a sky full of stars
: sob sie 16, 2025 12:42 am
003.
Każda pora roku miała w sobie coś wyjątkowego, więc Camellia z czystym sercem co kilka miesięcy mogła powtarzać, że uwielbiała dany sezon. Dzisiaj zachwycała się latem i tym, jakie daje możliwości, aby spędzać czas na świeżym powietrzu. Była absolutną fanką siedzenia na balkonie i wpatrywania się w nocne niebo. To ją wyciszało, dawało chwilę ukojenia w gwarnym życiu i sprawiało, że czuła się lżej na duchu. Szukała konstelacji, czasami musiała je wygooglować, aby upewnić się, czy to jest to, o czym myśli. Ten wieczór miał być wyjątkowy — i to pod każdym względem, lecz tego jeszcze nie wiedziała, gdy dopiero szczęśliwie i beztrosko jechała na miejsce. Wtedy tylko wiedziała, że będzie mogła podziwiać najpiękniejszą noc w ciągu roku, czyli Noc Perseidów. Rozsądnie podchodziła do różnych zabobonów i horoskopów, ale jednocześnie wierzyła w ich moc. Wierzyła również, że zobaczenie spadającej gwiazdy i poproszenie jej o spełnienie życzenia, może pomóc jego realizacji. Nie wierzyła w cudotwórstwo — bo wszystko zaczynało się od chęci i samodzielnego zaangażowania. Nie oznaczało to jednak, że wszechświat nie mógł być magiczny i pomocny.
A gdzie można lepiej obserwować spadające gwiazdy, niż w oddali od dużych miast? Niestety, balkon nie mógł jej zagwarantować tego w stu procentach, bo wtedy to była loteria. Zachmurzenia, zanieczyszczenia — powodów mogło być dużo. Gdy jej znajomi zaproponowali zorganizowanie takiego wyjazdu nad jezioro, Camellia zareagowała z jawnym optymizmem — w końcu to jak spełnienie najskrytszego marzenia.
Była jednak jedna przeszkoda — bo przed wyjazdem nie interesowało ją to, kto ma się tam jeszcze pojawić. Nie dopytała, więc nieco zdziwiła się, widząc na miejscu Connora i znajomych, którzy byli znajomymi jej znajomych, ale również Walkera. Po ich ostatnim spotkaniu, po tym, jak lekko im się ze sobą rozmawiało, nie powinna mieć żadnych obaw. W końcu nawet nie musiała z nim tutaj zamienić ani słowa. Jednak czy nie byłoby to dziwne? Skoro jeszcze kilka tygodni temu umawiali się na wspólną podróż po uszczelkę?
Nie próbowała go unikać, nawet się ze sobą przywitali, choć nieco pilnowała się, aby nie uciekać spojrzeniem w jego kierunku. Skupiła się na swoich znajomych, na rozmowie z nimi, na jakiś pomniejszych interakcjach z ludźmi, którzy byli jej obojętni. W końcu towarzystwo nieco się rozeszło po terenie, a Stones podjęła się ważnej decyzji. To jej chwila. Chwila, żeby zagadać i żeby wdrożyć postanowienie próby odnowy tego zaginionego kontaktu. Może podjąć próbę, aby z nim porozmawiać, a jak poczuje że to nie to, to po prostu pójdzie, prawda? Starała się tak pocieszać, chociaż ewentualne rozczarowanie będzie ją męczyć przez cały wieczór jak i nie noc. Czy powinna psuć sobie humor w dzień, który był dla niej ważny? Spojrzała w kierunku nieba, przez chwilę mając nadzieję, że dostrzeże jakąś spadającą gwiazdę, która jednocześnie da jej sygnał. Może czas na sygnały przyjdzie dopiero w momencie, jak zaryzykuje? W końcu mogła mieć teraz jedyną okazję, aby spotkać go bez nikogo innego. Wzięła dwa piwa i ruszyła z nimi na pomost w kierunku chłopaka; zmierzała ze zbyt szybko bijącym sercem i ogromną niepewnością, którą zrzucała na jedno piwo, które już wypiła. Nie miała zbyt mocnej głowy do alkoholu, ale też wiedziała, gdzie była jej granica.
— Udało ci się już coś wypatrzeć? — zagadnęła, siadając obok niego po turecku. Podała mu piwo, z odwagą na niego spoglądając i zatrzymując spojrzenie na jego oczach. — Masz ochotę? — zapytała zaraz. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Czy będą gadać o pierdołach, czy poruszą głębsze tematy, których może po prostu się obawiała? Kiedyś trzeba było stawić czoło ku nim.
