Strona 1 z 1

Jamaica Patties Pleasure

: pt sie 08, 2025 5:20 pm
autor: Bo W. Larue
- dwa -


Bo czuł, że ten Karaibski Festiwal bez jego udziału, będzie jakby nie pełny, więc nie mogło go tutaj zabraknąć. Był tutaj praktycznie co roku, już jako dzieciak z babką performerką, która prowadzała go po kwasie między tymi wszystkimi ludźmi, a gdy był jeszcze wyjątkowo mały przywiązywała go do siebie liną, żeby jej nie zginął. Nigdy go nie zgubiła, ale co Bo się napatrzył, to dobrze, że wyrósł na takiego człowieka, jakim był, bo mógł skończyć gorzej. Nie jako właściciel galerii a jakiś druid, albo guru, z którym otworzysz trzecie oko. Jego babka miała też takich znajomych. Bo ich nawet lubił. On w ogóle lubił barwne postaci, może dlatego gdy usłyszał ten śmieszny akcent i to siarczyste "kurwa" w śmiesznym języku, to od razu zwrócił uwagę na Alexandra.

- Jezu stary, jeśli nie jadłeś Jamaican Patties, to musisz tego spróbować! Są zajebiste, ja od razu biorę dwie porcje - powiedział pewny swego - to takie jamajskie pierożki, macie w Polsce pierożki? - zapytał głupio, bo wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że ta cała Polska to kraina pierogami i wódą płynąca. Jemu kojarzyła się bardziej z Althamerem, wariatem-wizjonerem z Polski, który robił projekty z ziomkami z blokowiska. Poznał jego nazwisko, kiedy był w Berlinie, spodobały mu się jego instalacje, więc zapamiętał, że facet jest Polakiem.
Stali już w kolejce po Jamaican Patties, które tak naprawdę bardziej były jak empanady, niż pierogi, ale dla Bo wszystko co jest zawinięte w ciasto mogło być pierożkiem, i te chińskie, i polskie, a nawet meksykańskie, czy karaibskie.
- Na pewno weź wołowinę, jest najlepsza. Ja nie wiem czy wezmę jeszcze z warzywami, czy z kurczakiem... Bo dzisiaj mam dzień no wege - zastanawiał się głośno. Bo czasem był zatwardziałym weganinem i walczył o prawa zwierząt, a na drugi dzień jadł hamburgera z podwójną wołowiną i wmawiał sobie, że to i tak lepiej dla tej krowy, że ją zjadł, a ona teraz się odrodzi jako jakaś wysoka blondi i będzie wiodła życie jak żony z Hollywood.
- Tylko uważaj, bo jak spróbujesz, to będziesz chciał tu zamieszkać, ale się nie da, bo pytałem już w zeszłym roku - powiedział to z taką powagą, że właściwie nie było do końca wiadomo, czy sobie żartował, czy mówił prawdę. Ale po nim można się była spodziewać wszystkiego. W końcu nadeszła ich kolej, a Bo nie mógł się oprzeć i wziął wszystkie trzy porcje, kurczak, warzywa i królowa wołowina.
- Chodźmy tam... - wskazał jakieś drewniane ławeczki i stoliki, co prawda było tam pełno ludzi, ale udało im się wcisnąć. Usiedli i Bo spojrzał na swojego kumpla.
- Spróbuj pierwszy i od razu opisz to doznanie w trzech słowach, bo następna wystawa w mojej galerii, to będzie... Jamaica Patties Pleasure, więc uprzedzam, że to wykorzystam - aż się rozmarzył i od razu wyobraził sobie te rzesze fanów karaibskich pierożków, które walą drzwiami i oknami do jego galerii.


