Ethan Black
: wt sie 05, 2025 9:26 am
Ethan "Switch" Black


data i miejsce urodzenia
04/01/1992 | Toronto, Kanadazaimki
on/jegozawód
Były żołnierz/instruktor sztuk walkimiejsce pracy
Toronto Hapkido Academyorientacja
Heteroseksualnydzielnica mieszkalna
Scarborough-Guildwoodpobyt w toronto
od urodzenia z przerwamiumiejętności
posiada prawo jazdy typu G, potrafi pływać na dużych głębokościach, wytrzymały na dłuższych dystansach, cierpliwy w dużym stopniu, rzadko można go wyprowadzić z równowagi, biegle władający językiem francuskim, zna sztuki walki, robi najlepsze hamburgery w mieście, ma dobrą pamięć, potrafi słuchać, jest mistrzem gry na Nintendo słabości
Panicznie boi się pszczół i wszystkiego co może użądlić, ma trudności z akceptacją nowej rzeczywistości, zabija wszystkie rośliny, czasami pierze czarne rzeczy z białymi, nie wrzuca brudnych rzeczy do kosza na pranie, nie lubi sprzątać, irytuje go hałasSiedząc w aucie, przed budynkiem sądu przesuwa palcami po swoich dokumentach. Zatrzymuje się na literce E. Na cholernej męskiej literce E. Na szczęścia matka w porę się obudziła i uchroniła go przed jakimś wymyślnym imieniem. Żadna inna literka nie wchodziła w grę, tak chciał ojciec, a ona zawsze mu ustępowała. Więc został Ethanem. Jedyny, ulubiony sportowiec uznawany przez tatę właśnie tak się nazywał. Bo on tak chciał, a jemu zawsze trzeba było podbijać ego.
Z domu pamiętał zapach ciasta z cynamonem, dźwięk wlewania mleka do płatków, szelest gazety o poranku przy śniadaniu. Pamiętał też, że gdy pytano go kim chce być w przyszłości, zawsze odpowiadał, że na pewno nie swym ojcem. Wszyscy się wtedy uśmiechali, głaskali po głowie i mówili, że może być kim chce, może być kimkolwiek. Ale tylko on i matka wiedzieli, że nie ciężko będzie zostać lepszym człowiekiem.
Powroty do domu po szkole, były przytłaczające. Nigdy nie wiedział, kiedy ojciec przesadzi z alkoholem. Czy znów uderzy? Czy po prostu wyjdzie do baru? Najlepsze były wakacje. Wtedy spędzał je u ciotki bądź dziadków. Tam to było życie, wtedy naprawdę czuł się dzieckiem, a nie tylko opiekunem matki, którą trzeba było chronić. Ale to nie przez ojca, a właśnie dziadka zaczął dbać o siebie. Ćwiczyć, regularnie biegać, a nawet zaczynał marzyć o tym, by być jak dziadek. Emerytowany żołnierz, który zawsze dbał o innych. Nie myślał wtedy o tym, by walczyć z ojcem, a jedynie, by się z tego domu wyrwać. W jakikolwiek sposób.
Teraz każda noc to droga przez mękę. Strzały, krew, śmierć. Po zamknięciu powiek widział obrazy, o których chciał zapomnieć. Pamiętał tamten dzień, gdy zawalił, a przyjaciel zginął na jego oczach. Przyjaciel, który miesiąc wcześniej wziął ślub, któremu zaraz miało urodzić się dziecko. Stał jak sparaliżowany, musieli go odciągać siłą, ale przez kilka kolejnych dni nie powiedział nic. Żadnego słowa, dźwięku czy znaku, że jeszcze funkcjonuje. Był wrakiem. Był winny. Był.
Nie bawił się w dom. Nie myślał o dzieciach. Nie chciał wychodzić do ludzi. Zasuwał zasłony po wejściu do mieszkania, nie odbierał telefonów, nie czytał e-maili. Całkowicie się wyłączył z życia. Potrzebował obucha w głowę, porażenia, jakiegoś impulsu, który dałby mu znak, że pora zacząć żyć. Nie sądził, że tym znakiem będzie śmierć matki i pogrzeb, a wraz z nim spotkanie z dziadkami, ojcem, ciotką, rodzeństwem. Obuch zadziałał. Wrócił do domu rodzinnego, tam gdzie wspomnienia zlewały się w jedno. Tam, gdzie bolało najmocniej.
Diagnoza? Terapia. PTSD. Nie wróci do wojska, nie chce mieć z nim nic wspólnego. Zaczynał od nowa, zaczynał znów żyć w społeczeństwie. A przynajmniej próbował.
Teraz światło wlewało się przez wąską szparę w oknie. Uśmiecha się, sięga po telefon i sprawdza wiadomości, potem czyta e-maila, a na końcu wychodzi z domu. Jednak nadal bez uśmiechu, a jedynie z potrzeby obowiązku. Bo przecież chce być jak dziadek.
