-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— Tyle co przeczytałam w jakiś książkach, gdy spałam w bibliotece — stwierdziła, puszczając mu badawcze spojrzenie. Bywały momenty, w których zastanawiała się, w jaki dokładnie sposób ludzie ją odbierają. Miała własne dziwactwa, których momentami nie dało się ukryć. Spała w przeróżnych miejscach, ciuchy miała sprane, dziurawe. Nigdy nie przykładała uwagi do wyglądu, o ile nie wychodziła do baru, by oczarować mężczyznę. Wtedy malowała się, ubierała się skąpo z ukradzionych rzeczy i w ten sposób szła dalej przez życie.
— Gdzie jest Litwa? — spytała z czystej ciekawości. Nigdy nie ukończyła szkoły średniej, a nawet jeśli by to zrobiła, to i tak by nie wiedziała. Litwa kojarzyła się jej z jakimś tanim sosem, którego nikt w żaden sposób nie lubił. Europa była dla niej czarną magią. Może znała Paryż, Londyn, Rzym, Barcelonę oraz te najbardziej znane kraje... ale Litwa?
— Czy ty się śmiejesz z własnego kumpla? — spytała, patrząc na niego lekko skonsternowanym wzrokiem. Fontaine miał swoje dziwactwa, przez które przebywanie z nim dłużej niż dobę, powodowało u Smith migrenę. Mógł o nią dbać, przygotować posiłek, czy rzeczy do obrony, ale dalej był tylko bolcem, któremu sprzedawała towar. Może miała w stosunku do niego — Laurentin jest z innego świata — nie zastanawiała się, czy Eric też do niego należał. Na pewno był inny. Bardziej współczujący? Troskliwy? Zaangażowany? Aż zaczęła się zastanawiać, czy nie zatęskniła właśnie za swoim bogaczem.
Wsiedli już do auta. Mia siedziała w ciszy, wbijając wzrok w szybę. Oglądanie Toronto nocą sprawiało jej satysfakcję. Była wolnym duchem. Gdy niebo było bezchmurne wchodziła na dach budynku, by oglądać je nocą. Brała ze sobą hotdoga ze stacji, najtańsze piwo i relaksowała się.
— Może zamówimy maka? — spytała finalnie w trakcie jazdy, spoglądając na Stonesa — i napijemy się piwa? — ciężko było jej utrzymać ciszę, kiedy podjeżdżali do domu. Przed śniadaniem już jej nie będzie, ale będzie mogła się umyć. Skontrolować wszystkie rany, które pojawiły się na jej ciele — masz całkiem ładny dom... — rzuciła, gdy podjechali autem pod budynek. Kiedyś mieszkała w podobnych, gdy była w rodzinach zastępczych. Może ten nie będzie taki zły?
— Tyle co przeczytałam w jakiś książkach, gdy spałam w bibliotece — stwierdziła, puszczając mu badawcze spojrzenie. Bywały momenty, w których zastanawiała się, w jaki dokładnie sposób ludzie ją odbierają. Miała własne dziwactwa, których momentami nie dało się ukryć. Spała w przeróżnych miejscach, ciuchy miała sprane, dziurawe. Nigdy nie przykładała uwagi do wyglądu, o ile nie wychodziła do baru, by oczarować mężczyznę. Wtedy malowała się, ubierała się skąpo z ukradzionych rzeczy i w ten sposób szła dalej przez życie.
— Gdzie jest Litwa? — spytała z czystej ciekawości. Nigdy nie ukończyła szkoły średniej, a nawet jeśli by to zrobiła, to i tak by nie wiedziała. Litwa kojarzyła się jej z jakimś tanim sosem, którego nikt w żaden sposób nie lubił. Europa była dla niej czarną magią. Może znała Paryż, Londyn, Rzym, Barcelonę oraz te najbardziej znane kraje... ale Litwa?
— Czy ty się śmiejesz z własnego kumpla? — spytała, patrząc na niego lekko skonsternowanym wzrokiem. Fontaine miał swoje dziwactwa, przez które przebywanie z nim dłużej niż dobę, powodowało u Smith migrenę. Mógł o nią dbać, przygotować posiłek, czy rzeczy do obrony, ale dalej był tylko bolcem, któremu sprzedawała towar. Może miała w stosunku do niego — Laurentin jest z innego świata — nie zastanawiała się, czy Eric też do niego należał. Na pewno był inny. Bardziej współczujący? Troskliwy? Zaangażowany? Aż zaczęła się zastanawiać, czy nie zatęskniła właśnie za swoim bogaczem.
Wsiedli już do auta. Mia siedziała w ciszy, wbijając wzrok w szybę. Oglądanie Toronto nocą sprawiało jej satysfakcję. Była wolnym duchem. Gdy niebo było bezchmurne wchodziła na dach budynku, by oglądać je nocą. Brała ze sobą hotdoga ze stacji, najtańsze piwo i relaksowała się.
— Może zamówimy maka? — spytała finalnie w trakcie jazdy, spoglądając na Stonesa — i napijemy się piwa? — ciężko było jej utrzymać ciszę, kiedy podjeżdżali do domu. Przed śniadaniem już jej nie będzie, ale będzie mogła się umyć. Skontrolować wszystkie rany, które pojawiły się na jej ciele — masz całkiem ładny dom... — rzuciła, gdy podjechali autem pod budynek. Kiedyś mieszkała w podobnych, gdy była w rodzinach zastępczych. Może ten nie będzie taki zły?
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Lubisz czytać o kulturach i zasadach panujących w innych krajach? - zapytał, bo w sumie ciekawiło go to. Jeśli chodziło o książki, to Eric lubił czytać tylko nie bardzo miał czas - szczególnie sci-fi thillery oraz kryminały. Miał na półce całkiem sporo książek Stephena Kinga, lecz nie wszystkie jeszcze zdołał przeczytać.
Nie przyczepił sie do “spania w bibliotece”, ponieważ był przekonany, ze spała tam bo się zaczytała a nie że z innego powodu.
Słysząc pytanie, Eric wyciągnął telefon aby odpalić apkę z mapami i w mapach wpisał “Litwa”, a następnie podał komórkę Mii - miał wrażenie, że to będzie lepszy sposób, niż jakby miał to inaczej tłumaczyć.
- W Europie. Jest to dość mały kraj sąsiadujący z Polską, Białorusią, Łotwą i Rosją. A! No i na północy jest sobie morze Bałtyckie. - wyjaśnił, uświadamiając sobie, że już dawno tam nie był i przypomniały mu się czasy szkolne, zaraz po przeprowadzce, kiedy to musiał tłumaczyć kolegom i koleżankom skąd pochodził. Niektórzy nie wierzyli bo jak to z Litwy, skoro ma skośne oczy. doskonale pamiętał te teksty. Może wziąłbym sobie urlop i poleciał… pomyślał.
- Nie śmieję się z niego. Jest super przyjacielem i mega go szanuję. Jest dla mnie też niczym brat. - powiedział zgodnie z prawdą. Znali sie dosyć długo i Stones doskonale wiedział, że mógł liczyć na Laurentina i odwrotnie.
