Willa "Will" Turner
: czw lip 24, 2025 2:00 pm
Willa "Will" Turner

data i miejsce urodzenia
30.07.1999 I Star Valley Ranch, WY, USAzaimki
Ona/Jejzawód
Właścicielka kawiarnimiejsce pracy
Lucie'sorientacja
Bidzielnica mieszkalna
Greektownpobyt w toronto
5 latumiejętności
• Jazda konna • Prawo jazdy na motocykl • Pieczenie • Wysoka odporność na zmęczenie i ból • Pamięć do twarzy • Wyczulona intuicja • Dążenie do kompromisu • Zdolności organizacyjne • słabości
• Trudności z otwarciem się i swobodnym prowadzeniem rozmowy • Klaustrofobia • Nie radzi sobie z alkoholem • Niepełna sprawność lewej ręki • Nie czuje się komfortowo w obecności mężczyznBIOGRAFIA
1.
Willemina Marie Smith jest cicha, przykładna, posłuszna i zawsze stoi u boku swojego ojca ze spuszczoną głową. Stoi z uśmiechem na ustach, niezbyt szerokim i niezobowiązującym, ale jest w nim coś wyuczonego. Kąciki jej ust drżą od czasu do czasu, kiedy rozkłada śpiewniki w kościelnych nawach, wciąż uniesione do góry, jakby ktoś przykleił jej ten uśmiech do twarzy.
Jej długa sukienka omiata kamienną posadzkę niedużego kościoła, kiedy na zakończenie mszy znika do pomieszczenia obok. Jej ulubioną częścią niedzielnej ceremonii jest tych kilka godzin, kiedy jej rodzice są zajęci rozmowami z parafianami, a ona podaje ludziom rozpuszczalną kawę w styropianowych kubeczkach i ostrożnie kroi kawałki ciasta rozkładając je na serwetki.
Więcej swobody ma w szkole, może pozwolić sobie na żarty z koleżankami i rozmawianie o chłopcach, które zawsze kończy się buraczanymi rumieńcami na twarzy. Ale to czego najbardziej wyczekuje, to dni, w których pomaga w stajni na obrzeżach Star Valley Ranch. Czujne oko pastora nie dosięga rancza z widokiem na Góry Wyoming. A czego oko nie widzi... Will, nie Willemina, nakłada spodnie do jazdy konnej, i zaciąga rękawy koszuli nad łokcie, kiedy pomaga w opiece nad zwierzętami.
2.
Will w dniu swojego ślubu ma szesnaście lat. Jej jasna twarz skierowana jest w stronę swojego męża i jeszcze wtedy nie dostrzega w niej ostrości, z którą zostanie zaznajomiona jeszcze tej samej nocy. Jej mąż jest od niej starszy o dekadę, a jej ojciec nigdy nie wyglądał na szczęśliwszego niż wtedy kiedy posadził ją na kanapie i oznajmił, że w jej imieniu przyjął oświadczyny Freddiego. Może tylko dzisiaj, kiedy owija ich dłonie w stułę.
Fred jest nowy w ich parafii. Jest świeżo upieczonym dentystą z niedużym gabinetem w centrum miasteczka. Jest przystojny, jasnowłosy i ma szeroki uśmiech. W odróżnieniu od dziewczęcego uśmiechu Willeminy. Przyciąga oczy większości młodych parafianek, więc Will czuje się wyróżniona, pomimo tego, że wymieniła z nim zaledwie kilkanaście zdań zanim została narzeczoną. I tylko kilkanaście więcej zanim została jego żoną.
W otoczeniu ludzi na przyjęciu Fred jest delikatny, ostrożny i troskliwy. Za zamkniętymi drzwiami jej nowego domu pozory znikają. Will rozumie czemu kobiety noszą długie rękawy, ona sama chowa pod nimi fioletowo-żółte ślady po zaciśniętej ręce swojego męża.
3.
Podbite oko wciąż pulsuje od bólu, kiedy Will biegnie późnego wieczora w stronę domu na tyłach kościoła. Żelazny posmak krwi, ktory ma w ustach jest już jej znajomy, i niby powinna być do tego przyzwyczajona, ale nie jest.
Kiedy „przewróciła się” ostatnie dwa razy, nie wychodziła z domu dopóki rany się nie wygoiły. Ale z każdym kolejnym jej bogobojność i posłuszność malała, a agresja Freda rosła. Tak jakby nie potrafił się opanować i uderzać tam, gdzie mogła zasłonić sińce i krwiaki, tak jak przez pierwsze dwa lata ich małżeństwa. Tym razem zapomniał się jak nigdy wcześniej. Czarne oko, rozbite usta i nos, odciski palców na szyi, prawdopodobnie złamane dwa palce.
Willemina upada w ramiona swojej mamy, która zaciska je dookoła niej. Pozwala swojemu ojciu wyczyścić jej twarz miękkim ręcznikiem. Tym bardziej czuje się porzucona i zdradzona, gdy zamiast do szpitala, pastor odwozi ją prosto do domu jej oprawcy.
