jego karierze. - Może pójdziemy już dalej? - zaproponowała, nie chcąc marnować czasu na bezsensownym siedzeniu. Skoro już skosztowali pysznego jedzenia, Eden wypiła aromatyczną kawę, która postawiła ją na nogi, mogli ruszać. Była gotowa na dalsze przygody i na to, co przygotował jej Cem w ramach tej wycieczki.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: czw wrz 25, 2025 7:19 pm
autor: Cem Ayers
Cem nie zdradził tak od razu, co planował, ale miał nadzieję, że spodoba jej się jego pomysł. Oczywiście nie chciał jej męczyć, skoro nie czuła się całkiem dobrze. No ale może chociaż wybierze sobie coś dobrego. To miejsce poprawiało mu humor, może radosna atmosfera się udzieli i Eden.
- Opowiem ci coś po drodze – odparł.
Odnośnie mody też zdawał się zwykle na lepszych w temacie od siebie. Zgodził się z sugestią. Potrzebował porady, bo jednak nie chciał się wygłupić. Zresztą zwykle ubierał się tak, jak chciał. Na ważniejsze wydarzenia musiał się pojawić odpowiednio odziany, ale poza tym? Był sobą, jak mu radził zawsze Emir, jego pierwszy stylista tak prawdę mówiąc.
Podziękował także za jej dalsze słowa. To było miłe usłyszeć coś pozytywnego, tym bardziej od tak ważnej osoby, jaką była w jego życiu Eden. Naprawdę chciał, żeby czuła się dobrze i nie musiała się też nudzić. Otworzył się na kogoś tak bardzo po raz pierwszy i chciał, żeby jego ukochana poznała jego świat po tej stronie globu. Co lubił, z czym miał związane wspomnienia i pokazać, co chciał zrobić, gdyby miał u boku swoją dziewczynę. Może i nie mógł jej tak tytułować, ale żadne słowo czy rola nie zmieniały tego, co czuł w sercu do niej. Wielu ludzi miało go za amanta, którego trudno zadowolić i stąd jego kawalerski stan, a tak w rzeczywistości nie było. Kochał i to bardzo, ale sytuacja była trudna.
Kiedy Eden zapytała o to, czy pójdą dalej, zgodził się bez wahania. Spacer dobrze im zrobi. Uregulowano rachunek, chociaż właścicielka jak zawsze mówiła, że nie musi płacić, ale on – także jak zwykle – się nie zgodził na to. Kobieta była wdzięczna za odwiedziny i zapraszała znowu. Cem uśmiechnął się i pożegnał z nią, życząc lekkiej pracy. Wyszli z lokalu i skręcili w kolejną uliczkę, a wtedy Cem zaczął swoją kolejną opowieść.
- Miejsce, do którego idziemy to cukiernia, ale nie taka zwyczajna. Można tam samemu coś wykonać, czy ozdobić, co tylko chcesz. Pomysł na to miejsce należał do Ayli, córki właścicieli – wyjaśnił. – Dziewczynka chciała mieć miejsce, w którym podzieli się uśmiechem i czymś dobrym. Zmarła dwa lata temu przez nowotwór. Miała tylko dwanaście lat – nie było go wtedy w Turcji, bo jego własny ojciec także miał problemy zdrowotne i sam był już w kiepskim stanie. Cem został w Kanadzie dla niego, nawet jeśli wcześniej tak bardzo się kłócili.
- Ayla kochała pomagać mamie przy wypiekach. I chciała też, by inni mieli z tego frajdę. Powstał więc lokal jej imienia. Można tam zjeść i dostać gotowe wypieki i tradycyjne słodycze tureckie, ale też założyć fartuch i samemu zabrać się do roboty. Można sobie zrobić coś własnoręcznie. Od podstaw, albo po prostu dekorując ciasta i ciasteczka. To bardzo pozytywne miejsce, mimo iż właściciele przeżyli swój dramat i wielką stratę – zakończył swoją opowieść i spojrzał na Eden.
- No i za zrobienie czegoś własnego można dostać dyplom na pamiątkę – zaśmiał się. Czy miał swój własny? No pewnie i trzymał go wśród ważnych pamiątek. A na ścianie w głównym pomieszczeniu wisiały na ścianie zdjęcia z różnymi osobami. Może Eden wypatrzy tam i Cema, jeszcze z Aylą.
- Jak widzisz, poznałem trochę swoje sąsiedztwo. Przychodzę tu czy tam, wspieram ich i traktuję jak swoich. Spędziłem w Turcji ponad dziesięć lat, widząc jak wiele osób próbuje spełnić swoje marzenia. Poczułem z nimi więź. Wiem, że kryje się za tym praca, jakieś dobre i złe historie, no każdy ma swoje życie i problemy, ale każdy jest po prostu człowiekiem – on także. Pojawiał się jako osoba publiczna, ale on sam miał własne wzloty i upadki, pragnienia i nadzieje. Był zwykłym mieszkańcem i takim chciał, by go widziano.
