Like muscle memory, we fell back into place
: sob sie 16, 2025 8:56 pm
005
Like muscle memory, we fell back into place
fit, imagine safety pants
fit, imagine safety pants
Jedna jej część wiedziała przecież, że nie będzie chciał jej zrobić krzywdy, nie umyślnie. Druga z kolei podżegała ją, że skoro wcześniej o niej aż tak nie myślał, to może…
Po prostu potrzebowała czasu. Potrzebowała go, aby zrozumieć, że miała być priorytetem. I potrzebowała, aby on jej to pokazał. Nie wprowadziła zasady „żadnych więcej tajemnic”, ale zawsze zaznaczała, że może z nią porozmawiać o wszystkim. I to, że być może nie będzie potrafiła pomóc mu czegoś rozwiązać, ale na pewno nie zostawi go w tym sama i wesprze go, jak będzie umiała.
To tak na przykład, kiedy wkręciłby się w jakąś dilerkę. Przypadkiem. Bo znowu miałby pecha. I znowu znalazł się w złym miejscu o złym czasie.
Ale pracowała nad ich relacją. Nad tym, jak ona sama ją odbierała. Nie chodziło tylko o to, aby Hunter się starał i każdorazowo udowadniał jej to wszystko, ale też o jej własne nastawienie. Nie była ni mniej zaangażowana, jak kiedyś. Z radością pisała do niego i czekała na jego telefon, który stał się pewnym wieczornym rytuałem, kiedy wracał późno z treningu.
No i przemycała go, jak za dawnych czasów, do swojego pokoju. Tylko, że musieli być znacznie bardziej czujni i o wiele bardziej cisi. Dom nie był wcale wielki, a głosy potrafiły się nieść. Na szczęście schody były ich sojusznikiem, bo każdorazowo skrzypiały zdradziecko, kiedy jej mama wchodziła na górę. Głównie po to by zajrzeć do niej i zapytać czy śpi albo czy chce... jabłko.
Za każdym razem przy tym powtarzając to samo, głupie powiedzonko an apple a day, keeps doctor away, z którego podśmiechiwała już wspólnie z Hunterem. Nie, żeby nagle stała się złośliwa. Było to po prostu... już ikoniczne.
Tego dnia odprawiła mamę, potem posprzątała jeszcze w domu i zrobiła zakupy spożywcze. Takie, które przekalkulowała na skalę zapotrzebowania weekendowego i zwiększyła o współczynnik Huntera. A następnie spakowała swoją szmacianą torbę, przebrała się i przeszła do miejsca, które wyznaczyła jako punkt zbiorczy. Nie miała daleko. To The Beaches i tamto The Beaches.
Na miejscu nie czekała długo, zanim dostrzegła pędzącego w jej kierunku, zwolnionego wcześniej komendą, znajomego owczarka belgijskiego, który zostawił w tyle swojego właściciela, a poleciał prosto do niej. Wytargała jego futro w ramach powitania i wytrząchała jego polichy ucinając sobie krótką pogawędkę z Hatim, zanim Hunter nie zbliżył się odpowiednio blisko.
Wtedy też to ona poleciała w jego kierunku, aby wskoczyć na niego, otaczając ramionami i nogami. Bo tak się dziewczyna cieszyła na jego widok. I żeby mu nie było przykro, że pies ważniejszy.
— Cześć — powiedziała radośnie, przyciskając swoje wargi do skóry na jego policzku w ramach krótkiego, ale czułego całusa. Soojin sama to nie całowała tak odważnie, ale taktycznie prowokowała pełnoprawny pocałunek. W zasadzie jak za pierwszym razem. Można powiedzieć, że to ona pocałowała go jako pierwsza. Bo to ona pocałowała go w policzek, co rozwinęło się kawałek dalej.
A konkretniej w jej minizawał i w ogóle pierwszy pełnometrażowy pocałunek.
Ciężkie życie nastolatki.
Mogłaby mu powiedzieć: dzięki, że przyprowadziłeś Hatiego, możesz iść i wrócić za trzy godziny, ale... Ale to Soojin. Więc może tylko pomyśleć w narracji. W życiu by nie użyła aż takiej złośliwości, wiedząc że chłopak jest trochę zazdrosny o psa.
Hunter Jang