Türkiye'ye hoş geldiniz!
: czw lip 24, 2025 5:17 pm
Przez pewien czas Cem rzadko kontaktował się z Eden, czując się fatalnie z tym, co ich ostatnio spotkało, gdy byli razem, albo raczej z tym, czego nie było, a mogło się wydarzyć. Pozostałością po tym miały być blizny na dłoni mężczyzny, po tym jak rozbił lustro w łazience. Kiedy nosił na niej opatrunek, wiele osób zadawało pytanie. On uparcie milczał, albo odpowiadał, że to był zwyczajny wypadek.
Jak obiecał, tak zrobił – wysłał bilet na samolot swojej przyjaciółce (o ile jeszcze mógł ją tak nazywać), ale nie spodziewał się cudów. Może nie zasłużył sobie na jej towarzystwo i miał zostać sam jak zawsze. Nie byłby zły, bo wiedział, że zawalił wszystko. Chciał jednak osiągnąć coś tą podróżą. Nie tylko pokazać Eden miasto, które nazywał drugim domem, ale też odzyskać chociaż część jej zaufania. Bo nie zniósłby, gdyby całkiem się od niego odwróciła. Wtedy nie będzie musiał wracać do Toronto. Zostanie w Turcji i poskłada swoje obolałe serce.
Siedząc już na lotnisku, zerkał na zegar z coraz większą niecierpliwością. Eden jednak nie było. Czyżby naprawdę go zostawiła samego? Musiał się chyba z tym pogodzić. Mimo to ciągle się rozglądał i nic.
Przeszedł przez kontrolę paszportową, oddał walizkę i pozostało mu już tylko czekać na sam lot. Wciąż nie dostrzegał kobiety za sobą, chociaż jeszcze miała czas. No właśnie, wtedy go nie mieli, a tak bardzo chciał pokazać, że zależy mu na tym świecie najbardziej na niej.
Czekając już tylko na samolot, usiadł gdzieś i wykonał telefon. Zadzwonił do swojego kuzyna, który opiekował się jego domem i zwierzętami, podczas jego nieobecności w kraju.
- Merhaba, Eren – przywitał się z nim i odpowiedział na jego pytanie.
- Evet, yakında Toronto'dan ayrılıyoruz. Her şey hazır mı? – zapytał. Pokiwał głową i uśmiechnął się słabo. - İstediğimi aldın mı? Tam yüz tane mi? – zadał kolejne pytanie.
Podczas rozmowy nie wypatrzył swojej przyjaciółki, dlatego się obawiał, że jednak go wystawiła.
Być może jego zlecone zakupy nie miały sensu i po prostu wszystko schowie gdzieś w domu, ale do końca pozostała mu nadzieja.
- Yalnız kalır mıyım bilmiyorum ama... göreceğiz – westchnął i znów zaczął czuć narastającą panikę. Jeśli go zostawi samego i nie przyjdzie, wszystko się odmieni. Zrozumie, że nie zasłużył na nic dobrego. Cały czas czuł się winny i było mu z tym bardzo źle. Mimo to, co mógł zrobić? Nie zmusi jej do niczego. Będą udawać nadal, że nic się nie wydarzyło.
- Tamam, sonra ararım. İstanbul'da görüşürüz – zakończył rozmowę i schował telefon do kieszeni. Na wszelki wypadek jeszcze go nie wyłączał, gdyby w ostatniej chwili ktoś postanowił się odezwać. Może Eden, pisząc mu ironicznie “miłego lotu”, czy coś takiego? Kto wie, kto wie...
W końcu znudziło go siedzenie i podszedł bliżej okien, by móc popatrzeć na samoloty. Jeden z nich należał do tureckich linii lotniczych, które jako jedyne oferowały lot bez przesiadki do Stambułu. Znali go już, często latał w obie strony, więc zwykle obsługa po prostu się z nim witała, wiedząc dobrze kim jest i co go sprowadza do kraju pochodzenia jego matki. Praca albo odpoczynek – jedno z dwóch.
Do lotu pozostało już niewiele czasu, a on coraz bardziej się denerwował. Jeśli Eden nie przyjdzie, pogrzebie nie tylko plany, ale przede wszystkim nadzieje mężczyzny. Z bolącym sercem czekał na przejście na płytę lotniska i wejście do samolotu. Czuł smutek i rozczarowanie. Urażona duma okazała się chyba ważniejsza niż przyjaźń. Teraz już naprawdę gardził sobą. No cóż, pozostało mu odpocząć, zrobić swoje i uciec na jakiś czas przed wszystkim i wszystkimi. Szkoda, że zrobi to sam.
Cem miał się rozejrzeć po raz ostatni, ale tego nie zrobił. Nie przyjdzie.