- A ja chcę być dla nich po prostu Cemem, tym samym chłopakiem z głową pełną marzeń, co kiedyś. Tym, który ma te same potrzeby i nadzieje jak oni – podsumował. – I mam nadzieję, że tak jest. Cały czas staram się nie zatracić dawnego siebie, mimo mijających lat – jak widziała go Eden? Czy zachował tamtego chłopaka z przeszłości w sobie? Jedno było pewne. Był stały w uczuciach.


eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: sob wrz 27, 2025 10:49 am
autor: eden de poesy
Z każdym słowem dotyczącym opowieści o cukierni, do której zabierał ją Cem, jej usta rozchylały się w co raz większym zachwycie. Dopiero wzmianka o śmierci córki właścicieli sprawiła, że ponownie na jej twarzy zagościła powaga. Wiedziała jednak, że pomimo tego, że był to ważny i zarazem okropny element w życiu właścicieli, nie powinna zbyt mocno zatapiać się w nostalgicznych emocjach. Zdawała sobie sprawę z tego z jakim dramatem w związku z tym borykała się rodzina dziewczynki; współczuła im, jednak nie widziała potrzeby, aby i ona miała rozpamiętywać ten mroczny wątek. - To bardzo przykre. - skomentowała oszczędnie. Chciała oddać szacunek, jednocześnie nie wdając się w dalszą dyskusję. - Brałam kiedyś udział w podobnych warsztatach. Piekłam pierniki, które wyszły mi naprawdę paskudne. Pan instruktor był jednak tak uroczy i miły, że uwierzyłam, że są małym dziełem sztuki. - wiedziała, że taką rolę miał mężczyzna, a że wykonał ją fenomenalnie, świadczyło jedynie o jego fachu. Bo pomimo jej braku talentu do rzeczy manualnych, odczuwała z tego tytułu naprawdę dużą frajdę. W związku z tym chciała spróbować i tej aktywności, bo kto wie - może obudzi w sobie jakieś skrywane głęboko pokłady artystyczne?
Zaciekawił ją równie bardzo wątek obecności Cema wśród lokalnej społeczności. Fascynujące było to, jak bardzo zależało mu na tym, aby mieć z nimi dobre stosunki. Pani w lokalu, z którego właśnie wyszli, sąsiedzi czy nawet właściciele cukierni, do której zmierzali - wszyscy zdawali się być mu bliscy, o wszystkich mówił z równą troską. Świadczyło to o ogromnej wrażliwości Ayersa, której z pewnością brakowało samej Eden. - Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem, Cem. - zawsze tak było. Już przecież jako dziecko wykazywał się wobec niej niezwykłą wrażliwością. Był starszym od niej chłopcem, którego powinno interesować wspinanie się po drzewach i ciąganie dziewczynek w swoim wieku za warkoczyki, a nie spędzanie czasu z dziewczynką, która zbyt często milczała, a na nierozsądne zabawy reagowała jedynie cichym westchnieniem i odejściem z miejsca. - Czego nie powiem raczej o sobie. Nie mam jednak z tym problemu, to czysta świadomość tego ile mogę dać światu. Ciekawe po prostu jest to, że z tych wszystkich osób, które dawały ci tyle samo ciepła co i ty im, wybrałeś z jakiegoś powodu właśnie mnie. - już nawet gazety się zorientowały, że Eden nie wpisywała się w kanon dotychczasowych partnerek Ayersa. Nie żeby jej ta rozbieżność jakoś specjalnie przeszkadzała, po prostu była ciekawa skąd ta cała fascynacja. A może jedynie sentyment, który w niedługim czasie po z d o b y c i u zamieni się jedynie w nudę. Nie chciała się jednak aktualnie nad tym zastanawiać gdyż jej myśli lawirowały już wokół warsztatów cukierniczych. Rozglądała się dookoła w celu namierzenia odpowiedniego szyldu, jednak spacer okazał się być nieco dłuższy niż zakładała. Absolutnie jej to nie przeszkadzało, bo lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu, jednak chęć dotarcia na miejsce była po prostu większa.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: sob wrz 27, 2025 7:33 pm
autor: Cem Ayers
Tak, to było przykre. Sam nie wyobrażał sobie stracić kogoś tak bliskiego jak właśnie dziecko. Utrata rodzica była bardzo trudna, on strasznie to przeżył, no i nigdy się z tym nie pogodził. Ledwo pogodził się z ojcem i on odszedł. A jednak nie potrafił postawić się na miejscu tych ludzi, a także każdego innego człowieka, które straciło część siebie. Cem chciał się ustatkować i założyć rodzinę. To była naturalna potrzeba, dlatego gdy myślał o tym, że mógłby stracić swojego syna czy córkę, bał się tego. Jemu pękłoby serce, a co dopiero jego matce…
- Stracili córkę, ale nadal robią to, co ona chciała. Dla niej, dla ludzi, którzy potrzebują uśmiechu i czegoś słodkiego na poprawę humoru – powiedział dość zasmuconym tonem. Naprawdę podziwiał tych ludzi.
