Yamas!
: wt lip 22, 2025 5:07 pm
Zaproszenie na wesele było o tyle niespodziewane, że już dawno na żadnym nie był. Jego rodzina ograniczała się dosłownie do ojca, z którym miał znikomy kontakt, nie znał żadnego kuzynostwa, rodzeństwa tym bardziej nie miał. Ostatni raz na weselu bawił się kilka lat temu, kogoś z branży, ale na greckim nie był tym bardziej, nie wiedział więc zupełnie czego się spodziewać.
Założył też, że Ivon albo odpadło w ostatnim momencie jej zaproszone plus jeden, albo uznała, że jednak jakiegoś potrzebuje dla ratunku może przed próbującymi ją obtańcować kawalerami z rodziny przeciwnej, dlatego na tapetę wskoczył on. Rycerz w lnianej zbroi.
Nawet ze swoimi anty-hr'owymi żartami bezpieczna opcja na taką imprezę.
I nawet koszulę ubrał białą, co prawda, oczywiście lnianą, ale wyprasował ją na mokro, po prostu psikając wodą, rzecz jasna nie używał ani parownicy ani żelazek. Muszki czy krawata, brak, ale i bez tego wyglądał bardziej odświętnie i elegancko niż na co dzień. Przecież nie zamierzał Ivon wstydu przed rodziną przynosić.
Brodę przyciął na równo, włosy uczesał (ale co z tego, skoro szybko wrócą do swojego typowego, niesfornego stanu), spodnie założył takie w kancik letnie pierwsza klasa. Wiało z daleka bogatym buddystą.
I też całe swoje pokłady cierpliwości prawie zużył na samej ceremonii, bo nie był wielbicielem obrządków religijnych, ale na samym weselu pojawić się tylko nie wypada, więc stał grzecznie u boku Ivon, zerkając na nią co chwilę, ale chyba potrzeba przeszkadzania była w nich za silna, bo w końcu, korzystając z okazji że jakieś śpiewy się podniosły nachylił się do kobiety, zniżając rzecz jasna głos do szeptu.
- To kim jesteśmy dla siebie w tym scenariuszu? - Bo w zasadzie to się nie przygotował, a nie był pewien, czy o pracy rozmawiać można, czy tylko o sile przyjaźni.
Ivon Hall
Założył też, że Ivon albo odpadło w ostatnim momencie jej zaproszone plus jeden, albo uznała, że jednak jakiegoś potrzebuje dla ratunku może przed próbującymi ją obtańcować kawalerami z rodziny przeciwnej, dlatego na tapetę wskoczył on. Rycerz w lnianej zbroi.
Nawet ze swoimi anty-hr'owymi żartami bezpieczna opcja na taką imprezę.
I nawet koszulę ubrał białą, co prawda, oczywiście lnianą, ale wyprasował ją na mokro, po prostu psikając wodą, rzecz jasna nie używał ani parownicy ani żelazek. Muszki czy krawata, brak, ale i bez tego wyglądał bardziej odświętnie i elegancko niż na co dzień. Przecież nie zamierzał Ivon wstydu przed rodziną przynosić.
Brodę przyciął na równo, włosy uczesał (ale co z tego, skoro szybko wrócą do swojego typowego, niesfornego stanu), spodnie założył takie w kancik letnie pierwsza klasa. Wiało z daleka bogatym buddystą.
I też całe swoje pokłady cierpliwości prawie zużył na samej ceremonii, bo nie był wielbicielem obrządków religijnych, ale na samym weselu pojawić się tylko nie wypada, więc stał grzecznie u boku Ivon, zerkając na nią co chwilę, ale chyba potrzeba przeszkadzania była w nich za silna, bo w końcu, korzystając z okazji że jakieś śpiewy się podniosły nachylił się do kobiety, zniżając rzecz jasna głos do szeptu.
- To kim jesteśmy dla siebie w tym scenariuszu? - Bo w zasadzie to się nie przygotował, a nie był pewien, czy o pracy rozmawiać można, czy tylko o sile przyjaźni.
Ivon Hall