Wyciągnął telefon i zanim go wyłączył, napisał Erenowi wiadomość tekstową:
O gelmedi. Her şeyi olduğu gibi bırakın.
Potem już tylko zostało mu wyłączyć telefon.
Żegnaj, Eden.
eden de poesy
Jak obiecał, tak zrobił – wysłał bilet na samolot swojej przyjaciółce (o ile jeszcze mógł ją tak nazywać), ale nie spodziewał się cudów. Może nie zasłużył sobie na jej towarzystwo i miał zostać sam jak zawsze. Nie byłby zły, bo wiedział, że zawalił wszystko. Chciał jednak osiągnąć coś tą podróżą. Nie tylko pokazać Eden miasto, które nazywał drugim domem, ale też odzyskać chociaż część jej zaufania. Bo nie zniósłby, gdyby całkiem się od niego odwróciła. Wtedy nie będzie musiał wracać do Toronto. Zostanie w Turcji i poskłada swoje obolałe serce.
Siedząc już na lotnisku, zerkał na zegar z coraz większą niecierpliwością. Eden jednak nie było. Czyżby naprawdę go zostawiła samego? Musiał się chyba z tym pogodzić. Mimo to ciągle się rozglądał i nic.
Przeszedł przez kontrolę paszportową, oddał walizkę i pozostało mu już tylko czekać na sam lot. Wciąż nie dostrzegał kobiety za sobą, chociaż jeszcze miała czas. No właśnie, wtedy go nie mieli, a tak bardzo chciał pokazać, że zależy mu na tym świecie najbardziej na niej.
Czekając już tylko na samolot, usiadł gdzieś i wykonał telefon. Zadzwonił do swojego kuzyna, który opiekował się jego domem i zwierzętami, podczas jego nieobecności w kraju.
- Merhaba, Eren – przywitał się z nim i odpowiedział na jego pytanie.
- Evet, yakında Toronto'dan ayrılıyoruz. Her şey hazır mı? – zapytał. Pokiwał głową i uśmiechnął się słabo. - İstediğimi aldın mı? Tam yüz tane mi? – zadał kolejne pytanie.
Podczas rozmowy nie wypatrzył swojej przyjaciółki, dlatego się obawiał, że jednak go wystawiła.
Być może jego zlecone zakupy nie miały sensu i po prostu wszystko schowie gdzieś w domu, ale do końca pozostała mu nadzieja.
- Yalnız kalır mıyım bilmiyorum ama... göreceğiz – westchnął i znów zaczął czuć narastającą panikę. Jeśli go zostawi samego i nie przyjdzie, wszystko się odmieni. Zrozumie, że nie zasłużył na nic dobrego. Cały czas czuł się winny i było mu z tym bardzo źle. Mimo to, co mógł zrobić? Nie zmusi jej do niczego. Będą udawać nadal, że nic się nie wydarzyło.
- Tamam, sonra ararım. İstanbul'da görüşürüz – zakończył rozmowę i schował telefon do kieszeni. Na wszelki wypadek jeszcze go nie wyłączał, gdyby w ostatniej chwili ktoś postanowił się odezwać. Może Eden, pisząc mu ironicznie “miłego lotu”, czy coś takiego? Kto wie, kto wie...
W końcu znudziło go siedzenie i podszedł bliżej okien, by móc popatrzeć na samoloty. Jeden z nich należał do tureckich linii lotniczych, które jako jedyne oferowały lot bez przesiadki do Stambułu. Znali go już, często latał w obie strony, więc zwykle obsługa po prostu się z nim witała, wiedząc dobrze kim jest i co go sprowadza do kraju pochodzenia jego matki. Praca albo odpoczynek – jedno z dwóch.
Do lotu pozostało już niewiele czasu, a on coraz bardziej się denerwował. Jeśli Eden nie przyjdzie, pogrzebie nie tylko plany, ale przede wszystkim nadzieje mężczyzny. Z bolącym sercem czekał na przejście na płytę lotniska i wejście do samolotu. Czuł smutek i rozczarowanie. Urażona duma okazała się chyba ważniejsza niż przyjaźń. Teraz już naprawdę gardził sobą. No cóż, pozostało mu odpocząć, zrobić swoje i uciec na jakiś czas przed wszystkim i wszystkimi. Szkoda, że zrobi to sam.
Cem miał się rozejrzeć po raz ostatni, ale tego nie zrobił. Nie przyjdzie.
Wyciągnął telefon i zanim go wyłączył, napisał Erenowi wiadomość tekstową:
O gelmedi. Her şeyi olduğu gibi bırakın.
Potem już tylko zostało mu wyłączyć telefon.
Żegnaj, Eden.
eden de poesy