Wysłuchał opowieści Eden i uśmiechnął się.
- Nawet jeśli nie wyszło, miałaś radość z samej pracy. To dobre wspomnienie. Ja jestem łasuchem i uwielbiam słodycze, ale sam jestem kiepski w przygotowaniach. Gotować nauczyłem się w Turcji, początkowo oszczędzałem każdą lirę, więc mając czas, uczyłem się tego. Nie jestem mistrzem, ale z głodu bym nie umarł – uśmiechnął się.
- Wiesz czego nigdy tu nie znalazłem tak dobrego jak w Kanadzie? Czekolady z orzechami. Tamta smakowała wyjątkowo – ciekawe czy to był faktycznie inny smak, czy towarzystwo, w którym się ją jadło i po prostu smakowała lepiej.
Słysząc opinię na swój temat, spojrzał uważnie na Eden.
- Staram się nim być – ale jak mu to szło? Nie jemu oceniać. Wiedział, że potępiałoby go wiele osób, inni go nie lubili, zresztą nigdy się nie dogodzi każdemu. Miło było słyszeć, że ona uważa go za dobrego człowieka. To było bardzo ważne.
Nie zgadzał się z jej kolejnymi słowami i pokręcił głową.
- Ty nie jesteś złą osobą. Masz trudniejszy charakter, to prawda, ale to nie oznacza tego, że nie jesteś dobra. Życie wiele ci pokazało, a bliscy cię wyniszczali. Musiałaś walczyć o siebie, żeby przetrwać i widzisz inaczej ten świat. Osiągnęłaś bardzo wiele i jesteś silną osobą. Umiesz sobie radzić, ale mimo to widzę, że brakuje ci zwyczajnego ciepła i opieki. Zawsze musiałaś dbać o siebie sama, dopiero później zaufałaś komuś – miał na myśli Eliasa, ale jego imię nie przeszło mu przez gardło.
- Poznałem cię, kiedy byłaś w trudnej sytuacji, ale już wtedy byłaś kimś ważnym i wyjątkowym dla mnie – już wtedy ją wybrał, jako przyjaciółkę, towarzyszkę, partnerkę. Tylko nastąpił czas, gdy oboje musieli nauczyć się żyć bez siebie i swojej pomocy. Może właśnie po to, by odnaleźć się w dalszym życiu.
- Jest taka piosenka, która idealnie opisuje sytuację – podjął i zaczął cicho nucić refren:
- Güzeller içinden bir seni seçtim. Kalbimi sana, bir sana verdim – a potem przełożył to na angielski.
- Spośród tylu pięknych, tylko ciebie wybrałem. Serce swe oddałem tobie, tylko tobie dałem – po czym uśmiechnął się do kobiety.
- Pochodzimy z różnych światów, ale potrzebujemy tego samego, Eden. Wiesz, co ofiarowałbym ci w dużej ilości? – zagadnął, lecz potem sam jej odpowiedział.
- Czas. I ten, który potrzebujesz dla siebie i ten, w którym chciałabyś mieć kogoś obok siebie. Chciałbym zasypiać i budzić się przy tobie. Móc cię przytulić w nocy, lub ukraść ci kołdrę. Gotować wspólnie, uczyć się czegoś nowego i przede wszystkim kochać cię, jawnie. Móc spacerować trzymając cię za rękę i dać ci poczucie bezpieczeństwa, bo byłbym obok i mógł obronić przed słowami i czynami – mówił dalej, wyjaśniając wszystko ze spokojem i cierpliwością.
- Pokochałem kobietę, którą poznałem po latach, ale wybrałem ją, kiedy byliśmy jeszcze dzieciakami – powiedział z namysłem, a potem się uśmiechnął.
- Może jestem szalony, ale wiesz co? Ty też. I to dobrze, bo jak brzmi jedno z moich ulubionych powiedzeń, to wariaci są najwięcej warci. Dla mnie jesteś bezcenna – zakończył myśl, a potem zmienił temat. – Widzisz tamten szyld? – pokazał na koniec ulicy. – To nasz cel.