Słysząc o maku i piwie, Eric skinął głową
- Spoko pomysł. Piwo w domu mam. - powiedział a gdy kilkaset metrów dalej zauważył znak informujący o tym, jak dojechać do najbliższego maka, podążał zgodnie ze strzałką. Po kilku minutach zajeżdżał do mcdrive'a.
- Dla mnie będzie McRoyal w zestawie, a do tego poproszę o nuggetsy. - powiedział, pozwalając Mii na złożenie przez nią zamówienia na to, na co miała ochotę.
- Wybierz co chcesz. - odparł, by wiedziała, że jeśli chodziło o wybór, to miała całkowicie zielone światło.
Po złożonych zamówieniach, Eric podjechał pod swój dom. Jeśli Mia nie wzięła, to on wziął torbę z maka, wysiadł z auta, zamknął je a potem otworzył drzwi wejściowe.
Uśmiechnął sie, słysząc słowa dziewczyny.
- Dzieki. Piwo mam w lodówce. A mocniejsze alkohole w salonie. - wyjaśnił, kładąc ich jedzenie na stoliku i wyciągając szklanki, do których miał zostać wlany trunek. Jemu było obojętne co się znajdzie w tejże szklance.
Eric był tak okropnie głodny, dlatego wziął ogromnego kęsa swojego burgera a gdy przeżuł, zjadl kilka frytek.
- Nawet nie wiedziałem, że już jestem aż tak głodny… - odparł, biorąc kolejnego gryza.
- Łazienka jest tam. - wskazał palcem na drzwi po skosie - rzecz jasna nie był pewien, czy Mia będzie jej potrzebowała, ale wolał na zaś powiedzieć.
Mia Smith
Nie przyczepił sie do “spania w bibliotece”, ponieważ był przekonany, ze spała tam bo się zaczytała a nie że z innego powodu.
Słysząc pytanie, Eric wyciągnął telefon aby odpalić apkę z mapami i w mapach wpisał “Litwa”, a następnie podał komórkę Mii - miał wrażenie, że to będzie lepszy sposób, niż jakby miał to inaczej tłumaczyć.
- W Europie. Jest to dość mały kraj sąsiadujący z Polską, Białorusią, Łotwą i Rosją. A! No i na północy jest sobie morze Bałtyckie. - wyjaśnił, uświadamiając sobie, że już dawno tam nie był i przypomniały mu się czasy szkolne, zaraz po przeprowadzce, kiedy to musiał tłumaczyć kolegom i koleżankom skąd pochodził. Niektórzy nie wierzyli bo jak to z Litwy, skoro ma skośne oczy. doskonale pamiętał te teksty. Może wziąłbym sobie urlop i poleciał… pomyślał.
- Nie śmieję się z niego. Jest super przyjacielem i mega go szanuję. Jest dla mnie też niczym brat. - powiedział zgodnie z prawdą. Znali sie dosyć długo i Stones doskonale wiedział, że mógł liczyć na Laurentina i odwrotnie.
Słysząc o maku i piwie, Eric skinął głową
- Spoko pomysł. Piwo w domu mam. - powiedział a gdy kilkaset metrów dalej zauważył znak informujący o tym, jak dojechać do najbliższego maka, podążał zgodnie ze strzałką. Po kilku minutach zajeżdżał do mcdrive'a.
- Dla mnie będzie McRoyal w zestawie, a do tego poproszę o nuggetsy. - powiedział, pozwalając Mii na złożenie przez nią zamówienia na to, na co miała ochotę.
- Wybierz co chcesz. - odparł, by wiedziała, że jeśli chodziło o wybór, to miała całkowicie zielone światło.
Po złożonych zamówieniach, Eric podjechał pod swój dom. Jeśli Mia nie wzięła, to on wziął torbę z maka, wysiadł z auta, zamknął je a potem otworzył drzwi wejściowe.
Uśmiechnął sie, słysząc słowa dziewczyny.
- Dzieki. Piwo mam w lodówce. A mocniejsze alkohole w salonie. - wyjaśnił, kładąc ich jedzenie na stoliku i wyciągając szklanki, do których miał zostać wlany trunek. Jemu było obojętne co się znajdzie w tejże szklance.
Eric był tak okropnie głodny, dlatego wziął ogromnego kęsa swojego burgera a gdy przeżuł, zjadl kilka frytek.
- Nawet nie wiedziałem, że już jestem aż tak głodny… - odparł, biorąc kolejnego gryza.
- Łazienka jest tam. - wskazał palcem na drzwi po skosie - rzecz jasna nie był pewien, czy Mia będzie jej potrzebowała, ale wolał na zaś powiedzieć.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Mia Smith
— Tak — kiwnęła głową — coś muszę robić, gdy nie wiem co ze sobą zrobić — albo kiedy śpisz w bibliotece i nie masz telewizora. W ten sposób Smith pokochała książki. Wynosiła z nich większą, lub mniejszą wiedzę. Wszystko zależało od momentu, w którym aktualnie się znajdowała. Stąd tak bardzo lubiła pogrążać się w opowieściach. Naprawdę fascynował ją świat, widziany oczami kogoś innego. Główne bohaterki najczęściej ją denerwowały, nie brały spraw w swoje ręce tak jak ona. Powinny, chociaż przez moment spróbować żyć jej życiem. To byłby dopiero bestseller.
Kiwnęła głową, przyjmując do siebie tą informację. Litwa. Nie interesowała ją ta strona Europy. Ze sąsiadów kojarzyła jedynie Rosję. Putin, Ukraina i inne takie. Niepotrzebne informacje szybko znikały z jej głowy. Wyglądała na zainteresowaną i faktycznie taka była. Tylko taka informacja nie mogła zostać na zbyt długo w jej głowie.
— Urocze — skwitowała krótko, unosząc delikatnie kąciki ust. Co miała powiedzieć więcej? Może powinna wykonać dla chłopaków prawdziwe bransoletki przyjaźni? Z pewnością by się im przydały, skoro były z nich takie psiapsie. Tylko z jakiegoś powodu Stones nie zdawał sobie sprawy, kim tak naprawdę byli dla siebie. Może Laurentin nie miał tak rozwiązłego języka, o jakiego go podejrzewała.
Kiwnęła głową na wzmiankę o piwie i restauracji pod złotymi łukami. Sama dla siebie wzięła jakiegoś małego burgera z frytkami. Więcej nie było jej trzeba. Nie przyzwyczajała własnego organizmu do jedzenia w ciągu. W ten sposób była w stanie przeżyć długo na głodzie. Co prawda chudła, widziała to po ubraniach, ale to był problem na dalszy planie.
— To sięgnę piwo — stwierdziła, spoglądając jeszcze badawczo na Stonesa. Nie każdy sobie tego życzył. Ludzie bywali różni, ale skoro dał jej światło, to wyjęła dwa browary z lodówki i podała mu oba. Mogli rozpocząć świętowanie, a właściwie odpoczynek po tej przedziwnej sytuacji, która się wydarzyła. Wzięła swojego burgera, zaczynając powoli go jeść.
