Gossip & Wine
: pn sie 18, 2025 3:37 pm
Paige Ellery
W głowie Cynthii rzadko pojawiały się pozytywne myśli. Wszystko wydawało się nijakie. Chmury były uproszone szarością, wiatr lekko powiewał. Do depresyjnej, jesiennej aury brakowało jeszcze odrobiny deszczu, który stukałby w dach ubera. Gdy tak wpatrywała się w przechodniów, nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, na to co dokładnie czuła wewnątrz.
Spotkanie z Paige miało przynieść jej jednorazową ulgę. Tylko im dłużej spędzała czasu w aucie tym bardziej chciała uciec. Cynthia nie miała zbyt wielu przyjaciół. Większość z nich omijała dużym łykiem, na tyle ile mogłoby być to tylko możliwe. Byle daleko, byle nie spojrzeć komuś w oczy i byle nie mówić w końcu o problemach. Trudno rozmawiało się jej o sprawach zawodowych. Rzadko kto chciał rozmawiać o martwych pacjentach. Każdy chciał ratować życie, polepszyć je umierającym, a niewielu skupiało się na rozwikłaniu mrocznych tajemnic ludzkiego ciała. Choroby zdaniem Ward były po prostu nudne. Nie było w nich nic tajemniczego. Większość z nich została przebadana wzdłuż i wszerz. Za to każdy nowy temat był tajemnicą, którą trzeba było odkryć. Anonimowi pacjenci wydawali się najbardziej zagadkowi. Musiała odtwarzać całą ich historię wraz z danymi dentystycznymi, by móc odkryć ich prawdziwą tożsamość. Nad nimi najbardziej się głowiła, by mogli wrócić spokojni do domu z całkiem świeżą głową. Każdy potrzebował tego wytchnienia. Uspokojenia nerwów. Znać odpowiedzieć, czy to jego najbliższa osoba została zamordowana.
Właśnie z takimi decyzjami mierzyła się na co dzień Ward. Najgorsze było oczekiwanie na wyniki badań laboratoryjnych. Nie wszystko była w stanie stwierdzić przy zwykłej sekcji. Toksykologia potrafiła trwać jej zdaniem prawdziwe wieki, zanim będzie w stanie skonfrontować się z wynikami badań. Chociaż może bardziej zaczęła frustrować ją relacja z Cassianem. Był on jej ex-narzeczonym. Odszedł od niej jeszcze w trakcie farmakoterapii. Trwał się na tyle długo, by była w stanie nazwać go prawdziwym dupkiem. Czekał, aż się jej polepszy, by nie mieć człowieka na sumieniu. To nie mogło jej odpowiadać. Czuła wewnętrzną zgryźliwość na samą myśl. Wparowywał do jej bezpiecznego miejsca, niczym lekarz prowadzący sekcję. Wyjść musiała z siebie, gdy kazał zdobywać jej sympatię przysięgłych. Niczym między sobą się nie różnili, byli tak samo ponurzy, tak samo skoncentrowani na języku faktu.
Finalnie dojechała pod dom Paige. Wysiadając z auta, poprawiła sobie włosy. Pierwszy raz tego dnia spryskała się perfumami, by przyjaciółka nie czuła od niej zapachu śmierci. Wystarczyło, że wyglądała jak jeden z pacjentów. Tak samo blada, tak samo bez życia. Chociaż na uniesienie kącików ust zdobyła się, gdy Paige otwierała jej drzwi.
— Cześć — rzuciła, podnosząc torbę z zakupami — przyniosłam prossecco — tak jak twierdziła Cynthia, coś tańszego, a równie skutecznego jak terapia — Marka nie ma? — spytała lekko zdziwiona, czemu sims Paige się z nią nie witał. Nie potrafiła nigdy określić własnych uczuć względem mężczyzny. Nie pałała do niego sympatią, ale też niezbyt za nim przepadała.
W głowie Cynthii rzadko pojawiały się pozytywne myśli. Wszystko wydawało się nijakie. Chmury były uproszone szarością, wiatr lekko powiewał. Do depresyjnej, jesiennej aury brakowało jeszcze odrobiny deszczu, który stukałby w dach ubera. Gdy tak wpatrywała się w przechodniów, nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, na to co dokładnie czuła wewnątrz.
Spotkanie z Paige miało przynieść jej jednorazową ulgę. Tylko im dłużej spędzała czasu w aucie tym bardziej chciała uciec. Cynthia nie miała zbyt wielu przyjaciół. Większość z nich omijała dużym łykiem, na tyle ile mogłoby być to tylko możliwe. Byle daleko, byle nie spojrzeć komuś w oczy i byle nie mówić w końcu o problemach. Trudno rozmawiało się jej o sprawach zawodowych. Rzadko kto chciał rozmawiać o martwych pacjentach. Każdy chciał ratować życie, polepszyć je umierającym, a niewielu skupiało się na rozwikłaniu mrocznych tajemnic ludzkiego ciała. Choroby zdaniem Ward były po prostu nudne. Nie było w nich nic tajemniczego. Większość z nich została przebadana wzdłuż i wszerz. Za to każdy nowy temat był tajemnicą, którą trzeba było odkryć. Anonimowi pacjenci wydawali się najbardziej zagadkowi. Musiała odtwarzać całą ich historię wraz z danymi dentystycznymi, by móc odkryć ich prawdziwą tożsamość. Nad nimi najbardziej się głowiła, by mogli wrócić spokojni do domu z całkiem świeżą głową. Każdy potrzebował tego wytchnienia. Uspokojenia nerwów. Znać odpowiedzieć, czy to jego najbliższa osoba została zamordowana.
Właśnie z takimi decyzjami mierzyła się na co dzień Ward. Najgorsze było oczekiwanie na wyniki badań laboratoryjnych. Nie wszystko była w stanie stwierdzić przy zwykłej sekcji. Toksykologia potrafiła trwać jej zdaniem prawdziwe wieki, zanim będzie w stanie skonfrontować się z wynikami badań. Chociaż może bardziej zaczęła frustrować ją relacja z Cassianem. Był on jej ex-narzeczonym. Odszedł od niej jeszcze w trakcie farmakoterapii. Trwał się na tyle długo, by była w stanie nazwać go prawdziwym dupkiem. Czekał, aż się jej polepszy, by nie mieć człowieka na sumieniu. To nie mogło jej odpowiadać. Czuła wewnętrzną zgryźliwość na samą myśl. Wparowywał do jej bezpiecznego miejsca, niczym lekarz prowadzący sekcję. Wyjść musiała z siebie, gdy kazał zdobywać jej sympatię przysięgłych. Niczym między sobą się nie różnili, byli tak samo ponurzy, tak samo skoncentrowani na języku faktu.
Finalnie dojechała pod dom Paige. Wysiadając z auta, poprawiła sobie włosy. Pierwszy raz tego dnia spryskała się perfumami, by przyjaciółka nie czuła od niej zapachu śmierci. Wystarczyło, że wyglądała jak jeden z pacjentów. Tak samo blada, tak samo bez życia. Chociaż na uniesienie kącików ust zdobyła się, gdy Paige otwierała jej drzwi.
— Cześć — rzuciła, podnosząc torbę z zakupami — przyniosłam prossecco — tak jak twierdziła Cynthia, coś tańszego, a równie skutecznego jak terapia — Marka nie ma? — spytała lekko zdziwiona, czemu sims Paige się z nią nie witał. Nie potrafiła nigdy określić własnych uczuć względem mężczyzny. Nie pałała do niego sympatią, ale też niezbyt za nim przepadała.