Miał nadzieję, że Eden spędzi tam miło czas i da się ponieść wyobraźni.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: pn wrz 29, 2025 1:21 pm
autor: eden de poesy
Eden nie planowała być matką, jednak mimo tego nie wyobrażała sobie cierpienia jakie musieli nieść na swoich barkach rodzice dziewczynki. Każdy dzień po jej stracie musiał być gorszy od poprzedniego. Zapewne zadawali sobie tysiąc razy pytanie dotyczące tego, dlaczego to spotkało właśnie ich? I całe to przedsięwzięcie z inicjatywą dziewczyny odbierała jako formę przepracowania żałoby i oddania jej czci. Bo niewątpliwie na to zasługiwała. - Szkoda, że nie dane mi było jej poznać. - powiedziała krótko. Dziewczynka musiała być bardzo inspirująca, skoro wymyśliła coś tak niezwykłego, co zostało wprowadzone do stałej oferty. Eden lubiła takie postacie: nieszablonowe, nieco szalone. Zapewne złapałyby niezły kontakt.
Wszystkie słowa, które wypowiedział Cem niosły za sobą ogromną wartość, a także dawały jej nadzieję na to, że w końcu ktoś odkrył w niej dobrego człowieka. Niestety ona sama głęboko w to wątpiła: i nie chodziło tu już o efekty wieloletniej pracy jej ojca, który pod groźbą przemocy fizycznej wymuszał na niej pewne zachowania. Ona po prostu uwierzyła, a to dawało aktualnie efekty w jej życiu. Gdyby była dobrym człowiekiem, nie dopuściłaby się zdrady. Gdyby była dobrym człowiekiem, nie wciągnęłaby w miłosny trójkąt swojego przyjaciela z dzieciństwa. Pozwoliłaby mu żyć z dala, w pełnym spokoju, nie obarczając go żadnym z pozytywnych uczuć, a jedynie skazując na obojętność wobec niej. Przecież nic co mogła mu zaoferować nie było na stałe. I już nie chodziło o to, że z premedytacją chciała się nim zabawić. Eden po prostu nie potrafiła grać w normalne życie. Obawiała się również tego, że Ayers może okazać się współgraczem, któremu jej rozgrywka nie będzie zupełnie pasować. - Obawiam się, że tu nie chodzi o mój charakter. - bo przecież potrafiła od czasu do czasu się przymknąć, przemyśleć swoje zachowanie. Nie zawsze była opryskliwa i potrafiła ważyć słowa. To było jedynie kwestią chęci. Najgorsze były jednak wątpliwości, które każdego dnia rodziły się w jej głowie i przejmowały nad nią kontrolę. I właśnie wtedy potrzebowała najbardziej kompana, który zrozumie ją bez słów i wypowie magiczne słowa "dasz radę - ta książka jest naprawdę niezła - nie musisz się przejmować ich opinią". Albo po prostu zabierze na sernik pistacjowy i bez słowa zamówi podwójną porcję. - A co jeśli okaże się, że ja nie będę w stanie Ci tego oddać? - bo przecież wiedziała, że Cem równie mocno potrzebował uwagi. Ona jednak nie potrafiła się w pełni zaangażować w zupełnie żadną relację. Zapewne przez to w głowach wielu osób istniała jej wizja jako zimnej i niedostępnej. - Jesteś dla mnie ważny, ale biorę pod uwagę to, że za jakiś czas możesz się mną rozczarować. - dodała zupełnie szczerze. Wprawdzie, nie zaprezentowała się zbyt dobrze na początku ich wspólnej drogi. Przecież dopuściła się zdrady i na dodatek wyglądała na kogoś, kogo bardziej interesował romans niż jawny związek, chociaż zupełnie tak nie było.
Uśmiechnęła się widząc szyld. Bez słowa i nie czekając na Cema przeszła w odpowiednim kierunku i przekroczyła próg cukierni, nie mogąc doczekać się czekającej na nią tam niespodzianki. I kiedy chciała już witać się z kobietą obecną w środku, zorientowała się, że kolejny raz potyka się o barierę językową. Wspinając się jednak na wyżyny swoich umiejętności, wskazała palcem najpierw na siebie, a później na Cema, aby przybliżyć nieznajomej nieco swoją osobę. - Biz birlikteyiz. - pewna tego, że zrobiła krótki wstęp i teraz Cem przejmie inicjatywę, uśmiechnęła się dumnie, nieświadoma tego, że jej słowa mogły zostać uznane za dość ... zobowiązujące.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: pn wrz 29, 2025 3:37 pm
autor: Cem Ayers
Nie wiedział, co będzie dalej, ale chciał się tego dowiedzieć. Przecież nieraz pierwsza do niego przychodziła, gdy potrzebowała jego obecności i uwagi.