— W sensie, że mam się umyć? — spytała go lekko zakłopotana, marszcząc przy tym nosek. Dojadła burgera do końca i czuła się nawet najedzona. Teraz zostały frytki i będzie mogła nazywać się najszczęśliwszą osobą na ziemi — śmierdzę, Stones? — dopytała, gdy przeszła do smażonych ziemniaków — a... dasz mi ręcznik i coś na przebranie? — spytała, spuszczając wzrok. Była tylko ona, w brudnych ubraniach i telefonem. Pieniądze miała schowane w paru skrytkach w mieście. Wolała nie chodzić z nimi cały czas, właśnie w przypadku takich dziwnych sytuacji.
— Tak — kiwnęła głową — coś muszę robić, gdy nie wiem co ze sobą zrobić — albo kiedy śpisz w bibliotece i nie masz telewizora. W ten sposób Smith pokochała książki. Wynosiła z nich większą, lub mniejszą wiedzę. Wszystko zależało od momentu, w którym aktualnie się znajdowała. Stąd tak bardzo lubiła pogrążać się w opowieściach. Naprawdę fascynował ją świat, widziany oczami kogoś innego. Główne bohaterki najczęściej ją denerwowały, nie brały spraw w swoje ręce tak jak ona. Powinny, chociaż przez moment spróbować żyć jej życiem. To byłby dopiero bestseller.
Kiwnęła głową, przyjmując do siebie tą informację. Litwa. Nie interesowała ją ta strona Europy. Ze sąsiadów kojarzyła jedynie Rosję. Putin, Ukraina i inne takie. Niepotrzebne informacje szybko znikały z jej głowy. Wyglądała na zainteresowaną i faktycznie taka była. Tylko taka informacja nie mogła zostać na zbyt długo w jej głowie.
— Urocze — skwitowała krótko, unosząc delikatnie kąciki ust. Co miała powiedzieć więcej? Może powinna wykonać dla chłopaków prawdziwe bransoletki przyjaźni? Z pewnością by się im przydały, skoro były z nich takie psiapsie. Tylko z jakiegoś powodu Stones nie zdawał sobie sprawy, kim tak naprawdę byli dla siebie. Może Laurentin nie miał tak rozwiązłego języka, o jakiego go podejrzewała.
Kiwnęła głową na wzmiankę o piwie i restauracji pod złotymi łukami. Sama dla siebie wzięła jakiegoś małego burgera z frytkami. Więcej nie było jej trzeba. Nie przyzwyczajała własnego organizmu do jedzenia w ciągu. W ten sposób była w stanie przeżyć długo na głodzie. Co prawda chudła, widziała to po ubraniach, ale to był problem na dalszy planie.
— To sięgnę piwo — stwierdziła, spoglądając jeszcze badawczo na Stonesa. Nie każdy sobie tego życzył. Ludzie bywali różni, ale skoro dał jej światło, to wyjęła dwa browary z lodówki i podała mu oba. Mogli rozpocząć świętowanie, a właściwie odpoczynek po tej przedziwnej sytuacji, która się wydarzyła. Wzięła swojego burgera, zaczynając powoli go jeść.
— W sensie, że mam się umyć? — spytała go lekko zakłopotana, marszcząc przy tym nosek. Dojadła burgera do końca i czuła się nawet najedzona. Teraz zostały frytki i będzie mogła nazywać się najszczęśliwszą osobą na ziemi — śmierdzę, Stones? — dopytała, gdy przeszła do smażonych ziemniaków — a... dasz mi ręcznik i coś na przebranie? — spytała, spuszczając wzrok. Była tylko ona, w brudnych ubraniach i telefonem. Pieniądze miała schowane w paru skrytkach w mieście. Wolała nie chodzić z nimi cały czas, właśnie w przypadku takich dziwnych sytuacji.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Zrozumiałe. Ja już dawno ani nie byłem w bibliotece ani nie czytałem książki... teraz głównie co czytam, to posty na socialach albo artykuły sportowe. - taka prawda, choć czasami patrzył na swoją "biblioteczkę" tj. komodę z książkami i miał ochotę po coś sięgnąć, lecz ostatecznie kończyło się na włączeniu telewizora albo odpaleniu któregoś z social mediów.
Na "urocze", odpowiedział tylko lekkim uśmiechem, bo nie wiedział co więcej, mógłby powiedzieć.
- Okej. - odpowiedział, nie sprzeciwiając się ani nie zabraniając Mii zgarnąć piw z lodówki. Dobrze było po ciężkim dniu strzelić sobie zimne piwo. Nie spodziewał się gości tego wieczoru, ale wolał tak, niż żeby nazajutrz czytać o Smith w wiadomościach oraz mieć wyrzuty sumienia. Tak co najmniej miał pewność, że była (jako tako) bezpieczna - bo jasne, zawsze ktoś mógł się włamać ale aktualnie przynajmniej nie była sama.
- Co? Znaczy nie! Ja tylko... - zaczął, nerwowo drapiąc się po policzku. - Nie to miałem na myśli. Tak po prostu powiedziałem, jakbyś po tym piwie potrzebowała siku. - wyjaśnił, posyłając dziewczynie uśmiech, ukazując swe białe zęby.
- Ale jeśli masz potrzebę wzięcia prysznica to Ci nie zabronię i tak, dostaniesz ręcznik i ciuchy. - powiedział, upijając kilka łyków browca, a następnie wstając, by pójść do łazienki i ściągnąć z półki jeden z ręczników, a następnie powiesić go na wieszaku obok swojego ręcznika. Przy okazji, skoro już był w łazience, to sam skorzystał z okazji i stanął przed sedesem. Gdy skończył jedyneczkę, umył ręce i poszedł do sypialni, gdzie stała szafa z ubraniami, by wyciągnąć z niej t-ahirt i dresowe spodnie. Wybrane ciuchy, zaniósł do łazienki, a potem wrócił do stołu, by kontynuować konsumpcję dania z maka.
- Szary ręcznik jest Twój. - wyjaśnił krótko, by Mia nie musiała się martwić o to, którym ręcznikiem się wytrzeć, gdy faktycznie będzie chciała wejść pod prysznic.
- Ciuchy leżą na pralce. - dodał, by pokazać Smith iż był słowny. On sam po zjedzeniu, planował się położyć, bo następnego dnia, musiał jechać do roboty. Aż westchnął na samą myśl.
Mia Smith
Na "urocze", odpowiedział tylko lekkim uśmiechem, bo nie wiedział co więcej, mógłby powiedzieć.
- Okej. - odpowiedział, nie sprzeciwiając się ani nie zabraniając Mii zgarnąć piw z lodówki. Dobrze było po ciężkim dniu strzelić sobie zimne piwo. Nie spodziewał się gości tego wieczoru, ale wolał tak, niż żeby nazajutrz czytać o Smith w wiadomościach oraz mieć wyrzuty sumienia. Tak co najmniej miał pewność, że była (jako tako) bezpieczna - bo jasne, zawsze ktoś mógł się włamać ale aktualnie przynajmniej nie była sama.
