John Fogarty
: pt lip 18, 2025 2:47 am
John Fogarty

data i miejsce urodzenia
09.09.1989 I Toronto, Kanada zaimki
on/jegozawód
szef kuchnimiejsce pracy
George Restaurant orientacja
heterodzielnica mieszkalna
The Junctionpobyt w toronto
od urodzeniaumiejętności
gotowanie, majsterkowicz i całkiem dobrze ogarnia jako mechanik (przynajmniej na tyle, aby zaoszczędzić na naprawach samochodu), prawo jazdy typu G, umiejętnośc pracy pod presją, dobra kondycja - dużo pływa i biega, słabości
impulsywność, uparty - myśli, że wszystko wie najlepiej (zwłaszcza w kuchni) i ciężko mu coś przetłumaczyć, bałaganiarz, zapominalski i nie potrafiący sobie porządnie zorganizować tygodnia jak normalny dorosły, nie umie jeździć na rowerze, cienki w rozmawach o uczuciach, John większość swojego dzieciństwa był jedynakiem - synem lekarza i nauczycielki z całkiem dobrego domu. Na początku nie sprawiał wielu problemów, a wymagający ojciec pokładał w nim nadzieję. Jakie? Chyba sam ojciec John'a nie wiedział albo spędzał z nim zbyt małą ilość czasu, by John mógł zrozumieć czego oczekuje od niego ojciec. Rodzicielka John'a miała w sobie trochę większy instynkt i spędzała z nim tyle czasu ile mogła. Jak łatwo jednak się domyśleć, John potrzebował wzorca bardziej męskiego, a jeśli nie otrzymywał go w domu - konsekwencją był bunt i respektowanie kolegów zamiast rodziców. Do tego w wieku lat trzynastu, gdy najprawdopodobniej potrzebował największej uwagi, urodziły się jego młodsze siostry, które bardziej zajęły głowę obojga rodziców. Matka widząc bunt syna i narastające konflikty między niezadowolnym ojcem, a niezbyt ambitnym synem, przez którego była wzywana coraz częśniej na dywanik do dyrekcji szkolnej - uznała, że nie będzie się w to mieszać i jej mąż jest wystarczająco stanowszy, aby samodzielnie ujarzmić nastoletniego buntownika. Tak się jednak nie stało. John w przekorze przynosił coraz gorsze stopnie, przesiadywał u kolegów dniami i nocami. Doprowadziło go to do tego, że nie dostał się do żadnego dobrego liceum, nie znał siebie, nie miał żadnych albo nie wiedział czy ma jakiekolwiek przydatne umiejętnośći, a dodatkowo podchodził wtedy do życznia bezrefleksyjne i nie miał pojęcia co powinien ze sobą zrobić dalej. Poszedł bez namysłu za swoim najlepszym przyjacielem do szkoły zawodowej dla kucharzy. Jak się po latach okazało był to strzał w dziesiątkę. Odkrył w sobie talent kucharski i wiedział, że to jego przyszłość. Tym bardziej, że nie wymagało to od niego początkowo zaangażowanie, bo to przyszło dopiero później. Mimo to, ojciec Johna nadal nie mógł się pogodzić z faktem, że syn lekarza wylądował w szkole zawodowej. Napięcia między nimi były coraz gorsze, co doprowadziło do wyprowadzki Johna od razu po jego osiemnastce.
Młody Fogarty, bez pieniędzy i planu na życie, zabrał ubrania w dwóch torbach i zaczął pomieszkiwać u swojego najlepszego przyjaciela. Znalazł pracę w hotelu, ale nie satysfakcjonowała go ani pensja, ani praca sama w sobie. W międzyczasie jego najlepszy przyjaciel i jego dziewczyna zaproponowali mu współpracę, co wydawało się dla niego propozycją nie do odrzucenia. Chcieli otworzyć wspólną restaurację - mógł mieć wpływ na menu, przyjaciel obiecywał mu lepsze zarobki. Wydawało się to dla niego spełnieniem marzeniem.
