Charlie Rosenberg
: pn sie 11, 2025 4:37 pm
Charlie Rosenberg

data i miejsce urodzenia
trzynastego czerwca, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego, Toronto, Kanadazaimki
on, jegozawód
uczę grać w tenisamiejsce pracy
prywatny klub w north york orientacja
gubię głowę dla długowłosych panien ze smutnymi oczami dzielnica mieszkalna
the beachespobyt w toronto
całe dzieciństwo? Potem bardziej jakby mnie nie było, bo wiecznie gdzieś i teraz znów tutajumiejętności
potrafię jeździć autem (i parkować równolegle, najlepiej na milimetry, najlepiej tak, żebym mógł złościć się na samego siebie, że znów to zrobiłem); gotować idealne jajko na miękko, siedzieć cicho, aż bolą uszy; grać w tenisa (albo umiałem, a teraz tylko patrzę, poprawiam, łokieć do brody; rozkładać namiot krócej niż przewiduje to producent; nie spać, nie płakać, nie czuć, albo czuć za mocnosłabości
boję się zasnąć, nie umiem powiedzieć dość i dotrzymać obietnic, boli mnie kolano, czasem mam wrażenie, jakby mnie nienawidziło, poranki spędzam na kuśtykaniu jak dr house, bałem się kiedyś, że wydarzy się coś co zakończy moją karierę i najwyraźniej była to myśl prorocza
Raczej nie śpię, a jak już zasnę, to mieszam senną fikcję z biograficznymi wątkami. W porządku chronologicznym, ale wciąż, nieco oderwanym od rzeczywistości, zaczyna się od słodkich, rodzinnych ujęć, dwie siostry, rodzice, pies, święta, mikroskopijny ja, rakieta większa ode mnie, zawsze uginałem się pod ciężarem oczekiwań, szkoła, obozy, tenis, tenis, tenis. Sny mam wypełnione piskiem butów na twardej powierzchni, głuchym dźwiękiem niezgrabnych dropshotów na mączce, zielonymi plamami z trawy, samotnością, bo trudno nie być samotnym, kiedy twarze widzisz z dystansu trybun, nawet gdy zaczynają się starzeć, a i ty nie robisz się młodszy.
Biedny Charlie, nie wszyscy są zwycięzcami.
Po pierwszej, nawet byle jakiej kontuzji, trudno nie myśleć o planie B. A co jeśli stanie się coś, że już nigdy nie wyjdę na kort? A co jeśli wyjdę, ale się już skończyłem, wszyscy są młodsi i szybsi i nie zamknęli się we własnej głowie niepowodzeń?
Każdy rok jest taki sam, daleki od domu, jeszcze dalszy od spełnienia, a potem jest jeden tytuł, za marne punkty i marne pieniądze, wspomnienia ściskanych dłoni i niemrawych gratulacji, ale spójrz, to ja, wygrałem US Open (nie, tak naprawdę to nie, tak naprawdę jak zwykle odpadłem za wcześnie niż bym chciał, bo zawsze chciałem za bardzo, a brakowało mi talentu, zawsze byłem dobry, ale nie wybitny, szybki, ale nie najszybszy, sprawny, ale kolejny raz skręcona kostka dokuczała co drugi dzień).
Nie ma planu B.
Nawet gdy myśl, że kontuzje zakończą samotność, zaczyna być upierdliwa, zawsze towarzysząca, jak najwierniejszy pies, to nadal nie ma planu B.
Dopóki już nic innego nie pozostaje.
Zerwane więzadło w kolanie, najpierw nadzieja, że przecież można to zoperować, potem wątpliwość, jak długo będzie bolało, jak długo kolano będzie uciekać przede mną, zupełnie jak wszystkie tytuły i wszystkie nieudane związki, też chciałbym uciec i nie mam gdzie.
Biedny Charlie, tak wiele mógł osiągnąć.
Ładne pożegnanie, kilku fanów, słabo ukrywane łzy, może były kwiaty, a może nie, pewnie gdzieś są z tego zdjęcia, których nie chcę oglądać, potem tydzień, dwa, wyparcie, przecież zaraz pojadę na kolejny turniej. Ale nie pojechałem, zostałem w Toronto, tak bardzo to wszystko jest obce, zupełnie nieznane, bo byłem tu, ale tak jakby mnie nigdy nie było, tenis, tenis, tenis.
Plan B to tenis.
Tylko trochę inny, popraw nadgarstek, brawo, dobrze, robisz postępy, pięcioosobowe grupy dzieci i indywidualne lekcje, od rana do późnego wieczora, kuśtykanie do domu w środku nocy, jak zwykle wszystko byle jak. I spacer, długi ale powolny, czy można pogłaskać?, zapach psiego futra, Paddy (bo Paddington II byłby zbyt długim imieniem) przecież nigdy mnie nie zostawi.
Biedny Charlie, nie wszyscy są zwycięzcami.
Po pierwszej, nawet byle jakiej kontuzji, trudno nie myśleć o planie B. A co jeśli stanie się coś, że już nigdy nie wyjdę na kort? A co jeśli wyjdę, ale się już skończyłem, wszyscy są młodsi i szybsi i nie zamknęli się we własnej głowie niepowodzeń?
Każdy rok jest taki sam, daleki od domu, jeszcze dalszy od spełnienia, a potem jest jeden tytuł, za marne punkty i marne pieniądze, wspomnienia ściskanych dłoni i niemrawych gratulacji, ale spójrz, to ja, wygrałem US Open (nie, tak naprawdę to nie, tak naprawdę jak zwykle odpadłem za wcześnie niż bym chciał, bo zawsze chciałem za bardzo, a brakowało mi talentu, zawsze byłem dobry, ale nie wybitny, szybki, ale nie najszybszy, sprawny, ale kolejny raz skręcona kostka dokuczała co drugi dzień).
Nie ma planu B.
Nawet gdy myśl, że kontuzje zakończą samotność, zaczyna być upierdliwa, zawsze towarzysząca, jak najwierniejszy pies, to nadal nie ma planu B.
Dopóki już nic innego nie pozostaje.
Zerwane więzadło w kolanie, najpierw nadzieja, że przecież można to zoperować, potem wątpliwość, jak długo będzie bolało, jak długo kolano będzie uciekać przede mną, zupełnie jak wszystkie tytuły i wszystkie nieudane związki, też chciałbym uciec i nie mam gdzie.
Biedny Charlie, tak wiele mógł osiągnąć.
Ładne pożegnanie, kilku fanów, słabo ukrywane łzy, może były kwiaty, a może nie, pewnie gdzieś są z tego zdjęcia, których nie chcę oglądać, potem tydzień, dwa, wyparcie, przecież zaraz pojadę na kolejny turniej. Ale nie pojechałem, zostałem w Toronto, tak bardzo to wszystko jest obce, zupełnie nieznane, bo byłem tu, ale tak jakby mnie nigdy nie było, tenis, tenis, tenis.
Plan B to tenis.
Tylko trochę inny, popraw nadgarstek, brawo, dobrze, robisz postępy, pięcioosobowe grupy dzieci i indywidualne lekcje, od rana do późnego wieczora, kuśtykanie do domu w środku nocy, jak zwykle wszystko byle jak. I spacer, długi ale powolny, czy można pogłaskać?, zapach psiego futra, Paddy (bo Paddington II byłby zbyt długim imieniem) przecież nigdy mnie nie zostawi.
zgoda na powielanie imienia
takzgoda na powielanie pseudonimu
takZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
takzgoda na trwałe okaleczenie
takzgoda na nieuleczalną chorobę postaci
takzgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
takzgoda na utratę posady postaci
tak