- Co? Znaczy nie! Ja tylko... - zaczął, nerwowo drapiąc się po policzku. - Nie to miałem na myśli. Tak po prostu powiedziałem, jakbyś po tym piwie potrzebowała siku. - wyjaśnił, posyłając dziewczynie uśmiech, ukazując swe białe zęby.
- Ale jeśli masz potrzebę wzięcia prysznica to Ci nie zabronię i tak, dostaniesz ręcznik i ciuchy. - powiedział, upijając kilka łyków browca, a następnie wstając, by pójść do łazienki i ściągnąć z półki jeden z ręczników, a następnie powiesić go na wieszaku obok swojego ręcznika. Przy okazji, skoro już był w łazience, to sam skorzystał z okazji i stanął przed sedesem. Gdy skończył jedyneczkę, umył ręce i poszedł do sypialni, gdzie stała szafa z ubraniami, by wyciągnąć z niej t-ahirt i dresowe spodnie. Wybrane ciuchy, zaniósł do łazienki, a potem wrócił do stołu, by kontynuować konsumpcję dania z maka.
- Szary ręcznik jest Twój. - wyjaśnił krótko, by Mia nie musiała się martwić o to, którym ręcznikiem się wytrzeć, gdy faktycznie będzie chciała wejść pod prysznic.
- Ciuchy leżą na pralce. - dodał, by pokazać Smith iż był słowny. On sam po zjedzeniu, planował się położyć, bo następnego dnia, musiał jechać do roboty. Aż westchnął na samą myśl.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— To może powinieneś zacząć coś czytać? Książki są odzwierciedleniem czyjejś duszy — stwierdziła po dłużej chwili Mia. Mogła być niebezpieczna, szalona, ale finalnie chodziło o poczucie mniejszej beznadziejności. Rzadko kiedy mówiła o tym głośno. Bała się tego, co siedziało wewnątrz niej. Nawet momentami wolała zamilknąć. Mało kogo dopuszczała do siebie. Wąskie grono ludzi była w stanie zaakceptować. Większość tych ludzi pochodziła z ulicy. To oni dawali jej najpotrzebniejsze wsparcie, a ona tylko utwierdzała się w swoim trybie życia. Samotność bywała łatwiejsza niż zaufanie drugiej osobie. Przez to nigdy nie znalazła stałego miejsca, w którym mogłaby żyć. Wiecznie wszystko zmieniała, bojąc się zranienia.
Zdziwiłaby się, gdyby było mu jej żal. Przywykła do paskudnej natury ludzkiej. Mógłby z nią zrobić w tym momencie wszystko, a ona by nie zareagowała. Dziwnie było czuć przy kimś względne poczucie bezpieczeństwa. Sama nie wiedziała, tylko z czego ono wynikało. Z byciem przyjaciela Laurentina, z widzenia jej w najbardziej obcesowej scenie, czy z ratunku?
— Siku... — powtórzyła za nim, wpatrując się w niego odrobinę niezrozumiałym spojrzeniem. Dziwnie było żyć w przeświadczeniu, gdy ktoś o Ciebie jednak dbał, myślał o twoim komforcie. Nawet jeśli było to chwilowe. Normalnie sama by spytała, czując taką potrzebę. Samo zdziwienie mężczyzny było dla niej czymś obcym. Na pewno śmierdziała. Ostatni prysznic brała wczoraj, a życie w ciągłej pogoni nie było prostsze, wręcz trudniejsze.
— Dziękuję — powiedziała krótko, spuszczając wzrok. Normalni ludzie naprawdę zachowywali się w ten sposób? Bez żadnych zgryźliwości po prostu ofiarowywali kawałek samego siebie? Zamyśliła się przez moment, przeżuwając w spokoju frytki. Zastanawiała się, czy to dziękuje wystarczy? Może powinna dać mu darmową dostawę? Nie lubiła być... komukolwiek dłużna. To powodowało u niej dziwne zawroty głowy.
— To pójdę się ogarnąć... i zagramy w chińczyka? — zaproponowała cicho. Pamiętała jeszcze, że Stones lubił grać. Przy ich pierwszym spotkaniu grali w monopoly, a ona pewnie zmiażdżyła zarówno niego jak i Laurentina. Miała smykałkę do biznesu i do oszukiwania z tego typu grach. Gdy zjadła, poszła się umyć. Dziwnie wyglądała w dresach Erica. Były na nią lekko zbyt duże. Spojrzała przez ułamek sekundy na siebie w lustrze. Teraz jeszcze bardziej widziała swoje siniaki oraz ranę na szyi. Ubieranie rzeczy wszystko zasłaniających miało swoje plusy.
— I jak wyglądam w twoich ubraniach? — spytała, wychodząc z łazienki. Włosy miała jeszcze delikatnie mokre, potrzebowały jeszcze chwili, by porządnie obeschnąć. Poprawiła delikatnie koszulkę. Wyglądała słabo. W za dużych ubraniach wyglądała śmiesznie, wręcz nienaturalnie. Poza tym sam zapach Erica wzbudzał w niej delikatny dyskomfort. Nie potrafiła jasno tego wytłumaczyć.
— To może powinieneś zacząć coś czytać? Książki są odzwierciedleniem czyjejś duszy — stwierdziła po dłużej chwili Mia. Mogła być niebezpieczna, szalona, ale finalnie chodziło o poczucie mniejszej beznadziejności. Rzadko kiedy mówiła o tym głośno. Bała się tego, co siedziało wewnątrz niej. Nawet momentami wolała zamilknąć. Mało kogo dopuszczała do siebie. Wąskie grono ludzi była w stanie zaakceptować. Większość tych ludzi pochodziła z ulicy. To oni dawali jej najpotrzebniejsze wsparcie, a ona tylko utwierdzała się w swoim trybie życia. Samotność bywała łatwiejsza niż zaufanie drugiej osobie. Przez to nigdy nie znalazła stałego miejsca, w którym mogłaby żyć. Wiecznie wszystko zmieniała, bojąc się zranienia.
Zdziwiłaby się, gdyby było mu jej żal. Przywykła do paskudnej natury ludzkiej. Mógłby z nią zrobić w tym momencie wszystko, a ona by nie zareagowała. Dziwnie było czuć przy kimś względne poczucie bezpieczeństwa. Sama nie wiedziała, tylko z czego ono wynikało. Z byciem przyjaciela Laurentina, z widzenia jej w najbardziej obcesowej scenie, czy z ratunku?
— Siku... — powtórzyła za nim, wpatrując się w niego odrobinę niezrozumiałym spojrzeniem. Dziwnie było żyć w przeświadczeniu, gdy ktoś o Ciebie jednak dbał, myślał o twoim komforcie. Nawet jeśli było to chwilowe. Normalnie sama by spytała, czując taką potrzebę. Samo zdziwienie mężczyzny było dla niej czymś obcym. Na pewno śmierdziała. Ostatni prysznic brała wczoraj, a życie w ciągłej pogoni nie było prostsze, wręcz trudniejsze.