alexander baransky

Jamaica Patties Pleasure

: sob sie 09, 2025 11:43 pm
autor: alexander baransky
Alexander miał wiele wątpliwości co do swojego wyjścia na festiwal, długo odwlekał w czasie podjęcie sensownej decyzji. Po pierwsze, kompletnie nie jarały go takie klimaty, a po drugie jutro miał zmianę na barze i chciał być chociaż trochę żywy. Gdyby znowu dopadła go w pracy menadżerka, to spaliłby się ze wstydu, gdyby musiał tłumaczyć się ze swojego kaca. Już miał z nią dwie pogadanki, a świadomość, że mógłby stracić pracę chyba pierwszy raz w życiu go przerażała. Podobała mu się Kanada, nie chciał stąd uciekać.
Odmówiłby każdemu, ale nie Bo. Lubił tego gościa. Był tak samo dziwny jak on, ale szczerze musiał przyznać, że to była pierwsza (i dotychczas jedyna) osoba, z którą się tutaj dogadywał. Co prawda, nie miał zbyt wielu znajomych, ale Larue miał w jego sercu specjalne miejsce.
Chyba nie miałem — odpowiedział niezbyt przekonany o czym w ogóle rozmawiają. Nie wiedział czym jest Jamaican Patties, jego jadłospis był ograniczony do kilku podstawowych produktów, nawet nie jadał na mieście, bo bał się niektórych nazw. — Aaa, no pierogi, wiem czym są — dodał po chwili z większym entuzjazmem, gdy stanęli już w kolejce. — W Polsce jest chyba milion odmian, kiedyś jak wybiorę się na odwiedziny do matki to ci przywiozę, robi najlepsze. — Gdy bywał w domu rodzinnym to potrafił je wpierniczać aż do porzygu, bo nawet jeśli rodzicielka ich nie lepiła to w sklepach były bardzo dobre gotowce. W Toronto nie znalazł jeszcze żadnych, które chociaż w jednym procencie wyglądały tak samo dobrze. A skoro nie wyglądały to nawet nie dawał im szansy na przejście testu smaku.
Kiwnął głową na jego słowa. Byłby durniem jakby nie zaufał w kwestii pierogów, Bo musiał mieć dobry gust. Bardziej wyobrażał sobie je jako typowe polskie danie, bo pierogi były jedne. Każdy inny zawijas z ciasta z nadzieniem, jeśli nie był zrobiony w taki sam sposób, nie mógł konkurować o to miano i był zwykłą profanacją. Sprawa była jasna, a on zawiedzie się za chwilę.
Zamówił z wołowiną, tak jak polecił mu przyjaciel, nie zaglądając do środka budy. Nawet, gdy odebrał je na papierowym talerzyku to przykrył sobie chusteczką, by prawdziwe wrażenie mogło zostać dobrze uwiecznione. Dopiero, gdy usiedli na drewnianej ławce, zdecydował się na odkrycie papierowej chustki. Usta ścisnął w prostą kreskę i chwilę im się przypatrywał, a później dopiero przeniósł wzrok na kumpla.
Robisz sobie jaja, nie? — zaczął i podziobał to, co znajdowało się na jego talerzu widelcem. Pewnie jakimś drewnianym, bo tutaj też ludziom odbiło na punkcie ekologii.
Nienawidził tych papierowych talerzy, drewnianych sztućców i papierowych słomek, nie potrafił pojąć jak takie głupoty miały uratować planetę ziemię. W końcu wszystko i tak z nią było dobrze.
To nie jest pierogiem — mruknął zawiedziony. — Przypomina usmażony placek, stary… — Gdyby nie to, że Laure wspomniał o tej wystawie i fakcie, że wykorzysta jego opinię to zrezygnowałby całkowicie z jedzenia. Nabił placka na widelec i przysunął go do siebie, w duchu przepraszając bogów, że musi dokonać tego aktu zbezczeszczenia. Ugryzł, chwilę potrzymał w ustach, a następnie połknął i spojrzał na niego z obojętnością. — Te trzy słowa, to… kruche, niepierogowe, smakowe oszustwo. Mam nadzieję, że ci wystarczy.


Bo W. Larue

Jamaica Patties Pleasure

: ndz sie 10, 2025 4:01 pm
autor: Bo W. Larue
Bo na pewno nie pozwoliłby, żeby Alexander przez niego stracił pracę, a jeśli tak by się stało, to zatrudniłby go w galerii i tam postawił bar, żeby miał gdzie pracować. Kanady też by nie pozwolił mu opuścić, nawet jeśli musiałby z nim wziąć fikcyjny ślub dla wizy! Bo czego się nie robi dla kumpla? Więc tutaj nie zadziałały na pewno żadne tłumaczenia, że nie pójdą.

- Milion odmian pierogów? To co wy tam macie jakiś pierogowy Disneyland? - trochę się zdziwił, bo w Kanadzie na pewno nie mieli tylu pierogów, właściwie jeśli w ogóle mieli jakiekolwiek zjedliwe - o stary, to kiedy jedziesz do Polski? Narobiłeś mi takiego smaka, a może niech Twoja mama tu przyleci? - dobrze, że Bo nie jadł polskich pierogów, bo chyba wtedy to by od razu kupował bilet na samolot dla mamy Alexa i robił jej pokój u siebie w apartamencie, żeby tylko mogła gotować mu pierogi codziennie. On uwielbiał dobre jedzenie, zresztą uwielbiał wszystko co dobre, kolorowe, aromatyczne, wyraziste, pewnie stąd też to uwielbienie dla tych podróbkowych pierogów z jamajki.
- W ogóle widziałem tutaj gdzieś polską restaurację, byłeś tam? Warto iść? Musimy iść - stwierdził i pokiwał głową. A kiedy Alexander mu zarzucił, że robi sobie jaja to uniósł jedną brew. No przecież właśnie leżą przed nim najlepsze Jamaica Patties pod słońcem - jamajskie pierogi!
- No co? - spojrzał na kumpla jak ten profanuje to danie dzióbiąc w nim widelcem - ej... nabijasz i do gęby, co ty robisz bracie? - pokręcił głową. Ale na to stwierdzenie, że to nie jest pierogiem tylko plackiem, to zmarszczył obie brwi i wydął usta.
- No jak nie pierogiem? A ten kształt? - złapał tego placuszka i pokazuje ten pierogowy brzeg, półkole i takie ściśnięte, pieróg jak nic. Potem wsadził sobie do usta tego pieroga. Najlepsze co jadł w tym tygodniu.
- Nie tego się spodziefałem... - wybełkotał z pełnymi ustami, ale gdy w końcu przełknął i przepił piwkiem, to uśmiechnął się szeroko - ale to jest prawdziwa sztuka, cała prawda, bez owijania w bawełnę i cukru, tylko bolesna prawda... Masz zadatki na artychę Alex - powiedział pewny swego, a później złapał dwa te paszteciko-pierogo-placki na raz i chciał je wsadzić sobie do ust, ale chyba nie przeliczył siły na zamiary, bo jeden z nich pękł, a całe nadzienie spadło mu na białą koszulkę tworzą ogromną plamę. W tym samym momencie ktoś błysnął im fleszem po oczach.
- Co-to-było? - zapytał Bo, bo wciąż widział przed oczami tylko tego przepysznego pierożka, z którego nadzienie leżało teraz na ziemi. Chciał zetrzeć chusteczką tę plamę, ale tylko ją rozmazał.
- Jak to wygląda? - zapytał kumpla, liczył na szczerą odpowiedź, a wyglądało jakby ktoś go obrzygał.

alexander baransky