- A może ty się rozczarujesz mną? – zagadnął. – Mam wiele wad, zdaję sobie z tego sprawę i czasem myślę, że z tego powodu jestem sam. Nie wiem, naprawdę. Jedyne czego jestem pewien, to fakt, iż pokochałem niezwykłą kobietę. Ona też jest mocno zraniona i doświadczyła zła. Ja chciałbym jej dać to, czym nie mogłem się dotychczas z nikim podzielić i wolałbym umrzeć, niż cię nie widywać. Zawsze rządziła w moim życiu ambicja i pewność siebie. Ja wiedziałem, kim chcę być i co pragnę osiągnąć. I tego się trzymałem, nie myślałem o niczym innym – dobrze znała historię jego walki z ojcem, gdy wkurwiali się nawzajem. Pokazał mu i udowodnił, że sam potrafi do czegoś dojść. Dzisiaj patrzył na to nieco inaczej, ale był świadom tego, że sam był trudnym i upartym człowiekiem.
- I tak zostałem sam, bo nikt nie dotarł do mojego serca. Nikt, poza tobą – on nie robił i nie mówił tego specjalnie, tak po prostu było. Czy dobry człowiek chce odbić koledze dziewczynę? On też nie mógł się czuć dobrze z tymi wszystkimi myślami, ale nie zrezygnuje z Eden. Chciał, by i ona lepiej go poznała, chociaż wiedzieli o sobie już bardzo wiele.
- Wiesz, w co ja wierzę? W bezwarunkową miłość – wyznał szczerze. – Nawet jeśli ty mi tego nie dasz, ja ofiaruję ci ją w dużej ilości – powiedział poważnie.
- Przyjmij ją. Po prostu daj się kochać. Nie wiem, czy odwzajemnisz kiedyś to, co ja ci dam, ale chcę, byś spróbowała. Nie zmuszę cię do miłości, ale nie odtrącaj daru pochodzącego ze szczerego serca. Nie wiem, co będzie, ale moje uczucia się nie zmienią, znam siebie. Jestem z tych typów, którzy się nie poddają i jak kochają, to na pełnych obrotach. Jeśli jest mi pisane cierpienie z miłości, to trudno. Przyjmę wszystkonawet jeśli po drodze mnie to zabije – dokończył w myślach.
Był gotów na wszystko. Na złość, na zemstę Eliasa, kiedy ten się dowie i przyjmie to. Zasłużył sobie na bycie przeklętym w jego oczach. I mimo to, nadal nie miał zamiaru rezygnować z miłości. Może i było mu pisane być samotnikiem, ale przynajmniej wiedział, co znaczy słowo miłość. Eden była tego wszystkiego warta, przy niej naprawdę był lepszym człowiekiem. Nie mógł jej prosić o zbyt wiele, wszystko zależało od tego, co ona czuje. Jego punkt widzenia się nie zmieni. Obawiał się tylko jednego, że nieodwzajemnienie uczuć i potrzeb, kiedyś go zabije. Najbardziej poza samotnością bał się siebie i tego, co może zrobić. Jeśli kiedyś wyjedzie i oddali się od kobiety, którą kocha, to w jednej sytuacji – kiedy jego nadzieja na miłość zostanie ostatecznie pogrzebana – i zrobi jeszcze coś, potem sam się zabije, nie widząc już sensu w swoim pustym życiu. Był tego świadom i to go przerażało. Kochał życie, kochał Eden, swoją rodzinę, przyjaciół i pracę. Siebie akceptował, tylko i aż tyle.
Kiedy usłyszał jej słowa po turecku, uśmiechnął się. I to było chyba najlepszą odpowiedzią, bo doceniał i słowa i sam fakt, że zaczęła coś mówić po turecku.
- Senden asla vazgeçmeyeceğim – odparł. – Nigdy z ciebie nie zrezygnuję – to brzmiało jak obietnica i nią było. Właśnie tak czuł. Nieważne, co się stanie.
Doszli do lokalu. Ayers przepuścił Eden w wejściu i wszedł za nią. Miejsce było jasne i przestronne. Na ścianach wiele było zdjęć, a przy stolikach siedziało kilka osób. Popijali coś gorącego i zajadali się słodkościami. Cem poczekał, aż właścicielka skończy rozmawiać z jakąś kobietą, a potem podszedł się przywitać. Turczynka mówiła po angielsku, więc przeszli na ten język od razu. Przedstawił jej Eden i zapytał jak się mają tam i jak się interes kręci. Na szczęście było dobrze i wielu ludzi wracało, znajdując tam nie tylko coś dobrego, ale i ciepłą, rodzinną atmosferę.
- Mam nadzieję, że możemy się pobawić w kuchni? – zapytał wprost. – Oczywiście nie wyjdziemy stąd z pustymi rękami, a z torbą pełną słodkości – zapowiedział, posyłając uśmiech kobiecie.