— Dziękuję — powiedziała krótko, spuszczając wzrok. Normalni ludzie naprawdę zachowywali się w ten sposób? Bez żadnych zgryźliwości po prostu ofiarowywali kawałek samego siebie? Zamyśliła się przez moment, przeżuwając w spokoju frytki. Zastanawiała się, czy to dziękuje wystarczy? Może powinna dać mu darmową dostawę? Nie lubiła być... komukolwiek dłużna. To powodowało u niej dziwne zawroty głowy.
— To pójdę się ogarnąć... i zagramy w chińczyka? — zaproponowała cicho. Pamiętała jeszcze, że Stones lubił grać. Przy ich pierwszym spotkaniu grali w monopoly, a ona pewnie zmiażdżyła zarówno niego jak i Laurentina. Miała smykałkę do biznesu i do oszukiwania z tego typu grach. Gdy zjadła, poszła się umyć. Dziwnie wyglądała w dresach Erica. Były na nią lekko zbyt duże. Spojrzała przez ułamek sekundy na siebie w lustrze. Teraz jeszcze bardziej widziała swoje siniaki oraz ranę na szyi. Ubieranie rzeczy wszystko zasłaniających miało swoje plusy.
— I jak wyglądam w twoich ubraniach? — spytała, wychodząc z łazienki. Włosy miała jeszcze delikatnie mokre, potrzebowały jeszcze chwili, by porządnie obeschnąć. Poprawiła delikatnie koszulkę. Wyglądała słabo. W za dużych ubraniach wyglądała śmiesznie, wręcz nienaturalnie. Poza tym sam zapach Erica wzbudzał w niej delikatny dyskomfort. Nie potrafiła jasno tego wytłumaczyć.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Pewnie tak tylko ostatnio zarobiony jestem i mam dłuższą przerwę od czytania. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Jeżeli mnie pamięć nie myli, to ostatnia książka jaką czytałem, była thilerrem i to całkiem niezłym. - dodał jeszcze, przypominając sobie fabułę książki. A no tak, policjant, który stracił partnerkę w jednej z akcji, zmienia pracę i pewnego dnia na korytarzu w bloku gdzie mieszka, widzi człowieka, który znika po mrugnięciu. Początkowo uważa, że to tylko zmęczenie i stres lecz z czasem zaczynają się dziać rzeczy, których nie da się zignorować; ktoś zna szczegóły z jego przeszłości, ktoś włamuje się do jego mieszkania, a na drzwiach znajdują się słowa, które tylko on rozumie...
- Lubisz thillery? - zapytał, bo jak tak, to mógł jej coś tam pożyczyć. A jak nie, to mógł jej pożyczyć coś z innego gatunku.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział, wzruszając ramionami i posyłając Mii lekki uśmiech. Dla niego naprawdę nie było problemem, by dziewczyna dostała ręcznik, ciuchy czy cokolwiek do jedzenia. Nie raz i nie dwa miał gości, którzy zostawali na noc i przecież to było normalne, że też dostawali uprane ręczniki, bo przecież Stones nie kazałby wycierać się w ręcznik, którego on wcześniej używał - wiedział, że to niezbyt higieniczne.
- Pewnie. Bardzo chętnie. - powiedział, skinąwszy głową, a gdy Mia zniknęła w łazience, on dojadł swoje danie z Maka i poszedł po wspomnianą wcześniej grę planszową. Wrócił z nią do stolika i otworzył pudełko, by wyjąć z niego planszę i wziąć niebieskie pionki, by następnie ustawić je na niebieskim polu. Nagle wstał ponownie, by wyciągnąć z lodówki cztery piwa i położył po dwa po obu stronach stołu, by swobodnie mogli uzupełniać swoje szkła.
Gdy usłyszał pytanie Mii, spojrzał na nią.
- Wyglądasz... jakbyś należała do jakiejś grupy tańczącej hip-hop. - odrzekł, uginając po dwa palce (środkowy i serdeczny) by trzema pozostałymi zrobić iksa w powietrzu i rzucić:
- Joł. - a zaraz potem parsknął śmiechem.
- Ja już się ustawiłem na swoim polu, także wybierz sobie kolor pionków i możemy startować. Chcesz zagrać tak, że ten, kto przegra rundę, pije coś mocniejszego? - zapytał Najwyżej pożałuję rano. pomyślał, bo nie wiedział, czy Mia będzie chciała dodać taki dodatek do gry. Szczególnie, że wiele zależało od rzutów kośćmi.
Mia Smith
- Jeżeli mnie pamięć nie myli, to ostatnia książka jaką czytałem, była thilerrem i to całkiem niezłym. - dodał jeszcze, przypominając sobie fabułę książki. A no tak, policjant, który stracił partnerkę w jednej z akcji, zmienia pracę i pewnego dnia na korytarzu w bloku gdzie mieszka, widzi człowieka, który znika po mrugnięciu. Początkowo uważa, że to tylko zmęczenie i stres lecz z czasem zaczynają się dziać rzeczy, których nie da się zignorować; ktoś zna szczegóły z jego przeszłości, ktoś włamuje się do jego mieszkania, a na drzwiach znajdują się słowa, które tylko on rozumie...
- Lubisz thillery? - zapytał, bo jak tak, to mógł jej coś tam pożyczyć. A jak nie, to mógł jej pożyczyć coś z innego gatunku.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział, wzruszając ramionami i posyłając Mii lekki uśmiech. Dla niego naprawdę nie było problemem, by dziewczyna dostała ręcznik, ciuchy czy cokolwiek do jedzenia. Nie raz i nie dwa miał gości, którzy zostawali na noc i przecież to było normalne, że też dostawali uprane ręczniki, bo przecież Stones nie kazałby wycierać się w ręcznik, którego on wcześniej używał - wiedział, że to niezbyt higieniczne.
- Pewnie. Bardzo chętnie. - powiedział, skinąwszy głową, a gdy Mia zniknęła w łazience, on dojadł swoje danie z Maka i poszedł po wspomnianą wcześniej grę planszową. Wrócił z nią do stolika i otworzył pudełko, by wyjąć z niego planszę i wziąć niebieskie pionki, by następnie ustawić je na niebieskim polu. Nagle wstał ponownie, by wyciągnąć z lodówki cztery piwa i położył po dwa po obu stronach stołu, by swobodnie mogli uzupełniać swoje szkła.
Gdy usłyszał pytanie Mii, spojrzał na nią.
- Wyglądasz... jakbyś należała do jakiejś grupy tańczącej hip-hop. - odrzekł, uginając po dwa palce (środkowy i serdeczny) by trzema pozostałymi zrobić iksa w powietrzu i rzucić:
- Joł. - a zaraz potem parsknął śmiechem.
- Ja już się ustawiłem na swoim polu, także wybierz sobie kolor pionków i możemy startować. Chcesz zagrać tak, że ten, kto przegra rundę, pije coś mocniejszego? - zapytał Najwyżej pożałuję rano. pomyślał, bo nie wiedział, czy Mia będzie chciała dodać taki dodatek do gry. Szczególnie, że wiele zależało od rzutów kośćmi.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— Jak była niezła, to możesz podać mi tytuł — rzuciła bez większego myślenia. Dla niej taka opcja wydawała się być zadziwiająco prosta. Miałaby książkę, po którą mogłaby sięgnąć, gdy zaczęłoby się jej nudzić. Wydawało się jej to bardzo prostą możliwością. Nie będzie musiała zastanawiać się, czy nie wybiera jakiegoś ścierwa — tak, choć życie dostarcza większej ilości adrenaliny — dla niej thrillery nie miały głębszego sensu. Gdyby ktoś postanowił zrobić o niej książkę, to ludzie dostaliby naprawdę dobry materiał. Bieda, niebezpieczeństwo, bójki i brak własnego domu. Historia tragiczna.
