Lucrezia "Lucky" Martino
: pn lip 28, 2025 7:02 pm
Lucrezia “Lucky” Martino


data i miejsce urodzenia
13 października 2002; Toronto, Kanadazaimki
ona/jejzawód
studentka lingwistyki/kurier rowerowymiejsce pracy
University of Torontoorientacja
uważa się za heterodzielnica mieszkalna
Malvernpobyt w toronto
od urodzeniaumiejętności
Robi na drutach i na szydełku, nieźle szyje, doskonale się wspina i szybko biega, dobrze radzi sobie z zadaniami wymagającymi precyzji, jest trójjęzyczna (włoski/angielski/tajski), a dodatkowo zna nieco francuskiegosłabości
Nie potrafi pływać i panicznie boi się wchodzić do głębokiej wody, nie ma prawa jazdy i kategorycznie odmawia nauki prowadzenia samochodu, często cierpi na jadłowstrętŻyje pomiędzy.
Urodziła się w dość osobliwym połączeniu, pomiędzy kontrastującymi ze sobą kulturami Wschodu i Zachodu. Rodzina ze strony matki zawiedziona była niespodziewaną ciążą, wpadką, która dodatkowo utrudniła prowadzenie familijnego biznesu, gdy główna pomocnica kuchenna zmuszona była leżeć przez kilka miesięcy dla zdrowia swojego i dziecka. Niewielka knajpka z tajskim jedzeniem znalazła się na krawędzi bankructwa, a uratował ją chyba tylko cud. Ojciec, wbrew namowom ze strony własnych licznych krewnych, kategorycznie odmówił małżeństwa i bliski był wyklęcia przez konserwatywne włoskie babcie. Dopiero po licznych namowach i groźbach zdecydował się na częściową opiekę nad własną latoroślą.
Dorastała więc pomiędzy dwiema niezwykle odmiennymi rodzinami. Jako kilkuletni brzdąc spędzała większość swojego czasu biegając po kuchni wśród zapachów mleka kokosowego i imbiru, bębniąc łyżkami w wielkie gary i unikając trzepnięcia ścierą. W weekendy przenosiła się do innego świata, pełnego świeżych pomidorów i bazylii, ale także plam ze smaru i brzęku kluczy obijających się o samochodowe podwozia. Warsztat dziadka, oklejony plakatami czerwonych wyścigówek, był pierwszym i ostatnim miejscem, w którym czuła się naprawdę chciana. Stamtąd nigdy nikt jej nie wyganiał.
Nigdy nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć, kim chce być w przyszłości, zawsze balansując pomiędzy własnymi marzeniami a tym, co dorośli chcieli od niej usłyszeć. Najchętniej wychowaliby lekarkę lub prawniczkę, może przyszłą panią prezydent albo samodzielną bizneswoman. Sama nigdy nie miała pojęcia, co tak naprawdę chciałaby robić; żadna z rzeczy, które sprawiałyby jej radość, nie nadawała się na poważną profesję. Szybko zresztą zniknęła spod radaru obu części rodziny, gdy na świecie zaczęły pojawiać się kolejne dzieciaki — grono przyrodnich braci i sióstr.
Nauczyła się funkcjonować pomiędzy swoją naturalną potrzebą uwagi a stanem faktycznym, w którym na pociechę dostawała ogromną dozę swobody. Krążąc między jedną a drugą rodziną nie była częścią żadnej, ale dzięki temu łatwiej wykręcała się od zobowiązań. Zdecydowała się na studia z tematu, który ją interesował, chcąc zadowolić tak własny głód wiedzy jak i marzenia tych, którzy widzieli ją z dyplomem magistra.
Marzenia to jednak nie to samo co możliwości, a schody zaczynają się gdy przychodzi do wyboru pomiędzy błędem przeszłości w ludzkiej formie a nową, ułożoną rzeczywistością. Kiedy pomoc finansowa zaczęła się kurczyć, to w rękach Lucky znalazły się stery statku, na którym miała wkroczyć w dorosłość. Nakłady łożone na jej edukację zaczęły topnieć, a choć na czesne jeszcze jakoś udało się pozbierać, to trzeba było też przecież coś włożyć do garnka. Zaczęła łapać się każdej pracy, którą tylko była w stanie wykonać: od opieki nad dziećmi i wyprowadzania psów po zlecenia, przy których lepiej nie zadawać za dużo pytań.
Pomiędzy dobrem a złem, chce tylko być szczęśliwa.