Will jest dobrą żoną, a dobra żona jest posłuszna swojemu mężowi.
4.
Dziewiętnastoletnie Willemina Marie Cook ucieka w środku nocy z małżeńskiego domu. Ucieka do kolejnego niedużego miasta gdzie w szpitalu pielęgniarka skrupulatnie robi zdjęcie za zdjęciem. Każdy siniak i krwiak, niepoprawnie zagojone złamania palców i łokcia, przecięcie na policzku, włosy sklejone krwią i osoczem. Will przekręca głowę według cichych instrukcji pielęgniarki. Robi to mechanicznie, bez uczucia. Płacz nie pomógł jej przez ostatnie trzy lata, nie pomógłby jej i teraz.
5.
Jej mieszkanie w kamienicy ma najpiękniejsze światło od rana do wieczora. Sypialnia usytuowana jest na wschód, a salon i kuchnia na zachód. Willa jest jak kot, przesuwa się w swoim domu wraz ze słońcem.
Sześć lat wcześniej zmieniła swoje imię i nazwisko, sądowo zamknęła swoje akta tak żeby jej rodzice i mąż nie mogli jej znaleźć. Miesiącami poruszała się ze strachem, od miasta do miasta, aż w końcu znalazła Toronto. Znalazła pracę w kawiarni, jeśli coś potrafiła to potrafiła z uśmiechem podawać kawę i układać kawałki ciasta na talerze. Robiła to z tym samym wyuczonym uśmiechem podejmując się każdej możliwej zmiany dostępnej w grafiku. Wynajmowany pokój zamienił się w wynajmowane mieszkanie, a wszystkie pieniądze odkładane od ucieczki wydała na otworzenie Lucie’s trzy miesiące temu. Mała lada i trzy stoliki, które są jej i wystarczają jej do szczęścia.
Na pytania o życie odpowiada wymijająco. Wspomina religijność rodziców, opowiada o stajni z widokiem na góry i zgrabnie przerzuca temat na swojego rozmówcę. Jej życie jest spokojne, ciche, może nawet nudne, ale bezpieczne. Bez boga, bez ojca pastora, bez męża oprawcy.
Przypadkowo wybrała sobie imię pokrywające się z fikcyjną postacią pirata, kiedyś czuła się z tym niezręcznie, teraz z tego żartuje.
Nie posiada zwierząt z tego samego powodu, dla którego trzyma w szafie niedużą spakowaną torbę - w razie gdyby musiała uciekać.
Nie posiada wykształcenia większego niż niepełne średnie, ponieważ odeszła ze szkoły żeby „opiekować się” domem i mężem.
Dlatego zaczęła pracować w kawiarni, i w końcu też otworzyła Lucie’s.
1.
Willemina Marie Smith jest cicha, przykładna, posłuszna i zawsze stoi u boku swojego ojca ze spuszczoną głową. Stoi z uśmiechem na ustach, niezbyt szerokim i niezobowiązującym, ale jest w nim coś wyuczonego. Kąciki jej ust drżą od czasu do czasu, kiedy rozkłada śpiewniki w kościelnych nawach, wciąż uniesione do góry, jakby ktoś przykleił jej ten uśmiech do twarzy.
Jej długa sukienka omiata kamienną posadzkę niedużego kościoła, kiedy na zakończenie mszy znika do pomieszczenia obok. Jej ulubioną częścią niedzielnej ceremonii jest tych kilka godzin, kiedy jej rodzice są zajęci rozmowami z parafianami, a ona podaje ludziom rozpuszczalną kawę w styropianowych kubeczkach i ostrożnie kroi kawałki ciasta rozkładając je na serwetki.
Więcej swobody ma w szkole, może pozwolić sobie na żarty z koleżankami i rozmawianie o chłopcach, które zawsze kończy się buraczanymi rumieńcami na twarzy. Ale to czego najbardziej wyczekuje, to dni, w których pomaga w stajni na obrzeżach Star Valley Ranch. Czujne oko pastora nie dosięga rancza z widokiem na Góry Wyoming. A czego oko nie widzi... Will, nie Willemina, nakłada spodnie do jazdy konnej, i zaciąga rękawy koszuli nad łokcie, kiedy pomaga w opiece nad zwierzętami.
2.
Will w dniu swojego ślubu ma szesnaście lat. Jej jasna twarz skierowana jest w stronę swojego męża i jeszcze wtedy nie dostrzega w niej ostrości, z którą zostanie zaznajomiona jeszcze tej samej nocy. Jej mąż jest od niej starszy o dekadę, a jej ojciec nigdy nie wyglądał na szczęśliwszego niż wtedy kiedy posadził ją na kanapie i oznajmił, że w jej imieniu przyjął oświadczyny Freddiego. Może tylko dzisiaj, kiedy owija ich dłonie w stułę.