— Z Ciebie to jednak jest typowy gejmer — prychnęła, słysząc z jaką łatwością zgodził się na grę. Szczerze myślała, że wiedział, jakie ona miała zdanie na ten temat. Nie lubiła gier, ale skoro nie mieli co robić, a czym bardziej o czym rozmawiać. Z braku laku sama to zaproponowała. Chociaż prysznic zdążył ją odrobinę orzeźwić. Finalnie była czysta, a ubrania chłopaka były ciepłe. Sama nie wiedziała, dlaczego było jej w nich tak wygodnie i beztrosko.
— Widzisz dziewczynę w swoim ubraniu i jedyne co powiesz, to że wyglądam jak tancerka? — stwierdziła całkiem poważnym tonem, przechylając przy tym głowę. Nie takiego komentarza się spodziewała. Nosiła jego ubrania, które delikatnie przywierały jeszcze do jej mokrej skóry, a on jakby nic mówił do niej same głupoty — jesteś zaskakujący — dodała, kręcąc przy tym głową. Podeszła do mężczyzny, siadając blisko niego przy stole. Wybrała czerwone pionki. W końcu wiadomo, że jak coś jest czerwone to znaczyło od razu, że szybsze, prawda?
— Kto przegra, wypija piwo na raz i zdejmuje jedną część garderoby — bez ryzyka dla niej nie było zabawy. Skoro miała grać w chińczyka, którego sama zaproponowała, to niech się pojawią też jej zasady. Oczy jej błyszczały, gdy o tym pomyślała. Odrobina hazardu zawsze była wskazana — chyba że się bo-isz? — spytała poważniejszym tonem z ironicznym uśmiechem na twarzy. Była gotowa na zagranie, nawet jeśli miała stosunkowo niewiele na sobie, a on? Mógłby zdjąć skarpetki.
— Jak była niezła, to możesz podać mi tytuł — rzuciła bez większego myślenia. Dla niej taka opcja wydawała się być zadziwiająco prosta. Miałaby książkę, po którą mogłaby sięgnąć, gdy zaczęłoby się jej nudzić. Wydawało się jej to bardzo prostą możliwością. Nie będzie musiała zastanawiać się, czy nie wybiera jakiegoś ścierwa — tak, choć życie dostarcza większej ilości adrenaliny — dla niej thrillery nie miały głębszego sensu. Gdyby ktoś postanowił zrobić o niej książkę, to ludzie dostaliby naprawdę dobry materiał. Bieda, niebezpieczeństwo, bójki i brak własnego domu. Historia tragiczna.
— Z Ciebie to jednak jest typowy gejmer — prychnęła, słysząc z jaką łatwością zgodził się na grę. Szczerze myślała, że wiedział, jakie ona miała zdanie na ten temat. Nie lubiła gier, ale skoro nie mieli co robić, a czym bardziej o czym rozmawiać. Z braku laku sama to zaproponowała. Chociaż prysznic zdążył ją odrobinę orzeźwić. Finalnie była czysta, a ubrania chłopaka były ciepłe. Sama nie wiedziała, dlaczego było jej w nich tak wygodnie i beztrosko.
— Widzisz dziewczynę w swoim ubraniu i jedyne co powiesz, to że wyglądam jak tancerka? — stwierdziła całkiem poważnym tonem, przechylając przy tym głowę. Nie takiego komentarza się spodziewała. Nosiła jego ubrania, które delikatnie przywierały jeszcze do jej mokrej skóry, a on jakby nic mówił do niej same głupoty — jesteś zaskakujący — dodała, kręcąc przy tym głową. Podeszła do mężczyzny, siadając blisko niego przy stole. Wybrała czerwone pionki. W końcu wiadomo, że jak coś jest czerwone to znaczyło od razu, że szybsze, prawda?
— Kto przegra, wypija piwo na raz i zdejmuje jedną część garderoby — bez ryzyka dla niej nie było zabawy. Skoro miała grać w chińczyka, którego sama zaproponowała, to niech się pojawią też jej zasady. Oczy jej błyszczały, gdy o tym pomyślała. Odrobina hazardu zawsze była wskazana — chyba że się bo-isz? — spytała poważniejszym tonem z ironicznym uśmiechem na twarzy. Była gotowa na zagranie, nawet jeśli miała stosunkowo niewiele na sobie, a on? Mógłby zdjąć skarpetki.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Znikający świadek. Jeśli chcesz, to mogę Ci ją pożyczyć. - powiedział, bo naprawdę nie był to dla niego żaden problem. - Ogólnie w wolnej chwili możesz sobie coś wziąć z tamtej szafki i oddać gdy przeczytasz albo gdy uznasz, że jest chujowa i nie dasz rady jej przeczytać. - powiedział, wskazując na komodę za której drzwiami, stały zakupione przez niego (lub otrzymane w prezencie) książki. Każdy miał swoje gusta i lubił co innego i to, że Ericowi się jakaś książka podobała, to nie oznaczało, że Mii też musi.
- To prawda. Życie.. ogólnie potrafi pisać niespodziewane scenariusze. - stwierdził, za chyba jedną z większych niespodzianek uznając przeprowadzkę gdzieś bardzo daleko. Drugą niespodzianką (której wolałby nie widzieć), było nakrycie Mii i Laurentina.
- Planszówki są spoko. A przy niektórych można się nawet pośmiać. - odparł, choć oczywiście, poza śmianiem, planszówki potrafiły też spowodować kłótnie, po których następował foch Pamiętam, jak na studiach graliśmy w uno... jeden ziomek tak się wkurwił, że rzucił krzesłem po otrzymaniu karty, która kazała dobrać cztery karty i wszystko byłoby spoko, tylko że wcześniej, kilka osób wyłożyło także +4 albo +2. Chociaż okej, Uno nie było planszówką a karcianką, no ale już mniejsza o ten drobny szczegół.
- W sumie, dlaczego ich nie lubisz? - spytał z czystej ciekawości.
- No.. zapytałaś co sądzę, to odpowiedziałem. - powiedział, wzruszając ramionami i drapiąc się po policzku. Oczywiście widział, że ubrania przywierały do niektórych mokrych części ciała dziewczyny i przełknął ślinę.
- Dzięki. Choć chyba... to nie jest w pozytywnym znaczeniu. - stwierdził, sądząc, iż użyty epitet był przytykiem o negatywnym wydźwięku.
Eric skinął głową, zgadzając się na te dodatkowe zasady. W sumie to było mu jakoś tak ciepło, więc zdjęcie ubrania nie było dla niego czymś niekomfortowym. A po wypiciu piwa to już w ogóle będzie mi gorąco w kij.