Praca po kilkanaście godzin dziennie, napięcia, zmęczenie – to wszystko nie miało znaczenia, bo John wreszcie robił coś swojego. Czuł się potrzebny. Zbudował miejsce, które na swój sposób go określało, a dodatkowo była ona - jego żona. Poznali się, gdy miał 23 lata. Była młodsza. Wpadli na siebie na jednej z imprez, na której był bardziej z przypadku niż z wyboru. Zafascynowała go jej błyskotliwość i pewność siebie, jakiej nie spodziewał się po kimś tak młodym. Z czasem John sam nie wiedział, kiedy zafascynowanie przerodziło się w coś więcej. Gdy stuknęła jej osiemnastka – wzięli ślub.
Ich związek był nieprzemyślany, pełen emocji i wielkich planów bez pomyślunku i pokrycia - jak wiele w życiu młodego John'a. Ona wierzyła, że będą razem budować życie od zera. On widział w niej nie tylko miłość, ale i szansę na stworzenie czegoś, czego sam nigdy nie miał – prawdziwego domu. Rodzina z jej strony nie pochwalała tej decyzji. John był niestabilny, finansowo niepewny, bez kontaktu z własnymi rodzicami. Ale mieli to przetrwać.
Zamieszkali razem, gdy ona zaczęła studia medyczne. On prowadził restaurację z przyjaciółmi, często do późna. Zmęczeni, sfrustrowani, mijali się. Coraz więcej kłótni, coraz mniej rozmów. Nie dogadywali się w sprawach codziennych – finansach, obowiązkach.
To był początek końca. Ona coraz częściej brała dodatkowe dyżury, coraz mniej była w domu. Zaczęła zwierzać się komuś innemu. John to przeczuwał. Próbował to zagłuszyć – czasem pracą, czasem alkoholem, czasem ciszą. Czuł się coraz bardziej przegrany. Rozwód przyszedł jak decyzja z automatu – bez awantur, ale z wieloma przemilczeniami. Każde z nich już żyło emocjonalnie obok. Ona związała się z kimś innym – człowiekiem „na poziomie”, kimś stabilnym. A John? Przyjaciel Joe, z którym zakładał restaurację, narobił długów. Ukrywał to zarówno przed swoją żoną, jak i częściowo przed Johnem. Gdy prawda wychodziła na jaw – było już za późno.
John się rozpadł.
Został sam – pustym mieszkaniem i poczuciem winy, które trzymało go za gardło. Udawał, że wszystko ma pod kontrolą. Ale bez Joe, bez niej – wszystko zaczęło się walić. A kiedy Joe zniknął z jakąś prawniczką, zostawiając po sobie tylko długi i nieopłacone faktury, John zrozumiał, że znów został sam jak wtedy, gdy miał trzynaście lat.
- nie lubi gadać o pierdołach, a small talk szybko go irytuje,
- pali tylko jak naprawdę ma dość, a potem żałuje,
- lubi psy, ale sam nie posiada żadnego,
- za to ma grubego rudego kota Lermona,
- czasem podrzuca go sąsiadce,
- bywa, że śpi na kanapie w pracy, żeby nie wracać do pustego mieszkania,
- opowiada słabe dowcipy,
- jest po rozwodzie,
- rozwód słabo na niego wpłynął - popijał, zapominał o obowiązkach w pracy,
- zawsze używa tych samych perfum,
- ma bliznę na dłoni od noża kuchennego,
- zawsze nosi zegarek - stary z porysowaną tarczą, prezent od ojca. Pamiatka po tym jak myślał, ze jest w stanie mieć z nim dobre relacje.
Młody Fogarty, bez pieniędzy i planu na życie, zabrał ubrania w dwóch torbach i zaczął pomieszkiwać u swojego najlepszego przyjaciela. Znalazł pracę w hotelu, ale nie satysfakcjonowała go ani pensja, ani praca sama w sobie. W międzyczasie jego najlepszy przyjaciel i jego dziewczyna zaproponowali mu współpracę, co wydawało się dla niego propozycją nie do odrzucenia. Chcieli otworzyć wspólną restaurację - mógł mieć wpływ na menu, przyjaciel obiecywał mu lepsze zarobki. Wydawało się to dla niego spełnieniem marzeniem.