Fred jest nowy w ich parafii. Jest świeżo upieczonym dentystą z niedużym gabinetem w centrum miasteczka. Jest przystojny, jasnowłosy i ma szeroki uśmiech. W odróżnieniu od dziewczęcego uśmiechu Willeminy. Przyciąga oczy większości młodych parafianek, więc Will czuje się wyróżniona, pomimo tego, że wymieniła z nim zaledwie kilkanaście zdań zanim została narzeczoną. I tylko kilkanaście więcej zanim została jego żoną.
W otoczeniu ludzi na przyjęciu Fred jest delikatny, ostrożny i troskliwy. Za zamkniętymi drzwiami jej nowego domu pozory znikają. Will rozumie czemu kobiety noszą długie rękawy, ona sama chowa pod nimi fioletowo-żółte ślady po zaciśniętej ręce swojego męża.
3.
Podbite oko wciąż pulsuje od bólu, kiedy Will biegnie późnego wieczora w stronę domu na tyłach kościoła. Żelazny posmak krwi, ktory ma w ustach jest już jej znajomy, i niby powinna być do tego przyzwyczajona, ale nie jest.
Kiedy „przewróciła się” ostatnie dwa razy, nie wychodziła z domu dopóki rany się nie wygoiły. Ale z każdym kolejnym jej bogobojność i posłuszność malała, a agresja Freda rosła. Tak jakby nie potrafił się opanować i uderzać tam, gdzie mogła zasłonić sińce i krwiaki, tak jak przez pierwsze dwa lata ich małżeństwa. Tym razem zapomniał się jak nigdy wcześniej. Czarne oko, rozbite usta i nos, odciski palców na szyi, prawdopodobnie złamane dwa palce.
Willemina upada w ramiona swojej mamy, która zaciska je dookoła niej. Pozwala swojemu ojciu wyczyścić jej twarz miękkim ręcznikiem. Tym bardziej czuje się porzucona i zdradzona, gdy zamiast do szpitala, pastor odwozi ją prosto do domu jej oprawcy.
Will jest dobrą żoną, a dobra żona jest posłuszna swojemu mężowi.
4.
Dziewiętnastoletnie Willemina Marie Cook ucieka w środku nocy z małżeńskiego domu. Ucieka do kolejnego niedużego miasta gdzie w szpitalu pielęgniarka skrupulatnie robi zdjęcie za zdjęciem. Każdy siniak i krwiak, niepoprawnie zagojone złamania palców i łokcia, przecięcie na policzku, włosy sklejone krwią i osoczem. Will przekręca głowę według cichych instrukcji pielęgniarki. Robi to mechanicznie, bez uczucia. Płacz nie pomógł jej przez ostatnie trzy lata, nie pomógłby jej i teraz.
5.
Jej mieszkanie w kamienicy ma najpiękniejsze światło od rana do wieczora. Sypialnia usytuowana jest na wschód, a salon i kuchnia na zachód. Willa jest jak kot, przesuwa się w swoim domu wraz ze słońcem.
Sześć lat wcześniej zmieniła swoje imię i nazwisko, sądowo zamknęła swoje akta tak żeby jej rodzice i mąż nie mogli jej znaleźć. Miesiącami poruszała się ze strachem, od miasta do miasta, aż w końcu znalazła Toronto. Znalazła pracę w kawiarni, jeśli coś potrafiła to potrafiła z uśmiechem podawać kawę i układać kawałki ciasta na talerze. Robiła to z tym samym wyuczonym uśmiechem podejmując się każdej możliwej zmiany dostępnej w grafiku. Wynajmowany pokój zamienił się w wynajmowane mieszkanie, a wszystkie pieniądze odkładane od ucieczki wydała na otworzenie Lucie’s trzy miesiące temu. Mała lada i trzy stoliki, które są jej i wystarczają jej do szczęścia.
Na pytania o życie odpowiada wymijająco. Wspomina religijność rodziców, opowiada o stajni z widokiem na góry i zgrabnie przerzuca temat na swojego rozmówcę. Jej życie jest spokojne, ciche, może nawet nudne, ale bezpieczne. Bez boga, bez ojca pastora, bez męża oprawcy.
Ciekawostki
Trzy lata temu postanowiła wyrobić sobie prawo jazdy na motocykl. Niedawno kupiła tanie, kilkunastoletnie suzuki, które powoli naprawia w wynajmowanym garażu z pomocą YouTube.Przypadkowo wybrała sobie imię pokrywające się z fikcyjną postacią pirata, kiedyś czuła się z tym niezręcznie, teraz z tego żartuje.
Nie posiada zwierząt z tego samego powodu, dla którego trzyma w szafie niedużą spakowaną torbę - w razie gdyby musiała uciekać.
Nie posiada wykształcenia większego niż niepełne średnie, ponieważ odeszła ze szkoły żeby „opiekować się” domem i mężem.
Dlatego zaczęła pracować w kawiarni, i w końcu też otworzyła Lucie’s.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
takzgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
tak