- Jesteśmy z Eden zdeterminowani i gotowi na wyzwanie, prawda? – uśmiechnął się do swej towarzyszki. – Niestety nadal mam się czego uczyć jeśli chodzi o wypieki, ale nie poddam się bez walki – zapowiedział. Był bojowo nastawiony i sam fakt, że mogli się trochę rozerwać, sprawiał, że czuł się lepiej. Niesamowite ile ciepła było w tym miejscu. Chyba czuwała nad nim sama Ayla, która uśmiechała się z dużego zdjęcia w samym centrum wielkiego serca, zawieszonego na ścianie i wokół którego były rozlokowane inne, mniejsze i z zadowolonymi gośćmi.


eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: ndz paź 05, 2025 3:49 pm
autor: eden de poesy
Uważała, że Cem był otwartą księgą. Że wiedziała o nim wszystko, że niczym jej nie zaskoczy. Nie brała więc nawet pod uwagę takiego scenariusza. Jeśli ktoś miał w tej parze zawieźć, brała to z pełną świadomością na siebie. - Chyba w jednym z poprzednich wcieleń spaliłeś mnie na stosie, a ja przysięgłam, że Cię znajdę i zniszczę Twoje życie. - uśmiechnęła się na tę fantazyjną wzmiankę. Naprawdę nie wiedziała czym sobie zasłużyła na takie uczucie. Wydawało się jej, że przez te wszystkie miesiące od ich ponownego spotkania traktowała go normalnie, jak każdego innego kolegę. I fakt, sama także zaczynała coś do niego czuć, jednak starała się to tłamsić już w zarodu. Okazało się jednak, że z ich dwójki Cem jednak nieco bardziej zaangażował się w tę relację i stracił przy tym zdrowy rozsądek. - Nie mów tak Cem. Nie mów o śmierci jako o czymś ostatecznym jeśli nam nie wyjdzie. Po pierwsze to nierozsądne, po drugie nie chcę po prostu o tym słyszeć. To brzmi jak szantaż. - wiedziała, że mężczyzna mógł używać tego stwierdzenia jedynie do podkreślenia swoich uczuć, jednak nie zmieniało to faktu, że eden była tym przerażona. Przecież nigdy w życiu nie sądziła, że jej osoba mogłaby wzbudzić w kimkolwiek takie emocje. - Skąd wiesz czy za kilka miesięcy nie pojawi się ktoś inny, ktoś kto wzbudzi w Tobie jeszcze większe uczucia? Nie możesz mówić o takich rzeczach, bo nie wiesz co przyniesie życie. - już po powrocie do Kanady może okazać się, że Cem myślał o niej zupełnie inaczej. Czy wtedy jego deklaracja nadal będzie aktualna?
Zatrzymała się w pół kroku, wymuszając to samo na swoim towarzyszu. Zgoda, skoro potrzebował takich słów, ona mu je wszystkie sprezentuje. - Dobrze, kochaj mnie. Tak samo otwarcie jak o tym mówisz. Kochaj mnie dzisiaj, jutro i za trzy tygodnie. Kochaj mnie tutaj i w każdym miejscu na ziemi. Ale później miej odwagę wziąć za tę miłość odpowiedzialność i staw czoła wszystkim tym, którym nie będzie to na rękę. - i nie chodziło jej już nawet o bliskich. Niech tak samo ochoczo broni ją przed tymi wszystkimi obrażającymi ją artykułami, przed natrętnym wzrokiem fotoreporterów i głupimi pytaniami na galach, na których się pojawią. To chciała poczuć, kiedy ośmielał się mówić o miłości. Potrzebowała bezpiecznej przystani, nie tylko głaskania po głowie. I ruszyła ponownie pod wskazany adres, chcąc zająć swoje myśli czymś innym niż problemem, który sobie zafundowali na własne życzenie.
Na całe szczęście aura panująca w cukierni szybko pozwoliła jej pozbyć się natrętnych myśli i wątpliwości. Uprzejmość gospodarzy pozwoliła jej myśleć, że jest w miejscy bezpiecznym, takim które nie jest narażone z żadnej strony na reporterskie nieprzyjemności. I było miłe także to, że szybko przeszli na jej rodzimy język, a na dodatek nikt nie zadał jej pytania kim była dla Ayersa, a przynajmniej nie wprost.
