Strona 1 z 1

Bo W. Larue

: pn sie 04, 2025 1:19 am
autor: Bo W. Larue
Bo Winston Larue
Billy Huxley
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
04/08/1994 Toronto/Kanada
zaimki
on/jego
zawód
właściciel
miejsce pracy
Gallery 1313 - centrum sztuki alternatywnej
orientacja
heteroseksualny
dzielnica mieszkalna
Financial District
pobyt w toronto
Mieszka w Toronto od zawsze, choć sam mówi, że mentalnie przeprowadził się tu dopiero po dwudziestce, wcześniej był tylko „lokalnym dzieciakiem od graffiti, skateboardu i kłopotów”. Nic specjalnego.
umiejętności
Zna się na sztuce. Tak serio - nie tylko odróżni Basquiata od Banksy’ego, ale potrafi też zorganizować wystawę, której nie powstydziłoby się MoMA. Kuratorował pokazy sztuki performatywnej, instalacje interaktywne i raz… wystawę stworzoną w całości z tostów.
Ma świetne oko do zdjęć. Nie skończył żadnego kursu, ale robi analogowe foty, które sprzedają się lepiej niż jego własne życie. Ma słabość do portretów w czarno-białym ziarnie.
Potrafi przekonać każdego do wszystkiego. Sponsora do wsparcia galerii, artystkę do przekroczenia granic, barmana do dania drugiego drinka „na krechę”. Posługuje się płynnie ironią, a jego urok osobisty to broń masowego rażenia.
Był performerem. Kiedyś występował w ulicznych pokazach - spoken word, improwizacje, trochę tańca w klimacie Butoh (na trzeźwo) i dubstepu (po piwie).
Umie naprawić wszystko… na klej na gorąco i taśmę. Nie pyta, czy to działa zgodnie z przepisami, pyta, czy się trzyma. W galerii to on ogarnia oświetlenie, scenografię i awarie WC.
Gotuje tylko jedno danie, ale perfekcyjnie: shakshukę. I nie da sobie wmówić, że cokolwiek innego da się jeść na kaca.
Zna się na stolarce. Bo scenografia się sama nie zrobi, a on umie zbudować podest, bar z palet i półkę na ziny z lat 90. Robi to w crocsach i z kawą w dłoni.
Umie tańczyć. Tak naprawdę. W sensie: „tańczyć na stole bez żenady i wyczuć beat lepiej niż DJ”.
Zorganizuje przeprowadzkę w 15 minut. I to nie tylko swoją, połowa jego znajomych zawdzięcza mu błyskawiczne „resetowanie życia”.
Zna się na ludziach. Nie zawsze dojrzale, ale intuicyjnie, wyczuje, kto potrzebuje się napić, kto pomilczeć, a kto po prostu przytulenia i papierosa.
Pisze wiersze. Ale nikomu ich nie pokazuje. Może poza nią. Raz, po pijaku, na festiwalu.
słabości
Nie potrafi się zorganizować. Ma kalendarz… ale tylko po to, żeby zgubić go trzy razy w tygodniu. Wernisaże planuje „na czuja”, a rachunki płaci wtedy, kiedy naprawdę już dostanie dwadzieścia powiadomień.
Boi się rutyny. Jak tylko coś zaczyna przypominać „stabilizację”, Bo ucieka, fizycznie lub mentalnie. Dlatego perspektywa dziecięcego łóżeczka obok jego łóżka przyprawia go o nocne poty.
Nie odbiera telefonów. Ma fobię przed połączeniem z nieznanego numeru. Zwykle potem oddzwania... trzy tygodnie później. Albo nigdy.
Za dużo myśli i za mało robi. Gubi się w planach, inspiracjach, „co by było gdyby”, przez co często nie kończy projektów, które mogłyby naprawdę mu coś dać.
Nie umie regulować emocji. Jak się cieszy, to jak dziecko. Jak się boi, to panicznie. Jak się złości - to robi głupoty, których potem nie pamięta. Dosłownie: ma „emocjonalne blackouty”.
Nie wie, jak być ojcem. Nie dlatego, że nie chce. Tylko dlatego, że nigdy tego nie widział. Sam wychowywany przez babcię-artystkę, która wprawdzie malowała mu brokatem uśmiechnięte buzie i kwiatki na śniadania, ale nie znała pojęcia „stałość”.
Ma słabość do pięknych ludzi i złych decyzji. Jak ktoś pachnie kadzidłem, gra na ukulele i ma niesymetryczne kolczyki, Bo już jest zakochany po uszy.
Unika poważnych rozmów. Zwłaszcza tych, które zaczynają się od „musimy pogadać”. Zazwyczaj kończy się to tym, że… zniknie na chwilę. Lub wieki.
Nie umie oszczędzać. Pieniądze to dla niego energia, mają krążyć. I krążą. Na rzeczy zupełnie niepotrzebne: rzeźbę z neonów, używaną konsolę z 2007 albo świecącego flaminga.
Ukrywa niepewność za humorem. Im bardziej się boi, tym więcej żartuje. A czasem to jedyny język, w jakim umie powiedzieć „pomóż mi”.
Toronto. Miasto, które nigdy nie śpi. A jeśli śpi, to najpewniej razem z Bo po imprezie do białego rana.