- Nie boję się. Zaczynaj. - rozkazał, podając Mii kostki do gry - pozwalał jej zacząć, bo była jego gościem.
Mia Smith
- To prawda. Życie.. ogólnie potrafi pisać niespodziewane scenariusze. - stwierdził, za chyba jedną z większych niespodzianek uznając przeprowadzkę gdzieś bardzo daleko. Drugą niespodzianką (której wolałby nie widzieć), było nakrycie Mii i Laurentina.
- Planszówki są spoko. A przy niektórych można się nawet pośmiać. - odparł, choć oczywiście, poza śmianiem, planszówki potrafiły też spowodować kłótnie, po których następował foch Pamiętam, jak na studiach graliśmy w uno... jeden ziomek tak się wkurwił, że rzucił krzesłem po otrzymaniu karty, która kazała dobrać cztery karty i wszystko byłoby spoko, tylko że wcześniej, kilka osób wyłożyło także +4 albo +2. Chociaż okej, Uno nie było planszówką a karcianką, no ale już mniejsza o ten drobny szczegół.
- W sumie, dlaczego ich nie lubisz? - spytał z czystej ciekawości.
- No.. zapytałaś co sądzę, to odpowiedziałem. - powiedział, wzruszając ramionami i drapiąc się po policzku. Oczywiście widział, że ubrania przywierały do niektórych mokrych części ciała dziewczyny i przełknął ślinę.
- Dzięki. Choć chyba... to nie jest w pozytywnym znaczeniu. - stwierdził, sądząc, iż użyty epitet był przytykiem o negatywnym wydźwięku.
Eric skinął głową, zgadzając się na te dodatkowe zasady. W sumie to było mu jakoś tak ciepło, więc zdjęcie ubrania nie było dla niego czymś niekomfortowym. A po wypiciu piwa to już w ogóle będzie mi gorąco w kij.
- Nie boję się. Zaczynaj. - rozkazał, podając Mii kostki do gry - pozwalał jej zacząć, bo była jego gościem.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— Brzmi bardzo... tandetnie — stwierdziła Mia, spoglądając na Erica z lekką nutą zagadki. Ciekawiło ją, co dokładnie siedziało mu tam w głowie i o czym myślał. Sama by po taki tytuł nie sięgnęła. Był zbyt oczywisty, za bardzo zawierał ogólniki, które powinno starać się bardzo dobrze ukryć. Dla niej póki coś nie było odkryte nie za bardzo miało sens — pożyczę, ale jak będzie zbyt płytkie, to rzucę w Ciebie książką — mogłaby ją też spalić, ale nie była księdzem nienawidzącym harrego pottera, czy wyklinającym hello kitty. W końcu była to własność, a Smith mogłaby ją wyrzucić mu pod domem. Nie niszczyła książek. Były jedynym elementem, który odwracał jej uwagę od życia codziennego. Brudu, śmierci, adrenaliny.
— Brzmisz, jakbyś przypominał sobie moją ucieczkę przed Tobą — skwitowała go krótko Smith, mierząc go wzrokiem od dołu do góry. Co mogłaby mu więcej powiedzieć? Życie pisze niespodziewane scenariusze. Jej napisały takie, że jest bezdomna. Woli uciekać po motelach niż spędzić gdzieś w dłuższym miejscu dłuższą chwilę.
— Może dojść też przy nich do morderstwa, jak ktoś z problemami ze złością zacznie w nie grać — rzuciła oschle, wpatrując się w Erica w niezrozumieniem. Był totalnie z innego świata. Jakby urwał się z choinki, albo wyszedł jak taki tumnus z narnii. Ciekawe, czy tak samo dobrze będzie się zachowywał, jeśli zacznie przegrywać.
— Bo są za proste — nie miała zamiaru się tłumaczyć. Miała przed sobą niezbyt ciekawe życie, z którego nikomu nie chciałaby móc się spowiadać. Bo gdy ktoś dawał jej wygrywać, to jej opiekun prawny pojawiał się w jej łóżku? Nikomu by się do tego nie przyznała, chociaż sama zaczęła coś z niego mieć. Zaczynała zamieniać się w coś w rodzaju prawdziwej bestii.
Przewróciła oczyma. Zapytała, to odpowiada. Takich głupot dawno nie słyszała. Może mieszkała na ulicy, ale gdy kobieta pyta o coś takiego, to wiadomo że w jednym celu. By uzyskać z drugiej strony komplement. Widocznie nawet takie proste zasady dla Stonesa były niezrozumiałe. Aż zaczęło ją ciekawić, czy jakakolwiek kobieta kiedykolwiek się na niego skusiła.
I wtedy zaczęła się pierwsza rozgrywka. Rzuty kośćmi i ten głośny śmiech, gdy Mia weszła do bazy. Klasnęła sobie w obie dłonie i skierowała na niego swój wskazujący palec.
— Pij i zdejmuj koszulkę — chociaż mógł też skarpetki. Nie będzie zmuszała go do większych niezręczności. Wystarczyło, że mogła rozgrywać go jak dzieciaka.
— Brzmi bardzo... tandetnie — stwierdziła Mia, spoglądając na Erica z lekką nutą zagadki. Ciekawiło ją, co dokładnie siedziało mu tam w głowie i o czym myślał. Sama by po taki tytuł nie sięgnęła. Był zbyt oczywisty, za bardzo zawierał ogólniki, które powinno starać się bardzo dobrze ukryć. Dla niej póki coś nie było odkryte nie za bardzo miało sens — pożyczę, ale jak będzie zbyt płytkie, to rzucę w Ciebie książką — mogłaby ją też spalić, ale nie była księdzem nienawidzącym harrego pottera, czy wyklinającym hello kitty. W końcu była to własność, a Smith mogłaby ją wyrzucić mu pod domem. Nie niszczyła książek. Były jedynym elementem, który odwracał jej uwagę od życia codziennego. Brudu, śmierci, adrenaliny.
— Brzmisz, jakbyś przypominał sobie moją ucieczkę przed Tobą — skwitowała go krótko Smith, mierząc go wzrokiem od dołu do góry. Co mogłaby mu więcej powiedzieć? Życie pisze niespodziewane scenariusze. Jej napisały takie, że jest bezdomna. Woli uciekać po motelach niż spędzić gdzieś w dłuższym miejscu dłuższą chwilę.
— Może dojść też przy nich do morderstwa, jak ktoś z problemami ze złością zacznie w nie grać — rzuciła oschle, wpatrując się w Erica w niezrozumieniem. Był totalnie z innego świata. Jakby urwał się z choinki, albo wyszedł jak taki tumnus z narnii. Ciekawe, czy tak samo dobrze będzie się zachowywał, jeśli zacznie przegrywać.
— Bo są za proste — nie miała zamiaru się tłumaczyć. Miała przed sobą niezbyt ciekawe życie, z którego nikomu nie chciałaby móc się spowiadać. Bo gdy ktoś dawał jej wygrywać, to jej opiekun prawny pojawiał się w jej łóżku? Nikomu by się do tego nie przyznała, chociaż sama zaczęła coś z niego mieć. Zaczynała zamieniać się w coś w rodzaju prawdziwej bestii.
