souls don't meet by accident
: pn sie 25, 2025 10:50 am
Nudził się. Od dłuższej chwili był zwyczajnie znudzony, ramionami opierając się o barierkę tarasu widokowego otwartego na panoramę miasta, która rozpościerała się teraz za jego plecami.
Była to impreza jak każda inna. Ilekroć kancelaria dobijała targu z grubą rybą, był to powód do świętowania. Jeszcze większym stawało się, kiedy po długich godzinach bez snu, ktoś z pracowników opracowywał ścieżkę obrony, która miała zapewnić klientowi dogodne warunki ugody, albo, co korzystniejsze dla wszystkich, wygraną. W większości przypadków duże firmy miały za uszami tyle, iż w pełni zadowalała je ugoda.
Tym razem było zgoła podobnie. Mieli za sobą domkniętą sprawę, dzięki której ich klienci nie mieli stracić grubych milionów, a to oznaczało, że mieli większą ochotę, aby wydać je na nich. Tym sposobem pracownicy kancelarii w najlepsze ucztowali dzisiaj i rozpijali się z prezesami firmy, która w ogóle nie przejęła się tym, jak wiele szkód wyrządziły jej działania. Dlaczego miałaby, skoro z taką łatwością udało im się uciec przed konsekwencjami?
Sam również miał za sobą kilka owocnych rozmów, jednak żadna z nich nie utkwiła mu w pamięci. O wiele więcej frajdy sprawiało mu obserwowanie tego, jak część jego pracowników, nierzadko żonatych, próbowało szczęścia u młodych, speszonych ich niewybrednymi zalotami stażystek. Jeszcze zabawniejsze stało się to w momencie, w którym jedna z nich okazała się nie aż tak wstydliwa i w końcu powiedziała jego koledze, co na ten temat myśli. Carnegie mógłby przysiąc, że jeszcze nigdy nie widział go tak czerwonego.
Nie widział też również, aby jakikolwiek mężczyzna był w stanie oderwać wzrok od kobiety pokroju żony Gardnera, a jednak to właśnie ona stała teraz z boku, podczas gdy jej mąż w najlepsze opowiadał słabe żarty swoim przełożonym.
Wazeliniarz.
Harold odstawił puste szkło na tacę przechodzącego kelnera, a od kolejnego pochwycił dwa kieliszki szampana. Razem z nimi skierował się w stronę stojącej nie tak daleko brunetki. — Dziwi mnie, że nadal dajesz się tu zapraszać. Powiedz, czerpiesz z tego jakąś dziwną, niezrozumiałą przyjemność? — zapytał, nieznacznie pochylając się nad jej uchem. Chwilę po tym wysunął w jej stronę kieliszek, aby mogła swobodnie go od niego przejąć. Sam nie zwlekał z upiciem niewielkiego łyka z własnego, podczas gdy druga dłoń luźno odnalazła drogę do kieszeni jego spodni.
Georgina Gardner
Była to impreza jak każda inna. Ilekroć kancelaria dobijała targu z grubą rybą, był to powód do świętowania. Jeszcze większym stawało się, kiedy po długich godzinach bez snu, ktoś z pracowników opracowywał ścieżkę obrony, która miała zapewnić klientowi dogodne warunki ugody, albo, co korzystniejsze dla wszystkich, wygraną. W większości przypadków duże firmy miały za uszami tyle, iż w pełni zadowalała je ugoda.
Tym razem było zgoła podobnie. Mieli za sobą domkniętą sprawę, dzięki której ich klienci nie mieli stracić grubych milionów, a to oznaczało, że mieli większą ochotę, aby wydać je na nich. Tym sposobem pracownicy kancelarii w najlepsze ucztowali dzisiaj i rozpijali się z prezesami firmy, która w ogóle nie przejęła się tym, jak wiele szkód wyrządziły jej działania. Dlaczego miałaby, skoro z taką łatwością udało im się uciec przed konsekwencjami?
Sam również miał za sobą kilka owocnych rozmów, jednak żadna z nich nie utkwiła mu w pamięci. O wiele więcej frajdy sprawiało mu obserwowanie tego, jak część jego pracowników, nierzadko żonatych, próbowało szczęścia u młodych, speszonych ich niewybrednymi zalotami stażystek. Jeszcze zabawniejsze stało się to w momencie, w którym jedna z nich okazała się nie aż tak wstydliwa i w końcu powiedziała jego koledze, co na ten temat myśli. Carnegie mógłby przysiąc, że jeszcze nigdy nie widział go tak czerwonego.
Nie widział też również, aby jakikolwiek mężczyzna był w stanie oderwać wzrok od kobiety pokroju żony Gardnera, a jednak to właśnie ona stała teraz z boku, podczas gdy jej mąż w najlepsze opowiadał słabe żarty swoim przełożonym.
Wazeliniarz.
Harold odstawił puste szkło na tacę przechodzącego kelnera, a od kolejnego pochwycił dwa kieliszki szampana. Razem z nimi skierował się w stronę stojącej nie tak daleko brunetki. — Dziwi mnie, że nadal dajesz się tu zapraszać. Powiedz, czerpiesz z tego jakąś dziwną, niezrozumiałą przyjemność? — zapytał, nieznacznie pochylając się nad jej uchem. Chwilę po tym wysunął w jej stronę kieliszek, aby mogła swobodnie go od niego przejąć. Sam nie zwlekał z upiciem niewielkiego łyka z własnego, podczas gdy druga dłoń luźno odnalazła drogę do kieszeni jego spodni.
Georgina Gardner