We're going on a trip in our favourite kajak shit
: sob sie 30, 2025 10:40 am
002.
Lucas mieszkał w Toronto już od ponad roku i musiał przyznać, że kochał to miasto. Jako osoba pochodząca z kompletnej pipidówy, w której spędził większość swojego życia, nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele życia go omijało. W Whitby wszyscy znali się jak własną kieszeń, nie było czymś się zaskoczyć ani czym zachwycić. Tu natomiast było aż za dużo do roboty; wieczne festiwale, imprezy, warsztaty, eventy — człowiek mógł co weekend robić coś innego, a i tak nie starczyłoby mu czasu, żeby wszystkiego spróbować. Może to właśnie dlatego kiedy razem z Maddie zastanawiali się jak spędzić najbliższą sobotę wyszedł temat wypadu na kajaki okazało się, ze Lucas nigdy na takowych nie był. Jasne, bywał nad wodą, pływał nawet żaglówką ale jakoś nigdy nie miał okazji podróżować kajakiem. No I od tego wszystko już poszło jak po sznureczku i nim się obejrzeli, byli już na przystani tuż przy jeziorze, odbierając kajaki i wielkie, pomarańczowe kapoki.
— Zrozumiałaś coś z tego, co tłumaczył? — Lucas zwrócił się do przyjaciółki, przywracając oczami. Bo to wcale nie tak, że właśnie dostali dwudziestominutowy wykład na temat używania kajaczka, co zrobić jak cokolwiek się wypierdoli i jak gwizdać o pomoc, z którego Miller nie zapamiętał dosłownie nic. — No chuj, najwyżej umrzemy — wzruszył ramionami, przy okazji sprzedając Maddie kuksańca w bok.
Zarzucił kapok na ciało, zapinając te wszystkie niezbędne elementy i jak na mężczyznę przystało, zabrał się za ciągnięcie kajaka w stronę wody. Ku jego zdziwieniu poszło to całkiem sprawnie, oprócz tego jednego kamienia, na którego nadepnął gołą stopą aż musiał kwiknąć głośno w eter. Tak poza tym kajak już po chwili dryfował przy brzegu.
— Wskakuj do środka — przytrzymał na dziub i nawet kurwa wystawił rączkę, żeby Lennox mogła sobie ładnie, kulturalnie wejść i zająć miejsce w pierwszym przedziale.
Maddie Lennox
Lucas mieszkał w Toronto już od ponad roku i musiał przyznać, że kochał to miasto. Jako osoba pochodząca z kompletnej pipidówy, w której spędził większość swojego życia, nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele życia go omijało. W Whitby wszyscy znali się jak własną kieszeń, nie było czymś się zaskoczyć ani czym zachwycić. Tu natomiast było aż za dużo do roboty; wieczne festiwale, imprezy, warsztaty, eventy — człowiek mógł co weekend robić coś innego, a i tak nie starczyłoby mu czasu, żeby wszystkiego spróbować. Może to właśnie dlatego kiedy razem z Maddie zastanawiali się jak spędzić najbliższą sobotę wyszedł temat wypadu na kajaki okazało się, ze Lucas nigdy na takowych nie był. Jasne, bywał nad wodą, pływał nawet żaglówką ale jakoś nigdy nie miał okazji podróżować kajakiem. No I od tego wszystko już poszło jak po sznureczku i nim się obejrzeli, byli już na przystani tuż przy jeziorze, odbierając kajaki i wielkie, pomarańczowe kapoki.
— Zrozumiałaś coś z tego, co tłumaczył? — Lucas zwrócił się do przyjaciółki, przywracając oczami. Bo to wcale nie tak, że właśnie dostali dwudziestominutowy wykład na temat używania kajaczka, co zrobić jak cokolwiek się wypierdoli i jak gwizdać o pomoc, z którego Miller nie zapamiętał dosłownie nic. — No chuj, najwyżej umrzemy — wzruszył ramionami, przy okazji sprzedając Maddie kuksańca w bok.
Zarzucił kapok na ciało, zapinając te wszystkie niezbędne elementy i jak na mężczyznę przystało, zabrał się za ciągnięcie kajaka w stronę wody. Ku jego zdziwieniu poszło to całkiem sprawnie, oprócz tego jednego kamienia, na którego nadepnął gołą stopą aż musiał kwiknąć głośno w eter. Tak poza tym kajak już po chwili dryfował przy brzegu.
— Wskakuj do środka — przytrzymał na dziub i nawet kurwa wystawił rączkę, żeby Lennox mogła sobie ładnie, kulturalnie wejść i zająć miejsce w pierwszym przedziale.
Maddie Lennox