all or nothing
: ndz sie 10, 2025 9:40 pm
Kasyno było, rzecz jasna, pomysłem Carson.
Chwiała się trochę, gdy wchodziły do środka. Miała za sobą przynajmniej parę szotów tequili, jakieś piwo na rozgrzewkę i ze dwa kolorowe drinki, wypite naprędce, gdy owocowe syropy okazały się skutecznie kamuflować smak ukrytego w nich alkoholu. Prawdę mówiąc, przestała już liczyć co i w jakich ilościach wlała w siebie tamtego wieczoru. Żałować miała jutro, teraz zaś skupiać się na obchodzonym dziewczyńskim wieczorze, po stokroć w jej mniemaniu istotniejszym niż cokolwiek innego.
Nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz wyszła gdzieś dla przyjemności. Nie żeby miała coś przeciwko spędzaniu wieczorów pod kocem, z pilotem w jednej i kieliszkiem czerwonego wina w drugiej dłoni, ale od pewnego czasu każdy jej dzień wyglądał podobnie: praca, zakupy, przewijające się wiadomości głównie z rachunkami w tle. Tym bardziej zaskakiwało ją, jak lekko zrobiło się w jej klatce piersiowej, gdy muzyka w środku zaczęła przyjemnie dudnić w kościach, a śmiech jej współtowarzyszki – głośny, jakby zupełnie nieświadomy upływu lat – rozlał się po przestrzeni jak coś dawno niewidzianego, co jednak zna się na pamięć. Czuła się dziwnie... nieprzyzwoicie wolna. Jakby ten wieczór miał nie liczyć się w finalnym rozrachunku.
Nie wiedziała, która godzina; kasyno z kolei nie miało być pewnie miejscem, w którym tak łatwo tego dojdzie. Domyślała się, że musiały trochę krążyć już po mieście: buty na obcasie dawały o sobie znać, choć bardzo starała się nie krzywić z każdym wykonywanym krokiem. Nie zdarzyło jej się wcześniej spędzać czasu w takim miejscu, nawet, jeśli hazard nie był jej całkowicie obcy; w jej wykonaniu odbywał się jednak na dużo, dużo mniejszą skalę. Potrafiła grać i jeszcze lepiej oszukiwała, choć niewątpliwie przydałby jej się do tego trzeźwy umysł: to z kolei prędko zaprzepaściła, niemal od razu orbitując w stronę baru.
Słodkim uśmiechem opłaciła im dwa kieliszki szampana, nawet, jeśli zwracając się w stronę przyjaciółki żartobliwie zaprezentowała odruch wymiotny w reakcji na odchodzącego już od nich sponsora. Upiła łyk ze swojej lampki i omiotła wzrokiem zagospodarowany pokład. — Chcesz zagrać? — zagadnęła, w końcu spoglądając na przyjaciółkę z wymalowaną na twarzy ciekawością.
Chwiała się trochę, gdy wchodziły do środka. Miała za sobą przynajmniej parę szotów tequili, jakieś piwo na rozgrzewkę i ze dwa kolorowe drinki, wypite naprędce, gdy owocowe syropy okazały się skutecznie kamuflować smak ukrytego w nich alkoholu. Prawdę mówiąc, przestała już liczyć co i w jakich ilościach wlała w siebie tamtego wieczoru. Żałować miała jutro, teraz zaś skupiać się na obchodzonym dziewczyńskim wieczorze, po stokroć w jej mniemaniu istotniejszym niż cokolwiek innego.
Nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz wyszła gdzieś dla przyjemności. Nie żeby miała coś przeciwko spędzaniu wieczorów pod kocem, z pilotem w jednej i kieliszkiem czerwonego wina w drugiej dłoni, ale od pewnego czasu każdy jej dzień wyglądał podobnie: praca, zakupy, przewijające się wiadomości głównie z rachunkami w tle. Tym bardziej zaskakiwało ją, jak lekko zrobiło się w jej klatce piersiowej, gdy muzyka w środku zaczęła przyjemnie dudnić w kościach, a śmiech jej współtowarzyszki – głośny, jakby zupełnie nieświadomy upływu lat – rozlał się po przestrzeni jak coś dawno niewidzianego, co jednak zna się na pamięć. Czuła się dziwnie... nieprzyzwoicie wolna. Jakby ten wieczór miał nie liczyć się w finalnym rozrachunku.
Nie wiedziała, która godzina; kasyno z kolei nie miało być pewnie miejscem, w którym tak łatwo tego dojdzie. Domyślała się, że musiały trochę krążyć już po mieście: buty na obcasie dawały o sobie znać, choć bardzo starała się nie krzywić z każdym wykonywanym krokiem. Nie zdarzyło jej się wcześniej spędzać czasu w takim miejscu, nawet, jeśli hazard nie był jej całkowicie obcy; w jej wykonaniu odbywał się jednak na dużo, dużo mniejszą skalę. Potrafiła grać i jeszcze lepiej oszukiwała, choć niewątpliwie przydałby jej się do tego trzeźwy umysł: to z kolei prędko zaprzepaściła, niemal od razu orbitując w stronę baru.
Słodkim uśmiechem opłaciła im dwa kieliszki szampana, nawet, jeśli zwracając się w stronę przyjaciółki żartobliwie zaprezentowała odruch wymiotny w reakcji na odchodzącego już od nich sponsora. Upiła łyk ze swojej lampki i omiotła wzrokiem zagospodarowany pokład. — Chcesz zagrać? — zagadnęła, w końcu spoglądając na przyjaciółkę z wymalowaną na twarzy ciekawością.