ODPOWIEDZ
32 y/o
For good luck!
176 cm
menadżerka w archeo
Awatar użytkownika
it's hard to make me nervous, much easier to piss me off
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Kasyno było, rzecz jasna, pomysłem Carson.
Chwiała się trochę, gdy wchodziły do środka. Miała za sobą przynajmniej parę szotów tequili, jakieś piwo na rozgrzewkę i ze dwa kolorowe drinki, wypite naprędce, gdy owocowe syropy okazały się skutecznie kamuflować smak ukrytego w nich alkoholu. Prawdę mówiąc, przestała już liczyć co i w jakich ilościach wlała w siebie tamtego wieczoru. Żałować miała jutro, teraz zaś skupiać się na obchodzonym dziewczyńskim wieczorze, po stokroć w jej mniemaniu istotniejszym niż cokolwiek innego.
Nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz wyszła gdzieś dla przyjemności. Nie żeby miała coś przeciwko spędzaniu wieczorów pod kocem, z pilotem w jednej i kieliszkiem czerwonego wina w drugiej dłoni, ale od pewnego czasu każdy jej dzień wyglądał podobnie: praca, zakupy, przewijające się wiadomości głównie z rachunkami w tle. Tym bardziej zaskakiwało ją, jak lekko zrobiło się w jej klatce piersiowej, gdy muzyka w środku zaczęła przyjemnie dudnić w kościach, a śmiech jej współtowarzyszki – głośny, jakby zupełnie nieświadomy upływu lat – rozlał się po przestrzeni jak coś dawno niewidzianego, co jednak zna się na pamięć. Czuła się dziwnie... nieprzyzwoicie wolna. Jakby ten wieczór miał nie liczyć się w finalnym rozrachunku.
Nie wiedziała, która godzina; kasyno z kolei nie miało być pewnie miejscem, w którym tak łatwo tego dojdzie. Domyślała się, że musiały trochę krążyć już po mieście: buty na obcasie dawały o sobie znać, choć bardzo starała się nie krzywić z każdym wykonywanym krokiem. Nie zdarzyło jej się wcześniej spędzać czasu w takim miejscu, nawet, jeśli hazard nie był jej całkowicie obcy; w jej wykonaniu odbywał się jednak na dużo, dużo mniejszą skalę. Potrafiła grać i jeszcze lepiej oszukiwała, choć niewątpliwie przydałby jej się do tego trzeźwy umysł: to z kolei prędko zaprzepaściła, niemal od razu orbitując w stronę baru.
Słodkim uśmiechem opłaciła im dwa kieliszki szampana, nawet, jeśli zwracając się w stronę przyjaciółki żartobliwie zaprezentowała odruch wymiotny w reakcji na odchodzącego już od nich sponsora. Upiła łyk ze swojej lampki i omiotła wzrokiem zagospodarowany pokład. — Chcesz zagrać? — zagadnęła, w końcu spoglądając na przyjaciółkę z wymalowaną na twarzy ciekawością.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
jajo faberge
ODPOWIEDZ

Wróć do „Casino & Racetrack Woodbine”