Kiedy przeszli do kolejnego pomieszczenia, gdzie miały odbywać się ich prywatne warsztaty cukiernicze, spodobało się jej jeszcze bardziej. Ciepło, które biło od ludzi, było zupełnie czymś nowym i wzruszającym. Nie musiała walczyć o swoje, nie musiała się absolutnie o nic upominać. Od razu mogła przyjrzeć się wypiekom, zadać kilka pytań, a następnie zakasać rękawy do roboty. - Będę mogła czegoś spróbować? - dopytała, będąc chętna - oczywiście za uiszczeniem opłaty - popróbować na miejscu kilku specjałów. Tych przed dekorowaniem czy też po. - I będziemy to robić razem czy każdy sam? - zasypywała ich lawiną pytań, co było spowodowane po prostu ogromnym podekscytowaniem. Cieszyła się na tę aktywność, obawiając się, że teraz Cem będzie jej fundował jedynie romantyczne niespodzianki. Ona otwarcie przecież przyznawała się do potrzeby normalności, więc to miejsce okazało się być rezultatem czynnego słuchania jej towarzysza, co niezwykle ją cieszyło. I co mógł zaobserwować na jej twarzy.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: ndz paź 05, 2025 6:44 pm
autor: Cem Ayers
Cem po prostu bał się siebie i tego, co może zrobić. Miał w sobie pewien mrok, który nie opuszczał go od pewnego czasu. Czy to była zapowiedź tego, co miało nadejść? Nie chciał wiedzieć. Uciekał od tego i nie mógł obiecać, że wszystko będzie dobrze. Nie przewidzi przyszłości, ale wiedział, co czuł.
- Nie mówiłem ci o tym, ale czekałem na ciebie całe życie. Wystarczy poczytać o tym, co mówiłem dziennikarzom, którzy nie mieli możliwości przyłapywania mnie na romansach. Próbowałem, chciałem, ale nie potrafiłem pokochać. Do czasu. Resztę opowieści znasz. I nie chcę, byś była przerażona. Możesz nie wierzyć w miłość tak, jak ja, ale ja dla drugiego człowieka oddałbym nawet życie. Głupota? Odwaga? Nie wiem, ale osłoniłbym cię własną piersią i umarłbym, gdyby tak miało być. Nie jestem lekkoduchem, za jakiego mają mnie niektórzy ludzie. Do życia podchodzę poważnie. Nie boję się już niczego, poza sobą samym. Może zapłacę najwyższą cenę za swoje uczucia, ale nie zrezygnuję z ciebie. Przy tobie odżyłem i naprawdę znalazłem sens w życiu. I nic tego nie zmieni. Jestem wariatem jak moja matka, która zostawiła swoje serce w Kanadzie. Moje serce jest przy tobie i tylko ty możesz mieć do niego prawo. Możesz je przygarnąć, a możesz rozdeptać. Należy do ciebie – takie słowa odpowiedział jej jeszcze i zostawił z tą myślą. Nie pytał już o nic, nie podjął tematu ponownie. Po prostu weszli jak gdyby nigdy nic.
Podobało mu się, że Eden wkręciła się w ten pomysł. Wierzył w jej kreatywność i to, że uspokoi tym swoje nerwy. Cem był jaki był, ale nigdy nie skrzywdziłby swojej ukochanej. On tylko chciał kochać i być kochanym. Po raz pierwszy czuł to, o czym słyszał, czytał i widział u innych. Nie chciał jej straszyć, a szantaż nie przeszedłby przez jego myśl. On po prostu znał siebie i to, jak bardzo bał się samotności. Nie przez nią zakończyłby swoje życie, a przez siebie samego. I nieważne, że miał dobre życie, pieniądze, majątek. Kochał świat i wszystko, co go otaczało, ale nie kochał siebie. Umiał grać i udawać. Czekał na miłość tyle lat, że wolałby zrezygnować ze wszystkiego, co posiadał, byleby być szczęśliwym i mógł tę miłość okazywać każdego dnia, a nie chować się z nią po kątach. Wyzna prawdę Eliasowi, bo ten na to zasługiwał. I nieważne, co będzie potem, a spodziewał się wszystkiego.
- Porozmawiajcie sobie, ja pójdę do łazienki – powiedział i udał się w stronę toalety, gdzie zamknął się na kilka minut. Stanął przed umywalką i puścił zimną wodę, którą obmył ręce i swoją twarz. Nie chciał patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Podszedł bliżej drzwi, ale nie otworzył. Przez kilka minut siedział na zimnej posadzce, opierając plecy o ścianę i starał się ogarnąć. Był na siebie zły, że przestraszył Eden, nie chciał tego. I czuł wstyd. Cholernie mocno.
Kiedy wrócił, przywołał na twarz uśmiech, żeby nikogo nie martwić. Zapytał o miejsce, o to, co mógł zrobić i dowiedział się, że oczywiście znajdą dla siebie miejsce w kuchni i będą mogli zrobić coś razem, lub osobno. Cem chciał upiec ciastka z cynamonem, takie które pamiętał z domu swoich dziadków.
Wziął jeden z fartuchów i ubrał go, żeby wyglądać bardziej profesjonalnie.
- Wolisz współpracę czy pojedynek? – zapytał Eden o formę, którą chciała sprawdzić. Kazał jej wybrać, bo jemu to było wszystko jedno. Mogli grać w jednym zespole, lub nie i przekonać się, kto zrobi coś bardziej jadalnego. Cem nie wierzył w swoje siły, ale chciał się dobrze bawić.