Urodził się tutaj, dokładnie w tej samej dzielnicy, w której dziś ma galerię. Gallery 1313, alternatywne centrum sztuki, w którym równie często można spotkać młodego Banksy’ego, jak i kogoś, kto pomylił wernisaż z rave’em.

Dorastał pod skrzydłami babci, byłej performerki, artystki konceptualnej i absolutnej czarodziejki od opowieści. To ona nauczyła go, że sztuka nie musi być piękna, ale zawsze musi być prawdziwa. Mama? Zniknęła z obrazka zanim Bo nauczył się czytać. Tata? Legenda rocka z lat 90tych, o którym ludzie mówią szeptem. Ich relacja ogranicza się do dwóch wiadomości rocznie i wspólnych genów.

Nie ukończył żadnej prestiżowej uczelni. Ale zaliczył kurs kuratorski w Berlinie, pół roku w Amsterdamie „szukając inspiracji” i trzy miesiące w Nowym Orleanie, których nikt nie ma odwagi opisać. Wrócił do Toronto i… przejął po starszym kuzynie, który „poszedł w coaching i psychodeliki”, Gallery 1313.

Zaczął od wystaw przyjaciół i znajomych znajomych. Potem pojawił się ktoś z lokalnej gazety, potem influencerka z TikToka, a potem grant. I nagle z Bo, który robił imprezy w opuszczonym magazynie, zrobił się Bo, który wystawia w swojej galerii najbardziej znane nazwiska ze sztuki nowoczesnej.

To jednak nie znaczy, że się zmienił. Nadal nosi kolorowe koszule, odpala kadzidła w łazience i prowadzi swój instagramowy cykl „sztuka tygodnia i zero kontekstu”. Lubi chaos, bo z chaosu, jak mówi, powstają najpiękniejsze rzeczy.

I tak było, żył sobie w tym swoim świecie pozbawionym zasad i granic, dopóki pewnego dnia nie usłyszał pukania do drzwi.
A tam… Ona. Z walizką. Brzuchem. I wiadomością, która wcisnęła pauzę na jego całym hedonistycznym życiowym soundtracku.

Dziecko. Jego dziecko. I ona. Ta eteryczna nimfa z festiwalu kolorów i światła, z którą się mieli już nigdy w życiu nie spotkać.
Tego nie było w planie. W ogóle nie było żadnych planów, które miałyby jeszcze połączyć drogi tej dwójki. Przecież się pożegnali, składając ostatni czuły pocałunek na jej czole zakończył ten rozdział, na zawsze.
Ale przecież większość najlepszych rzeczy w życiu Bo wydarzyła się bez planu, więc może po prostu trzeba chwycić byka za rogi? Dać się ponieść i spróbować... odnaleźć się w nowej rzeczywistości?

Ma 31 lat. Galerię pełną sztuki nowoczesnej i głowę pełną pytań, na które nie ma dobrej odpowiedzi. A przynajmniej on jej jeszcze nie widzi.
Bo Wyatt Winston Larue - człowiek, który miał być legendą alternatywnej sceny artystycznej Toronto… i będzie. Tylko może najpierw musi się nauczyć, jak zmienia się pieluchy?
Ciekawostki
Raz zrobił wystawę z rzeczy znalezionych w second-handzie. Krytycy pisali o „postmodernistycznej dekonstrukcji konsumpcjonizmu”. On po prostu zapomniał zamówić prace od artystów.
Ma cztery kadzidła w każdej kieszeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba oczyścić przestrzeń, albo atmosferę po rodzinnej rozmowie.
Wierzy, że można zakochać się przez taniec. W jego przypadku to akurat prawda, tak poznał matkę swojego dziecka.
Nigdy nie prowadzi samochodu w dni parzyste. Twierdzi, że to przynosi pecha. A tak serio, zgubił kiedyś prawo jazdy, długo nie mógł go znaleźć, i od tamtej pory częściej jeździ Uberem.
Prowadzi galerię, ale nie znosi wernisaży z białym winem i mini kanapkami. U niego jest piwo w puszce, open mic i ktoś z saksofonem grający Radiohead.
Ma wytatuowane słowo „maybe”. Nie mówi gdzie, i nie mówi, dlaczego.
Miał fazę na astrologię. Potrafi wyrecytować Twój horoskop szybciej niż zadzwonisz do wróżki. Obecnie twierdzi, że jego Saturn jest „w opozycji do zdrowego rozsądku”.
Prowadzi playlistę „Na wypadek załamania nerwowego o 3:00 nad ranem”. Ma na niej The Cure, Billie Holiday i... ścieżkę dźwiękową z „Króla Lwa”.
Potrafi zagrać „Smells Like Teen Spirit” na ukulele. Ale tylko, gdy jest pijany lub bardzo szczęśliwy.
Na imprezie Halloween raz przebrał się za… siebie z przyszłości. Nosił koc, skarpetki do sandałów i mówił wszystkim, że zostanie tatą. Kilka miesięcy później okazało się, że... miał rację.
zgoda na powielanie imienia
tak
zgoda na powielanie pseudonimu
tak
Zgody MG
poziom ingerencji
średni
zgoda na śmierć postaci
nie
zgoda na trwałe okaleczenie
nie
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
tak
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
nie
zgoda na utratę posady postaci
nie

Bo W. Larue

: pn sie 04, 2025 5:25 pm
autor: Maple Hearts
Witamy na forum Bo W. Larue
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 5 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!