esmeralde "esme" loyd
: ndz lip 27, 2025 9:56 am
esmeralde "esme" loyd


data i miejsce urodzenia
19/02/1994 I toronto, kanada zaimki
ona/jejzawód
skrzypaczkamiejsce pracy
toronto symphony orchestraorientacja
heteroseksualnadzielnica mieszkalna
greektownpobyt w toronto
od dzieckaumiejętności
jest niesamowicie kreatywną osobą, która na poczekaniu potrafi wymyślić motyw przewodni urodzin, a także to jak powinno wyglądać pismo do urzędu; ma prawo jazdy na samochody osobowe, jednak unika prowadzenia auta z wiadomych powodów; piecze świetne babeczki, o które walczą wszystkie koleżanki jej babci; słabości
wbrew temu co może się wydawać - nie umie postawić tarota; nie lubi otwartych przestrzeni, wpada wtedy w panikę; szybko się denerwuje, więc nie poleca się grać z nią w monopoly; BIOGRAFIA
Akt I: czyli jak Esme próbowała zagrać „Wlazł kotek”
Esme przyszła na świat w szpitalu, w którym akurat tego dnia zabrakło prądu. Jej pierwszy krzyk zbiegł się z pęknięciem neonówki nad oddziałem położniczym. Przypadek? Po latach sama twierdzi, że to Uran dał znać, że się urodziła.
Jej dzieciństwo to pasmo uroczych katastrof: plastelinowe nuty na ścianach, koncerty dla chomika i nieustające pytania w stylu: "Skoro istnieją żółwie stepowe, to znaczy, że potrafią one stepować?" Rodzice kupili jej pierwsze skrzypce chyba tylko po to, aby przelała swoją niespożytą energię na coś, co nie potrafi przerzucać z dezaprobatą oczami. Wprawdzie był to egzemplarz plastikowy, który zjadł pies, jednak Esme nie dała za wygraną. Poprosiła rodziców o drugą sztukę - drewniane, które niestety wpadły do sedesu, bo dziewczynka chciała im "oczyścić energię w żywiole wody", tuż po tym gdy zasłyszała to pojęcie w ezoterycznym programie oglądanym przez babcię. Trzecie przeżyły do dziś, choć mają traumę i dziwny zapach szałwii.
AKT II: czyli wstyd, pot, horoskopy i czarny turmalin
Już w pierwszych latach edukacji oficjalnie zaczęła grywać poważniej niż na rodzinnych uroczystościach. To znaczy: próbowała grać na szkolnych apelach, lecz zazwyczaj kończyło się to zgaśnięciem świateł, zadławieniem się nauczyciela muzyki lub wyłączeniem prądu w całym budynku. W wieku 14 lat miała swój pierwszy ezoteryczny coming-out - zaczęła publicznie nosić turmalin na szyi, bo chroni przed dźwiękami w złej tonacji, a przynajmniej tak mawiała jej babcia, która w dalszym ciągu oglądała te wszystkie programy ezoteryczne, które i Esme zaczęła chłonąć w jej towarzystwie.
Ponadto zaczęła prowadzić pamiętnik, w którym zapisywała nie tylko gamy i pasaże, ale też fazy księżyca, rady horoskopów i podejrzane znaki z tostów i herbatników. Jej pamiętnik z tamtego okresu zawiera wpisy typu:
12.04.2009 - zagrałam na koncercie. Spadł mi smyczek. Słońce w Baranie, ewidentnie zły czas na performance. Uważaj na ludzi spod znaku Lwa - klaszczą zbyt głośno.
Miała wrażenie, że od dziecka nęka ją pech. Raz nawet zasnęła podczas koncertu (pełnia, więc nic dziwnego), jednak nie zdziwiłoby ją to gdyby któregoś dnia wpadła do studni, tylko dlatego, że zapragnęłaby poczuć akustykę. Zamiast pamiętników powinna pisać dzienniki planetarnych porażek, aby potem opublikować i w końcu na czymś porządnie zarobić.
AKT III: czyli kiedy życie gra pizzicato na twoich nerwach
Dziś, jako pełnoetatowa skrzypaczka, Esme nadal dzielnie walczy z losem. Mimo że zagrała na dziesiątkach koncertów (z których część nie została przerwana przez alarm pożarowy), nadal przed każdym występem sprawdza pozycję Wenus. Znana jest z improwizacji, której nikt nie planował, w tym jej samej. Mimo (albo właśnie dzięki) swoim katastrofalnym przygodom, Esme dobyła rzeszę fanów, którzy kochają jej szczerość, pasję i nieprzewidywalność. Jej social media to połączenie nagrań z prób, astrologicznych memów i filmików pt. Co dziś spadło na moją altówkę.
