#2
: pn sie 04, 2025 12:47 pm
Eric Stones
— Tyle co przeczytałam w jakiś książkach, gdy spałam w bibliotece — stwierdziła, puszczając mu badawcze spojrzenie. Bywały momenty, w których zastanawiała się, w jaki dokładnie sposób ludzie ją odbierają. Miała własne dziwactwa, których momentami nie dało się ukryć. Spała w przeróżnych miejscach, ciuchy miała sprane, dziurawe. Nigdy nie przykładała uwagi do wyglądu, o ile nie wychodziła do baru, by oczarować mężczyznę. Wtedy malowała się, ubierała się skąpo z ukradzionych rzeczy i w ten sposób szła dalej przez życie.
— Gdzie jest Litwa? — spytała z czystej ciekawości. Nigdy nie ukończyła szkoły średniej, a nawet jeśli by to zrobiła, to i tak by nie wiedziała. Litwa kojarzyła się jej z jakimś tanim sosem, którego nikt w żaden sposób nie lubił. Europa była dla niej czarną magią. Może znała Paryż, Londyn, Rzym, Barcelonę oraz te najbardziej znane kraje... ale Litwa?
— Czy ty się śmiejesz z własnego kumpla? — spytała, patrząc na niego lekko skonsternowanym wzrokiem. Fontaine miał swoje dziwactwa, przez które przebywanie z nim dłużej niż dobę, powodowało u Smith migrenę. Mógł o nią dbać, przygotować posiłek, czy rzeczy do obrony, ale dalej był tylko bolcem, któremu sprzedawała towar. Może miała w stosunku do niego — Laurentin jest z innego świata — nie zastanawiała się, czy Eric też do niego należał. Na pewno był inny. Bardziej współczujący? Troskliwy? Zaangażowany? Aż zaczęła się zastanawiać, czy nie zatęskniła właśnie za swoim bogaczem.
Wsiedli już do auta. Mia siedziała w ciszy, wbijając wzrok w szybę. Oglądanie Toronto nocą sprawiało jej satysfakcję. Była wolnym duchem. Gdy niebo było bezchmurne wchodziła na dach budynku, by oglądać je nocą. Brała ze sobą hotdoga ze stacji, najtańsze piwo i relaksowała się.
— Może zamówimy maka? — spytała finalnie w trakcie jazdy, spoglądając na Stonesa — i napijemy się piwa? — ciężko było jej utrzymać ciszę, kiedy podjeżdżali do domu. Przed śniadaniem już jej nie będzie, ale będzie mogła się umyć. Skontrolować wszystkie rany, które pojawiły się na jej ciele — masz całkiem ładny dom... — rzuciła, gdy podjechali autem pod budynek. Kiedyś mieszkała w podobnych, gdy była w rodzinach zastępczych. Może ten nie będzie taki zły?
— Tyle co przeczytałam w jakiś książkach, gdy spałam w bibliotece — stwierdziła, puszczając mu badawcze spojrzenie. Bywały momenty, w których zastanawiała się, w jaki dokładnie sposób ludzie ją odbierają. Miała własne dziwactwa, których momentami nie dało się ukryć. Spała w przeróżnych miejscach, ciuchy miała sprane, dziurawe. Nigdy nie przykładała uwagi do wyglądu, o ile nie wychodziła do baru, by oczarować mężczyznę. Wtedy malowała się, ubierała się skąpo z ukradzionych rzeczy i w ten sposób szła dalej przez życie.
— Gdzie jest Litwa? — spytała z czystej ciekawości. Nigdy nie ukończyła szkoły średniej, a nawet jeśli by to zrobiła, to i tak by nie wiedziała. Litwa kojarzyła się jej z jakimś tanim sosem, którego nikt w żaden sposób nie lubił. Europa była dla niej czarną magią. Może znała Paryż, Londyn, Rzym, Barcelonę oraz te najbardziej znane kraje... ale Litwa?
— Czy ty się śmiejesz z własnego kumpla? — spytała, patrząc na niego lekko skonsternowanym wzrokiem. Fontaine miał swoje dziwactwa, przez które przebywanie z nim dłużej niż dobę, powodowało u Smith migrenę. Mógł o nią dbać, przygotować posiłek, czy rzeczy do obrony, ale dalej był tylko bolcem, któremu sprzedawała towar. Może miała w stosunku do niego — Laurentin jest z innego świata — nie zastanawiała się, czy Eric też do niego należał. Na pewno był inny. Bardziej współczujący? Troskliwy? Zaangażowany? Aż zaczęła się zastanawiać, czy nie zatęskniła właśnie za swoim bogaczem.
Wsiedli już do auta. Mia siedziała w ciszy, wbijając wzrok w szybę. Oglądanie Toronto nocą sprawiało jej satysfakcję. Była wolnym duchem. Gdy niebo było bezchmurne wchodziła na dach budynku, by oglądać je nocą. Brała ze sobą hotdoga ze stacji, najtańsze piwo i relaksowała się.
— Może zamówimy maka? — spytała finalnie w trakcie jazdy, spoglądając na Stonesa — i napijemy się piwa? — ciężko było jej utrzymać ciszę, kiedy podjeżdżali do domu. Przed śniadaniem już jej nie będzie, ale będzie mogła się umyć. Skontrolować wszystkie rany, które pojawiły się na jej ciele — masz całkiem ładny dom... — rzuciła, gdy podjechali autem pod budynek. Kiedyś mieszkała w podobnych, gdy była w rodzinach zastępczych. Może ten nie będzie taki zły?