Strona 1 z 1

Ut Incepit Fidelis Sic Permanet

: czw lip 17, 2025 2:19 am
autor: Tamara Maschmeyer
1
outfit

Teren starej destylarni był jednym z jej ulubionych miejsc w Toronto. Ceglana zabudowa, stara architektura była miłą odmianą dla oka wobec wszędzie panującego szkła i stali, którym otaczała się na co dzień. Znajdował się również na tyle blisko jej apartamentu, że swobodnie mogła przejść spacerem z jednego punktu na drugi bądź zamówić krótką podwózkę, mogąc zostawić własne samochody schowane w podziemnym parkingu. Nawet aura tego miejsca była inna. Bardziej różnorodna, kolorowa, przystępna.
W dzisiejszy, ciepły, wieczór Tamarze wcale na tym nie zależało. Nie zależało jej nigdy. Nie czuła potrzeby być zauważoną, choć wysoka sylwetka oraz szyk, z jakim przemierzała następne kroki jej w tym zdecydowanie nie pomagały. Dziś chciała poczuć się swobodnie, jednocześnie czując obecność z innych.
Miejsce było idealne. Duża, otwarta przestrzeń zaprzeszłego budynku pozwalała na swobodne przemieszczanie się i zachowanie dystansu. Lokal nie był przeładowany, z racji iż większość powoli udawała się do klubów lub w poszukiwaniu innych, nocnych rozrywek. Ci bardziej spokojni, jak Tamara, zostawali w środku. Tego właśnie potrzebowała. Spokoju i relaksu poza trzema ścianami i wielkimi szybami jej perfekcyjnego mieszkania.
Z pochyloną głową wspięła się po schodach na górę, do głównej części. Ruszyła naprzód, dyskretnie rozglądając się na boki. Stukot obcasów wyznaczył stabilny, miarowy rytm. Znalazła się przy okrągłym, imponującym barze, który był pusty. Miejsce zarezerwowane dla samotników bądź tych bardzo pragnących się narzucić i pokazać.
Tamara odsunęła wysoki stołek i z gracją zajęła na nim miejsce. Odłożyła torebkę na blacie, w dłoni trzymając swój telefon. Jej niezbędnik i mały świat ulokowany w elektronicznym urządzeniu. Oparła się nieco wygodniej, odchylając ciało nieco do tyłu, zakładając nogę na drugą w kobiecej pozie.
- Wezmę martini. Trzy oliwki. - złożyła zamówienie, gdy została zauważona przez barmana. Nie zabrzmiała obcesowo. Głos miała miękki, lecz styl wypowiedzi był zawsze konkretny i rzeczowy. Zupełnie, jakby inaczej nie mogła, a wszelkie zmiany przychodziły z trudnością. Czasem karciła się za to w myślach. W końcu, chciała być bardziej przystępna.
Ze stoickim wręcz opanowaniem i cierpliwością oczekiwała swojego drinka, wpatrując się w butelki kraftowych alkoholi rozmieszczonych na półkach. Twarz jak zawsze była powściągliwa, wręcz bezemocjonalna. Nie inicjowała żadnej rozmowy oraz kontaktu, choć kilkoro mężczyzn próbowało podczas zamawiania kolejnych kolejek przy barze, nawiązując interakcję z barmanem, by zaraz spróbować włączyć ją do rozmowy. Nigdy nie miała nic przeciwko komplementom, choć wolała szczerość i konkrety. Schlebiała jej uwaga i atencja, jaką próbowali ją obdarzyć. W pewnym sensie również ich odwaga. Nawet, jeżeli mało kto się spodziewał, że spokojnie mogła wykupić cały ten lokal na własność.
Podziękowała za martini, które pojawiło się przed nią. Przezroczysta kombinacja ginu i wytrawnego wermutu. Jej klasyczny komfort drink. Cierpki i mocny. Sięgnęła po niewielką szpadkę, na której były nabite trzy owoce zielonych oliwek. Zjadła jedną z nich, mając wyjątkową słabość do tej goryczy. Dwie pozostała zsunęła prosto do drinka.
Na moment uniosła swój telefon, robiąc zdjęcie wypełnionej koktajlówki na tle baru. Nakładając spójnie stylistycznie filtry dodała je do kolekcji na swoim koncie społecznościowym. Nie szukała w ten sposób atencji ani adoracji. Nie zależało jej na internetowych fanach. Czy się chwaliła? Może trochę. Wolała myśleć o tym w kategoriach otwarcia się na świat. W ostatnim czasie trochę częściej dzieliła się swoim życiem. Luksusowym, niedostępnym dla większości.
Upijając łyk nie zauważyła od razu charakterystycznych, rudych włosów oraz nienagannej figury kobiety, która zajęła miejsce nieopodal niej. Odstęp między nimi był zachowany, lecz na tyle niewielki, by Tamara nie wyczuła obecności swoimi zmysłami. Tamara dyskretnie przesunęła wzrok w bok, lecz zamiast natychmiast go zabrać, wykazała większą uwagę dla drugiej kobiety, z którą spojrzenia skrzyżowała w tej samej sekundzie.
- Senator Matthieson. Co za spotkanie. - odparła swoim stonowanym głosem, w którym gdzieś z tyłu tlił się element zaskoczenia. Czy aby na pewno była to jedynie niespodzianka? Tamara dość sceptycznie podchodziła do wiary w przypadki i zbiegi okoliczności. - Gratuluję uchwalenia ustawy budżetowej. - dodała po chwili z wyuczoną grzecznością, obyciem i etykietą, wyniesioną jeszcze z domu. - Mam nadzieję, że wieczór również należy do udanych? - Tamara podtrzymała mały small talk, który w normalnych okolicznościach, odbywał by się na korytarzach gotyckiego Centre Block w stolicy kraju, gdzie niejednokrotnie gościła.

Savannah Matthieson