Przewróciła oczyma. Zapytała, to odpowiada. Takich głupot dawno nie słyszała. Może mieszkała na ulicy, ale gdy kobieta pyta o coś takiego, to wiadomo że w jednym celu. By uzyskać z drugiej strony komplement. Widocznie nawet takie proste zasady dla Stonesa były niezrozumiałe. Aż zaczęło ją ciekawić, czy jakakolwiek kobieta kiedykolwiek się na niego skusiła.
I wtedy zaczęła się pierwsza rozgrywka. Rzuty kośćmi i ten głośny śmiech, gdy Mia weszła do bazy. Klasnęła sobie w obie dłonie i skierowała na niego swój wskazujący palec.
— Pij i zdejmuj koszulkę — chociaż mógł też skarpetki. Nie będzie zmuszała go do większych niezręczności. Wystarczyło, że mogła rozgrywać go jak dzieciaka.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Nie ja wymyślałem. - odparł, wzruszając ramionami. - Kupiłem ją bo miała ciekawy opis z tyłu oraz niezłe opinie w necie. - wyjaśnił zgodnie z prawdą. Oczywiście nie zawsze sprawdzał opinie, tylko jak już, to bardziej kierował się opisami - bo jeśli przeczytał i chciał wiedzieć co dalej, to decydował się na zakup. Czasami gdy nie był do końca przekonany, sprawdzał także opinie.
Parsknął śmiechem gdy usłyszał co go czeka gdy książka dziewczynie nie przypadnie do gustu, ale bez wahania odparł:
- Niech Ci będzie. A co, jeśli jednak Ci się spodoba? - zapytał, unosząc jedną brew i będąc ciekawym, czy myślała też o tym, co będzie, gdy pożyczona książka jednak ją pozytywnie zaskoczy. Oczywiście Eric nic nie kazał jej robić, żeby nie było.
- Tak? Niee, w ogóle o tym nie pomyślałem. - powiedział, kręcąc głową, starając się brzmieć całkowicie poważnie.
- Pewnie masz rację... chociaż chyba nigdy nie słyszałem ani nie czytałem o takim przypadku, a Ty? Nie mów, że grałaś z taką osobą... - odrzekł, bo choć doskonale wiedział, że ludzie bywali różni, to nie rozumiał, jak można było kogoś zaatakować do takiego stopnia żeby zabić, przez jakąś głupotę. Przecież gry były tylko grami i miały służyć rozrywce.
- Słyszałem, że jakiś dzieciak po graniu dobrych kilka tygodni miał wrażenie, że życie to gra i skakał po dachach i atakował innych myśląc, że ma dużo żyć. - całkiem niedawno Eric czytał o tym dzieciaku artykuł na X (kiedyś Twiterze).
- Rozumiem. A to czy jakąkolwiek grę uważasz za trudną? - spytał z czystej ciekawości O ile w ogóle taka dla niej istniała.
Zaraz jednak skończył się temat planszówek, ponieważ zaczęli grać w chińczyka. Eric miał wrażenie, że kości którymi rzucał, nie były po jego stronie.
- Zasady to zasady. - uniósł ręce, nie mając zamiaru się kłócić. Grzecznie sięgnął po szklankę, przyłożył do buzi, a następnie przechylił, by zacząć pić. Po opróżnieniu szklanki, zdjął koszulkę, bo w sumie też nie miał problemu, aby zdjąć akurat ją - szczególnie, że dzięki ćwiczeniom na siłce, miał całkiem nieźle wyrzeźbiony brzuch, więc nie musiał się za niego wstydzić.
- Przygotuj się, bo teraz pewnie będzie Twoja kolej na zdjęcie czegoś i opróżnienie szklanki. - powiedział pewnie, uzupełniając swoje szkło. Miał wrażenie, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa, gdy nagle to znowu pionek Mii wszedł do bazy. Stones westchnął i ponownie zaczął wypijać trunek, a gdy skończył, zdjął spodnie. Świetnie, zostały mi już tylko skarpetki i gacie. Mogłem założyć podkoszulek... bo wtedy zawsze miałby o jedną rzecz więcej.
- Jeszcze mam szansę wygrać. - małą ale jednak miał - bo ponoć nigdy nie mów nigdy.
Mia Smith
Parsknął śmiechem gdy usłyszał co go czeka gdy książka dziewczynie nie przypadnie do gustu, ale bez wahania odparł:
- Niech Ci będzie. A co, jeśli jednak Ci się spodoba? - zapytał, unosząc jedną brew i będąc ciekawym, czy myślała też o tym, co będzie, gdy pożyczona książka jednak ją pozytywnie zaskoczy. Oczywiście Eric nic nie kazał jej robić, żeby nie było.
- Tak? Niee, w ogóle o tym nie pomyślałem. - powiedział, kręcąc głową, starając się brzmieć całkowicie poważnie.
- Pewnie masz rację... chociaż chyba nigdy nie słyszałem ani nie czytałem o takim przypadku, a Ty? Nie mów, że grałaś z taką osobą... - odrzekł, bo choć doskonale wiedział, że ludzie bywali różni, to nie rozumiał, jak można było kogoś zaatakować do takiego stopnia żeby zabić, przez jakąś głupotę. Przecież gry były tylko grami i miały służyć rozrywce.
- Słyszałem, że jakiś dzieciak po graniu dobrych kilka tygodni miał wrażenie, że życie to gra i skakał po dachach i atakował innych myśląc, że ma dużo żyć. - całkiem niedawno Eric czytał o tym dzieciaku artykuł na X (kiedyś Twiterze).
- Rozumiem. A to czy jakąkolwiek grę uważasz za trudną? - spytał z czystej ciekawości O ile w ogóle taka dla niej istniała.
Zaraz jednak skończył się temat planszówek, ponieważ zaczęli grać w chińczyka. Eric miał wrażenie, że kości którymi rzucał, nie były po jego stronie.
- Zasady to zasady. - uniósł ręce, nie mając zamiaru się kłócić. Grzecznie sięgnął po szklankę, przyłożył do buzi, a następnie przechylił, by zacząć pić. Po opróżnieniu szklanki, zdjął koszulkę, bo w sumie też nie miał problemu, aby zdjąć akurat ją - szczególnie, że dzięki ćwiczeniom na siłce, miał całkiem nieźle wyrzeźbiony brzuch, więc nie musiał się za niego wstydzić.
- Przygotuj się, bo teraz pewnie będzie Twoja kolej na zdjęcie czegoś i opróżnienie szklanki. - powiedział pewnie, uzupełniając swoje szkło. Miał wrażenie, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa, gdy nagle to znowu pionek Mii wszedł do bazy. Stones westchnął i ponownie zaczął wypijać trunek, a gdy skończył, zdjął spodnie. Świetnie, zostały mi już tylko skarpetki i gacie. Mogłem założyć podkoszulek... bo wtedy zawsze miałby o jedną rzecz więcej.
- Jeszcze mam szansę wygrać. - małą ale jednak miał - bo ponoć nigdy nie mów nigdy.
Mia Smith