Urodził się w zimną, styczniową noc i może właśnie dlatego tak bardzo kocha śnieg i mrozy.
Jest bałaganiarzem i ciężko mu przetłumaczyć, że trzeba nosić skarpetki do pary.
Nienawidzi robić prania i prasować. Płaci sąsiadce kilka dolców, by robiła to za niego.
Uwielbia oglądać koszykówkę i o dziwo kibicuje Miami Heat.
Ma psa o imieniu Basket.
Po kryjomu ogląda wrestling. Drażni go temat porównywania tego sportu do boksu.
Od dziecka, dzięki dziadkowi, uczęszczał do szkółek, które uczyły wszelakich rodzajów sztuk walki.
Jego pseudonim pochodzi z czasów wojska, gdy był mistrzem gry na Switcha.
Z domu pamiętał zapach ciasta z cynamonem, dźwięk wlewania mleka do płatków, szelest gazety o poranku przy śniadaniu. Pamiętał też, że gdy pytano go kim chce być w przyszłości, zawsze odpowiadał, że na pewno nie swym ojcem. Wszyscy się wtedy uśmiechali, głaskali po głowie i mówili, że może być kim chce, może być kimkolwiek. Ale tylko on i matka wiedzieli, że nie ciężko będzie zostać lepszym człowiekiem.
Powroty do domu po szkole, były przytłaczające. Nigdy nie wiedział, kiedy ojciec przesadzi z alkoholem. Czy znów uderzy? Czy po prostu wyjdzie do baru? Najlepsze były wakacje. Wtedy spędzał je u ciotki bądź dziadków. Tam to było życie, wtedy naprawdę czuł się dzieckiem, a nie tylko opiekunem matki, którą trzeba było chronić. Ale to nie przez ojca, a właśnie dziadka zaczął dbać o siebie. Ćwiczyć, regularnie biegać, a nawet zaczynał marzyć o tym, by być jak dziadek. Emerytowany żołnierz, który zawsze dbał o innych. Nie myślał wtedy o tym, by walczyć z ojcem, a jedynie, by się z tego domu wyrwać. W jakikolwiek sposób.
Teraz każda noc to droga przez mękę. Strzały, krew, śmierć. Po zamknięciu powiek widział obrazy, o których chciał zapomnieć. Pamiętał tamten dzień, gdy zawalił, a przyjaciel zginął na jego oczach. Przyjaciel, który miesiąc wcześniej wziął ślub, któremu zaraz miało urodzić się dziecko. Stał jak sparaliżowany, musieli go odciągać siłą, ale przez kilka kolejnych dni nie powiedział nic. Żadnego słowa, dźwięku czy znaku, że jeszcze funkcjonuje. Był wrakiem. Był winny. Był.
Nie bawił się w dom. Nie myślał o dzieciach. Nie chciał wychodzić do ludzi. Zasuwał zasłony po wejściu do mieszkania, nie odbierał telefonów, nie czytał e-maili. Całkowicie się wyłączył z życia. Potrzebował obucha w głowę, porażenia, jakiegoś impulsu, który dałby mu znak, że pora zacząć żyć. Nie sądził, że tym znakiem będzie śmierć matki i pogrzeb, a wraz z nim spotkanie z dziadkami, ojcem, ciotką, rodzeństwem. Obuch zadziałał. Wrócił do domu rodzinnego, tam gdzie wspomnienia zlewały się w jedno. Tam, gdzie bolało najmocniej.
Diagnoza? Terapia. PTSD. Nie wróci do wojska, nie chce mieć z nim nic wspólnego. Zaczynał od nowa, zaczynał znów żyć w społeczeństwie. A przynajmniej próbował.
Teraz światło wlewało się przez wąską szparę w oknie. Uśmiecha się, sięga po telefon i sprawdza wiadomości, potem czyta e-maila, a na końcu wychodzi z domu. Jednak nadal bez uśmiechu, a jedynie z potrzeby obowiązku. Bo przecież chce być jak dziadek.
Ciekawostki
Nie potrafi spać. Często czyta do późnej nocy lub wczesnego poranka, a niektóre niedokończone sprawy nie pomagają mu w spokojnych snach.Urodził się w zimną, styczniową noc i może właśnie dlatego tak bardzo kocha śnieg i mrozy.
Jest bałaganiarzem i ciężko mu przetłumaczyć, że trzeba nosić skarpetki do pary.
Nienawidzi robić prania i prasować. Płaci sąsiadce kilka dolców, by robiła to za niego.
Uwielbia oglądać koszykówkę i o dziwo kibicuje Miami Heat.
Ma psa o imieniu Basket.
Po kryjomu ogląda wrestling. Drażni go temat porównywania tego sportu do boksu.
Od dziecka, dzięki dziadkowi, uczęszczał do szkółek, które uczyły wszelakich rodzajów sztuk walki.
Jego pseudonim pochodzi z czasów wojska, gdy był mistrzem gry na Switcha.
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
tak