Bo czuł, że ten Karaibski Festiwal bez jego udziału, będzie jakby nie pełny, więc nie mogło go tutaj zabraknąć. Był tutaj praktycznie co roku, już jako dzieciak z babką performerką, która prowadzała go po kwasie między tymi wszystkimi ludźmi, a gdy był jeszcze wyjątkowo mały przywiązywała go do siebie liną, żeby jej nie zginął. Nigdy go nie zgubiła, ale co Bo się napatrzył, to dobrze, że wyrósł na takiego człowieka, jakim był, bo mógł skończyć gorzej. Nie jako właściciel galerii a jakiś druid, albo guru, z którym otworzysz trzecie oko. Jego babka miała też takich znajomych. Bo ich nawet lubił. On w ogóle lubił barwne postaci, może dlatego gdy usłyszał ten śmieszny akcent i to siarczyste "kurwa" w śmiesznym języku, to od razu zwrócił uwagę na Alexandra.
- Jezu stary, jeśli nie jadłeś Jamaican Patties, to musisz tego spróbować! Są zajebiste, ja od razu biorę dwie porcje - powiedział pewny swego - to takie jamajskie pierożki, macie w Polsce pierożki? - zapytał głupio, bo wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, że ta cała Polska to kraina pierogami i wódą płynąca. Jemu kojarzyła się bardziej z Althamerem, wariatem-wizjonerem z Polski, który robił projekty z ziomkami z blokowiska. Poznał jego nazwisko, kiedy był w Berlinie, spodobały mu się jego instalacje, więc zapamiętał, że facet jest Polakiem.
Stali już w kolejce po Jamaican Patties, które tak naprawdę bardziej były jak empanady, niż pierogi, ale dla Bo wszystko co jest zawinięte w ciasto mogło być pierożkiem, i te chińskie, i polskie, a nawet meksykańskie, czy karaibskie.
- Na pewno weź wołowinę, jest najlepsza. Ja nie wiem czy wezmę jeszcze z warzywami, czy z kurczakiem... Bo dzisiaj mam dzień no wege - zastanawiał się głośno. Bo czasem był zatwardziałym weganinem i walczył o prawa zwierząt, a na drugi dzień jadł hamburgera z podwójną wołowiną i wmawiał sobie, że to i tak lepiej dla tej krowy, że ją zjadł, a ona teraz się odrodzi jako jakaś wysoka blondi i będzie wiodła życie jak żony z Hollywood.
- Tylko uważaj, bo jak spróbujesz, to będziesz chciał tu zamieszkać, ale się nie da, bo pytałem już w zeszłym roku - powiedział to z taką powagą, że właściwie nie było do końca wiadomo, czy sobie żartował, czy mówił prawdę. Ale po nim można się była spodziewać wszystkiego. W końcu nadeszła ich kolej, a Bo nie mógł się oprzeć i wziął wszystkie trzy porcje, kurczak, warzywa i królowa wołowina.
- Chodźmy tam... - wskazał jakieś drewniane ławeczki i stoliki, co prawda było tam pełno ludzi, ale udało im się wcisnąć. Usiedli i Bo spojrzał na swojego kumpla.
- Spróbuj pierwszy i od razu opisz to doznanie w trzech słowach, bo następna wystawa w mojej galerii, to będzie... Jamaica Patties Pleasure, więc uprzedzam, że to wykorzystam - aż się rozmarzył i od razu wyobraził sobie te rzesze fanów karaibskich pierożków, które walą drzwiami i oknami do jego galerii.
alexander baransky