Connor Walker
Każda pora roku miała w sobie coś wyjątkowego, więc Camellia z czystym sercem co kilka miesięcy mogła powtarzać, że uwielbiała dany sezon. Dzisiaj zachwycała się latem i tym, jakie daje możliwości, aby spędzać czas na świeżym powietrzu. Była absolutną fanką siedzenia na balkonie i wpatrywania się w nocne niebo. To ją wyciszało, dawało chwilę ukojenia w gwarnym życiu i sprawiało, że czuła się lżej na duchu. Szukała konstelacji, czasami musiała je wygooglować, aby upewnić się, czy to jest to, o czym myśli. Ten wieczór miał być wyjątkowy — i to pod każdym względem, lecz tego jeszcze nie wiedziała, gdy dopiero szczęśliwie i beztrosko jechała na miejsce. Wtedy tylko wiedziała, że będzie mogła podziwiać najpiękniejszą noc w ciągu roku, czyli Noc Perseidów. Rozsądnie podchodziła do różnych zabobonów i horoskopów, ale jednocześnie wierzyła w ich moc. Wierzyła również, że zobaczenie spadającej gwiazdy i poproszenie jej o spełnienie życzenia, może pomóc jego realizacji. Nie wierzyła w cudotwórstwo — bo wszystko zaczynało się od chęci i samodzielnego zaangażowania. Nie oznaczało to jednak, że wszechświat nie mógł być magiczny i pomocny.
A gdzie można lepiej obserwować spadające gwiazdy, niż w oddali od dużych miast? Niestety, balkon nie mógł jej zagwarantować tego w stu procentach, bo wtedy to była loteria. Zachmurzenia, zanieczyszczenia — powodów mogło być dużo. Gdy jej znajomi zaproponowali zorganizowanie takiego wyjazdu nad jezioro, Camellia zareagowała z jawnym optymizmem — w końcu to jak spełnienie najskrytszego marzenia.
Była jednak jedna przeszkoda — bo przed wyjazdem nie interesowało ją to, kto ma się tam jeszcze pojawić. Nie dopytała, więc nieco zdziwiła się, widząc na miejscu Connora i znajomych, którzy byli znajomymi jej znajomych, ale również Walkera. Po ich ostatnim spotkaniu, po tym, jak lekko im się ze sobą rozmawiało, nie powinna mieć żadnych obaw. W końcu nawet nie musiała z nim tutaj zamienić ani słowa. Jednak czy nie byłoby to dziwne? Skoro jeszcze kilka tygodni temu umawiali się na wspólną podróż po uszczelkę?
Nie próbowała go unikać, nawet się ze sobą przywitali, choć nieco pilnowała się, aby nie uciekać spojrzeniem w jego kierunku. Skupiła się na swoich znajomych, na rozmowie z nimi, na jakiś pomniejszych interakcjach z ludźmi, którzy byli jej obojętni. W końcu towarzystwo nieco się rozeszło po terenie, a Stones podjęła się ważnej decyzji. To jej chwila. Chwila, żeby zagadać i żeby wdrożyć postanowienie próby odnowy tego zaginionego kontaktu. Może podjąć próbę, aby z nim porozmawiać, a jak poczuje że to nie to, to po prostu pójdzie, prawda? Starała się tak pocieszać, chociaż ewentualne rozczarowanie będzie ją męczyć przez cały wieczór jak i nie noc. Czy powinna psuć sobie humor w dzień, który był dla niej ważny? Spojrzała w kierunku nieba, przez chwilę mając nadzieję, że dostrzeże jakąś spadającą gwiazdę, która jednocześnie da jej sygnał. Może czas na sygnały przyjdzie dopiero w momencie, jak zaryzykuje? W końcu mogła mieć teraz jedyną okazję, aby spotkać go bez nikogo innego. Wzięła dwa piwa i ruszyła z nimi na pomost w kierunku chłopaka; zmierzała ze zbyt szybko bijącym sercem i ogromną niepewnością, którą zrzucała na jedno piwo, które już wypiła. Nie miała zbyt mocnej głowy do alkoholu, ale też wiedziała, gdzie była jej granica.
— Udało ci się już coś wypatrzeć? — zagadnęła, siadając obok niego po turecku. Podała mu piwo, z odwagą na niego spoglądając i zatrzymując spojrzenie na jego oczach. — Masz ochotę? — zapytała zaraz. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Czy będą gadać o pierdołach, czy poruszą głębsze tematy, których może po prostu się obawiała? Kiedyś trzeba było stawić czoło ku nim.
Connor Walker