Praca po kilkanaście godzin dziennie, napięcia, zmęczenie – to wszystko nie miało znaczenia, bo John wreszcie robił coś swojego. Czuł się potrzebny. Zbudował miejsce, które na swój sposób go określało, a dodatkowo była ona - jego żona. Poznali się, gdy miał 23 lata. Była młodsza. Wpadli na siebie na jednej z imprez, na której był bardziej z przypadku niż z wyboru. Zafascynowała go jej błyskotliwość i pewność siebie, jakiej nie spodziewał się po kimś tak młodym. Z czasem John sam nie wiedział, kiedy zafascynowanie przerodziło się w coś więcej. Gdy stuknęła jej osiemnastka – wzięli ślub.
Ich związek był nieprzemyślany, pełen emocji i wielkich planów bez pomyślunku i pokrycia - jak wiele w życiu młodego John'a. Ona wierzyła, że będą razem budować życie od zera. On widział w niej nie tylko miłość, ale i szansę na stworzenie czegoś, czego sam nigdy nie miał – prawdziwego domu. Rodzina z jej strony nie pochwalała tej decyzji. John był niestabilny, finansowo niepewny, bez kontaktu z własnymi rodzicami. Ale mieli to przetrwać.
Zamieszkali razem, gdy ona zaczęła studia medyczne. On prowadził restaurację z przyjaciółmi, często do późna. Zmęczeni, sfrustrowani, mijali się. Coraz więcej kłótni, coraz mniej rozmów. Nie dogadywali się w sprawach codziennych – finansach, obowiązkach.
To był początek końca. Ona coraz częściej brała dodatkowe dyżury, coraz mniej była w domu. Zaczęła zwierzać się komuś innemu. John to przeczuwał. Próbował to zagłuszyć – czasem pracą, czasem alkoholem, czasem ciszą. Czuł się coraz bardziej przegrany. Rozwód przyszedł jak decyzja z automatu – bez awantur, ale z wieloma przemilczeniami. Każde z nich już żyło emocjonalnie obok. Ona związała się z kimś innym – człowiekiem „na poziomie”, kimś stabilnym. A John? Przyjaciel Joe, z którym zakładał restaurację, narobił długów. Ukrywał to zarówno przed swoją żoną, jak i częściowo przed Johnem. Gdy prawda wychodziła na jaw – było już za późno.
John się rozpadł.
Został sam – pustym mieszkaniem i poczuciem winy, które trzymało go za gardło. Udawał, że wszystko ma pod kontrolą. Ale bez Joe, bez niej – wszystko zaczęło się walić. A kiedy Joe zniknął z jakąś prawniczką, zostawiając po sobie tylko długi i nieopłacone faktury, John zrozumiał, że znów został sam jak wtedy, gdy miał trzynaście lat.
Ciekawostki
- ma swoją ulubioną patelnię, której nikt nie może dotykać - jakby była conajmniej relikwią,- nie lubi gadać o pierdołach, a small talk szybko go irytuje,
- pali tylko jak naprawdę ma dość, a potem żałuje,
- lubi psy, ale sam nie posiada żadnego,
- za to ma grubego rudego kota Lermona,
- czasem podrzuca go sąsiadce,
- bywa, że śpi na kanapie w pracy, żeby nie wracać do pustego mieszkania,
- opowiada słabe dowcipy,
- jest po rozwodzie,
- rozwód słabo na niego wpłynął - popijał, zapominał o obowiązkach w pracy,
- zawsze używa tych samych perfum,
- ma bliznę na dłoni od noża kuchennego,
- zawsze nosi zegarek - stary z porysowaną tarczą, prezent od ojca. Pamiatka po tym jak myślał, ze jest w stanie mieć z nim dobre relacje.
zgoda na powielanie imienia
takzgoda na powielanie pseudonimu
takZgody MG
poziom ingerencji
wysokizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
takzgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
tak