-zanim znowu zacznę oddychać"
: śr lip 23, 2025 9:29 am
-4- Elena Santorini
Cisza. Tylko świergot ptaków i dalekie odgłosy miasta próbowały przebić się przez gęstą, ciężką mgłę myśli, która od jakiegoś czasu otulała jej głowę. Alice siedziała na ławce w miejskim parku, dłonie zacisnęła na krawędzi drewnianego oparcia, jakby tylko to trzymało ją jeszcze w pionie. Policyjny mundur, choć perfekcyjnie dopasowany, zdawał się dziś być zbyt ciasny — jakby każdy szew przypominał o przeszłości, której nie da się wyprać z pamięci.
Miała tylko "patrolować okolicę" - "pomału wracać do formy” - "odpoczywać w ruchu" – tak określił to psycholog policyjny. Śmiech. Suchy, pusty. Od dawna nic już nie odpoczywało w niej – ciało nosiło blizny, ale to w głowie rozgrywały się najcięższe bitwy.
Zsunęła czapkę z głowy i oparła łokcie o kolana, chowając twarz w dłoniach czując jak tętno przyspiesza. Od kilku minut czuła to znajome mrowienie w palcach, dławienie w gardle i to potworne wrażenie, że zaraz straci grunt pod nogami. Atak paniki... a może atak wspomnień?
Zamknęła oczy. - Już nie płakała – łzy się wypaliły dawno temu. Ale serce dalej biło tak, jakby chciało wyrwać się z piersi.
Musiała wrócić. Nie po to przetrwała, by znowu dać się odesłać do domu. Do czterech ścian. Do pustego łóżka. Do lustra, które codziennie pytało ją bez słów: Gdzie byłaś, kiedy pozwoliłaś mu zniszczyć cię od środka? – Oddychaj... – szepnęła do siebie, ledwie słyszalnie.
Czuła, że jeśli teraz ktoś z jednostki przejdzie obok i spojrzy jej w oczy, dostrzeże wszystko. Ten lęk. Ten wstyd. To, że nadal nie umie chodzić pewnie. Że nawet teraz czuje się jak zwierzę na smyczy, które tylko zerwało się na chwilę.
Ale przecież walczyła. Codziennie. I dziś też miała zamiar walczyć – choćby miało ją to kosztować każdy gram siły, jaki jeszcze w sobie miała.
Drgnęła, słysząc stukot kroków na żwirowej alejce. Komuś musiała się wydawać po prostu zmęczoną. Może trochę zamyśloną. Ale nikt nie wiedział, że właśnie toczyła najcięższą walkę – o to, by nie zniknąć znowu. By nie dać się zamknąć. By przestać być tylko historią o upadłej policjantce, która pokochała diabła ale tą która wyszła z samego piekła.
Cisza. Tylko świergot ptaków i dalekie odgłosy miasta próbowały przebić się przez gęstą, ciężką mgłę myśli, która od jakiegoś czasu otulała jej głowę. Alice siedziała na ławce w miejskim parku, dłonie zacisnęła na krawędzi drewnianego oparcia, jakby tylko to trzymało ją jeszcze w pionie. Policyjny mundur, choć perfekcyjnie dopasowany, zdawał się dziś być zbyt ciasny — jakby każdy szew przypominał o przeszłości, której nie da się wyprać z pamięci.
Miała tylko "patrolować okolicę" - "pomału wracać do formy” - "odpoczywać w ruchu" – tak określił to psycholog policyjny. Śmiech. Suchy, pusty. Od dawna nic już nie odpoczywało w niej – ciało nosiło blizny, ale to w głowie rozgrywały się najcięższe bitwy.
Zsunęła czapkę z głowy i oparła łokcie o kolana, chowając twarz w dłoniach czując jak tętno przyspiesza. Od kilku minut czuła to znajome mrowienie w palcach, dławienie w gardle i to potworne wrażenie, że zaraz straci grunt pod nogami. Atak paniki... a może atak wspomnień?
Zamknęła oczy. - Już nie płakała – łzy się wypaliły dawno temu. Ale serce dalej biło tak, jakby chciało wyrwać się z piersi.
Musiała wrócić. Nie po to przetrwała, by znowu dać się odesłać do domu. Do czterech ścian. Do pustego łóżka. Do lustra, które codziennie pytało ją bez słów: Gdzie byłaś, kiedy pozwoliłaś mu zniszczyć cię od środka? – Oddychaj... – szepnęła do siebie, ledwie słyszalnie.
Czuła, że jeśli teraz ktoś z jednostki przejdzie obok i spojrzy jej w oczy, dostrzeże wszystko. Ten lęk. Ten wstyd. To, że nadal nie umie chodzić pewnie. Że nawet teraz czuje się jak zwierzę na smyczy, które tylko zerwało się na chwilę.
Ale przecież walczyła. Codziennie. I dziś też miała zamiar walczyć – choćby miało ją to kosztować każdy gram siły, jaki jeszcze w sobie miała.
Drgnęła, słysząc stukot kroków na żwirowej alejce. Komuś musiała się wydawać po prostu zmęczoną. Może trochę zamyśloną. Ale nikt nie wiedział, że właśnie toczyła najcięższą walkę – o to, by nie zniknąć znowu. By nie dać się zamknąć. By przestać być tylko historią o upadłej policjantce, która pokochała diabła ale tą która wyszła z samego piekła.