Po tajskiej stronie rodziny odziedziczyła urodę, po włoskiej żywą gestykulację i charakterystyczną manierę w mowie.
Wśród swojej rodziny najbliżej związana jest z dziadkiem ze strony ojca, który zaszczepił w niej zainteresowanie wyścigami samochodowymi. Oboje zaciekle kibicują Scuderii Ferrari.
Urodziła się w dość osobliwym połączeniu, pomiędzy kontrastującymi ze sobą kulturami Wschodu i Zachodu. Rodzina ze strony matki zawiedziona była niespodziewaną ciążą, wpadką, która dodatkowo utrudniła prowadzenie familijnego biznesu, gdy główna pomocnica kuchenna zmuszona była leżeć przez kilka miesięcy dla zdrowia swojego i dziecka. Niewielka knajpka z tajskim jedzeniem znalazła się na krawędzi bankructwa, a uratował ją chyba tylko cud. Ojciec, wbrew namowom ze strony własnych licznych krewnych, kategorycznie odmówił małżeństwa i bliski był wyklęcia przez konserwatywne włoskie babcie. Dopiero po licznych namowach i groźbach zdecydował się na częściową opiekę nad własną latoroślą.
Dorastała więc pomiędzy dwiema niezwykle odmiennymi rodzinami. Jako kilkuletni brzdąc spędzała większość swojego czasu biegając po kuchni wśród zapachów mleka kokosowego i imbiru, bębniąc łyżkami w wielkie gary i unikając trzepnięcia ścierą. W weekendy przenosiła się do innego świata, pełnego świeżych pomidorów i bazylii, ale także plam ze smaru i brzęku kluczy obijających się o samochodowe podwozia. Warsztat dziadka, oklejony plakatami czerwonych wyścigówek, był pierwszym i ostatnim miejscem, w którym czuła się naprawdę chciana. Stamtąd nigdy nikt jej nie wyganiał.
Nigdy nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć, kim chce być w przyszłości, zawsze balansując pomiędzy własnymi marzeniami a tym, co dorośli chcieli od niej usłyszeć. Najchętniej wychowaliby lekarkę lub prawniczkę, może przyszłą panią prezydent albo samodzielną bizneswoman. Sama nigdy nie miała pojęcia, co tak naprawdę chciałaby robić; żadna z rzeczy, które sprawiałyby jej radość, nie nadawała się na poważną profesję. Szybko zresztą zniknęła spod radaru obu części rodziny, gdy na świecie zaczęły pojawiać się kolejne dzieciaki — grono przyrodnich braci i sióstr.
Nauczyła się funkcjonować pomiędzy swoją naturalną potrzebą uwagi a stanem faktycznym, w którym na pociechę dostawała ogromną dozę swobody. Krążąc między jedną a drugą rodziną nie była częścią żadnej, ale dzięki temu łatwiej wykręcała się od zobowiązań. Zdecydowała się na studia z tematu, który ją interesował, chcąc zadowolić tak własny głód wiedzy jak i marzenia tych, którzy widzieli ją z dyplomem magistra.
Marzenia to jednak nie to samo co możliwości, a schody zaczynają się gdy przychodzi do wyboru pomiędzy błędem przeszłości w ludzkiej formie a nową, ułożoną rzeczywistością. Kiedy pomoc finansowa zaczęła się kurczyć, to w rękach Lucky znalazły się stery statku, na którym miała wkroczyć w dorosłość. Nakłady łożone na jej edukację zaczęły topnieć, a choć na czesne jeszcze jakoś udało się pozbierać, to trzeba było też przecież coś włożyć do garnka. Zaczęła łapać się każdej pracy, którą tylko była w stanie wykonać: od opieki nad dziećmi i wyprowadzania psów po zlecenia, przy których lepiej nie zadawać za dużo pytań.
Pomiędzy dobrem a złem, chce tylko być szczęśliwa.
Ciekawostki
Często jest uznawana za "starą duchem", ponieważ lubi krzyżówki, brydża i robótki ręczne — jak typowa babuszka.Po tajskiej stronie rodziny odziedziczyła urodę, po włoskiej żywą gestykulację i charakterystyczną manierę w mowie.
Wśród swojej rodziny najbliżej związana jest z dziadkiem ze strony ojca, który zaszczepił w niej zainteresowanie wyścigami samochodowymi. Oboje zaciekle kibicują Scuderii Ferrari.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
wysokizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
nie (możliwe po uzgodnieniu)zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
nie (możliwe po uzgodnieniu)zgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
nie (możliwe po uzgodnieniu)