Niestety wszechświat jest tak samo mało wyrozumiały w kwestiach sercowych. Wszystkie jej krótsze lub dłuższe związki musiały skończyć się katastrofą, bądź w ogóle się nie zacząć. Esme powoli zaczyna przywykać do samotności, chociaż nie ukrywa, że dużo lepiej byłoby stawiać czoła losowi z kimś u boku.
Akt I: czyli jak Esme próbowała zagrać „Wlazł kotek”
Esme przyszła na świat w szpitalu, w którym akurat tego dnia zabrakło prądu. Jej pierwszy krzyk zbiegł się z pęknięciem neonówki nad oddziałem położniczym. Przypadek? Po latach sama twierdzi, że to Uran dał znać, że się urodziła.
Jej dzieciństwo to pasmo uroczych katastrof: plastelinowe nuty na ścianach, koncerty dla chomika i nieustające pytania w stylu: "Skoro istnieją żółwie stepowe, to znaczy, że potrafią one stepować?" Rodzice kupili jej pierwsze skrzypce chyba tylko po to, aby przelała swoją niespożytą energię na coś, co nie potrafi przerzucać z dezaprobatą oczami. Wprawdzie był to egzemplarz plastikowy, który zjadł pies, jednak Esme nie dała za wygraną. Poprosiła rodziców o drugą sztukę - drewniane, które niestety wpadły do sedesu, bo dziewczynka chciała im "oczyścić energię w żywiole wody", tuż po tym gdy zasłyszała to pojęcie w ezoterycznym programie oglądanym przez babcię. Trzecie przeżyły do dziś, choć mają traumę i dziwny zapach szałwii.
AKT II: czyli wstyd, pot, horoskopy i czarny turmalin
Już w pierwszych latach edukacji oficjalnie zaczęła grywać poważniej niż na rodzinnych uroczystościach. To znaczy: próbowała grać na szkolnych apelach, lecz zazwyczaj kończyło się to zgaśnięciem świateł, zadławieniem się nauczyciela muzyki lub wyłączeniem prądu w całym budynku. W wieku 14 lat miała swój pierwszy ezoteryczny coming-out - zaczęła publicznie nosić turmalin na szyi, bo chroni przed dźwiękami w złej tonacji, a przynajmniej tak mawiała jej babcia, która w dalszym ciągu oglądała te wszystkie programy ezoteryczne, które i Esme zaczęła chłonąć w jej towarzystwie.
Ponadto zaczęła prowadzić pamiętnik, w którym zapisywała nie tylko gamy i pasaże, ale też fazy księżyca, rady horoskopów i podejrzane znaki z tostów i herbatników. Jej pamiętnik z tamtego okresu zawiera wpisy typu:
12.04.2009 - zagrałam na koncercie. Spadł mi smyczek. Słońce w Baranie, ewidentnie zły czas na performance. Uważaj na ludzi spod znaku Lwa - klaszczą zbyt głośno.
Miała wrażenie, że od dziecka nęka ją pech. Raz nawet zasnęła podczas koncertu (pełnia, więc nic dziwnego), jednak nie zdziwiłoby ją to gdyby któregoś dnia wpadła do studni, tylko dlatego, że zapragnęłaby poczuć akustykę. Zamiast pamiętników powinna pisać dzienniki planetarnych porażek, aby potem opublikować i w końcu na czymś porządnie zarobić.
AKT III: czyli kiedy życie gra pizzicato na twoich nerwach
Dziś, jako pełnoetatowa skrzypaczka, Esme nadal dzielnie walczy z losem. Mimo że zagrała na dziesiątkach koncertów (z których część nie została przerwana przez alarm pożarowy), nadal przed każdym występem sprawdza pozycję Wenus. Znana jest z improwizacji, której nikt nie planował, w tym jej samej. Mimo (albo właśnie dzięki) swoim katastrofalnym przygodom, Esme dobyła rzeszę fanów, którzy kochają jej szczerość, pasję i nieprzewidywalność. Jej social media to połączenie nagrań z prób, astrologicznych memów i filmików pt. Co dziś spadło na moją altówkę.
Niestety wszechświat jest tak samo mało wyrozumiały w kwestiach sercowych. Wszystkie jej krótsze lub dłuższe związki musiały skończyć się katastrofą, bądź w ogóle się nie zacząć. Esme powoli zaczyna przywykać do samotności, chociaż nie ukrywa, że dużo lepiej byłoby stawiać czoła losowi z kimś u boku.
zgoda na powielanie imienia
takzgoda na powielanie pseudonimu
takZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
tak