Przy okazji zapytał właścicielkę o interes, gości i ofertę. Na szczęście wszystko rozwijało się w dobrym kierunku i było dobrze. Sam nie chciał wiele mówić o sobie, jakby bał się, że powie coś nie tak. I tylko zastanawiało kobietę to, dlaczego drżą mu dłonie, ale zapytała o to.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: śr paź 08, 2025 8:16 pm
autor: eden de poesy
Eden wierzyła w intuicję. Niejednokrotnie przeczucie pomagało jej nie wpakować się w jakieś tarapaty. Dlatego tak bardzo przerażały ją mroczne wizje przedstawiane przez Cema. Bała się, że się ziszczą. Że jakaś siła rozdzieli ich już na zawsze i nigdy już nie będzie im dane spojrzeć sobie w oczy. Wolała więc aby milczał. Aby nie poruszał tych kwestii, nawet jeśli musiała w swojej prośbie pozostawać gorzka i zimna. Nie mówiło się o takich rzeczach, bo można było je łatwo przywołać.
Wysłuchała jednak w spokoju kolejnych słów mężczyzny. Tym razem dotarły one do niej bardziej niż dotychczas. Spojrzała na nie zupełnie pod innym kątem, dopuściła do siebie prawdziwość jego uczuć. I nie odpowiedziała nic, pozwalając mu w ciszy pozostać ze swoją deklaracją. Nie odznaczało to jednak, że ponownie się z nim nie zgadzała. Że zaprze się po raz kolejny i poprosi o zachowanie dystansu. Po prostu ucichła, bo uznała, że to będzie najrozsądniejsze. Przynajmniej zanim nie pozbiera myśli kołatających jej w głowie.
W spokoju więc wsłuchiwała się w przeprowadzony instruktaż, a widocznie rozdygotanego emocjonalnie Cema odprowadziła jedynie wzrokiem do łazienki. Wydawała się być niewzruszona, co było absolutną nieprawdą. Sama w środku także pozostawała rozedrgana, czego nie chciała pokazać gospodyni, aby z tego powodu nie wyjść na nieuprzejmą. Zadawała więc pytania, dopytywała, jeśli coś ją nurtowało. Jednak cały czas była myślami u boku Ayersa, który nazbyt długo przebywał w łazience.
Wiedziała przecież, że z jej powodu.
I było jej z tym absolutnie paskudnie i nie chciała więcej być powodem jego zmartwień. Wiedziała, że musiała wziąć sobie do serca jego deklaracje i mu zaufać, a później po prostu pozwolić życiu się toczyć. Przecież w nieskończoność nie będą ukrywali się przed światem. Ucieszyła się więc na powrót mężczyzny. Uśmiechnęła się nawet ciepło i odetchnęła z ulgą, gdy kontynuował rozmowę. Naprawdę nie chciała ponownego milczenia, tym bardziej w takich okolicznościach. - Współpracujmy. - zadecydowała, jednak miękko i bez grama stanowczej i pożądającej władzy Eden. Idąc w ślad za mężczyzną, także sięgnęła po fartuch: górną jego część przewiesiła na karku, jednak o przewiązanie się w pasie poprosiła o pomoc towarzysza. - Mógłbyś? - odwróciła się do niego tyłem, naprowadzając go na dalsze kroki. Gdy wykonał swoją pracę, odwróciła głowę przez ramię, układając usta w dziubek, domagając się tym gestem pocałunku. Bez względu na to, że byli wokół nich obecni zupełni obcy ludzie. Bez względu na to, że jeszcze niedawno deklarowała, że nie ma mowy aby jej publicznie dotknął. Widziała przecież jaki ból sprawiają mu te ograniczenia, a nie chciała być przecież źródłem jego męki. Musiała się dostosować, albo raczej uwierzyć w jego dobre intencje, a najbardziej w to, że był zdecydowany ponieść wszystkie konsekwencje ich zachowania, jeśli tylko ktoś ich nakryje. Podejrzewała, że publiczne czułości mogą także dobrze zrobić i jej zlodowaciałemu sercu, jednak na razie była dopiero na etapie domysłów. Chciała dać sobie czas i przestrzeń Cemowi, aby mógł delektować się jej obecnością, całować w razie potrzeby, odgarniać włosy z jej czoła czy po prostu bez skrępowania patrzeć w jej stronę z czułością. Przecież to oboje chcieli tworzyć: zdrową relację pełną miłości i wsparcia. Niepotrzebne im było wieczne dąsanie się Eden. A na pewno nie w miejscach tak przyjaznych jak to, gdzie nie było ludzi czyhających na ich zły ruch. - Mógłbyś też zaczesać mi włosy? Chyba wplątały się w fartuch. - poprosiła grzecznie.

Cem Ayers